Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Czy Maroko jest atrakcyjne dla młodych ludzi? Sama mam 36 wiosen, lecz przyjechać do Maroka chciałam od dawna. Program „Cesarskich miast” wydał mi się idealny, bowiem zawierał wiele z miejsc, które mnie pociągały: suki w Fezie i Marrakeszu wpisane na listę UNESCO, trzeci co do wielkości meczet świata, najstarszy uniwersytet i nowoczesna stolica. Jednak ten kraj to wiele więcej, więc może przyciągać również fanów popkultury. W Marrakeszu wiele lat spędził francuski projektant mody Yves Saint Laurent. Do dziś można oglądać willę Jardin Majorelle, gdzie mieszkał i muzeum mu poświęcone, zamiast np. Pałacu Bahia lub w wolnym czasie. Mistrz krawiectwa miał powiedzieć „Przed Marrakeszem była tylko czerń.”. Czerń Maroka możemy zobaczyć tylko na taśmie z filmem „Cassablanca”, bo tak się składa, że film powstał w wersji czarno-białej, co nie przeszkodziło mu zostać kultowym obrazem kina. Nie on jeden osadzony jest w Maroku, lub korzysta z jego scenerii. „Sex w wielkim mieście 2” nakręcono właśnie m. in. na uliczkach marokańskich suków. ZEA okazały dużo mniej pruderyjne, aby pozwolić na kręcenie obrazu o wyzwolonych babeczkach z USA na swoim terytorium. A oprócz tego „Gladiator” , „Gra o tron”, „Mumia” i wiele więcej nakręcono w pustynnych sceneriach tego niezwykłego kraju. Co raz możecie mieć wrażenie, że jakbyście to gdzieś widzieli… A czemu tam pojechać poza fascynacją marokańskiego wpływu na obecna kulturę? To kraj kontrastów – najstarszy uniwersytet świata z 859 r. i obowiązek edukacyjny wprowadzony dopiero w od 2000 r., król żeniący się z dziewczyną z ludu, poprawiający byt kobiet w państwie muzułmańskim wielki romantyzm, aż po wielu latach sugestia od byłe już królowej, że jej mąż ma skłonności homoseksualne. Maroko zręcznie lawiruje między nowoczesnością, a tradycją. Z jednej strony stara się być podobne do Europy, a z drugiej nie odcina się od swoich muzułmańskich korzeni. Oferuje klimat zupełnie inny, niż skupiony na starożytności Egipt, czy ultra bogate Zjednoczone Emiraty Arabskie. Daje powiew arabskiej kultur, która jest ciekawa, wzbogacona o lokalny koloryt oraz przystępna dla nas Europejczyków (brak obowiązku np. zakrywania włosów jak w Iranie). Pamiątki, pamiątki, bo wszyscy o nich mówić lubimy, a jeszcze bardziej je kupować. Dobre ceny będą w Essaouirze, lecz jeszcze lepsze w Agadirze (tyle, że tu mniejszy był chyba asortyment, bo nie widziałam np. magic boksów). Już za 5 dh (1/2 euro) można kupić magnes, acz większość kosztowała 10 dh (jeśli ktoś oferuje za więcej, przepłacacie). Magiczne pudełka, które nie tak łatwo otworzyć ok. 15 euro, podkładki pod szklanki we wzory 1 euro za sztukę, daktyle nadziewane orzechami włoskimi 6 euro, mydełka o różnym zastosowaniu około 1 euro, olejki arganowe o zastosowaniu beauty ok. 20 euro, herbata z miętą w małej knajpce 10 dh, placek z nadzieniem w lokalnej piekarni 5 dh, frytki z algierskim sosem (takich nie ma w Polsce) w McDonald’s 25 dh. Na bazarach można się trochę targować, lecz różnie z tym spuszczaniem ceny bywa. Miejsca zapropnowane przez biuro nie wiele opuszczają, stragany ulokowane przy głównych arteriach podobnie, lecz wystarczy trochę pójść na ubocze, aby cena spadła nawet o 40 %. Ceny w sklepach chyba podobne do naszych, czyli dla Marokańczyków trochę wysokie, bo tam średnia miesięczna pensja to 360 euro. I tak lód na patyku w stylu Magnum kosztuje 13 dh (trochę ponad 2 euro), kefir eko 2 euro, soczek w kartonie nawet 1 dh (bardzo tanio), buty 12 euro, sukienka 10 euro. Mieliśmy fantastyczną pilotkę p. Anię, która posiada olbrzymią wiedzę oraz niezużywalną energię i pasję do swojego zawodu. Czasem przewodnicy z dużym stażem pracy jak ona, co raz mniej serca do swojej pracy, lecz nie nasza pilotka. Ósma wycieczka podrząd, z tego co zrozumiałam, mimo to dalej z pasją przez wiele godzin (!) opowiadała o rodzinie królewskiej, edukacji, związkach, geografii itp. Maroka. W gąszczu informacji nie zapominała podać, gdzie i kiedy można wymienić walutę, jak należy się ubrać, czy ile będzie trwał przejazd, więc będzie szansa odespać. Gdy już nie mogła mówić, włączała filmy tematyczne – „Cassablancę”, dokumenty o jedzeniu i samym Maroku. Wiedzy tyle, że mózg pęka 😉, ale ja lubię gdy ktoś mi opowiada o danym państwie, bo właśnie też po to jadę na objazd. Czułam się „zaopiekowana” w pełni, a gdy doszło do wypadku z okiem (nie moim) zaraz p. Ania ruszyła z pomocą. Właśnie za ten standard płacimy biurom wykupując wyjazd zorganizowany. Transport jest ważny. Trochę czasu się w nim spędza, bo plan jest bardzo naładowany. Trzeba zobaczyć sporo miejsc rozsianych po dużym obszarze w Maroku. Jeśli macie p. Anię czas Wam szybko minie. Sam autokar dobry, klimatyzacja sprawna, czysto. Nasz kierowca był rewelacyjny o refleksie kierowcy F1, bo zdarzało się, że drogę nam zajechano bardzo wbrew przepisom. Hotele były bardzo różne. Zawsze też trzeba mieć na uwadze, że 3* w Afryce nie są równoznaczne 3* w Europie. Z ważnych rzeczy przypominam, aby zabrać bikini, bo wiele miało basen. W prawie każdym (poza Anną w Agadirze) Internet świetnie śmigał również w pokojach i można było kupować alkohol oficjalnie i czasem trochę mniej oficjalnie. Wiem, że dla niektórych ma to znaczenie. Jedzenie na śniadanie oraz obiadokolacje bardzo ok. Trochę lokalnej kuchni, którą polecam spróbować, bowiem marokańskie jedzenie uchodzi za bardzo pyszne w skali świata. Można zatem już w hotelu spróbować szaszłyków z jagnięciny lub baraniny, lokalnych zup, albo tajina w hotelu Anna. Jedzenia jest sporo, acz lepiej przyjść na początku jego serwowania, gdyż później różnie bywa z donoszeniem ubytków. U nas p. Ania ostro walczyła, aby znikające ciasta, arbuzy, czy mięso znów zostało podane. Z ciekawostek dodam, że w Maroku nie podpisuje się dań oraz nie używają małych łyżeczek. Przyjdzie Wam jeść deser plastikiem, lub dużą łychą. Nie wiem skąd ta awersja do małych łyżeczek, lecz tak było w całym Maroku. Jeżeli będziecie w Al Walid w Cassablance polecam wybrać się spacerem do Rick’s Cafe (około 3400 m), ponieważ hotel jest w centrum miasta. Na drinka nie trzeba się zapisywać, jedynie może postać chwilę pod lokalem, aż zwolni się miejsce, natomiast w przypadku posiłku należy zadbać o rezerwację z dużym (może nawet kilku tygodniowym) wyprzedzeniem. Psss wystrójcie się, gdyż to miejsce z klasą i ma potencjał do zdjęć. Małe wskazówki – po sukach noście wygodne buty, bo jest ślisko i czasem mokro, a w sandałkach może być czasem niebezpiecznie; do meczetu w Hassana II weźcie skarpetki, chyba że lubicie boso chodzić po cudzych dywanach; pamiętajcie że miasta przy oceanie są wietrzne, więc dobrze mieć cos do okrycia się; nie każdy hotel ma suszarkę do włosów; woda w Maroku nie nadaje się do picia, wiec zabierzcie coś z Polski na pierwszy dzień tak na wszelki wypadek i dla tych, którzy lecą z Warszawy – wymieńcie część kasy w Polsce, bo kantor w nocy na lotnisku w Agadirze będzie zamknięty! Parafrazując słowa Ingrid Bergman z filmu „Cassablanca”, w których wyraża nadzieję, że mimo iż ona oraz Humphrey Bogart nie będą już razem wspólne wspomnienia z Paryża muszą im wystarczać, więc i my „Już zawsze będziemy mieli Cassablancę.”. Przypuszczam, że do Maroka nie wrócę, acz na mojej liście jest jeszcze kilka miejsc do zobaczenia (m. in. Szawszawan, Ait Ben Haddou), lecz już zawsze będę mieć przed oczyma czar Maroka. A jak chcecie wiedzieć więcej o innych krajach, oceniłam również „Symbole Egiptu” oraz „Kolory pustynnych miast” (Indie).
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
OK
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Maroko to Afryka ale ze względów historycznych dość ucywilizowane. Spotykani ludzie serdeczni i życzliwi. Organizacyjnie wycieczka przygotowana bez zarzutu. Dużo atrakcji ale w optymalnym tempie z czasem wolnym na samodzielne zanurzenie się w Marokańskim klimacie. Pani Sonia, o której pojawiają się wzmianki we wcześniejszych komentarzach, rzeczywiście potrafi wprowadzić w atmosferę miejsca. Posiada wiedzę ale również zdolność opowiadania historii mających bezpośredni związek z sytuacją. Hotele na trasie akceptowalne (czyste, wyposażone w ręczniki, czasami w podstawowe art kosmetyczne). W niektórych jednak pojawiał się problem z klimatyzacją a przy temperaturach powyżej 40 stopni stanowi to pewną niedogodność. Jedzenie (zwłaszcza śniadania) bardzo monotonne. We wszystkich hotelach herbata, kawa nienadająca się do picia, białe pieczywo, jajka na twardo, pomidory, ogórki, czarne oliwki i dżem. Czasami naleśniki berberyjskie. Smaczne jeżeli serwowane z patelni, gorzej kiedy są wczorajsze. Autokar komfortowy, bez toalety ale pilot dba o regularne postoje co 1,5 godziny. Kierowca sympatyczny i odpowiedzialny.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Minal już miesiąc i cały czas jestem pod wrażeniem mojej podróży do Maroka. Od wczesnych lat chciałam odwiedzić ten kraj i co za radość ze dzięki naszej przewodniczce zostałam w cudowny i bajeczny sposób wprowadzona do krainy cuda, bogactwa koloru , sztuki, tradycji, kultury i niezapomnianego krajobrazu Maroka. Do tej pory moje wspomnienia sycą mnie radością i bogactwem ducha jak soczysty pszczeli miód płynący bez końca z ula. Dziękuje Rainbow i ukłony dla Pani przewodniczki za cudowny pobyt i podzieleniem się wiedza, doświadczeniem i miłością kraju