Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Ogólna ocena i wrażenia po podróży z Rainbow mamy pozytywne. Gdyby całość skompresować do + i -: - gadułki (słaby zasięg i jakość dźwięku - uszy od nich bolały) - wycieczki zakupowe (perły, jedwab) - zwiedzanie muru przesunięte na pierwszy dzień, gdzie po nieprzespanym locie był to nie lada wyczyn i wiele osób nie weszło na mur + nasza przewodniczka Agnieszka - miała dużą wiedzę i chętnie się nią dzieliła + organizacja przejazdów, wejść do miejsc zwiedzania, hoteli - super organizacja + hotele (oprócz tego w Pekinie) + intensywność (zero nudy) + jedzenie (dobrze, że Chińskie, nie zawsze dobre bo Chińskie :) + Chiny (warto je zwiedzić i zobaczyć na własne oczy jak zmienia się Świat)
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Program bogaty w różnorodne atrakcje, wiele ciekawych zabytków i doświadczeń w krótkim czasie. Świetny pilot p. Marek - dobry organizator, z ogromną wiedzą, którą dzielił się ze zwiedzającymi. Różnorodny transport- szybkie pociągi, w tym nocny, rejs po kanałach Tongli, czy nocny po rzece Huang Pu. To wszystko dało możliwość częściowego poznania Chin i jego mieszkańców. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, A Rainbow, jako biuro podróży, kolejny raz się sprawdziło .
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Chiny to generalnie po pandemii dość niedostępny kraj. Rainbow postarało się, aby uczestnicy zobaczyli co się da (w tym zakazane miasto, dotychczas zamknięte dla "bladych twarzy"). Świetne prowadzenie wycieczki przez 2 pilotów, ciekawy program - w tym przejazdy kolejami (kuszetka i szybka kolej). Minusy - jedzenie jest bardzo regionalne i choć każdy znajdzie cos dla siebie to Chińczycy jedzą raczej tłusto (potrawy smażone w tłuszczu). Hotele raczej ok, ale po pandemii widać spore niedociągnięcia - w większości przypadków wymagają jednak odświeżenia. Polecam dla wszystkich zwiedzających w szybszym tempie - poza tym codziennie (w pierwszej części wycieczki) robi się od kilku do kilkunastu km na piechotę - sam plac Niebiańskiego Spokoju w Pekinie ma 2 km.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
O wyjeździe na kontynent azjatycki marzyliśmy z mężem od dawna. Azja-Chiny; takie było nasze pierwsze skojarzenie. Chiny to trzeci co do wielkości kraj na świecie. Jego historia liczy ponad 5000 lat. Jest tu tyle wspaniałych miejsc do zobaczenia... Przejrzeliśmy wiele różnych ofert biur i nasz wybór padł na ofertę biura Rainbow Tours „W krainie Złotego Smoka”. Program wycieczki był bardzo kuszący, nie wspominając o cenie- wykupiliśmy wycieczkę w tzw. first minute. Po kilku miesiącach wyczekiwania- lipiec 2013; lotnisko Okęcie. Pilotem naszej grupy okazał się p. Karol Szatkowski. Mieliśmy szczęście- p. Karol posiada nie tylko ogromną wiedzę o historii Chin, ale świetnie zna też współczesne aspekty życia Chińczyków; jest również wspaniałym organizatorem. Do Pekinu a w zasadzie Beijingu lecieliśmy Airbusem i Boeingiem Warunki przelotu były bardzo dobre, w trakcie każdego z lotów otrzymaliśmy dwa posiłki. Jednak 9 godzin w samolocie zrobiło swoje i po wylądowaniu część grupy musiała odsapnąć. Po spotkaniu z chińską przewodniczką udaliśmy się w stronę Pałacu Letniego. Kompleks pałacowy zajmuje około 300 hektarów, z czego ponad połowa to Jezioro Kunming. Miejsce to upodobała sobie zwłaszcza cesarzowa Cixi, która, aby uatrakcyjnić to miejsce wydała pieniądze przeznaczone na rozbudowę chińskiej floty. Następnie pojechaliśmy na kolację i Operę Chińską- bardzo specyficzny spektakl. Po operze nareszcie odpoczynek! Podczas całej wycieczki nocowaliśmy w bardzo dobrych, 4 * hotelach. Miejsca w pokoju było sporo, dostawaliśmy zawsze szczoteczki,pastę do zębów, ręczniki, herbatę w czajniczku. Następnego dnia rano czekało na nas śniadanko- jakże odmienne od karjowych:) Dostawaliśmy z reguły gorący ryż, sosy, warzywa na ciepło, kiełbaski, jajka na twardo i sadzone... Hmmm – dobrze, że były też tosty i dżemik :) Po śniadaniu wyruszyliśmy na zwiedzanie Wielkiego Muru, Drogi Duchów i Grobowców Ming. Odwiedziliśmy też fabrykę pereł i obiekty olimpijskie. My czekaliśmy z niecierpliwością na zobaczenie Wielkiego Muru- i nie zawiedliśmy się. W delektowaniu się widokami przeszkadzał troszkę upał i olbrzymie tłumy Chińczyków, którzy tego dnia zjechali autokarami i tłumnie wraz z innymi starali się zdobywać Mur, który jest jednym z najbardziej morderczych i największych osiągnięć budowlanych ostatnich tysiącleci. Powstał na rozkaz okrutnego choć bardzo zdolnego stratega – cesarza Czenga. Jego długość wynosi 2400 km, jednak to nieprawda, że jest widoczny z kosmosu. Wije się po okolicznych wzgórzach jak wąż. Mieliśmy czas, aby dokładnie go poobserwować, powspinać się i „zdobyć” medal za zdobycie Muru. Później zobaczyliśmy obiekty olimpijskie, nowoczesne i niespotykane konstrukcje architektoniczne. Po kolacji nie miałam dość wrażeń i dlatego namówiłam męża na wyprawę w poszukiwaniu egzotyki. Kraj poznaje się nie tylko oczami, ale także... kubkami smakowymi. Taksówką pojechaliśmy na ulicę Wang Fujing Road, która słynie z tego,że na smakoszy czekają tu smażone skorpiony, węże, czarne pająki. Hmmm... być i nie skosztować? O nie! Mały wydatek kilku dolarów i już trzy małe skorpioniki lądują w mojej buzi. Całkiem smaczne , warte degustacji.Potem żałowałam,że nie skusiłam się na węża. Potem już nie było takich okazji :) Kolejny dzień wycieczki i kolejne atrakcje. Pilot zaprowadził nas do miejasca, które okazało się najważniejsze w Państwie Środka. To Świątynia Nieba. Znajduje się tu Ołtarz Nieba, przy którym cesarz mógł kontaktować się z Niebiosami. Później mogliśmy podziwiać przepiękny,błękitno-zielony Pawilon Modłów o Dobry Urodzaj. Następnie przeszliśmy w stronę Placu Tian'an Men, znanego również jako Plac Niebiańskiego Spokoju. Jego powierzchnia prawie 50 hektarów czyni go największym placem na świecie. To tutaj Mao ogłosił powstanie Chińskiej Republiki Ludowej. Tutaj także niestety w 1989 r krwawo zostały stłumione protesty studentów. Wojsko zmasakrowało setki ludzi. Obserwując plac dostrzegliśmy wielu policjantów w mundurach, ale zdarzali się także funkcjonariusze ubrani po cywilnemu pilnujący porządku. Nie czułam się komfortowo. Na szczęście potem szybkim krokiem przeszliśmy przez olbrzymią Bramę Niebiańskiego Spokoju z jeszcze większym portretem Mao :) do wspaniałego Zakazanego Miasta. Jest to przeogromny kompleks pałacowy, jeden z największych na świecie. Obecnie jest to muzeum, a swą nazwę zawdzięcza temu, że kiedyś wstęp tutaj miała tylko najbliższa rodzina cesarza, najważniejsi dostojnicy państwowi – oraz eunuchowie. Przez ponad 500 lat zamieszkiwało na tym terenie 24 cesarzy z dynastii Ming i Qing. Legenda głosi,że kompleks składa się z 9999 komnat i pokoi. Mogliśmy także zobaczyć ogromny i przepiękny Plac Najwyższej Harmonii poprzecianny łukami Złotej Rzeki. Naprawdę takie miejsca zapadają na zawsze w pamięci.Ponieważ był to nasz ostatni dzień w Pekinie pilot zaproponował nam dodatkowo płatne atrakcje – czyli pandy w zoo oraz zwiedzanie hutongów. Nie wszyscy z tego skorzystali... a szkoda. Pandy wszystkich chwyciły za serce, choć na pewno wolałabym je oglądać na wolności Po wyjściu z zoo riksze zabrały nas na zwiedzanie hutongów., czyli najbardziej charakterystycznej zabudowy starego Pekinu. Słowo”hutong” oznacza po prostu długą,wąską alejkę. Warto zobaczyć takie miejsca,które pomału odchodzą w zapomnienie. Wieczorem po całym dniu zwiedzania czekała na nas pyszna i słynna „kaczka po pekińsku” i nocny przejazd pociągiem do Xian. W pociągu warunki były bardzo dobre, musieliśmy jednak oddać główny bagaż,który jechał w innym wagonie. Mieliśmy 4-osoby przedział sypialny i wypoczęci dojechaliśmy do Xian. Po śniadanku i odświeżeniu w hotelu ruszyliśmy z nową pilotką na zwiedzanie Xian. Zobaczyliśmy przepiękną Pagodę Dzikich Gęsi, mogliśmy się przespacerować, a nawet przejechać rowerami po ogromnym Murze Miejskim. Dotarliśmy także na świetny Bazar Muzułmański, gdzie zakupiłiśmy większość pamiątek z uwagi na duży wybór i świetne ceny. Wieczorem udaliśmy się na miłą kulinarną niespodziankę- bankiet pierożkowy. Amatorom fajnych, śmiesznych zdjęć polecam zabrać aparat ze sobą. Cieszyliśmy się jak dzieci odgadując co zawiera każdy pierożek, a były tak takie w kształcie kaczuszek, świńskich ryjków, łabędzie,kwiatów. Zabawa na sto dwa... Po upragnionym odpoczynku w hotelu następnego dnia czekała na nas – ARMIA TERAKOTOWA. Napisałam to wersalikami ponieważ właśnie Armia i Groty w Longmen zrobiły na mnie największe wrażenie w czasie wycieczki. Odkryta przypadkiem przez pracujących na polu chłopów stała się jednym z najwspanialszych odkryć archeologicznych na miarę światową. Archeolodzy pod powierzchnią pól odkryli ogromną, liczącą ponad 6000 terakotowych wojowników armię. Miejsce to powstało z rozkazu cesarza Qin Shi Huanga w III w p.n.e. Pracowało dla niego ponad 700 000 tysięcy robotników. Większość z nich tajemnicę powstania armii zabrało do grobu. Pod ziemią oprócz skarbów zakopano żołnierzy z terakoty wraz z rydwanami, uzbrojeniem. Podobna nie ma dwóch identycznych podobizn wojowników, każda twarz jest inna. My mogliśmy obejrzeć trzy hangary z dołami. Pierwszy- największy hangar mieści dół mający 11 korytarzy oraz 1230 m długości. Armia Terakotowa określana jest mianem „ósmego cudu świata”... i my ten cud archeologiczny mogliśmy zobaczyć :) Następnego dnia pojechaliśmy zobaczyć Groty w Longmen.Jest to miejsce godne zobaczenia, chyba niewiele jest takich miejsc na świecie. W prowincji Henan znajduje się unikalny na skalę światową zespół 2000 nisz, grot i grotek oraz 70 pagód z wizerunkami Buddy. Od całkiem malutkich,po ogromne, kilkunasto metrowe- nie mogłam się napatrzeć. Wizerunki te zostały stworzone przez bogobojnych mnichów-rzeżbarzy w wapieniu. Istotna jest ilość posągów- a jest ich ponoć 100 tysięcy. Na mnie największe wrażenie wywarła figura Buddy w Grocie Modłów licząca sobie 17 metrów wysokości. Czułam się jak malutka mróweczka... Następnie przejechaliśmy do Klasztoru Shaolin. Tak,tak- kto oglądął „Wejście Smoka” wie, o czym piszę. Samo miejsce jest niezwykłe, otoczone wzgórzami. Zobaczyliśmy Las Pagód czyli cmentarzysko mnichów buddyjskich, po czym oczekiwaliśmy na pokaz walk. I tu niestety doznałam jedynego chyba na trasie wycieczki rozczarowania. Czysta komercja-żadnej atmosfery wzniosłości, choć sztuki wykonywane przez adeptów kung-fu nie były proste. Kolejny dzień wycieczki to przejazd do Wuxi , a potem do Suzhou. Tutaj mogliśmy podziwiać niewielki, ale przepiękny Ogród Mistrza Sieci- malowniczą rezydencję z XII wieku. Chińczycy lubowali się w tworzeniu takich ogrodów, które miały przedstawiać wszystkie otaczające nas żywioły. Odbyliśmy też rejs po Wielkim Kanale, wieczorem p. Karol zabrał nas na spacer po małym miesteczku Tongli. Czerwone oświetlone lampiony wiszące u drzwi domów, grajkowie przygrywający na dziwnych instrumentach, zapach potraw … To wszystko mamy ciągle przed oczami. Miasteczko troszkę przypominało Wenecję- choć taką egzotyczną :) Ostatnie dni naszej wycieczki to Szanghaj. Dojechaliśmy wieczorem i od razu rozpoczęliśmy od „wysokiego c” czyli rejsu nocą po rzece Huang Pu. Bajkowy klimat, miasto oświetlone jak wspaniała, świąteczna choinka. Niezapomniany widok... Po jednej stronie Bund po drugiej Pudong. Super!!! Aparaty fotograficzne aż „gotowały” się w rękach właścicieli. Następnego dnia zobaczyliśmy Świątynię Jadeitowego Buddy, Muzeum Szanghajskie, Centrum Planowania Miasta. Mogliśmy także przeżyć dreszcz emocji wjeżdżając na platformę widokową znajdującą się na wieży telewizyjnej Oriental Pearl. Z wysokości ponad 300 metrów mogliśmy obserwować panoramę Szanghaju; mnie trzęsły się nogi ponieważ podłogą po której się poruszliśmy była przezroczysta, wykonana jakby ze szkła. Ale mój mąż szalał z radości jak duże dziecko :) Zobaczyliśmy także wspaniałe zbiory Muzeum Sznghajskie z przepiękną porcelaną; przez chwilę byliśmy w Starym Mieście które swą zabudową i klimatem przypomina lata 20 – 30 ubiegłego wieku. Mimo,że od wycieczki upłynęło już sporo miesięcy często z mężem wracamy wspomnieniami do tych niezwykłych miejsc. Przypominamy sobie smak potraw, usłyszane dźwięki; oglądamy zdjęcia. Wróciliśmy zadowoleni i syci wrażeń, choć każdy „zapalony turysta” zawsze łaknie jeszcze więcej. Wspominamy świetną organizację wyjazdu i wiedzę p. Karola. Polecamy wycieczkę, każdemu kto chce poznać ten fragment Państwa Środka. Obecnie czytamy przewodniki o Rumunii i Hiszpanii, które mamy w planach zwiedzania... też z biurem Rainbow. Do zobaczenia na szlaku... :) Katarzyna