5.2/6 (301 opinii)
6.0/6
To był mój drugi wyjazd na Kubę i żeby było śmieszniej na tę samą imprezę! :) Gdy El Comandante opuścił wyspę raz na zawsze coś nas tknęło, że na Kubie zaczną się zmiany i trzeba jak najszybciej zobaczyć po raz ostatni jej komunistyczny urok. Decyzji nie żałujemy, ponieważ nawet od naszego ostatniego razu sporo się zmieniło. I to informacja dla wszystkich, którzy czytają teraz opinię o tej wycieczce i zastanawiają się, czy warto ją wybrać - WARTO i właśnie TERAZ :) Ponadto polecam akurat ten program, bo możemy zobaczyć całą wyspę i dojechać do zakątków tak odległych, że Kubańczycy dziwią się na widok autokaru, a oprócz nas na jezdni są tylko bryczki. Wschód i zachód Kuby sprawiają wrażenie dwóch różnych państw. To zdecydowanie najlepsza opcja dla osób, które chcą poznać klimat tej zadziwiającej wyspy. HAWANA Wycieczka zaczyna się w Hawanie – od tego momentu czeka nas parę luzackich dni. Idealny początek wyprawy, ponieważ wypoczniemy po locie. Hawany tak naprawdę nie da się opisać słowami, trzeba poczuć jej klimat, przejść się turystycznymi ulicami łączącymi place, a następnie zapuścić się w urokliwe, brukowane uliczki. Tam zastaniemy niesamowite budynki, które przez wiele lat pochłonęła dzika przyroda, popękane kamienice mieszkalne, które grożą zawaleniem, zaparkowane stare krążowniki i maluchy, które miejscowi nazywają ‘’Polakito’’. W programie wycieczki mamy wjazd do fortu Morro, z którego widać całą panoramę miasta, będzie to najlepsza okazja do zrobienia pamiątkowych zdjęć. Odwiedziliśmy również widokową restaurację w hotelu, w którym przebywał Hemingway, na wszystkich czekało pyszne mohito. W tej knajpie polecam zjeść danie ‘’ropa wiena’’, były też pyszne langusty, ale ropę warto skosztować, bo jest typowo kubańskim daniem. Cmentarz Kolumba jest imponujący i wiąże się z nim wiele ciekawych historii, o których opowie pilot. Plac rewolucji z kolei mieliśmy okazję oglądać dwukrotnie: w dzień i podczas wycieczki Hawana nocą, którą zorganizowała nam pilotka w formie niespodzianki. Zachęcam również wszystkich żeby wieczorem wybrać się na rewię. Jeżeli zdecydujecie, że nie odpoczęliście dostatecznie po podróży można przełożyć wyjście na inny dzień. Rewia to nie tylko kolorowe stroje, ale przedstawienie opowiadające historię Kuby ze scenami miłosnymi, tańcami, pokazami akrobatycznymi i występem magików. Oczywiście drink powitalny na wejściu. ; ) Rewii absolutnie nikt nie żałował, polecam. PINAR DEL RIO Rano rozpoczęliśmy całodniową wycieczkę do parku narodowego Valle de Vinales żeby podziwiać olbrzymie, wapienne formacje skalne i jaskinie. Wizytę rozpoczęliśmy spacerem w jaskini, a następnie wsiedliśmy na małe łódki motorowe i opłynęliśmy ‘’tę mokrą’’ jej część. W każdej z niewielkich łódek był przewodnik, który pokazywał latarką formacje skalne w różnych kształtach. Warto zwrócić uwagę i wypatrzyć konika morskiego, który uformował się w skale jak żywy. Zwiedzanie jaskini uważam za bardzo atrakcyjne. Po wypłynięciu z groty oglądaliśmy ogromne murale popijając piniacoladę. Następnie odwiedziliśmy fabrykę tytoniu i udaliśmy się na spacer po wspaniałej farmie orchidei, a raczej nazwałabym to miejsce prawdziwym ogrodem botanicznym. Otoczenie bogatej fauny i flory, raj dla fotografów i fanów storczyków. Przed wejściem do ogrodu sprzedają naszyjniki z pestek, ale nie warto ich kupować w tym miejscu, trafi się jeszcze okazja na wiele tańsze. CIENFUEGOS I KROKODYLE Po drodze do tego malowniczego miasta zatrzymaliśmy się na dłużej na farmie krokodyli. Zjedliśmy też dobry i zaskakujący obiad, który był w cenie. Jako pierwsze danie podano krokodyla! Warto spróbować, ale oczywiście dalej standardowo do wyboru był kurczak, świnka i rybka. Miły gest ze strony biura z tym obiadem, a takich niespodzianek mieliśmy na trasie bardzo dużo. Samo Cienfuegos robi wrażenie, miasto ma zupełnie inny klimat niż zwiedzane dotychczas. Pięknie położone, z gwarnym deptakiem na styl Sopotu. Wiele atrakcji turystycznych. TRYNIDAD To miasteczko kojarzy każdy, kto wybiera się na Kubę. Tutaj zatrzymujemy się najpierw w tawernie, gdzie pijemy słynną Canchancharę, oglądamy występy muzyków, a później ruszamy na zwiedzanie. Dochodzimy do kościółka, a następnie do… kapliczki Santerija. To lokalna wiara w boginie łącząca kulturę kubańską z wpływami chrześcijańskimi. Kapłanka opowiedziała nam o lokalnych wierzeniach, które są charakterystyczne na całej wyspie i odprawiła modły żeby naszej grupie towarzyszyła piękna pogoda. Niestety sprawdziło się – codziennie mieliśmy pełne słońce i ponad 30 stopni w cieniu… Po kaplicy wyruszyliśmy na samodzielne eksplorowanie malowniczych uliczek Trynidadu. SANTI SPIRITUS W tym mieście zatrzymujemy się w drodze do Camaguey i dokładnie tutaj przy punkcie widokowym na dolinę cukrowni można zrobić najlepsze zakupy. Bardziej korzystnej oferty już nie będzie, za grosze można kupić pamiątki dla siebie i znajomych. Polecam kupić tutaj naszyjniki z pestek i nasion, sprzedawane są w kompletach. Zazwyczaj powiązane w 5, ale warto powoli się przejść i na pewno dojdzie do nas osoba sprzedająca 10 za tę samą cenę. Można tutaj też kupić piękne kubańskie obrusy, cena około 20 złotych – upominek idealny. HOLGUIN Z tego miasta zapamiętałam najbardziej dwie rzeczy: Wzgórze Krzyża i najpiękniejszą kubańską plażę. Kiedyś na wzgórze było trzeba iść pieszo po schodach, a teraz elegancko podjeżdżamy na szczyt. Miejsce raczej nieturystyczne, jak zresztą cała ta część wyspy. Nasza grupa była praktycznie sama i robiliśmy sobie widokowe zdjęcia. Następnie zjechaliśmy na dół na zwiedzanie miasta, a wieczorem znowu czekała na nas niespodzianka od biura. Hotel all inclusive położny nad przepiękną plażą z tysiącem egzotycznych motyli. Huragany nie pozwoliły nam dojechać na plażę przy Baracoa więc w Holguin spędziliśmy dwa pełne dni, jeden na zwiedzanie, drugi na wypoczynek. Atrakcyjny, zaciszny resort położony w tropikalnym ogrodzie, z kompleksem trzech basenów i długą plażą. Cieplutka woda, dobre jedzenie i wieczorne występy – akurat trafiliśmy na balet wodny. Na wycieczce All inclusive w formie niespodzianki biura trafiło nam się czterokrotnie. ; ) Dbają o nas na tej Kubie. GUANTANAMO I SANTIAGO W drodze do Santiago zrobiliśmy dłuższy postój w Guantanamo. Poznaliśmy historię tego miejsca i wjechaliśmy na punkt widokowy, z którego widać było wodę, góry, a Guantanamo…nie było widać, ponieważ schowane za górami. Typowo kubańska strategia, ale najważniejsze, że przyroda cieszyła oko, a my mamy zdjęcia pod ogromnym napisem Guantanamo. W Santiago z kolei odwiedziliśmy Sanktuarium Maryjne i dostaliśmy w prezencie kamyczki na szczęście. Zwiedzaliśmy fortecę położoną na klifie nad morzem, a zaraz po wyjściu z niej mieliśmy zafundowany przez biuro obiad z widokiem. Odwiedziliśmy grób El Comandante i obserwowaliśmy uroczystą zmianę warty przy grobach Fiedela i Jose Martiego. Wylot z Santiago odbył się w naprawdę dogodnych godzinach, nie ograniczył nam ani czasu zwiedzania, ani nocy – udało się. :) VARADERO Tutaj, w wybranych hotelach spędziliśmy ostatnie dni wycieczki. Ja byłam w hotelu Turquesa i mogę go polecić. Hotel na sporym terenie, wiele bungalowów położonych wśród tropikalnego ogrodu, w których urządzono pokoje o dużym metrażu. Trzy restauracje z dobrym jedzeniem i bary tematyczne (jeden dla miłośników cygar). Można umówić się raz na serwowaną, wystawną kolację w restauracji meksykańskiej. Najlepiej zarezerwować ją od razu po zakwaterowaniu żeby wybrać sobie najlepszą godzinę. Na plaży i przy basenach o każdej porze można było znaleźć wolne leżaki i parasole. Ciepła, turkusowa woda, biały piasek pod stopami i palmy kokosowe. Jednak w tym hotelu najlepsze były wieczorne animacje. Dziwnie to brzmi, bo nie jestem fanką hotelowych występów, ale na Kubie żeby zostać animatorem trzeba ukończyć studia. Na wieczory do naszego hotelu przyjeżdżali prawdziwi artyści, uczestniczyliśmy w pokazach akrobacji i magii na najwyższym poziomie. Cyrk w Polsce nie jest tak dobry jak tamte ‘’hotelowe animacje’’, koniecznie na nie zajrzyjcie!
6.0/6
Słońce, ocean, piękne krajobrazy, urocze miasta, uśmiechnięci ludzie, ... . Ta wycieczka nie byłaby tak udana gdyby nie rewelacyjna pilot: pani Gizela. Pogodna, uśmiechnięta, otwarta, z dużą wiedzą i humorem. W czasie przejazdów przekazywała informacji, opowiadała anegdoty z swoje pierwsze wędrówki po Kubie i puszczała świetnie dobrane filmy dokumentalne i fabularne o Kubie. Nawet na koniec najdłuższych przejazdów miała uśmiech. Jak Ona to robi ?! Miałem również szczęście spędzić ten czas ze świetną grupą Osób. Jeszcze raz wszystkim bardzo dziękuję,
6.0/6
Wycieczka naprawdę super, a wszystko dzięki Pani przewodniczce Ani! Ma ona nie tylko bardzo dużą wiedzę, ale także sposób w jaki ją przekazywała (ciekawe historie, ilustracje, wycieczki, niespodzianki, zadania) sprawiał, że chłonęliśmy każde słowo, każdą minutę tam spędzoną.Oprócz wspaniałych widoków, miejscowej kuchni i zwyczajów, poznaliśmy codzienne życie przeciętnego Kubańczyka.Jedyne zastrzeżenie mam co do jakości hoteli i jedzenia - niestety tamtejsze 3 gwiazki nawet nie umywają się do europejskich standardów, ale to też w jakiś sposób miało swój urok.Polecam osobom dla których wstawanie 6-7 rano w wakacje i spędzanie wielu godzin w autobusie to nie problem. Dla wielbicieli hotelowych luksusów i wykwintnego jedzenia odradzam.
6.0/6
Od zawsze marzyłam o Kubie. W końcu się udało. Nie rozczarowałam się Kubą nawet w 1%. Program wycieczki był ułożony idealnie - dużo zwiedzić, ale się nie gonić. Pewnie w niektórych miejscach chciałoby się zastać dłużej, ale nie o to chodzi w tej wycieczce. Poznałam całą wyspę, teraz wiem, gdzie warto wrócić już na własną rękę na dłużej. Wycieczka dopracowana ze szczegółami. Udało się zrealizować wszystko, a nawet więcej. Jeśli ktoś prywatnie, w wolnym czasie, szukał dodatkowych atrakcji, na pewno takie mógł znaleźć. Ja czerpałam pełnymi garściami z tego wyjazdu. Udało się wszystko w 150%, a i po wyjeździe wciąż "z Kubą" utrzymuje kontakt. Polecam każdemu! Nie można spodziewać się luksusów. Drobne potknięcia należy przyjmować z uśmiechem. Taka jest Kuba. Trzeba być przygotowanym, że na postojach w łazienkach nie będzie wody, w hotelu w pokoju może nie być prądu. Ale czy o to w tym wszystkim chodzi? Jeśli ktoś marzy o sterylnie czystych pokojach, luksusowych restauracjach, to polecam raczej 5* w Tunezji. Kubę trzeba przeżyć wszystkimi zmysłami, spróbować wszystkiego, otworzyć się, wyciągnąć rękę do mieszkańców. Kubańczycy są cudowni! Bardzo pomocni i radośni. Mają tak niewiele, a dają ogromną lekcję życia. Lekcję życia - jak należy je kochać i się z niego cieszyć! Znajomość hiszpańskiego będzie dodatkowym atutem, mieszkańcy otwierają się wtedy jeszcze bardziej. Są nas ciekawi - jak żyjemy, jaki jest nasz kraj. Jeśli ktoś szuka i takich doznań, zapraszam na "Buenos dias Kuba". Idealny program pozwalający poznać Kubę z różnych stron.