Opinie klientów o Maleme Mare

5.4 /6
206 
opinii
Atrakcje dla dzieci
3.5
Obsługa hotelowa
5.6
Plaża
4.6
Pokój
5.5
Położenie i okolica
5.3
Rezydent
5.0
Sport i rozrywka
3.8
Wyżywienie
5.1
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

5.5/6

Sławek 25.07.2019

Super wakacje

Hotel godny polecenia. Obsługa super, zwłaszcza barman Sasha zawsze uśmiechnięty trochę mówi po polsku,( duży plus), posiłki smaczne i różnorodne, duża,przestronna restauracja. Ładny zadbany ogród,pokój przestronny codziennie sprzątany. Jedyny minus to drinki w barze od 18.30 do 22.30 (piwo,wino,Raki jak w opisie od 10.30). Ogólnie bardzo udany pobyt. POLECAM!

5.5/6

MARIA, OBORNIKI 02.11.2018
Termin pobytu: październik 2018

Najlepsze wakacje :)

Bardzo przytulny, kameralny hotel. Miła atmosfera, wspaniali i bardzo pomocni pracownicy hotelu, a nasze serce skradł wesoły i bardzo głośny właściciel hotelu. Bardzo czyste i ładne, wyremontowane pokoje. Smaczne i różnorodne jedzenie, każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Otwart bar, gdzie drinki serwował barman Sasha lub sam właściciel! Na wakacje wybraliśmy się w październiku na dwa tygodnie i chociaż cały czas prognozy pogody były z deszczem to w rzeczywistości przez całe dwa tygodnie padało nam tylko raz.

5.5/6

Wieslaw, PIOTRKÓW TRYBUNALSKI 15.08.2020

WAKACJE 2020 – KRETA – GRECJA

WAKACJE 2020 - GRECJA – KRETA 22.07.2020 - część 1 Jeśli lecisz na wakacje do Grecji, to najczęściej zadawane pytanie brzmi krótko: To gdzie, na Kretę? A ponieważ tych pytań mieliśmy w ostatnich latach, co nie miara, bo jakoś pomimo usilnych starań, grzebania w ofertach wakacyjnych, zawsze wychodziła nam inna wyspa Hellady, postanowiliśmy zaspokoić cierpliwość pytających i wybrać się na tę największą grecką wyspę. Uff! Tegoroczni pytający wreszcie odsapnęli, trafiając w punkt. Powierzchnia Krety, to 8336 km². Czyli, gdyby porównać do powierzchni Polski, to takich Kret(ów) zmieściłoby się w naszym kraju 37,43 sztuki. To tam odkryto jedne z najstarszych, mające 5,7 mln lat, ślady przodków człowieka. Ludzików mieszka tam 623 tysiące, bez tych tysięcy, które corocznie lądują w Heraklionie (stolica wyspy) i Chani, by napawać się wspaniałą kreteńską pogodą, popływać w lazurowych zatoczkach, pojeść owoców morza, popluskać się w przyhotelowym basenie, pierdzielnąć parę drinków z tsipouro, (broń cię panie z ouzo!) i przede wszystkim wyluzować mózg. To już 19 nasza grecka wyspa, a że jeszcze pewnie zaliczymy Elafonissi i Gramvousa, no to przebijemy 20-tkę. Ale, ale! Żeby teraz wylecieć, to nie wystarczy wpaść do biura Rainbowa przy „Bernardynach” W Piotrkowie Trybunalskim na 20 minut, opłacić i heja! Czy też załatwić to wszystko sam w internetach, a nie tak łatwo kochani to teraz pyknąć, podczas covidovych wakacji. Bo zabraknie jednego świstka, kodu, czy jakiegoś dokumenta i nici z wakacji. Woleliśmy więc tradycyjnie, skorzystać z konsultacji eksperta Pani Olgi, bo po pierwsze musisz zapoznać się i podpisać oświadczenie dla touroperatora, że nie masz objawów, nie byłeś w kwarantannie, nie spotkałeś Covida, nie masz Covida w rodzinie, itd. Takie samo również dla Rainbowa. Potem biuro wysyła maila, że taka oto Małgorzata i taki oto Wiesław z piotrkowskiego oddziału Rainbowa lecą w środę do Hellady. Czekasz. Dostajesz potwierdzenie na pocztę z Republic Hellenic maila, że już wiedzą o tobie, że będziesz tam u nich. Drukujesz. Pertraktujesz o darmowy parking. Udaje się! Otrzymujesz kolejny dwustronicowy druk do wypełnienia, gdybyś w nocy poprzedzającej wylot, nie otrzymał na pocztę kodu Passenger Locator Form (QR)! Bez tego nie masz szans dostać się z greckiego lotniska do swojego hotelu. A gdzie tu jeszcze dowód osobisty, na który lecisz (sprawdź sobie datę ważności, żebyś nie przecierał potem oczu ze zdumienia, jak kiedyś małżeństwo o 2.00 w nocy na granicy węgiersko-serbskiej, które na rozpoczynającej się dopiero co objazdówce, musiało z przykrością opuścić autokar), bagaże, kasa, MASECZKI!, nie mówiąc już o dobrym humorze… Taki, to ci Covid jest! Wreszcie jest! Zapłaciłem! Maile przyszły, więc chyba wylecimy. Czekamy tylko na kody QR, które w komórce, bądź wydrukowane trzeba będzie pokazać na lotnisku docelowym. O 23.02 dotarły kody, jest komplet! Choć mamy je na poczcie w komórce, radzę je także wydrukować na wszelką ewentualność. Grecy siga, siga, różni są… Dziś od rana śniadanko i pakowanko. Po 9.00 nasz pies „Spajki” poszedł „na wczasy” do przyjaciół Bożeny i Jacka, a my tuż po 10.00 ruszyliśmy w niespełna 1,5 godzinną podróż do W-wy. Najpierw parking i pozbycie się auta, potem parkingowym busem na Okęcie, mierzenie temperatury i jesteśmy w środku. To niesamowite – pustki! Odebraliśmy karty pokładowe, żeby pozbyć się balastu (bagażu) głównego. Na odprawie bezpieczeństwa, gdzie zawsze tumult i zgiełk – cisza. Jesteśmy sami. Fik-myk i byliśmy już po drugiej stronie. W strefie, no powiedzmy, bezcłowej, gdzie większość towarów jest zdecydowanie droższych niż w sklepach cłowych, czyli VAT-owskich, wydaliśmy rekordowo najmniej, bo tylko 4,90 zł, kupując w The Warsaw Store, najtańszą gazowaną na lotnisku. Tak, tam jest najtaniej. Takiej ceny jeszcze na naszych lotniskach nie widziałem. Po raz pierwszy też nie kupiłem „czasoumilacza”, bo jakoś tak dziwnie i posępnie w tych covidowych czasach. Na lotnisku wśród odlatujących też takie jakieś dziwne nastroje. Wreszcie boarding i o 14.30 ruszyliśmy w przestworza. Polska, Słowacja, Rumunia, Bułgaria, i wreszcie piękna, słoneczna – Grecja. Lądujemy w Chani. Uszy mi już drętwiały od tej gumy z maseczki. A ze skutecznością tej maseczki przed wirusem, moi kochani, to jest tak mniej więcej, jakby dwóch facetów siatką ogrodzeniową chciało złapać przelatującą muchę! Ale mus, to mus. Idziemy na kolację. Jakiś drink i jutro zaczynamy korzystać z tego, co wymieniłem wyżej i nie tylko... WAKACJE 2020 - GRECJA – KRETA 23.07.2020 - część 2 Nie, dziś nie szukajcie sensacji czy cudów nie widów w moim felietonie, bo dziś zostajemy na miejscu i wczasujemy w hotelu Maleme Mare w miasteczku Maleme, koło Chani. To już 8 pobyt w Grecji i 18 wyspa. Kreta posiada, tak jakby u nas 4 województwa: Lassithi, Heraklion, Rethymnon i Chania. Pokój w hotelu super. Tak czystego, odnowionego, o dobrym standardzie jeszcze nie mieliśmy. Jedzenie też smaczne i ok, tylko, że na poziomie all inclusive plexi, czyli to, co miałeś sobie nałożyć sam bezpośrednio, nakłada ci kelner zza plexiglasu. Takie delektowanie się wyborem dań, nakładanie sobie tego czy owego samemu, no to nie czarujmy się, to też jest ten komfort, po który tu przyjeżdżamy. Krótka orientacja w terenie i już logujemy się na jednym z przybasenowych leżaków. Odrywamy się od codziennych problemów, choć nie do końca, bo telefon grasuje, czy to w plażowej torbie, czy też brzęczy pod leżakiem. No, nie oderwiesz się od rzeczywistości i już. Nie mówiąc już o kuszących newsach Facebooka. Idziesz po piwo - brzęczy, idziesz po rakiję – brzęczy, rozmawiasz z dopiero co poznanymi turystami z Lublina czy Białegostoku – brzęczy, zasypiasz – brzęczy. Ale Samsunga do basenu nie wrzucisz! A tu jeszcze 100 lat, 100 lat, bo żona dziś właśnie obchodzi urodziny! Po raz kolejny zagranicą. No, to u niej dopiero pikał, dostarczając życzenia... Z hotelu przeszliśmy przez mało ruchliwą uliczkę i już byliśmy nad morzem, ale wszędzie flagi czerwone. Fale wysokości 2-3 metrów toczą permanentnie wylatujące na brzeg obrobione kamienie, już od milionów lat. Wejście do morza więc zabronione. Wracamy, kapiemy się, zbijamy bąki, podziwiamy uroki dwóch basenów i bardzo dobrze zadbanego ogrodu, poprzez który kilkukrotnie codziennie przechodzimy, by dotrzeć do naszego pokoju 104. Spotkanie z rezydentem uświadamia nas, jak jest obecnie z zasadami bezpieczeństwa w Grecji, jak dotrzeć do najbliższych miejscowości, czy też jakie możemy dokupić wycieczki fakultatywne. Lunch, basen, drinki, drzemka, ponownie drinki, zakupy w okolicznym mini markecie, dinner, czyli kolacja, wypełniają dzień polskiego nauczyciela, na wakacjach. No, po kolacji też oczywiście... drinki. A relacja się sama nie napisze i zdjęcia nie wrzucą... WAKACJE 2020 - GRECJA – KRETA 24.07.2020 - część 3 Moja żona jest tak zachłanna na wczasy w Grecji, że nie dość, że jeździmy na nie ostatnio rok w rok, to korzysta z nich z każdej minuty! Dzisiaj obudziła się o 4.30, oświadczyła, że już się wyspała i zasiadła na tarasie... A przecież wcześnie spać nie chodzimy. Nawet wszystkie hotelowe koty jeszcze spały, a ta męczyła z satysfakcją drugą część książki „Stulecie Winnych”. Ja natomiast wręcz odwrotnie – pospałem, no i oczywiście książki nie czytałem, bo nie znoszę czytać książek od małego. Tak mam i już. Uważam, że są ciekawsze zajęcia w życiu. Moi synowie, także jakoś tej cechy po mamie genetycznie nie przejęli, gry na fortepianie też... Nie widziałem, żeby któryś z nich czytał książkę, a już co dopiero plumkał po biało-czarnych klawiszach. Tak, jak u mnie, zawsze zamiast czytać książkę, można zagrać kolejną godzinę treningu na korcie... Nie wiem komu sobie nagrabiłem z tego powodu, ale już tak mam od 56 lat i raczej małe szanse, żeby się cokolwiek zmieniło. Są inne ciekawsze dla mnie metody spędzania czasu wolnego. Wole bardziej tworzyć, niż odtwarzać. Nie mam czasu na to np., żeby obejrzeć całego Netflixa, VOD, czy, jak je tam zwał inne Iple. No, to gdzie tu się książka jeszcze wciśnie? Zapytacie, jak dałem sobie radę z lekturami w szkole? Otóż jakoś dałem, jak widać skutecznie i studia ukończyłem. Z rańca, kiedy obudziłem się ja, a było to 3,5 godziny później niż pora pobudki mojej żony, na taras przyszła kotka, której robiłem wczoraj zdjęcie. Nie wiem czy w ramach rekompensaty, ale po jękach i miałczeniach wyczuliśmy, że przyszła po żarło na śniadanie. Żółty ser z kanapek i szyneczka, szybko znalazły się w brzuchu sympatycznego sierściucha. Pieczywo wylądowało za płotem dla innych dwu lub czworonogów, czy też pełzających. Po naszym śniadanku, w ciepełku, przy akompaniamencie fal pobliskiego Morza Egejskiego i treli cykad wypoczywaliśmy, dzisiaj na basenie. Urlopowy letarg zakłóciła nam jedynie przez godzinę kosiarka do trawników, ale jak się wytrzymuje maseczki, teoretycznie 2 metrowe dystanse pomiędzy wczasowiczami, to wytrzyma się i kosiarkę (takie urozmaicenie), a nota bene już wczoraj zwróciłem uwagę, że trawnik jest do koszenia. Krety nie da się dobrze zwiedzić w tydzień, przebywając na stacjonarnym jeszcze all inklusivie. Nie ukrywam więc, że lecąc na tę wyspę, założyliśmy sobie, że w tym rejonie wykupujemy 2 wycieczki, bo do pobliskiej Chani pojedziemy sobie sami. Pierwszym zaskoczeniem dla nas po spotkaniu organizacyjnym było stwierdzenie pana rezydenta, że miejsc na wycieczkę na plażę Elafonissi już nie ma. No sorry! Jak to nie ma? Dopiero, co przylecieliśmy, a miejsc już nie ma? Rozumiem, że chętnych z innych hoteli z innych turnusów jest już na 3 autokary, ale miejsc już brak? Mówię: - Przecież można wynająć mniejszego busa, bo z naszego hotelu jest ósemka chętnych, ale jakoś ze strony rezydenta nie było widać przekonujących chęci. Aktorem, to on dobrym nie był. To tak, jakby swego czasu Niemiec poleciał do Rzymu i nie zobaczył Ratzingera. Zapisani zostaliśmy, tak na otarcie łez i ku uspokojeniu nastrojów rezerwowo, ale jak dzisiaj o 10.31 przyszedł negatywnie brzmiący dla nas merytorycznie SMS z treścią: „Z przykrością zawiadamiamy, że i takie tam bla, bla, bla”, to wiedzieliśmy, że z Elafonisi nici! 19 raz jestem z Rainbowa, ale tak on mnie jeszcze nie sfaulował! Znaleźliśmy rozwiązanie i jutro wypożyczamy samochód i ładujemy na „czerwoną plażę”, w czwórkę z zaprzyjaźnioną parą z Białegostoku. Ale jak nasza niekomfortowa, rzekłbym sytuacja, ma się w stosunku do tego, jakie problemy mają inni niekomfortowo czujący się turyści w różnych regionach świata. Poczytajcie, oto 15 z nich z portalu WIEMY.TO: 1. Piasek na plaży był zbyt sypki. Dostawał się do wszystkich kieszeni i toreb. 2. Nikt nas nie poinformował, że w jeziorze są ryby. Nasze dzieci były przerażone. 3. Podczas mojej wycieczki po Indiach byłam oburzona, że większość restauracji serwowała curry. Nie lubię ostrego jedzenia. 4. Sklepy w Puerto Vallarta były zamknięte po południu, a ja często chciałam coś kupić w trakcie siesty. To powinno być zabronione! 5. Ukąsił mnie komar. W broszurze nie było napisane, że w Grecji są komary. 6. Zarezerwowaliśmy wycieczkę do parku wodnego, ale nikt nas nie poinformował, że mamy zabrać kostiumy i ręczniki. Myśleliśmy, że będą wliczone w cenę. 7. W broszurce powinno być napisane, że w lokalnych supermarketach nie ma pierników. 8. Piasek na plaży nie wyglądał jak ten na zdjęciu. Był bardziej żółty, a nie biały. 9. Byliśmy na wycieczce w Hiszpanii i mieliśmy problem z dogadaniem się z taksówkarzami, bo wszyscy mówili po hiszpańsku. 10. Nikt nas nie poinformował, że na plaży można się opalać topless. Mój mąż nie mógł się przez to zrelaksować. 11. Lot z Jamajki do Anglii zajął nam 9 godzin, podczas gdy nasi znajomi z Ameryki wracali do domu jedynie 3 godziny. To niesprawiedliwe! 12. W broszurze było napisane, że kuchnia jest w pełni wyposażona jednak nie było w niej podstawek do jajek. 13. Z narzeczonym rezerwowaliśmy pokój z dwoma łóżkami, ale dostaliśmy jedno podwójne. Obarczam Was winą za to, że jestem teraz w ciąży. To by się nie stało gdybyśmy dostali pokój jaki zarezerwowaliśmy. 14. Drogi były tak nierówne, że w drodze do hotelu nie mogliśmy czytać przewodnika. 15. Musieliśmy czekać w upale na przystani, żeby wejść na łódź, na której nie było klimatyzacji. Jutro relacja z naszej indywidualnej eskapady. Będą super foty! WAKACJE 2020 - GRECJA – KRETA 25.07.2020 - część 4 Trochę się latka u nas posypały, więc „trzeba żyć szybko, bo jest później, niż się wydaje”... Takie przeświadczenie, podgryza nas już od kilku lat. Podjęliśmy więc ku temu, wg nas parę słusznych decyzji. Do niektórych może to nie dociera, ale z tym przeświadczeniem Kochani, czy ktoś chce czy nie chce, ze świadomością jeździmy, zwiedzając świat. Dzisiejszy brzask słońca w Maleme na Krecie, spowodował kolejną super odsłonę. Ale o tych wrażeniach trochę później, bo nie pominę, że posolenizantka znów obudziła się, że tak powiem, nie w porę. Za wcześnie. Kotka, która przychodziła do nas rano na śniadanie, przyszła po raz kolejny i przyprowadziła jeszcze syna, czy jak tam go zwał w skoligaceniu. Miałczenie kotów, kotłaszenie się Małgorzaty spowodowało wreszcie to, że znów wybudziłem się, no powiedzmy, za wcześnie. O, żeby to! No cóż toaleta, śniadanie i takie tam. Aaa! Wypożyczamy przecież samochody, bo Rainbow w czasie pandemii już tyle zarobił, że nie jest w stanie wytrzymać naporu turystów i nie chce już zarobić więcej, organizując wycieczkę dla swoich klientów. A przypomnę, że na rynku jest dopiero trzeci w stosunku do obrotów swoich konkurentów, czyli także idących za tym zysków. Trudno! Stafanos z wypożyczalni samochodów miał się pokazać z autem o 9.30 pod naszym hotelem. Ale jak to u Greków... Przyjechał spóźniony i mówi, że potrzebuje drivera, żeby odebrać auto u nich, bo ich arbaiter zaniemógł i nie przyprowadzi auta. Pojechałem 8 km, sprowadziłem auto do hotelu i w czwórkę z zaprzyjaźnioną parą z Białegostoku Adamem i Anetą, już siedzieliśmy w Hyundaiu i zmierzaliśmy w kierunku zaplanowanej do podziwiania i zwiedzania plaży Elafonisi. Najpierw, po drodze pierwszym elementem była kreteńska, mini Kapadocja. Potem przez tunel ruszyliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się w miejscowości skacowanych lalek, zresztą sami zobaczcie. Dalej ukazał się nam przepięknie położony wąwóz Topolia. Kapliczkę Agia Sofia sobie darowaliśmy, bo już tyle zwiedziliśmy świątyń, meczetów czy kościołów, że merda się to wszystko w głowie. Wreszcie po godzinie jazdy, ukazała się urokliwa plaża Elafonisi. Tu mieliśmy spory czas na relaks, kąpiele i opalanie na bajecznej plaży, która kusi odwiedzających różowym piaskiem i turkusową wodą. Elafonisi to niewielka wyspa położona tuż przy południowo-zachodnim brzegu Krety, na którą można dostać się pieszo przez otaczającą wyspę - płytką lagunę. Sama wyspa jest obiektem o unikatowych walorach przyrodniczych i została wpisana na listę Natura 2000, jako jedno z najcenniejszych przyrodniczo miejsc w Europie. Na Elafonisi znajduje się plaża z charakterystycznym różowym piaskiem, uważana za jedną z najpiękniejszych plaż Europy. Z różowym kolorem piasku na wyspie wiąże się legenda, według której w Wielką Sobotę 24 kwietnia 1824 roku oddziały tureckie pod wodzą Ibrahima brutalnie wymordowały szukających tu schronienia 600 kobiet i dzieci – plaża spłynęła krwią i od tego czasu niegdyś zwykły piasek ma kolor różowy. Po tych spełnionych marzeniach zasiedliśmy w okolicznym barze na mrożoną frappe, by potem udać się w podróż powrotną. Nasz mały Hyunday z silnikiem 1.0, spalający, jak się potem okazało 10 litrów/100 km(!!!) mknął wąskimi drogami z zakrętasami, po nierównym asfalcie pomiędzy kozami, straganami z oliwą, miejscowym bimbrem i innymi cudawiankami. Jadąc w kierunku Chani, zgodnie z zaleceniami naszej koleżanki ze studiów Beaty, która też jest turystycznym ekspertem d/s. Grecji, zrobiliśmy jeszcze zakupy koziego sera feta i oliwy z oliwek u Polki Pani Danuty, wspierając polski biznes w... Grecji. Wpadliśmy na godzinkę do naszego hotelu Maleme Mare, by zmyć z siebie elafoniską sól i ruszyliśmy do urokliwej Chani. Głód nie dawał za wygraną, więc po dotarciu w okolice portu, ruszyliśmy rychle na frutti di mare. Ponieważ nie ruszam się nigdzie bez telefonu, bo nim przecież wykonuję zdjęcia, zauważyłem w pewnym momencie, zaraz po odejściu od zaparkowanego samochodu, że go po prostu nie mam! A, więc został w samochodzie, żaden problem. Małgośka zadzwoniła ze swojego na mój numer. Jest w aucie, słyszę go. No i zaczęło się! Wyjmuję kluczyki pykam, żeby otworzyć szalonego Hyundaia, a ten nic! Próbuję kilkakrotnie, przytrzymuję, zmieniam kombinacje naciśnięć. Nie działa! Żeby było jasne, był to ten samochód. No, to mam Chanię, już się najadłem frutti di mare... Kombinuję, myślę, obchodzę dookoła. Próbuję otworzyć bezpośrednio kluczykiem w drzwiach. Nie wchodzi! Wreszcie spoglądam, a ja mam w ręku kluczyki od mojej Kia Sportage, która została na parkingu w Warszawie... Napięcie puściło, wziąłem właściwe kluczyki i ruszyliśmy na przepiękne stare miasto, zasiedliśmy już w jednej z najbliższych restauracji, a po 20 minutach na stole stały już smażone w głębokim oleju kalmary, dorada i sałatka grecka. Najedzeni do syta, ruszyliśmy urokliwymi uliczkami, gdzie na przemian przewijały się restauracje, cukiernie, kawiarnie i sklepy z pamiątkami. Jednak urok ten, znany przez nas już od dawna, „zakłócony” był tym, na co zawsze narzekaliśmy. Narzekaliśmy, że jest tumult, zgiełk i tłok. A teraz jest... odwrotnie. Spowodowane Covidem pustki w sklepach, na ulicach, brak roztaczającego się po wąskich uliczkach wspaniałego zapachu greckich potraw, wyczekujący, oparci o futryny swoich restauracji, kawiarni czy sklepów, barmani, szefowie kuchni, czy sklepikarze, stwarzają obraz, do którego trudno będzie się przyzwyczaić... WAKACJE 2020 - GRECJA – KRETA 26.07.2020 - część 5 Skoro wczoraj wycieczka, to dzisiaj wypoczynek na basenie. Dzisiaj tylko kilka zdjęć. Na pierwszych dwóch zdjęciach, widać dwa gatunki cykad z 2900, które w ogóle występują na świecie. Pierwsza z nich, to ta, która brzęczy nawet już wtedy, kiedy wyjdziesz z hali lotniska w Grecji. A druga, ta w kapeluszu, także żyjąca momentami na drzewach, raczej aktywność swą ujawnia w Grecji wieczorami, aż do północy. Ciekawostką z całego cyklu życia cykad, tych właściwych, pierwszego gatunku, jest to, że ich rozwój larwalny trwa w ziemi od 2-17 lat!!! Samica składa jaja na roślinach, a wyklute z nich larwy schodzą pod ziemię, gdzie żywią się sokiem wysysanym z korzeni roślin lub drzew. Dzisiaj po 15.30 pożegnaliśmy grupę sympatycznych znajomych z Lublina. Niestety dla nich pobyt się już zakończył. Odlecieli. My jutro udajemy się na wycieczkę, tym razem z Rainbowa (nie zabrakło miejsc) na lagunę Balos i wyspę piratów Gramvousa. Z trzeciej nie skorzystamy. To wąwóz Samaria – 16 km w górach w pełnym słońcu. No, sorry! Ale ja na kortach latem mam tyle słońca, że nawet mnie do wąwozu nie ciągnie. Wieczorkiem wybraliśmy się jeszcze na zachód słońca i na mały rekonesans po okolicy. Piwko w barze zakończyło light day. Czekajcie na jutrzejsze wrażenia... WAKACJE 2020 - GRECJA – KRETA 27.07.2020 - część 6 Tak, jak wspominałem wcześniej, dziś wybraliśmy się na wycieczkę pt. laguna Balos i wyspa piratów - Gramvousa. Kreta wielka, więc podzieliliśmy ją sobie do zwiedzania w przyszłości na co najmniej dwie, a nawet nie wiem czy nie na trzy części. W ten tydzień 2020 roku załatwimy na razie jej zachodnią część, a w kolejnych latach będziemy się może zastanawiać, jak ją ugryźć dalej. O 9.25 w obowiązkowych maseczkach, spod tawerny greckiego Flipa i Flapa (no, telewidzowie „W starym kinie” Janickiego, to pamiętają i skojarzą z ich wizerunkiem na zdjęciu!) wsiedliśmy do autokaru Rainbowa, udając się w kierunku portu Kisamos, skąd miał wypłynąć nasz statek Gramvousa na dzisiejszy rejs. No, kto nie chciałby się znaleźć, lecąc z Polski ledwo 3 godziny samolotem, na Karaibach? Kochani! No, co F-16? Na Krecie jest to możliwe! Laguna Balos, to kreteńskie Karaiby! Tego nie można pominąć będąc w tej części wyspy. Ale, żeby wleźć na statek, no to nie takie halo! Trzeba znów wypełnić cudawianki, że Covida nie widziałeś, nie dotykałeś, nie wiesz, jak wygląda i że maseczki z Polski mieliśmy tylko atestowane, nie od instruktora narciarstwa i że respiratorów mamy na stanie tyle w Polsce, co zamówiliśmy. Dużo nie brakowało, żebym zrobił te uprawnienia instruktora, ale kto to wtedy w 1987 wiedział? Teraz bym sobie siedział na prawdziwych Karaibach, nie tydzień, nie miesiąc, tylko ile by mi się chciało! Z tego co zrozumiałem, po moim angielsku, to całe szczęście, że „szumiących” respiratorów mamy w Polsce od groma, bo inaczej na statek byśmy nie wsiedli. I bardzo dobrze, że mamy je od firmy handlującej bronią, bo one wtedy bardzo takie militarne, wytrzymałe i odporne są... Po takich zapewnieniach, zmierzeniu temperatury, i że my nadal takie Schengen, no tego, i okazaniu biletu wraz z opłatą klimatyczną do tych cudów, weszliśmy po trapie na statek. Ręce mi się trzęsły i nogi, jak przed egzaminem z logiki na studiach. Ale jest, uff! Płyniemy. Po chwili, z tych emocji i temperatury pić się chce. A że zagadałem się przed supermarketem i nie kupiłem piwka, no to trzeba zakupić je na statku, bo słonko grzeje. Ale super sprawa, bo w mrożonych kuflach piwko „z kija”, półlitrowe było po 3,70 Euro. Ale dobra, no już dopłynęliśmy do laguny, bo tu problem rozmyłem, ile się dało, i niektórych pewnie zanudzam. Tylko wspomnę jeszcze, że po drodze mijaliśmy klify, gdzie bardzo wyraźnie było widać, jak Kreta przechyliła się, w takim a takim wieku, od jej zachodniej części ku wschodniej, że jej zachodnia część podniosła się nad poziom morza aż o około 9 metrów! To widać wyraźnie na jednym ze zdjęć. Na klifach taki czarny pas. Aaa! Znów byłbym zapomniał! Ale, już, już! Wszystkim tym, którzy czytają moje turystyczne felietony, oglądają zdjęcia, czy jak to popularnie zwał - relacje, a w szczególności Tym, którzy motywującą opinią kuszą mnie do tego, żebym pisał dalej, a w przyszłości jeszcze wydał to gdzieś, w jakiś sposób te moje „wypociny” - SERDECZNIE z dużych liter DZIĘKUJĘ! Powiem Wam, że tymi ciepłymi komentarzami, nie dość, że zmotywowaliście mnie do dalszego relacjonowania naszych podróży, bo ponoć, jak niektórzy twierdzą „zwiedzają ze mną świat”, to pojawiła się iskierka, że znając siebie, może i mnie coś kopnie, że gdzieś to w cholerę wydam? Większość moich relacji zamieszczam też, po zatwierdzeniu, w opiniach na stronie Rainbowa, przy danych ofertach. Ale ze względu na specyficzny, może interesujący merytorycznie charakter, czy też ze względu na ich formę, czy styl, pojawiają się one od tego wtorku czy środy na blogu osobistym na Fb „Haliny In the World”, który realizowany jest w Londynie i ma ponad 10.000 fanów. Wracając do naszej dzisiejszej podróży. Po około 85 minutach kapitan statku dał głośny sygnał ze swojego statku, że dobijamy do brzegu laguny Balos. Przerażająca, tubalna syrena, tak naprawdę przeszyła nasze serca i wnętrzności, że pomyślałem sobie – więcej ludzi zejdzie tu chyba szybciej na zawał od syreny, niż na koronawirusa! Wysiedliśmy. Przeżyli wszyscy. Magia! To miejsce przeszyło nasze serca, a oczy zobaczyły znów przepiękny kawałek świata. Po to się m.in. żyje po 50-tce! Pomyślałem więc znów, że widzę coś, czego nikt mi nie zabierze, czego też nie da się odzobaczyć, a co dopiero poczuć. Jak obejrzycie fotki, to okaże się, że nie była to tylko … laguna. Słońce, kąpiele w błękitno - szmaragdowej lagunie Balos i totalny relaks – czego chcieć więcej! No, tylko z punktu widzenia Polaka, brak infrastruktury! Polacy już by tu zrobili biznes w postaci punktów gastronomicznych, straganów czy choćby płatnego WC. Ale Grecy już, gdy się urodzili, byli zmęczeni, więc nic nie poradzisz... Na Elafonisi o to zadbali, a tu biznes w całości kręci statek! Tu jest wszystko. Blisko 3 godziny, na lagunie, tam gdzie swego czasu książę Karol i księżna Diana spędzili kilka dni w podróży poślubnej, spełniło nasze marzenia i wyobrażenia o tym zakątku świata. Po rajskim letargu, nie chciało się wyrywać z tej... bajki, ale syrena kapitana przypomniała, tym razem ciszej i z daleka, chodźcie kochani, bo już czas! Ruszyliśmy na statek, a dalej w kierunku pobliskiej wyspy Gramvousa, kolebki tutejszego autentycznego, onegdajszego piractwa u wybrzeży Krety. To tu kupę wieków temu wyspa ta ze swoimi osiedlonymi, w taki czy inny sposób mieszkańcami, jako jedna z niewielu odparła ataki zachłannych Turków i chciała żyć swoim życiem. Tereny głównie skaliste, niestety po latach nieudanych prób, nie dały stabilnego źródła życia, bo niestety nie stały się uprawnymi i urodzajnymi, co skłoniło jej mieszkańców do zmiany zawodu na bardziej skuteczny dla życia. No, bo ileż można żreć tylko ryby, jak nic nie rośnie? Postanowili więc, żeby przeżyć i mieć w posiadaniu swoje tereny, napadać na przepływające w pobliżu statki i je grabić. To tu powstała więc kolebka piractwa kreteńskiego. Łupili przepływających kupców, aż miło i żyło im się łatwo i przyjemnie, dopóty, dopóki na tereny te zakusy nie zapędzili Wenecjanie. Ci rychło siłą rozprawili się z lokalnymi rzezimieszkami, opanowali teren, postawili na szczycie wyspy swoją twierdzę, na którą, no właśnie, każą wchodzić codziennie, w upalne lipcowe czy też sierpniowe, urlopowe dla Polaków dni... I płacić jeszcze grecki VAT i ZUS! No, ludzie! Z dołu też ładnie widać. Tu dla (Kasia), ja z pełną świadomością zostałem na dole, żeby poświęcić się, sfotografować tych, którzy wchodzą na tę wenecką twierdzę, tam wysoko. A któż by inny pomyślał o tym, poświęcił się i zrobił to, dla strudzonych posłańców... A w ogóle, to na filmiku widać jeszcze to (a zauważyłem to z dołu), że sceneria płaskowyżu wraz z zarastającymi tam agawami, jak byk pasuje do kręcenia westernów z tematyki Dzikiego Zachodu. No, toż to Dziki Zachód, jak nic! Przecież serial „Winnetou”, też kręcili m.in. na Plitwickich Jeziorach w Chorwacji. Nasza ochładzająca kąpiel w morzu, ni jak się miała do wypełniającej cały czas pobytu na wyspie Gramvousa - wspinaczki pozostałych... No ludzie? Brakowało tylko piwa, które niezwłocznie zamówiłem potem w barze na statku... Wróciliśmy. Po drodze zakupiliśmy drobne upominki dla przyjaciół w Polsce, a przedkolacyjna kąpiel w naszym hotelowym basenie zresetowała zmęczenie i napięcie. Red Label Johny Walker okaże się raczej bardziej skuteczny w pisaniu dzisiejszego felietonu, niż codzienne drinki w barze z raki... No, bo już tak światowi czy polscy geniusze mieli, że tworzyli po... alkoholu. No, nie czarujmy się. U mnie się też tak dzieje... Cześć! WAKACJE 2020 - GRECJA – KRETA 28.07.2020 - część 7 Jakoś ta Grecja nam leży, jeśli chodzi o wyjazdy wakacyjne. Żelazna pogoda, brak zimna, brak sinic w morzu, słoneczko, kuchnia grecka, ciepła woda w morzu i w basenach, frutti di mare, przystępność cen, tylko z rozsądkiem trzeba organizować stosowne zakupy czy wybierać tawerny, życzliwość lokalesów, to wszystko tworzy atmosferę, że chce się tu przylatywać. Angela Merkel poprzez Unię Europejską bardzo wsparła Grecję finansowo. My podczas 8 wyjazdów, odpowiednio myślę, że też. Prócz objazdówki lądowej po Grecji, wraz z Peloponezem w 2014, zaliczyliśmy przez 6 lat łącznie już 21 wysp. Właśnie podczas całodniowego rejsu tej pierwszej, objazdowej wycieczki, mieliśmy zaliczone dwie pierwsze wyspy Hydra i Spetses. W 2016 byliśmy na przepięknej Santorini i przyległymi doń Nea Kameni, Palea Kameni i Thirasia. To już mieliśmy załatwione 6 greckich wysp. W 2017 roku dygnęliśmy się na Zakhyntos, a że blisko była Kefalonia, to zaliczyliśmy ją też. W 2018 zwiedziliśmy Korfu oraz wykupiliśmy rejs na malutkie wysepki Paxos i Antipaxos oraz byliśmy, nie zapominajmy, na malutkiej Pontikonisi (Mysia Wyspa). W tymże roku spenetrowaliśmy jeszcze Rodos, czyli 13 już wyspę, a z niej popłynęliśmy na malowniczą Simi!!! W ubiegłym roku lądowaliśmy na Skiathos, przebywaliśmy na Skopelos, a z niej popłynęliśmy w rejs na Alonissos, więc razem już 17! Kos była dla nas 18. wyspą. Kreta 19., a Elafonisi i Gramvousa 20. i 21. Grecja ma ich około 2.500, w tym 165 zamieszkałych, więc na najbliższy czas wystarczy... Dobiega końca kolejny udany wyjazd w tych trudnych dla wszystkich, na całym świecie, pandemicznych czasach. Nie jesteśmy już tak otwarci, jak kiedyś, jesteśmy przytłumieni, coś nam zabrano. Jutro do 15.00 jeszcze w pełni korzystamy z uroków hotelu Maleme Mare, a potem, po obiadku, już transfer na lotnisko. DO ZOBACZENIA W GRECJI - CZEŚĆ!!!

5.5/6

Adam, Palowice 22.07.2019

Adam Ewa Kacper

hotel spokojny przyjazny dla gości szczególnie dla rodzin z dziećmi z bardzo rozwiniętym ogrodem i super trzema basenami , miejscowość również należy do łagodnych , plaża kamienista czysta zadbana , jedzenie pierwsza klasa, pozytywnie zwariowany menadżer , nie trzeba mieć założonych opasek all inclusiv , ogólnie polecam Kretę piękna błękitna zjawiskowa , super wakacje
130313252
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem