Opinie klientów o Bliżej ludzi, w zgodzie z naturą

5.2 /6
66 
opinii
Intensywność programu
4.7
Pilot
5.5
Program wycieczki
5.1
Transport
5.0
Wyżywienie
4.5
Zakwaterowanie
4.3
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Ela 11.02.2018
Termin pobytu: marzec 2018

Warto pojechać, ale bardzo intensywna wycieczka

Polecam wycieczkę, ale trzeba zdawać sobie sprawę gdzie się wybieramy. Nie ma luksusów zakwaterowania i bardzo intensywna wycieczka. Dla osób sprawnych fizycznie.

6.0/6

Piotr,Renata 01.03.2024
Termin pobytu: styczeń 2024

Bliżej Ludzi Zgodnie z Naturą

Wycieczka która na zawsze pozostanie w naszej pamięci i sercu . Doznania których nie sposób opisać , przeżycia zapierające dech w piersiach. Bliskie spotkania z ludźmi w plemionach były niesamowite , zobaczyć jak wygląda prawdziwa Afryka jej mieszkańcy ich zwyczaje , życie i codzienność to niesamowite. Nasze oczekiwania były zupełnie inne niż rzeczywistość która spotkała nas na miejscu , jak można się spodziewać Afryka jest bardzo biedna i widać to na każdym kroku ale życzliwość ludzi i ich przyjazne podejście jest niesamowite - jesteśmy pod wielkim wrażeniem. Bliskie spotkania ze zwierzętami które w Polsce można zobaczyć tylko w zoo robi wrażenie . Jednym słowem albo w wielu słowach Bardzo polecamy tę wycieczkę i wszystkie doznania których doświadczyliśmy - Było REWELACYJNIE , jeśli wszystkie wycieczki organizowane przez RAINBOW są tak zorganizowane to REWELACJA !!! W całej tej opinie nie sposób ominąć naszego przewodnika MARCINA który jest osobą NAJWŁAŚCIWSZĄ na tym miejscu , przeprowadził nas przez Afrykę profesjonalnie ,wiedza i sposób jaki realizował cały program był REWELACYJNY.Lokalny przewodnik Dowda który był z nami przez cały czas pobytu wspaniale się nami opiekował i był bardzo pomocny w każdej sytuacji. Wycieczkę polecamy wszystkim którzy chcieli by zobaczyć prawdziwą Afrykę i przeżyć nieopisane doznania.

6.0/6

Anna P. 17.12.2019

Kawałek prawdziwej Afryki

Jestem zachwycona wycieczką - afrykańską naturą, a przede wszystkim życzliwością i bezinteresownością mieszkańców Gambii i Senegalu. Kraje bezpieczne, można spokojnie chodzić wieczorami po ulicach i jak mówił nasz przewodnik "prędzej 20 ludzi wyjdzie z tego ciemnego lasu i zapyta jak Wam pomóc niż cokolwiek złego Wam się stanie";-) Lokalsi są bardzo chętni do interakcji i rozmowy, jeśli zna się francuski, to naprawdę można się sporo dowiedzieć jak żyją Senegalczycy. Dotarliśmy do miejsc, gdzie w ogóle nie było turystów, a ludzie żyją w prostych warunkach (gliniane chatki), w zgodzie z naturą i innymi. Po takiej wizycie ma się refleksję, że szczęście to nie dobra materialne, ale wsparcie jakie daje rodzina i otoczenie. Nasz przewodnik Michał był super kompetentny-zajmująco i dużo opowiada o Gambii i Senegalu - nie tylko podręcznikowe fakty, ale też własne doświadczenia z pobytu w tych krajach. Organizacja wycieczki - dopięta na ostatni guzik. Spodziewałam się elastycznego podejścia do czasu - jak to w Afryce, a wszystko działało jak w zegarku. Towarzysze wycieczki bardzo byli bardzo otwarci, tolerancyjni i zdyscyplinowani - wszyscy punktualnie stawiali się o 7:00 na zbiórce;-)Ogólnie, zgodnie z tytułem wycieczki - można doświadczyć bliskiego kontaktu i z ludźmi i z naturą. Nie jest to jednak wyprawa dla osób, które chcą mieć luksusowe warunki - niekiedy hotele mają bardzo podstawowy standard. Wszystko jednak rekompensuje fakt, że nie jest się w kombinacie turystycznym, ale miejscu, gdzie toczy się prawdziwe życie:-)

6.0/6

Agata, ALEKSANDRÓW ŁÓDZKI 20.03.2020

Wyprawa dla wybranych

Wycieczka (a raczej wyprawa) spełniła moje oczekiwania. Zanim zdecydowałam się na wybór tej konkretnej imprezy szczegółowo przeczytałam opis , przedstawiony przez organizatora oraz wszystkie opinie. Teraz, po powrocie, rozumiem, dlaczego wycieczka może budzić skrajne emocje, wyrażone w opiniach. Jeżeli dla kogoś, jako turysty, priorytetem jest wygoda, dobre hotele, smaczne i zróżnicowane jedzenie oraz spektakularne efekty, powinien wybrać inną destynację. Jeżeli chcemy poznać życie Senegalczyków takim, jakie jest ono naprawdę, godząc się na niewygody i trud podróży, biedę i standardy poniżej wszelkich znanych nam standardów- wycieczka będzie trafiona. Podróżując po świecie w większości odwiedzamy miejsca turystyczne, podkolorowane na potrzeby komercji. Na wschodzie Senegalu takich miejsc brak. Życie jest proste, bardzo biedne, a kolorytu dodają jedynie pięknie ubrane kobiety. Osoby, które nie zdają sobie z tego w pełni sprawy, mogą czuć się rozczarowane. Atutem wycieczki jest właśnie prostota i brak turystycznego lukru. Po powrocie zupełnie inaczej spojrzymy na biedę i jej definicję oraz docenimy to, co mamy w Europie. Wycieczka jest trudna, przejazdy długie i męczące- ale wszystko zgodnie z opisem. Poza tym, aby coś zobaczyć, trzeba tam dojechać. Bliżej ludzi- jak w nazwie imprezy - zdecydowanie zawdzięczamy Małgosi- pilotce, która ogarniała nie tylko grupę, ale i lokalnego przewodnika Kemo- do spółki z świetnym kierowcą. Małgosia zmniejszyła dystans pomiędzy nią a nami- turystami, dzięki czemu atmosfera była świetna. Grupa również była rewelacyjna, prawie żadnych narzekań, a malkontenci nie do końca mogli się wykazać. Pozwoliliśmy Kemo zadawać sobie pytania- czasem osobiste, co było niesamowitą lekcją socjologii, różnic kulturowych, różnic w postrzeganiu świata, ludzi, rodziny. Coś, co do tej pory było oczywiste, już takie nie jest. Wartością dodaną, poza programem, był występ właściciela hotelu w Cap Skiring wraz z zespołem. Gra na korze, innych instrumentach, śpiew i tańce – wspólne z lokalnymi kobietami- bezcenne. Kolejną atrakcją były urodziny jednego z uczestników wycieczki oraz koncert gry na korze wraz ze śpiewem, zorganizowany przez Kemo. Spontanicznie, z humorem i sympatycznie- poza programem. Największym przeżyciem była wizyta w przypadkowej wiosce- poza programem. Niezwykła serdeczność mieszkańców, rozmowy na temat tego, jak żyją, gdzie gotują, gdzie śpią itp. Później sesje zdjęciowe- my robiliśmy zdjęcia im, a oni nam. Sądzę , że dla mieszkańców tej wioski byliśmy tak samo egzotyczni, jak oni dla nas. Pomimo, iż nie mieli prądu, posiadali smartfony! I baterie słoneczne na strzechach swoich chat! Oczywiście na koniec tańce- wspólne- przy rytmach garnka i miski, które służyły jako bębenek. Ciekawym przeżyciem była wizyta w wioskach Bedik i Bassari. Godzinny trekking do wioski Bedików pod górę, w 40 stopniowym upale nie należał do najłatwiejszych. Ale wszyscy dali radę. Wioska, licząca ok 600 mieszkańców, położona przepięknie. Witało nas ogromne drzewo mango, pod którym mieszkańcy wystawili swoje rękodzieła do sprzedaży. Naszyjniki i bransoletki może nie były dziełem sztuki, ale ich zakup traktowaliśmy jako zapłatę za możliwość zrobienia sobie zdjęcia z autorem. Mieszkańcy niechętnie, bez zapłaty, pozwalają się fotografować. Ale , gdy zakupimy pamiątkę, chętnie pozują. Moją uwagę zwróciła studnia głębinowa w wiosce Bedików, wykorzystująca energię z solarów. Dzięki opłatom turystów za zwiedzanie, mieszkańcy wioski nie muszą przynosić już wody z dołu. Generalnie wioska jest bardzo urokliwie położona i warta trudów wspinaczki. Wioska Bassari też miała swój klimat. Wódz plemienia z puszką piwa był. Sympatyczny . Taniec mieszkańców… ciekawy. Co prawda stroje już nie takie, jak kilka lat temu, brak spódniczek z trawy i gołych piersi pań, jednak zawdzięczamy to sobie-Europejczykom. Dziewczyny po prostu się wstydzą. A poza tym Afryka jest jednym wielkim lumpeksem. Miejscowi noszą to, co otrzymają. Przy czym pojęcie stylu, gustu itp. jest dalece odmienne od europejskiego. Tancerze w wiosce Bassari tańczyli wiec w strojach, które były połączeniem ubrań europejskich z tradycyjnymi afrykańskimi. Ale to było naturalne. Tak po prostu zmienia się Afryka. Hitem była rękojeść z butelki po keczupie. Oraz męski chórek w podartych ubraniach – nie planowano wcześniej ich występu, śpiewali spontanicznie i to było fajne. A na drzewie tabliczka z numerem telefonu do wodza. Najwięcej kontrowersji budził park Niokolo Koba. No cóż… to nie jest Kenia ani RPA. Zwierzęta są, ale pochowane w sawannie. Nie było spektakularnie, ale było naturalnie. Bo park też jest naturalny. Oczywiście uciążliwe jest jeżdżenie przez kilka godzin w 40 stopniowym upale i każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy warto. Szukanie zwierząt bardziej przypominało jeżdżenie po naszym polskim lesie w poszukiwaniu jeleni, saren czy dzików. Albo je spotkamy, albo nie. Bo to w tych warunkach jest naturalne. Mnie się podobało. Widziałam pawiany, koczkodany, antylopy, guźce, krokodyle i liczne ptaki. Część naszej grupy widziała również panterę! Wodospad Dindefello- super! Po 1,5 godzinnej podróży rozklekotanymi jeepami mieliśmy trekking w asyście koczkodanów. Po drodze mijaliśmy kobiety piorące ubrania w rzece i wieszające je na okolicznych krzakach- lokalny koloryt. Na końcu sam wodospad. Robi wrażenie. Są co prawda na świecie większe i piękniejsze, ale możliwość kąpieli w lodowatej wodzie u podnóża wodospadu- bezcenne. I byliśmy tylko my- nasza grupa. Żadnych tłumów. Warto dokupić wycieczkę fakultatywną – rejs po rzece wśród lasów namorzynowych z wizytą na ptasiej wyspie. Ptaki zlatujące się na nocleg robią niesamowite wrażenie. Co do fakultatywnej wycieczki spacer z lwami osobiście mam mieszane odczucia. Z jednej strony bezpośrednia obecność tych wielkich kotów jest ekscytująca. Zdjęcia również są fantastyczne. Z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę, że jest to czysta komercja. Pod znakiem zapytania jest los tych zwierząt, po zakończeniu pracy z ludźmi, gdy osiągną określony wiek. To budzi we mnie kontrowersje. Ale wrażenie obcowania z lwami bez zabezpieczeń w postaci ogrodzenia jest niesamowite. APELUJĘ do wszystkich przyszłych turystów w kwestii PREZENTÓW dla dzieci i dorosłych! SŁUCHAJCIE PILOTÓW w tej kwestii i NIE ROZDAWAJCIE słodyczy ani innych drobiazgów!!! Robimy tym krzywdę sobie , ale przede wszystkim im!!! Przede wszystkim uczymy tubylców żebrania, a potem mamy pretensje, że są natarczywi. Pomagać należy jak najbardziej, ale rozsądnie!!! Kupujmy od nich rękodzieło, banany, orzeszki itp. Uczmy ich myślenia i tego, że pieniądze należą się za coś, a nie tylko dlatego, że oni są czarni i biedni w naszym odczuciu. Książki, kredki i zeszyty przekażmy szkole . Jeżeli mamy upominki, przekażmy je grupowo dla wodza wioski . On podzieli je sprawiedliwie pomiędzy mieszkańców. Rozdawanie cukierków z busa może być niebezpieczne dla samych dzieci, które nie rozumiejąc tego, że ilość słodyczy jest ograniczona reagują agresją w kierunku obdarowanych. Jedzenie było smaczne . Proste, ale smaczne. Głodny nikt nie chodził. Jeżeli ktoś liczy na kilka dań do wyboru- to nie ta wycieczka. Rano bagietka, jajko, dżem. Czasem serek. Kawa rozpuszczalna i herbata. Na kolację ryż albo makaron, albo frytki, sos yassa, kurczak. Smaczne , świeże i dobrze doprawione. Najlepsze jedzenie było w Cap Skiring i u sióstr . Na obiad zawsze się gdzieś zatrzymaliśmy. Raz , podczas długiego przejazdu na wschód był problem z prowiantem, ale wszyscy dali radę. Lokalni po drodze sprzedawali banany, mandarynki, orzeszki. Można coś niewielkiego wziąć z Polski, ale nie dużo, ze względu na upał. No i pieczone ostrygi podczas wycieczki na wyspę ptaków… Lokalne piwo La Gazelle smakowało nawet tym, którzy za piwem nie przepadają. Hotele o różnym standardzie. Zgodnie z opisem. Najlepszy w Cap Skiring. W Kedougou …. Standard DALEKO odbiega od europejskiego. Wiedziałam o tym od początku, w związku z tym potraktowałam go jako przygodę. Atutem był taras na dachu w dużym stołem, przy którym całą grupą świetnie się integrowaliśmy- aby nie iść do pokoi . Gekon na ścianie pokoju był dodatkową atrakcją- przynajmniej zjada komary. W ostatnim hotelu –La Kora bardzo sympatyczna obsługa, oferująca następny pobyt gratis J. Prąd był w każdym hotelu, woda również. Ręczniki były wszędzie. Jeżeli planujemy kąpiel w wodospadzie- warto zabrać swój. Osobiście polecam zabrać prześcieradło oraz mój patent na poduszkę- powłoczka od tzw jaśka, do której wkładamy kurtkę lub bluzę. Latarka przydała się jako doświetlenie pokoju, w którym była tylko jedna żarówka. Ale nie jest niezbędna. Może zdarzyć się, że w pokoju będzie tylko jedno gniazdko- warto wziąć rozgałęźnik. W Gambii gniazdko angielskie (tylko jedna, pierwsza noc). W Senegalu gniazdka są takie jak w Polsce. Co zabrać : krem z filtrem 50+, kapelusz, okulary słoneczne, coś na komary – Mugga lub Mosquito Guard- nie śmierdzi, bez DEET , a jest skuteczne i z rekomendacją WHO. Komary były- w niewielkiej ilości, ale były. DROGI PRZYSZŁY TURYSTO! Jeżeli przeczytałeś DOKŁADNIE opis wycieczki oraz opinie i POMIMO TEGO zdecydowałeś się wybrać Bliżej ludzi i w zgodzie z naturą- z pewnością BĘDZIESZ ZADOWOLONY
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem