5.7/6 (136 opinii)
5.5/6
Marzyłem o zobaczeniu Islandii od dawna. Zgromadziłem pieniądze, poznałem w przewodnikach Islandię, przekonałem o pomyśle bliskich i tuż przed wyjazdem - powaliła mnie choroa. Teraz spełniły się wszystkie warunki do wyjazdu - pamiętajcie o nich. Mijają 3 miesiące od powrotu z wycieczki. Często wspominam. Wszystko jest w pastelowych barwach, w harmonii, czyste. Przez tydzień słońce świeciło, oświetlało. Było jasne, nieagresywne. Nie zmuszało do chowania się w cień lub wystawianie siebie. Nie do końca zachodziło i nie wschodziło. Było wszędzie. Już w samolocie - zaczęliśmy lot na północny zachód w nocy - a słońce wstawało na horyzoncie i było coraz wyżej i jaśniejsze. Na zachodzie - wschód. Nigdy i nigdzie dotąd nie widziałem tak czystego powietrza, jak w Islandii. To wbrew prawom fizyki - widzieć coś czego nie ma - powietrza bez pyłów i gazów. Widzieć i czuć. Woda była wszędzie. Niezwykła woda, o różnych temperaturach, smakach, zapachach, wyglądzie. W rzekach, powietrzu, oceanie, wodospadach, z kranu. Wodospady w Islandii były niezwykłe. Były ogromne, groźne, agresywne, niewielkie, harmonijne, burzliwe, spienione, łagodne. Daremnie opisywać - wszystkie przyciągały i przez oczy sięgały duszy. Pozwalały się oglądać i zachwycać, były na odległość i w środku. "No dobrze popatrzcie a my jesteśmy nie do opisania i zmiany". Lodowce to fascynujące zjawisko - wodospady lodu z nieba. Postrzępione brzegi, groźne, pomieszane z ziemią, ruchome. Jeszcze laguna z różnokształtnymi bryłami lodu, o różnej barwie. Tu wdarła się komercja - błyskawiczne zmainy ludzi w kapokach, w wehikule, który pływał między lodami i pan z monotonnym angielskim językiem i znudzoną mimiką i gestami. Język polski wszędzie - w barach, hotelach, basenach. Nostalgiczne twarze młodych Polaków i udawana radość na widok turystów - rodaków. Architektura budynków, miast i miasteczek - to harmonia z otoczeniem, niekrzykliwa, nie wymyślona by zadziwiać. Potrzebna, czysta, własna. Roślinność w różnych barwach, miniaturowa, wdzierająca się w przestrzenie lawy. Drzewa posadzone przez ludzi - sporadyczne i niepotrzebne. Jeszcze barwy osadów z bijących z ziemi wód niezwykle piękne, siarczyste. Pamiętam z dzieciństwa w Łodzi kolorową rzekę Ner ale to były barwy brzydkie, brudne, cuchnące. Na wycieczce byli sami katolicy, bo gdy patrzyliśmy na bulgoczące błoto w otworze ziemi wszystkim skojarzyło się z wnętrzem piekła. Może niektórzy już tam byli. Gorąca woda i para wodna wydobywająca się z ziemi zachwycała, a uczonym udawadniała że we wnętrzu ziemi jest wysoka temperatura a my jesteśmy jej blisko. Gdy oglądam katedry czy eksponaty w muzeach przypominam sobie co o nich czytałem. Tutaj w spotkaniu z przyrodą nie chciałem pamiętać co czytałem by móc przeżywać, być blisko, zachwycać się. Islandia to miejsce gdzie niezależnie od wieku turysty wszystko jest poraz pierwszy, niezwykłe, piękne, tajemnicze.
5.5/6
Wspaniały wyjazd! Prezent urodzinowy dla mojego syna na 18 urodziny najtrafniejszy z możliwych. Wspaniałe miejsca, krajobrazy, wrażenia niezapomniane. Nawet podróż autobusem dostarczała niezwykłych przeżyć ze względu na krajobrazy. Wreszcie udało się oderwać syna od komputera i też jest zachwycony Islandią. Przesłane rodzinie i znajomym zdjęcia zachwyciły i wydaje sie, że zachęciły do wyjazdu inne osoby.
5.5/6
Sympatyczne i zabawne w wylglądzie Maskonury są bohaterami kreskówki dla dzieci lecz tym razem będzie o kraju który jest jednym z siedlisk tego zagrożonego wyginięciem ptaka, o Islandii. Maskonur jest jednym z symboli Islandii i znajdziemy go na różnych pamiątkach z tego kraju a nawet na grafice znaków drogowych. Islandia to właśnie królestwo przyrody, potęgi natury i po to właśnie przybywają tu turyści, oderwać się od zgiełku miast, odpocząć od tłumów i podziwiać dzieła które tworzą siły przyrody.Zobaczymy tu wulkany, gorące źródła, gejzery, lodowce, wodospady, fiordy, jeziora, szczyty górskie często będące pozostałościami po aktywności wulkanicznej, krajobrazy od tundry, nielicznych obszarów leśnych po pustkowia powulkaniczne których nie zagospodarowała jeszcze przyroda. Na wyspie żyje niecałe 370 tys. ludzi z czego aż 20 tys. to Polacy, jesteśmy tu największą mniejszością etniczną i na pewno ich spotkamy, pierwszą taką okazję miałem na lotnisku w Keflaviku, celnikiem okazał się polak. Większość populacji zamieszkuje Reykjavik prawie 120 tys., dlatego przemierzając wyspę naprawdę można odpocząć od zgiełku, jako ciekawostka na wyspie żyje 4 razy więcej owiec niż ludzi, nie ma tu też komarów ani mrówek, jest za to czyste powietrze i woda którą można pić z kranu. Jadąc na Islandię latem możemy poczuć przedsmak "białych nocy", moja podróż przypadła na koniec lipca i muszę przyznać że o godz. 24.00 było wciąż jasno, następująca później "szarówka" kończyła się ok. 2.30 i zaczynał się dzień, tak więc żeby zasnąć trzeba było zasłaniać okna. Największym dylematem wybierając się na wyspę jest pogoda, nie jest to kierunek dla osób "ciepłolubnych", średnia temperatura w najcieplejszym miesiącu tj lipcu wynosi 13 stopni Celsjusza, w nocy 8 i tak też było na wycieczce, na 7 dni wycieczki mieliśmy 3 dni ze słońcem, 1,5 z deszczem, reszta z pełnym zachmurzeniem. Deszcz potrafi być bardzo nieprzyjemny bo często mocno wieje, lecz pogoda potrafi się tu zmienić w przeciągu 15 minut i może wyjść zza chmur słońce, prawdziwym zaskoczeniem był ostatni dzień wycieczki bowiem w Reykjaviku temperatura wzrosła do 23 stopni plus słońce, tak czy inaczej do bagażu należy zabrać z sobą coś ciepłego i ubierać się na "cebulkę" do tego konieczna kurtka przeciwdeszczowa i dobre buty, najlepiej trekkingowe, bo na wycieczce jest trochę chodzenia i to po kamienistych ścieżkach, czasami trochę w górę lub w dół. Ceny na Islandii są zdecydowanie wyższe niż u nas, za podstawowe produkty zapłacimy średnio 3 razy więcej niż w Polsce, oczywiście Islandczycy zarabiają o wiele więcej niż my, płaca minimalna w tym kraju wynosi w przeliczeniu ok. 12000 zł, nie dziwi więc cena swetra z owczej wełny 29000 koron (ok.900 zł), popularnej pamiątki z Islandii. Islandia w ostatnich latach stała się popularnym kierunkiem dla turystów, także z Polski, kraj ten rocznie odwiedza ok. 1 mln. podróżnych, rodzi się pytanie czy warto odwiedzić tą tajemniczą krainę ognia i lodu, odpowiedź może być tylko jedna - zdecydowanie tak, to raj dla miłośników przyrody, natury i pięknych krajobrazów, zawiedzeni natomiast będą amatorzy smażenia się na plaży, wysokich temperatur i spędzania czasu biernie. Co nas czeka na wycieczce postaram się przedstawić opisując poszczególne dni wyjazdu. W moim przypadku wycieczka zaczęła się niefortunnie, wylot samolotu z Katowic został przeniesiony z 23.07 na 24.07, po prostu samolot nie przyleciał, chociaż wszyscy byliśmy już po odprawie bagażu i kontroli bezpieczeństwa, tak więc pobyt na Islandii skrócił się dla grupy z Katowic o 1 dzień ( dzień odlotu z Islandii się nie zmienił). Rodziło się pytanie co z programem wycieczki, z czego będziemy musieli zrezygnować, muszę tu pochwalić pilota naszej wycieczki pana Radka, dzięki niemu zrealizowaliśmy cały program choć skutkowało to brakiem wolnego czasu ostatniego dnia i niedospaniem po "wielorybim safari". Jak wyglądał przebieg eskapady i czego się spodziewać w poszczególnych dniach przedstawiam poniżej:__________________________________dzień pierwszy, przylot na Islandię. Grupa z Katowic dotarła na lotnisko w Keflaviku o 14.30 czasu miejscowego, jak zaznaczyłem wcześniej z jedno dniowym opóźnieniem, tego dnia mieliśmy mieć w programie wycieczkę na tzw. "Złoty Krąg", niestety. W ramach rekompensaty udaliśmy się z panem Radkiem na mały rekonesans po okolicach Reykjaviku, byliśmy na symbolicznym moście pomiędzy płytami kontynentalnymi Europejską i Amerykańską - Bru Milli Heimsalfa, oglądaliśmy klify Valahnukur obok których znajduje się posąg wymarłego już ptaka Alki olbrzymiej (niestety przyczynili się do tego ludzie), zobaczyliśmy gorące źródła Gunnuhver tak typowe dla Islandii oraz Brimkatill, naturalny basen w skałach wyrzeźbiony przez bijące fale na wybrzeżu. Po tej krótkiej wycieczce udaliśmy się do małego ale stylowego hotelu Viking w Hafnarfjordur, przydział pokoi i nocleg. Pogoda tego dnia nie rozpieszczała było zimno, wietrznie i deszczowo, jednak pod koniec wyszło zza chmur słońce. Grupa Warszawska dotarła do hotelu po godz. 24.00 z uwagi na małe opóźnienie lotu lecz nic nie straciła ponieważ zaczynała objazd dzień po grupie z Katowic i wylot z Islandii miała dzień później niż grupa ze Śląska, niestety Katowice straciły cały dzień i była obawa co z programem, na szczęście udało się się przenieść "Złoty Krąg" na dzień wylotu, przy czym ze zwiedzania jechaliśmy od razu na lotnisko.______________________________________dzień drugi, przejazd w kierunku Akureyri. O godz. 7.00 mamy śniadanie, o 8.00 wyjazd z bagażami (zmieniamy hotel), po drodze stajemy przy parze wodospadów Barnafoss i Hraunfossar, położone są one obok siebie, można je oglądać z punktów widokowych i pomostu. Wodospad Hraunfossar jest o tyle nietypowy że jego woda wypływa spomiędzy warstw lawy i nie można mu odmówić urody. Przy wodospadach mamy 40 minut czasu na zdjęcia i obejście punktów widokowych, o godz.11.00 jesteśmy przy Deildartunguhver najsilniejszym gorącym źródle w Europie, jest to niewielkie zbocze u stup którego buchają wrzące źródła, woda ma 100 st. C, tak więc są tu specjalne chodniki i barierki. O 13.00 jak codziennie mamy 50 min. przerwę na obiad - lunch w miejscowości Blonduos, dla osób które nie odczuwają głodu proponuję spacer po miejscowości, przejść ścieżką widokową nad ujściem rzeki Blanda, zobaczyć dość ciekawy w formie kościół Blonduoskirkja. Następnym przystankiem na trasie był skansen Glaumbaer, to torfowe domki w których mieszkano aż do 1947 roku ! (powstały w 18 wieku), budowane były z torfu z uwagi na brak drewna i są przykładem tradycyjnej architektury islandzkiej. Dzień kończymy w Akureyri do którego dojeżdżamy o 17.00, spacer po miejscowości (proponuję w czasie wolnym odwiedzić ogród botaniczny na wzgórzu za kościołem Akureyrarkirkja) a o 18.00 meldujemy się w hotelu Natur położonym nad fiordem Eyjafjordur, o 19.00 obiadokolacja dla osób które ją wykupiły. Po kolacji zachęcam aby przejść się nad fiord, widoki są wspaniałe ze szczytami górskimi w tle. Pogoda tego dnia to całkowite zachmurzenie, deszcz w Blonduos i Glaumbaer, wieczorem po 20.00 w Akureyri wyszło słońce, to zapowiedź poprawy na następny dzień.______________________________________dzień trzeci, przejazd do Egilsstadir, śniadanie o godz. 7.30, wyjazd z bagażami 8.15. Pierwszym punktem programu jest wodospad bogów Godafoss, ma kształt skalistej podkowy i posiada dwa główne strumienie, można skorzystać z mostku, przejść i zobaczyć go z drugiej strony, są tarasy widokowe, można zejść niżej i zobaczyć wodospad z dołu (jeżeli starczy czasu), na wodospad mamy 45 minut. Następny postój mamy przy jeziorze Myvatn w tłumaczeniu "jeziorze komarów", jest tu pewna nieścisłość komarów tu nie ma są za to muszki, które są naprawdę uciążliwe, oglądamy pseudo kratery Skutustadagigar, formacje te powstały po pokryciu przez lawę podmokłych terenów, powstająca para wodna rozrywała pod wysokim ciśnieniem lawę tworząc kratery podobne do wulkanicznych, na spacer wśród kraterów i nad jeziorem mamy 1 godzinę. O godzinie 11.30 zjawiamy się przy niezwykłych lawowych formacjach skalnych - Dimmuborgir, powstały one z lawy ok. 2300 lat temu, nazwę można przetłumaczyć jako "Mroczne Fortece". Na całym obszarze wyznaczono krótsze jak i dłuższe ścieżki spacerowe, po podejściu do skrzyżowania szlaków mamy czas na indywidualną penetrację tego miejsca, polecam przejście szlakiem czerwonym pod najpopularniejszą formację skalną tj Kirkja (kościół), następnie wrócić kawałek do skrzyżowania ze szlakiem niebieskim i dalszą drogę kontynuować tym szlakiem. Uwaga ! szlak niebieski ma już inny nie tak "spacerowy" charakter, bardziej przypomina szlak górski, zresztą przed wejściem na niego jest stosowne ostrzeżenie, jednak warto, wrażenia są niesamowite tylko trzeba się pośpieszyć bo jego przejście trochę trwa a z Dimmuborgir odjeżdżamy o 12.55, kto wcześniej wróci ma czas aby zjeść codzienny południowy lunch w restauracji przy parkingu. Po krótkim foto postoju z drugiej strony jeziora Myvatn zjawiamy się w obszarze geotermalnym Hverir znajdującym się we wschodniej części góry wulkanicznej Namafjall, są tu baseny błotne z "gotującym się" błotem i fumarole z których wydobywa się para wodna ze związkami siarki odpowiadającymi za panujący tu przykry zapach. Na zdjęcia i spacer po wyznaczonych ścieżkach mamy 30 minut i odjeżdżamy w kierunku wodospadu Dettifoss. Wodospad Dettifoss to jeden z najpotężniejszych wodospadów w Europie, aby do niego podejść z parkingu trzeba pokonać trasę ok. 400m po drodze ze skałami (przydadzą się buty trekkingowe, zresztą nie tylko tutaj), wodospad można oglądać z kilku punktów widokowych, z dwu tarasów u góry, jednego niżej, miejscami jest mokro od rozbryzgującej wody, wrażenie jest niesamowite, moc przepływającej wody wprost powala na kolana. W drodze powrotnej warto nadłożyć drogi i zobaczyć położony około kilometra na południe drugi wodospad - Selfoss, prowadzi do niego oznakowany szlak odchodzący od ścieżki do parkingu, dojdziemy do niego w 20 minut, nie jest on co prawda już tak imponujący lecz jeż szerszy od sąsiada, niestety nie można do niego podejść aż tak blisko. Na wodospad lub jak ktoś zdąży wodospady mamy 1 godz. 20 min. czasu i ruszamy w kierunku Egilsstadir, po drodze 2 foto stopy , pierwszy na pustkowiu pokrytym popiołem wulkanicznym powstałym podczas wybuchu wulkanu Askja w 1961 roku a następny nad kanionem wyrzeźbionym przez rzekę Jokulsa a Dal. W hotelu Valaskjalf w Egilsstadir jesteśmy ok. 18.00, o 19.00 obiadokolacja, hotel znajduje się w centrum miasteczka tuż obok stadionu nad którym góruje skała z masztem i metalową figurą ( jaką?, warto wejść na skałę i się przekonać :)), na skałę można wejść z drugiej strony, ścieżką przy stacji paliw, z góry całkiem sympatyczny widok na miasteczko i góry. Dzień dosyć udany pogodowo, początkowo słonecznie, pod wieczór zaczęło się chmurzyć.________________________________________________dzień czwarty, wschodnie wybrzeże, śniadanie 7.00, wyjazd z bagażami 8.50. Kierując się na południe ok. 10.00 mamy pierwszy foto stop w górskiej scenerii przy małym, w porównaniu z innymi, wodospadzie na rzece Hjalpleysua, po chwili stajemy przy następnym bardziej okazałym na potoku Hruta wypływającym z doliny Hrutadalur i uchodzącym do fiordu Reydarfjordur który widzimy po przeciwnej stronie, następny fotostop po przekroczeniu tunelu w miejscu zwanym Studlaheidi jest to początek szlaku trekkingowego biegnącego przez przełęcz Studlaskard do opuszczonej farmy Studlar, wokół górskie widoki tylko pogoda nie dopisuje. Po godz. 12.00 zatrzymujemy się przy wylocie doliny Fossardalur aby zobaczyć wodospad Fossardafoss, do wodospadu trzeba trochę podejść, u góry taras widokowy, wokół górskie szczyty i widok na fiord Berufjordur. O 13.00 zatrzymujemy się w miasteczku Djupivogur u wylotu fiordu Berufjordur i mamy czas na obiado - lunch do godz.14.00. Osobom które nie czują głodu polecam spacer żółtym szlakiem, który zaczyna się po prawej stronie portu na półwysep w kierunku fiordu, wokół ptaki, przyroda, trochę skałek, piękny widok na fiord a nawet mała plaża. Chwilę po wyruszeniu w dalszą drogę zatrzymujemy się nad fiordem Hamarsfjordur aby podziwiać formacje skalne a o 15.00 jesteśmy na półwyspie Hvalnes, stajemy na 20 min. przy czarnej plaży na którą można zejść z klifu, obok skałki i morze, piękna nieskażona przyroda. Na następnym postoju oglądamy czarną plażę obok latarni morskiej Hvalnesviti, to plaża z prawdziwego zdarzenia, ciągnie się po horyzont, mieści się na mierzei, która oddziela powstałe w ten sposób "jezioro" od morza, plaża jest rezerwatem przyrody, nad okolicą górują szczyty górskie, plażowanie trudno sobie tu wyobrazić jest trochę a nawet bardzo wietrznie. Ostatnim przystankiem tego dnia jest miasteczko Hofn, jesteśmy tu o 17.30, krótki przystanek w centrum na zakupy i udajemy się do hotelu Jokull, o 19.00 obiadokolacja. Pogoda tego dnia - do południa deszcz, później całkowite zachmurzenie. ____________________________________________________dzień piąty, południe Islandii, śniadanie 7.00, wyjazd z bagażami 7.50. Tego dnia zwiedzanie zaczynamy od słynnej laguny lodowcowej Jokulsarlon, na miejscu zjawiamy się o 9.00, najpierw wizyta na Diamentowej Plaży, jest to czarna plaża położona przy wylocie rzeki Jokulsa a Breidamerkursandi wypływającej z jeziora Jokursarlon (jest to najkrótsza rzeka Islandii mierzy tylko 500 m) a nazwę zawdzięcza kawałkom lodu które leżą na plaży, kry które wypłynęły rzeką na morze z laguny lodowcowej są spychane przez fale z powrotem na ląd, widok jest niesamowity. Po wizycie na plaży czas na lagunę, zostajemy podzieleni na dwie grupy i wypływamy w odstępie 10 minut na jezioro. Jezioro Jokulsarlon to jedno z najgłębszych islandzkich jezior, wypływamy na nie amfibiami mogącymi pomieścić po ok. 20 osób, przed rejsem każdy dostaje kapok. Czegoś takiego nie zobaczymy chyba nigdzie indziej w Europie, po jeziorze pływają odłamki lodowca Breidamerkurjokull który spływa do jeziora, kry mają nawet kilkadziesiąt metrów wysokości, z tego większość kryje się pod wodą, mają różne kolory, najmłodsze są niebieskie, odpowiednio małe kry wypływają przez wspomnianą wcześniej rzekę na morze, rejs trwa 30 minut, wrażenia pozostaną na długo w pamięci, po wyokrętowaniu chwila na krótki spacerek nad jeziorem i o 10.45 opuszczamy to niesamowite miejsce. Po 15 minutach podróży przystajemy przy następnej lagunie lodowcowej Fjallsarlon po której także odbywają się rejsy widokowe tym razem łódkami, laguna jest mniejsza i nie ma odpływu do oceanu jednak pięknie wygląda jęzor lodowca spływający do jeziora, tym bardziej że na chwilę wyszło zza chmur słońce, 10 minut na zdjęcia i ruszamy dalej. O 11.50 następny 10 minutowy foto stop na rozległej równinie sandrowej Skeidararsandur stworzonej przez rzeki wypływające z lodowca Skeidararjokull niosące z sobą materiał skalny i piasek, główna z rzek Skedara jest powodem częstych powodzi, stajemy przy moście zniszczonym przez powódź w 1996 roku. W trakcie dalszej drogi zatrzymujemy się w przedziwnym miejscu są to porośnięte mchami ogromne pola zastygłej lawy po wybuchu wulkanu Laki w 18 wieku, widok niesamowity zielony pofalowany dywan mchów na zastygłej lawie, wytyczone są ścieżki którymi można chodzić i punkty widokowe, na zdjęcia niestety tylko 10 minut. W miejscowości Vik zatrzymujemy się o 14.00 na codzienną przerwę obiadową, mamy 50 minut do dyspozycji, osobom które nie korzystają z obiadu polecam spacer na czarną plażę, na plażę dojdziemy w 5 minut, oczom naszym ukażą się m. in. skały Reynisdrangar wyrastające z morza po prawej stronie, zobaczymy je zresztą jeszcze raz z plaży Reynisfjara lecz z drugiej strony. Na czarnej plaży Reynisfjara zjawiamy się o 15.15 i mamy 40 minut czasu do dyspozycji, oczywiście nie na opalanie a na podziwianie tego cudu natury. Nad plażą górują bazaltowe klify góry Reynifjall, bazaltowe kolumny stojące jeden przy drugim od razu rzucają się w oczy, trochę dalej jaskinia Halsanefshellir, z wody wystają wspomniane wcześniej skały Reynisdrangar, na klifie mnóstwo ptaków w tym będące symbolem Islandii maskonury, wyjątkowe miejsce, w zwiedzaniu trochę przeszkadza silny wiatr. Podczas dalszej drogi stajemy na krótką chwilę aby spojrzeć w kierunku wulkanu Eyjafjallajokull (chmury zasłoniły wierzchołek), którego wybuch w 2010 roku spowodował poważne problemy w ruchu lotniczym w Europie. Kolejnym tym razem ponadplanowym przystankiem był wodospad Seljalandsfoss, jest godz. 17.00 na indywidualne obejście wodospadu mamy 25 minut, właśnie obejście bo można go obejść od drugiej - tylnej strony, jest z tego powodu wyjątkowy, możemy przejść za parawanem spadającej wody i podziwiać tworzącą się tęczę w promieniach słonecznych (akurat dopisała nam pogoda) trzeba tylko uważać bo jest ślisko na mokrej, skalnej ścieżce która prowadzi za wodospad, w pewnym momencie musiałem sobie nawet pomagać rękami, lecz warto widoki niesamowite. Kończąc dzień udajemy się do hoteli, jeszcze z okna autokaru widok na majestatyczny stożek wulkanu Hekla i kwaterujemy podzieleni na grupy w 2 hotelach, jedna grupa w Hvolsvollur, druga - moja w hotelu Kanslarinn w Hella. W hotelach jesteśmy ok. godz.18.00, obiadokolacja o 19.00. Pogoda tego dnia - od pełnego zachmurzenia w Lodowej Lagunie do słońca wieczorem._________________________________________________________________dzień szósty, Reykjavik i Błękitna Laguna, śniadanie 7.30, wyjazd z bagażami 8.30. W Reykjaviku jesteśmy o 10.00, zwiedzanie zaczynamy od stojącej na nadmorskiej promenadzie rzeźby Sun Voyager przypominającej łódź wikingów, następnie drewniany zabytkowy budynek Hofdi, budowla w której podobno straszy ma swoją historię spotkali się tu m. in. w 1986 roku Gorbaczow z Reaganem. Kolejnym punktem programu jest wizyta w kompleksie Perlan, jest to dawny obiekt przemysłowy a obecnie muzeum z wystawą multimedialną Cuda Islandii i taras widokowy na 4 piętrze, nas interesuje taras z widokiem na Reykjavik i okolicę, następnie najbardziej rozpoznawalny budynek stolicy luterański kościół Hallgrimskirkja z 75 metrową wieżą, na wizytę w kościele mamy 15 minut, następnie spacer po historycznym centrum, mijamy Ratusz, katedrę luterańską Domkirkjan obok historyczny budynek parlamentu Alpingishusid, zwiedzanie kończymy przy symbolu nowoczesnego Reykjaviku budynku Harpa, jest godz. 12.15 mamy czas wolny do 14.00. W czasie wolnym możemy coś zjeść, odwiedzić muzeum lub pospacerować, ja proponuję jednak wybrać się na wieżę kościoła Hallgrimskirkja. Na wieżę kościoła wjeżdżamy windą (cena 1000 koron) i jest to najlepszy punkt widokowy w Reykjaviku, po drodze warto przejść tęczową ulicą Regnbogagatan i pospacerować nad jeziorem Tjornin. Po trudach zwiedzania czas na geotermalne spa czyli Blue Lagoon, to najpopularniesza atrakcja na Islandii, do tego położona pod Reykjavikiem. W spa jesteśmy o 15.00 i mamy czas do 17.20. Kąpiel w naturalnych lawowych basenach z błękitna wodą o temperaturze do 40 stopni ma podobno własności zdrowotne. Dno i boki basenów są białe, to zasługa związków krzemu które osadzają się po dotarciu na powierzchnię z głębokich wulkanicznych poziomów, na miejscu jest także restauracja, sauny, łaźnie a na basenach in-water bar. Obok "Błękitnej Laguny" są wytyczone ścieżki którymi możemy pospacerować po polach lawy do następnych, niezagospodarowanych przez spa basenów z geotermalną wodą. Po kąpieli w Blue Lagoon wracamy do naszego pierwszego hotelu Viking w Hafnarfjordur, tutaj zaczynaliśmy wycieczkę i tutaj kończymy nasz objazd "Dookoła Islandii", jest godz. 17.50, o godz. 18.15 obiadokolacja a o 19.45 grupa z Katowic wyrusza na "Wielorybie Safari", oczywiście jest to wyjazd fakultatywny i mogło by go w ogóle nie być gdyby nie nasz pilot pan Radek a to z uwagi na okrojenie naszego pobytu na Islandii o 1 dzień przez niefortunny lot do Keflaviku (grupa warszawska "Wielorybie Safari" miała 8 dnia wycieczki). "Wielorybie Safari" trwa 3 godziny, na rejs wyruszamy z portu w Reykjaviku, podczas rejsu mamy szansę zobaczyć oprócz waleni także sporo ptaków w tym wydawało by się nieporadne maskonury. Nam podczas wyprawy udało się zobaczyć 2 Humbaki, jednego nawet w całej okazałości gdy wyskoczył ponad fale, z tym że statek nie może przebywać zbyt długo przy zwierzętach tak więc na zdjęcia wielorybów pozostało ok. 30 minut, reszta czasu nie była jednak stracona, późna pora rejsu sprawiła że oglądaliśmy wspaniały zachód słońca nad oceanem w kolorach złota i czerwieni a w czasie powrotu do portu ognie z gardzieli wulkanu Fagradalsfjall który jest w stanie erupcji, w hotelu zawitaliśmy o godz. 0.30, będzie manko w spaniu. Pogoda tego dnia była wyjątkowa - słońce z niewielkim zachmurzeniem._______________________________________________________________dzień siódmy, Złoty Krąg, śniadanie 7.00, wyjazd o 8.30 (grupa z Katowic z bagażami). Zwiedzanie "Złotego Kręgu" zaczynamy od krateru Kerid, przy kraterze jesteśmy o 9.50, na obejście krateru dookoła i ewentualne zejście do jeziorka które znajduje się na dnie krateru mamy 20 minut, to niewiele, trzeba się pośpieszyć. Krater powstał po erupcji 6500 lat temu, ma 55 metrów głębokości. Następnym przystankiem na trasie jest stadnina koni Fridheimar, w stadninie hodowane są koniki Islandzkie, poznamy historię rasy, jest krótki pokaz jazdy i pięciu chodów konika, pokaz trwa 30 minut. O godz. 11.50 zjawiamy się na parkingu obok wodospadu Gullfoss, aby go zobaczyć trzeba trochę podejść, to jedna z głównych atrakcji "Złotego Kręgu", jest potężny, składa się jakby z 2 części - kaskad, obróconych o 90 stopni. Nad Złotym Wodospadem, to jego polska nazwa, znajdują się liczne punkty widokowe i 2 tarasy : górny i dolny, warto obejść wszystkie, mamy na to 50 minut. Następny punkt programu jest nie mniej atrakcyjny to gejzery w dolinie Haukadalur, na miejscu jesteśmy o godz. 13.00, mamy czas do 14.00 na indywidualny spacer wokół bulgoczących źródeł, fumaroli i gejzerów. Gejzery są 2, najpopularniejszy Geysir obecnie wybucha bardzo rzadko, dużo bardziej efektowny jest Strokkur, który wybucha co kilka minut na wysokość do 35 metrów, na terenie wyznaczone są ścieżki ogrodzone taśmą dla bezpieczeństwa (woda w gorących źródłach ma do 100 stopni C). Po zobaczeniu gejzerów warto wspiąć się na wzgórze górujące nad tym miejscem, u góry taras widokowy. Ostatnim punktem programu tego dnia jest Park Narodowy Pingvellir z wąwozem Almannagia, jest godz. 15.00 zwiedzanie zaczynamy od punktu widokowego z panoramą "Równiny Parlamentu", następnie spacer wąwozem, po drodze punkty widokowe, dochodzimy do Skały Praw - Logberg, to właśnie tutaj obradował od 930 roku islandzki parlament - Althing, co czyni go najstarszym na świecie. Dalszy spacer kończy się na parkingu po przejściu wąwozu, jednakże proponuję odbić w prawo na Logbergu i przejść w dół scieżką do kościółka Pingvallakirkja, obok stoi skromna letnia rezydencja premiera, następnie trasą do miejsca zwanego Drekkingarthylur - Basen Topielców ( w dawnych czasach miejsce kaźni skazanych kobiet) na rzece Oxara i dalej do parkingu, zdążyłem na zbiórkę o 16.00, jeszcze rzut oka na wodospad Oxararfoss widoczny w oddali z parkingu (zabrakło czasu aby podejść) i odjeżdżamy, po drodze do hotelu jeszcze krótki foto postój z widokiem na jezioro Pingvallavatn i o godz. 17.00 zjawiamy się w hotelu Viking, grupa warszawska pozostaje jeszcze do jutra (odlot mają następnego dnia z czasem wolnym w Reykjaviku i "Wielorybim Safari"), grupa z Katowic odjeżdża na lotnisko i tym samym kończy się islandzka przygoda, trzeba przyznać dość szczęśliwie bo gdyby odlot samolotu nie był w godzinach późno wieczornych nie zobaczylibyśmy "Złotego Kręgu", poza tym tylko dzięki umiejętnościom organizacyjnym naszego pilota udało się zorganizować dla grupy z Katowic "Wielorybie Safari". Na koniec pogoda tego dnia - zupełne zaprzeczenie Islandii, pełne słonce i temperatura 23 stopnie C.
5.5/6
Super program,wycieczka dobrze zorganizowana, wszystko dopięte w szczegółach.Przewodniczka o dużej wiedzy.Polecam wycieczkę, doznania z lodowcowych krajobrazów niezapomniane.