Opinie o Cesarskie Miasta

5.2/6
(2092 opinie)
Atrakcje dla dzieci
6.0
Intensywność programu
4.9
Obsługa hotelowa
6.0
Pilot
5.4
Plaża
6.0
Pokój
6.0
Położenie i okolica
6.0
Program wycieczki
5.4
Sport i rozrywka
6.0
Transport
5.5
Wyżywienie
4.4
Zakwaterowanie
4.4

Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.

    6.0/6

    Czy ta opinia była pomocna?

    8

    Cesarskie Miasta

    Hanna Zofia, Legionowo 23.02.2018 | Termin pobytu: styczeń 2018

    Wycieczka świetnie zorganizowana, doskonała informacja, czułam się zaopiekowana przez cały czas pobytu.

    6.0/6

    Czy ta opinia była pomocna?

    20

    Marokańska fantazja

    Krzysztof Andrzej, Łódź 25.06.2023

    Maroko to kraj niezwykle fascynujący, w którym od wieków przeplatają się wpływy afrykańskie, arabskie i europejskie. Maroko jest żywą i wielobarwną mozaiką orientalnej kultury. Stanowi połączenie nowoczesności z zabytkowymi pałacami, medinami i meczetami. Kraj o niezwykłej historii, barwnej tradycji i wyśmienitej kuchni. Oferuje wspaniałe szczyty górskie, olśniewającą architekturę oraz słoneczne plaże na wybrzeżu Atlantyckim. I to właśnie od wielkiej wody zaczynamy podróż po tym niezwykłym kraju. Lądujemy w Agadirze, zostajemy dowiezieni do bajkowego hotelu Al Moggar Garde Beach, znajduje się tu przepiękny ogród i 2 baseny. Tuż obok promenada, jest czas na spacer, ale także na wjechanie kolejką na pobliskie wzgórze z którego roztaczają się wspaniałe widoki na ocean i miasto. Drugiego dnia kierujemy się do Marrakeszu, po drodze stajemy, by móc podziwiać kózki na drzewach arganowych. Niewątpliwie bardzo ciekawie to wygląda. W Końcu docieramy do czerwonego miasta, zwiedzamy piękny pałac Bahia i inne zabytki, by na końcu labiryntem wąskich uliczek mediny przemieszczać się od jednego suku do drugiego. Tutejsza medina wprawia w zachwyt, ogrom kolorów, zapachów. To wszystko powoduje, że można poczuć się jak w krainie baśni 1000 i jednej nocy. Na koniec docieramy do tłocznego placu Jemma el Fna, oj tu się dopiero dzieje. Warto i tu troszkę pochodzić, popróbować różnych potraw, by na końcu wejść na jeden z wielu tarasów widokowych i przy pysznej herbatce z miętą delektować się widokiem z góry na plac. Tego dnia możemy obserwować również magiczny zachód słońca. I ten dzień zakończył się dla mnie zachwytem. Trzeciego dnia jedziemy w stronę Rabatu-stolicy Maroka, która jest niezwykle zadbana. Rabat to miasto bardzo zróżnicowane pod różnymi względami (kultura, architektura, ludzie). Często mówi się, że jest to najbardziej europejskie miejsce w Maroku. Warto tu zobaczyć m.in. Pałac Królewski, Wieżę Hassana czy też mauzoleum Muhammada V. Jednak największe wrażenie robi Kazba al-Udaja. Po wejściu do kazby ukazują się Ogrody Andaluzyjskie. To niezwykle imponujący kompleks roślinności, w którego cieniu można się zrelaksować i odetchnąć. Poza ogrodami kazba obfituje też w klimatyczne, wąskie pobielone uliczki. Tutaj spotkał nas mały deszczyk ale nie przeszkodził w programie. Dalej kierujemy się do Fezu na nocleg. Czwarty dzień to całodzienne zwiedzanie Fezu., duchowej stolicy Maroka, położonej wśród szczytów Atlasu Średniego. Największe wrażenie robi w Fezie medina - największa i najstarsza na świecie z największym na świecie obszarem bez ruchu kołowego w mieście, w którym do dziś główną siłą pociągową są osiołki. Medina w Fezie to kwintesencja arabskiego miasta. Tętniąca życiem od rana do późnych godzin wieczornych. Momentami pachnąca aromatem intensywnych przypraw i pysznego jedzenia, za chwilę odurzająca smrodem ze słynnych garbarni. Fez to również niesamowite medresy czyli dawne szkoły koraniczne, ciekawy jest również Pałac Królewski z bogato zdobioną bramą. Takich bram zresztą w Fezie jest sporo, wiele z nich to prawdziwe perełki. Tuż obok zachęca do spacerów dawna dzielnica żydowska. Miasto pełne atrakcji, które poznajemy w doskonały sposób dzięki świetnemu pilotowi i lokalnym przewodnikom. Na koniec powrót do hotelu. Warto udać się na spacer po pięknym bulwarze obrośniętymi dużymi palmami. Piątego dnia kierujemy się do Volubilis - rzymskiej perełki w Maroku. Ciekawie zachowane ruiny przenoszą nas w czasie. Kolejne miejsce tego dnia to Meknes. Miasto w budowie, tak można określić to co obecnie tu się dzieje. Niemniej warto i tak było tu zajrzeć. Najbardziej charakterystycznym obiektem w mieście jest Bab al-Mansour (w remoncie), uchodząca za najpiękniejszą bramę miejską Maroka. Wkomponowana w ograniczające plac mury miejskie, jest największą wizytówką miasta. Jednak najlepsze wrażenie (przynajmniej na mnie) robi tu mauzoleum Mulaja Ismaila z pięknymi dziedzińcami. Tego dnia też zatrzymujemy się na paru punktach widokowych. Jest co na nich podziwiać. Docieramy do Casablanki na nocleg, hotel znajduje się w samym centrum miasta z pięknym widokiem na dworzec i dworcowy palmowy plac. Szósty dzień to zwiedzanie największego miasta Maroka, czyli słynnej Casy. Miasto marzeń i wielu westchnień, które przychodzą na myśl nie tylko po obejrzeniu kultowego filmu pod tym samym tytułem, ale także w trakcie podróży do Maroka. Centrum Casablanki jest bardzo nowoczesne. Niesamowitą budowlą przyciągającą uwagę turystów przybywających do miasta jest ogromny Meczet Hassana II symbolizujący miasto tak, jak wieża Eiffla kojarzona jest wyłącznie z Paryżem. Zachwytom nie ma końca, po wizycie w meczecie krótka podróż i lądujemy na promenadzie z bajecznym widokiem na ocean. Tego dnia czeka nas jeszcze zwiedzanie Al Dżadidy, niegdyś nazywane Mazagan, miasto wzniesione przez Portugalczyków od XVI wieku dumnie stoi nad oceanem. To miasto, gdzie przyjeżdża się, by obejrzeć portugalską fortecę, której armaty wciąż wychodzą na morze i strzegą portu. Miasto mniej turystyczne, można tu w spokoju delektować się pięknem fortecy, a także spróbować pysznych rybek. Ale UWAGA, część grupy miała lekkie zatrucia ;) Siódmego dnia czeka nas zwiedzania Essaouiry. Miasto ujmuje czarem. Niebieskie okiennice i drzwi jaskrawo odcinają się od bielonych budynków, a ciasno powiązane, błękitne, drewniane łodzie w porcie kołyszą się w rytm fal oceanu. Rajskie miejsce. Bardzo miło można spędzić tu 2-godzinny czas wolny. Po drodze do Agadiru zatrzymujemy się jeszcze na punkcie widokowym z którego możemy podziwiać przepiękne klify. Po przyjeździe do Agadiru kwaterujemy się w tym samym hotelu. Następnego dnia jesteśmy rozwożeni albo na lotnisko albo do innych hotelu, zależy co zostało wybrane. Ja zdecydowałem się na drugą wycieczkę - Magiczne Południe, którą również gorąco polecam! Wrażenia po tej wycieczce są jak najlepsze. Maroko zachwyca, miasta i miasteczka atlantyckiego wybrzeża potrafią oczarować. Kuchnia marokańska to raj dla naszego podniebienia. Ten niezwykle barwny zakątek kojarzony jest z potrawą kuskus, wiarą w "złe oko" i ciasnymi labiryntami mediny. Środkowa część Maroka stanowi niemalże kwintesencję tego kraju, gwarne suki pełne handlarzy, ogrom historii i ciekawych zabytków. To wszystko na wyciągnięcie ręki. Poznanie bliżej tych pięknych miejsc sprawia ogrom radości na każdym kroku.

    6.0/6

    Czy ta opinia była pomocna?

    0

    Magiczne Maroko

    Marek, IWONICZ-ZDRÓJ 28.03.2014

    To był niezapomniany tydzień odkrywania Maroka. Urok pustyni i sprytne kozy na drzewach arganowych z jednej strony oraz kolorowy tłok krzykliwych medin w zestawieniu z wystawnym spokojem hotelowych wnętrz. Takich wrażeń się nie zapomina.

    6.0/6

    Czy ta opinia była pomocna?

    26

    CESARSKIE MIASTA, CZYLI MAROKO- „KRAJ NAJ”

    Aga z Krakowa 24.10.2016

    Wycieczka „Cesarskie Miasta” była moim drugim w życiu pobytem na czarnym lądzie po Egipcie i jednocześnie pierwszą połową wyjazdu do Maroka. Potem podróż kontynuowałam w ramach imprezy: „Magiczne Południe”. W zeszłym roku pojechałam z Rainbow Tours do Turcji i byłam bardzo zadowolona. Co więcej, kierunek Maroko nie jest oferowany przez wiele biur podróży. Stąd mój wybór firmy Rainbow Tours na spędzenie tegorocznych wakacji. Nie wiem skąd wzięła się u organizatorów imprezy akurat ta nazwa „Cesarskie Miasta”... Być może to nawiązanie do pamiętników hrabiego Jana Nepomucena Potockiego, uznawanego za pierwszego polskiego podróżnika po Maroku, pt.„Podróż do Cesarstwa Marokańskiego”. Z tego co wiem, to Maroko nigdy nie było cesarstwem, a obecnie to dziedziczna monarchia konstytucyjna rządzona przez dynastię Alawitów. Aktualnie panujący monarcha Mohammed VI, syn Hassana II, jest w ścisłej ósemce najbogatszych głów państwa wg miesięcznika „Forbes”. Mniemam, że cieszy się dużą estymą pośród swoich poddanych, bowiem jego portrety wraz z rodziną królewską wiszą wszędzie: na ulicach, w małych kawiarenkach, luksusowych restauracjach (taras w Meknes), czy choćby zdobią nadmorski bulwar w Casablance. Maroko wywarło na mnie ogromne wrażenie, zwłaszcza, że moją wycieczkę połączyłam z wyjazdem „Magiczne Południe” i to moim zdaniem dopiero daje w miarę pełny obraz, tego jak piękny i zróżnicowany to kraj. Maroko, czyli kraj „naj”. Tutaj zaczyna się największa pustynia na Ziemi i największe pasmo górskie Afryki. Jest krajem wiodącym w eksporcie fosforytów (używanych do produkcji nawozów sztucznych), ale też w produkcji haszyszu, głównie w górzystym regionie Rif. O ile haszysz szkodzi zdrowiu o tyle jedna z najciekawszych kuchni arabskich, jaką jest niewątpliwie marokańska, już nie (no, z pewnymi wyjątkami, kiedy to w żywności zamieszkają bakterie). Okazja do degustacji marokańskich specjałów jest na trasie wycieczki „Cesarskie Miasta” znacznie większa niż „Magiczne Południe”. Zachęcam do kulinarnego eksperymentowania na trasie przejazdu (zawsze przewodniczka dawała nam czas wolny w ciągu dnia na gorący posiłek), przy uwzględnieniu konieczności łykania środków zapobiegających biegunce. I nie dajmy sobie wmówić, że jedzenie w Maroku jest „sprawdzone”, „bezpieczne”, „wypróbowane” wcześniej przez biuro. Tego po prostu nie da się zrobić w marokańskich realiach. Trasa wycieczki obejmuje gęsto zaludnione tereny, wielkie miasta z nieograniczonym wyborem wszelakich potraw niekiedy serwowanych wprost na ulicy. Królową marokańskich zup jest harrira, zupa Ramadanowa, mająca pokrzepić muzułmanina po całodniowej głodówce podczas Ramadanu. Główne jej składniki to : mięso (nigdy nie jest to wieprzowina), rośliny strączkowe (soczewica, groch, ciecierzyca), warzywa (pomidory, cebula, pietruszka, seler) oraz przyprawy (kolendra, imbir), czasem makaron. Harrirę podawano nam we wszystkich hotelach na obiadokolację a raz nawet na śniadanie (hotel Omega w Agadirze). Najbardziej jednak smakowała mi ta, którą jadłam na placu Jamaa al. Fna w Marrakeszu... na wolnym powietrzu, nocą, na ulicznym straganie, przy akompaniamencie bębnów, podaną razem z chyba najsłodszym na świecie ciasteczkiem Ramadanowym. Sztandarową potrawą Maroka jest tajine, czyli posiłek przygotowywany, na bieżąco około 2 godzin, w naczyniu o tej nazwie. Tajine- samo naczynie, to nic innego jak wypalana glina w kształcie misy z pokrywką przypominającą stożek. Podczas wycieczki zwiedzaliśmy miasteczko Safi specjalizujące się w wyrobie tajinów. Za niewielką opłatą gospodarz wytwórni garnków pokazywał proces ich produkcji. Sam tajine- potrawa, to wynalazek na wzór polskiego bigosu. Co kto ma w domu może dać do tajine i podgrzać. A jest to mięso (baranina, kura, koźlina, wołowina), ponoć może być zamiennie ryba, plus warzywa (papryka, pomidory, cebula, ziemniaki) czasem owoce (suszone śliwki). Szczególnym przypadkiem tajine jest kefta, czyli potrawa, w której dominują kulki mięsa mielonego udekorowane jajkiem sadzonym. W Maroku dużą popularnością cieszy się kuskus, łączący ze sobą cechy makaronu i kaszy, czyli ziarna pszenicy obtoczone mąką. Kuskus jadłam razem z nóżką od kurczaka i oliwkami marokańskimi, które są najlepsze jakie kiedykolwiek jadłam i mają kolor różowy. Jako że wycieczka „Cesarskie miasta” obejmowała część wybrzeża Maroka, miałam sposobność skosztować świeżych owoców morza w El Jadida. Na super odważnych czekały surowe, żywe: ostrygi, jeżowce (właściwie ich genitalia) i ruszające czułkami ślimaki (Walidija, Essaouira). Desery marokańskie są bardzo słodkie, często zatopione w wodzie różanej lub z pomarańczy. Ciekawe w kształcie są tzw. „rogi gazeli”- ciasteczka z nadzieniem migdałowym (takie próbowałam w Fezie). W supermarketach z łatwością znajdziemy miód z eukaliptusa i lokalne daktyle pakowane w tekturowe jednokilogramowe pudełka (np. w Marrakeszu). Najczęściej wypijanym trunkiem w Maroku jest herbata miętowa- gorąca, potwornie słodka z gałązkami mięty pływającymi w środku. Kawa nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Moje serce skradły natomiast świeżo wyciskane soki owocowe- najczęściej pomarańczowy i tzw. panache, czyli mieszanka firmowa (nie mylić z wodą firmową!), w każdej knajpce podawana według własnego przepisu. Jeśli ktoś lubi wycieczki suto zakrapiane alkoholem to nie ma po co wybierać się do Maroka. W Maroku są jedynie dwa browary Casablanca i Fez. Oba piwa drogie i paskudne. Z winami też posucha, choć Rzymianie panowali w Afryce Północnej od II w. p. n. e. do jej arabskiego podboju w VII w. n. e. (nawet w programie mamy rzymskie ruiny Volubilis). Słynne wino szare, nie widziałam go jednak na własne oczy, ponoć nawet szare nie jest a różowe. Wielokrotnie pytałam, ja i moi towarzysze podróży, o sklep lub dział monopolowy w supermarkecie (już się tłumaczę, ja tylko chciałam kupić wino na prezent), jednak nigdy nie zdołałam go odszukać. Rzekomo takie przybytki istnieją, jak zapewniała nasza pilotka, ale trzeba się w nich legitymować paszportem aby dokonać zakupu. Sami Marokańczycy jeśli piją alkohol, to raczej dyskretnie i tu mam wrażenie więcej o dyskrecję chodzi, niż cokolwiek innego. Nie będę opisywać dokładnie programu wycieczki, bo to można sobie przeczytać na stronie biura. Zwiedzanie obejmuje, zgodnie z nazwą, marokańskie miasta. Wycieczka zaczyna i kończy się w Agadirze. Kolejne zwiedzane miasta to popularny wśród turystów Marrakesz- a zwłaszcza słynny plac Jamaa el Fna, gdzie życie zaczyna się o zmroku; wyjątkowy Fez- stolica duchowa i religijna Maroka; Meknes otoczone wielkimi murami obronnymi i wieloma bramami; wietrzny Rabat- z biało-niebieską dzielnicą artystów- Oudaja, położoną tuż nad oceanem. Na koniec, program przewiduje pobyt w Casablance, metropolii w stylu europejskim, nad którą góruje nowoczesny meczet Hassana II, wdzierający się w ocean. Ostatnim miastem na trasie jest malownicza Essaouira. Dodatkowo, zwiedzanie obejmuje mniejsze ośrodki, takie jak: nadmorska Al Jadida, kiedyś należąca do Portugalii; Walidija, maleńka wioska rybacka, Safi słynące z wyrobu ceramiki; Ifrane, przypominający nasze europejskie miejscowości. Dla wielbicieli starych kamieni, też się coś znajdzie- Volubilis, ruiny starożytnej stolicy Mauretanii Tingitana (prowincji rzymskiej), którą wpisano w 1997r na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Przyznaję, że zaskoczył mnie Agadir. Już samo lotnisko... Al. Massira w Agadirze jest małe, bez większych szans na dobry posiłek, a ceny pamiątek zwalają z nóg. Agadir to miejscowość, gdzie nie ma oryginalnej starówki, ponieważ została zniszczona podczas trzęsienia ziemi w 1960 roku, kiedy to 35 tysięcy ludzi zostało bez dachu nad głową. Do tego dochodzi niespójna zabudowa, chłodny wiatr i stosunkowo zimna woda, w której nie można swobodnie pływać ze względu na wysokie fale (ratownicy gwiżdżą na tych, którzy zapuszczają się głębiej niż po pas). Całość rekompensuje jednak piękna piaszczysta plaża i rozległy widok z pobliskiej cytadeli, którą zwiedzaliśmy w ostatnim dniu wycieczki. Pozytywnie zaskoczyła mnie Essaouira- miasto nad samym oceanem, o którym nie wiedziałam nic przed wyjazdem. W jego malowniczym porcie można zobaczyć: pulsujące w przedśmiertnych drgawkach cielska morskich stworzeń (ślimaki, małże, ośmiornice, kraby, ryby i nie do końca wiem jeszcze co...); usłyszeć: wrzeszczące mewy, nawoływania nachalnych sprzedawców. Orient w czystej postaci. Ponoć mewy w Essaouirze stały się inspiracją dla Alfreda Hitchcocka do nakręcenia kultowego filmu lat 60-tych pt. „Ptaki”. Najbardziej z całej wycieczki podobał mi się Fez. Zwiedzanie miasta rozpoczyna się od wzgórza z cudnym widokiem na okolicę. Medyna, czyli stara dzielnica, przenosi zwiedzających w świat orientu, gdzie życie toczy się na ulicy. Słychać stukot ręcznie odkuwanych metalowych lamp, terkotanie maszyn do szycia, pokrzykiwanie dostawców towaru: „belek, belek” czyli „odsunąć się, odsunąć się”. Do tego dochodzi intensywny zapach przypraw, smród tutejszych farbiarni i niesamowite nagromadzenie super kolorowych towarów. Ogromne wrażenie zrobił na mnie również meczet Hassana II w Casablance. Zbudowano go na wodzie a w środku meczetu płynie rzeka. Przy wznoszeniu świątyni pracowano i w dzień i w nocy. Na jego budowę musiał złożyć się każdy obywatel Maroka. Najniższy datek, jaki zarejestrowano, to dwa dirhamy. Jest to największy meczet Maroka i jednocześnie w Afryce. Stojący obok minaret ma wysokość 210 metrów i jest najwyższym minaretem na świecie. W Maroku czułam się bezpiecznie. Przy rogatkach miast zawsze nasz autokar był zatrzymywany celem kontroli dokumentów. W każdym hotelu kazano wypełniać nam formularze meldunkowe z danymi osobowymi, celem podróży itp. To samo na lotnisku. Wszędzie widać patrole służb mundurowych. Mieliśmy zawsze uczynnych i dbających o nasze bezpieczeństwo lokalnych przewodników.

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem