Opinie o Afryka naturalnie dzika, Wodne Safari GAM + Palma Rima 3*

4.8/6 (79 opinii)
4.8/6
79 opinii
Intensywność programu
3.6
Pilot
5.0
Program wycieczki
4.6
Transport
5.0
Wyżywienie
4.4
Zakwaterowanie
4.5
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
  • 5.5/6

    Gambia-kolorowy kraj

    Po wyjściu z samolotu oczywiście gorąco ,odprawa paszportowa na lotnisku przebiega sprawnie i szybko .Po wyjściu z terminala jedziemy do hotelu Laico Atlantic,jest druga po północy a pomimo to czeka na nas spóźniona kolacja.Rano po śniadaniu ruszamy w trasę i tu miłe zaskoczenie w Gambii są naprawdę dobre drogi.Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów docieramy do rzeki Gambia .Przesiadamy się do łódek i płyniemy do Parku Narodowego Kiang West który zamieszkuje mnóstwo kolorowych ptaków oraz krokodyle i hipopotamy/tych ostatnich niestety nie udaje się nam zobaczyć/wracamy na lanch do wioski i ruszamy w kierunku Georgetown .Po dotarciu do miasta przeprawiamy się promem na drugą stronę rzeki i jedziemy do eco campu gdzie nie ma elektryczności ale za to są małpy.Po kolacji przy świecach nad brzegiem rzeki -wieczór artystyczny przy ognisku / tradycyjne tańce wykonywane przez miejscowych mieszkańców/ no i idziemy spać . W nocy małpy skaczą po dachu i słychać mnóstwo dźwięków dobiegających z buszu. Rano po śniadaniu płyniemy do Georgetown i zwiedzamy miejsca w których byli przetrzymywani niewolnicy przed transportem do Ameryki,robimy zakupy i wracamy na statek.Płyniemy przez kilka godzin po rzece Gambia podziwiając piękne widoki, po południu lanch na statku. Dobijamy do brzegu ,gdzie czeka na nas bus z naszymi bagażami. Ładujemy się do busa i jedziemy do Wassau gdzie oglądamy kamienne /a raczej wykonane z zastygłej lawy/kamienne kręgi, a na koniec tańczą dla nas dzieci z miejscowej szkoły.Wsiadamy do busa i jedziemy do Farafeni gdzie będziemy się przeprawiać promem na drugą stronę rzeki.Docieramy pod wieczór na miejsce ale musimy poczekać na prom który jest akurat po drugiej stronie .Czekamy wśród niezliczonej ilości różnego typu i rodzaju wehikułów poruszających się po tamtejszych drogach oczywiście wszyscy miejscowi chcą nam coś sprzedać, kupujemy różne pamiątki po długim targowaniu .W końcu do brzegu dobija prom .Wchodzimy na pokład,wjeżdża nasz bus oraz masa innych pojazdów /ciężarówki,autobus,auta osobowe,ciągniki itd/.Po półgodzinnej przeprawie docieramy na drugi brzeg ,wsiadamy do busa i ruszamy dalej.Po ok.dwóch godzinach jesteśmy w hotelu ,zakwaterowanie w domkach ,prysznic i idziemy na kolację ,hotel super, jedzenie ful wypas,basen ,w oczkach wodnych mnóstwo ryb.Po kolacji wieczór artystyczny i spać .Rano ruszamy dalej do Parku Narodowego Makasutu , po drodze zahaczamy o szamana który przepowiada przyszłość,przed południem jesteśmy na miejscu,kto chce wchodzi na wieżę widokową. Zwiedzamy Park i wracamy na obiad oraz kto chce może spróbować wędzonych ostryg ,po lanchu ruszamy na dalsze zwiedzanie parku tym razem z łódki.Po godzince dobijamy do brzegu i ruszamy na spotkanie z lokalnymi producentami wina palmowego.Wino trochę kwaśne ale da się wypić ,dużo atrakcji daje próba wspinania się na palmę przez turystów .Wracamy do busa i jedziemy w kierunku Bricamy gdzie jest lokalna produkcja wyrobów z drewna.Po dotarciu na miejsce kupujemy trochę pamiątek z drewna /a co tam niech zbierają kurze w domu/,wsiadamy do busa i jedziemy do Banjul.Wieczorem dotarliśmy do hotelu.Oczywiście kolacja ,występy miejscowego zespołu na scenie i idziemy spać.Rano ruszamy na zwiedzanie stolicy ,jako pierwszy zwiedzamy Albert Market duży bazar ze wszystkim co się da sprzedać,a następnie kościół anglikański.Później wchodzimy na Łuk Triumfalny skąd roztacza się widok na cały Banjul. Wracamy do busa i jedziemy do wioski Kanilai gdzie żyją krokodyle które nie gryzą ludzi/naprawdę/ .Po zwiedzaniu wracamy do hotelu Palma Rima w którym mamy trzy dni na wypoczynek i zwiedzanie we własnym zakresie ,polecam plażowanie,lokalną kuchnię ,wycieczki rowerowe po Serekundzie i Banjul

    Rafal, Platerow - 28.03.2014

    94/101 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    Świetnie

    Wycieczka objazdowa była interesująca. warunki noclegowe i wyżywienie świetne. Praca pilota pana Roberta znakomita. Ciekawie opowiadała o różnych aspektach i spowodował wewnętrzne przemyślenia osobiste co do szczęścia, bogactwa, i nastawienia egocentrycznego społeczeństwa konsumpcyjnego -europejskiego. Zabrakło może wycieczki w programie do rezerwatu hien. Ciekawe gatunki ptactwa w trakcie wycieczek po namorzynach. Piękne plaże, i wspaniałe morze. generalnie lajtowo i ciekawie.

    Jacek Tadeusz, Ząbkowice Śląskie - 11.01.2020

    9/10 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    super wczasy

    super wczasy,polecam kazdemu kto chce zobaczyc prawdziwy zakatek afryki

    Paweł Wałcz - 27.03.2014

    8/9 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    Gambia - wodne safari

    Gambia – wodne safari Nasza wycieczka , wodne safari po rzece Gambii, była ciekawym dopełnieniem podróży po Senegalu. Podróżowaliśmy busami, a w grupie było 14 osób, więc mieliśmy sporo miejsca. W pierwszej kolejności skierowaliśmy się do Kiang West National Park gdzie pływaliśmy po kanałach parku podziwiając zielone lasy namorzynowe oraz mangrowce w dorzeczu Gambii. Mogliśmy zaobserwować różne gatunki ptaków między innymi czaple oraz zimorodki. Po przeprawie łodzią zjedliśmy obiad nad brzegiem rzeki, a następnie udaliśmy się do Georgetown. Zobaczyliśmy tam Drzewo Wolności i miasteczko. Spotkaliśmy tam życzliwych i miłych ludzi, a dzieciaki zaczepiały wszystkich w nadziei na otrzymanie jakiegoś cukierka lub lizaka. Cieszyły się ze wszystkiego, nawet z plastikowych butelek, często się zdarzało, że podchodziły do busa i o nie prosiły. Po krótkim spacerze przeprawiliśmy się małym miejscowym promem do hotelu, gdzie przywitały nas biegające wszędzie małpki. To było cudowne miejsce, dało okazję do mieszkania odrobinę podobnie jak tubylcy. Nie mieliśmy prądu, ciepłej wody, w oknach nie było szyb. Zasypialiśmy przy odgłosach dzikiej natury. Po dachu naszego domku biegały małpy, a po suficie jaszczurki. Wieczorem zjedliśmy przepyszną kolację, a po posiłku przybyły kobiety z pobliskiej wsi. Wieczór zakończył się śpiewem i tańcami przy afrykańskiej muzyce, w których również brałam udział. Ten nocleg to doskonały pomysł. Byliśmy z mężem zachwyceni. Rano wspaniały posiłek, wśród szalejących małp. Ja zapomniałam pilnować swojego śniadania, poszłam po kawę i w jednej chwili małpka ukradła mojego pączka z talerza. Było mnóstwo śmiechu z tego powodu. Po śniadaniu wsiedliśmy na piętrową łódź, czekającą na nas na brzegu rzeki zaraz przy naszym hotelu. Na górnym pokładzie były materace na których mogliśmy wypoczywać w ciszy i spokoju podczas kilkugodzinnego rejsu po rzece. Podziwialiśmy przyrodę, obserwowaliśmy ludzi na brzegach, ale potrzebna była do tego lornetka, albo dobry zoom w aparacie. W porze obiadowej zjedliśmy lunch przygotowany przez kucharzy na statku. Był to bardzo przyjemny i spokojny dzień. Po południu pojechaliśmy do Senegambii i oglądaliśmy kamienne kręgi, laterytowe posągi, prawdopodobnie to grobowce władców. Jest taki przesąd, o którym opowiedziała nam przewodniczka Sylwia. Trzeba znaleźć kamień, pomyśleć życzenie i położyć na jednym z posągów. Podobno się spełniają, zobaczymy. Nie pisałam jeszcze o naszej nowej przewodniczce. Była bardzo miła, sympatyczna i uczynna, mnóstwo opowiadała i bardzo ciekawie. Kiedy wracaliśmy przy bramie pożegnały nas dzieci śpiewem i tańcami. My natomiast w zamian podarowaliśmy im kilka drobiazgów. Wieczorem dotarliśmy do eleganckiego hotelu Sindola Lodge w Kanilali. Następnego dnia rano pojechaliśmy odwiedzić jedną z wiosek. Zobaczyliśmy jak żyją mieszkańcy plemienia Mandinga. Zaraz po wejściu do wioski obskoczyły nas dzieciaki w różnym wieku. Chwytały za rękę i tak z nami cały czas spacerowały. Pozwolono nam wejść do klas gdzie właśnie trwały lekcje. Mogliśmy poobserwować jak wyglądają takie zajęcia. Dzieci śpiewały specjalnie dla nas piosenki, które się nauczyły na te okazję. Pod koniec oczywiście można było ofiarować, tak bardzo potrzebne przybory szkolne oraz datki na mundurki. Każdy uczeń musi mieć mundurek, a wiele rodzin nie stać na ich zakup więc czasami szkoła może taki podarować. Były momenty, że łzy cisnęły się do oczu kiedy dzieci dzieliły się cukierkiem, aby każde mogło spróbować. Niestety w Afryce dzieciom brakuje naprawdę wielu podstawowych rzeczy, trzeba starać się pomóc w miarę możliwości. Warto pamiętać aby przed wyjazdem na wycieczkę zakupić i zabrać ze sobą długopisy, zeszyty czy nawet piłki nożne, to wymarzony prezent dla każdego chłopaka. Oni uwielbiają ten sport, a Lewandowskiego zna prawie każdy. Wzruszeni i z pewnymi doświadczeniami ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Parku Narodowego Makasutu. Po drodze musieliśmy się zatrzymać ponieważ zabrakło benzyny. Nagle z jakiegoś domku przybiegli ludzie z karnistrami pełnymi paliwa, z lejkiem wypełnionym jakimiś sznurkami służącymi za filtr, zatankowali i mogliśmy ruszać dalej. To była okazja do zobaczenia jak wygląda stacja benzynowa na wsi. Park w Makasutu okazał się również ciekawym miejscem. Najpierw poczęstowano nas kawą lub herbatą oraz ciasteczkiem. Następnie spacerowaliśmy po lesie w towarzystwie pawianów, poznawaliśmy różne gatunki drzew między innymi drzewo mające właściwości wiagry oraz takie które po przytuleniu spełnia życzenia i daje energię. Odwiedziliśmy również wróżącego szamana. Jedna z pań skusiła się na wróżbę. Po spacerze mieliśmy okazję spróbować wino palmowe robione przez tubylców w warunkach polowych. Jeden z panów zademonstrował jak wchodzą na palmę aby zebrać orzechy. Po tych przeżyciach był czas na kolejną wycieczkę łodzią po namorzynowych zaroślach, gdzie żyją ostrygi. Po powrocie był lunch z lokalnymi potrawami. W czasie posiłku odbył się pokaz afrykańskich tańców i śpiewów. Cały czas towarzyszyły nam pawiany szalejące na całego. Kiedy tylko zwęszyły okazję kradły jedzenie, skakały po stołach, rozśmieszały wszystkich dookoła. Po wizycie w parku wyruszyliśmy w drogę do Banjulu. Po drodze zrobiliśmy jeszcze zakupy na targu w Barikama. Ja z mężem kupiliśmy bębenek na pamiątkę, jest dość duży, ledwie zmieściliśmy go w walizce. Musieliśmy sporo czasu poświęcić na handlowanie, ale się udało tanio kupić, chociaż jeszcze w zamian musiałam podarować sprzedawcy moją chustkę aby też miał pamiątką. Po południu dotarliśmy do hotelu w Banjul, gdzie nas zakwaterowano. My dostaliśmy pokój już na cały pobyt ponieważ był to hotel, który wybraliśmy „Laico Atlantic”. Następnego dnia część grupy zwiedzała stolicę, my natomiast już rozpoczęliśmy pobyt ponieważ Banjul zwiedzaliśmy podczas poprzedniej wycieczki Senegal z Gambią. Hotel w którym mieliśmy pobyt śmiało mogę polecić. Było może dużo komarów, ale co wieczór spryskiwali pokoje więc nie mieliśmy żadnych problemów. Bardzo urozmaicone i smaczne jedzenie, a po kolacji ciekawe animacje. Basen wystarczająco duży i czysty, na plaży leżaki z parasolami z palmowych liści. Mieliśmy blisko do miasta, często chodziliśmy na targ obserwować pełnych życia i wesołych handlowców. Jeden dzień mieliśmy pełen przygód. Wybraliśmy się na wycieczkę lokalnymi środkami transportu. Co prawda trochę się rozlatują i w pierwszej chwili sprawiały wrażenie, że nie dojedziemy w całości , ale wszystko okazało się w porządku. Pojechaliśmy między innymi do parku Bijilo z małpkami zielonymi i czerwonymi. Ja miałam tyle szczęścia, że jedna z nich wskoczyła mi na ramię i tak przez chwilkę z nią chodziłam. Małpek było wszędzie pełno, siadały z nami na ławkach i zaczepiały ponieważ chciały od nas orzeszki. W drogę powrotną udaliśmy się częściowo pieszo wzdłuż plaży. Dotarliśmy do wioski rybackiej. Mieliśmy szansę obserwować wracających z połowu rybaków. Na brzegu oczekiwały na nich rodziny i mieszkańcy wioski, którzy nosili w skrzyniach ryby z łodzi na brzeg. Natomiast na brzegu jedni sprzedawali inni patroszyli i czyścili ryby. Życie toczyło się pełną parą. Jeśli ktoś nie za bardzo lubi leżeć to polecam taką małą samodzielną wyprawę. Kolejne dni to był wypoczynek, spacery po plaży lub mieście, również wieczorne. Bardzo obawiałam się ostatniego dnia, czyli oczekiwania na samolot, ale oczywiście niepotrzebnie. Wszystko było dobrze zorganizowane. Po wymeldowaniu, bagaże mogliśmy spokojnie zostawić w pokoju bagażowym przy recepcji. Popołudnie mieliśmy na ostatnie zakupy lub plażowanie. Udostępnione były pokoje kąpielowe z czystymi ręcznikami, a obiad zjedliśmy w małej restauracyjce w mieście niedaleko targu. Cóż więcej potrzeba. I tak przygoda dobiegła końca. Polecam wszystkim, których ciekawi prawdziwa czarna Afryka.

    Justyna Gościcino - 29.04.2014

    28/28 uznało opinię za pomocną

15678920
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem