Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Przewodnik skupiał się na handlu lewymi produktami. Długie nie potrzebne przerwy a w tym czasie przewodnik kręcił lody na własne konto.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka przereklamowana, bardzo długie przejazdy , niestety nie kończyły się w miejscach , które można by określić jako magiczne . Każdy dzień identyczny , zdecydowanie za mało atrakcji ,jak na tak długi objazd , po trzech dniach wycieczka staje się po prostu nudna . Z ponad 20 wycieczek w których braliśmy udział , ta była jedną z najgorszych.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Witam Wszystkich. Wczoraj wróciłem z Maroka. Zaznaczam, że z Raibow była to moja trzecia wycieczka i do tej pory było fajnie.... NIESTETY... !!!! Po przylocie do Agadiru było straszne zamieszanie z karteczkami, które trzeba wypełnić pokazując paszport.Trzeba tam wpisać swoje dane, adres, zawód, skąd i dokąd się przyleciało i w jakim celu oraz dobrze jest znać nazwe swojego hotelu. Po nerwach na lotnisku wsiedliśmy do autokaru do którego "wskoczył" jakiś na oko "15-latek" podający się za szefa rezydentów, który podał każdemu po karteczce z nazwą hotelu , telefonem itp informując nas, że w hotelu będzie na nas czekał ktoś z Rainbow , po czym zniknął. Wchodzimy do hotelu , oczywiście nikogo z Rainbow nie było.Zrobiło się zamieszanie z pokojami, ponieważ w każdym hotelu ponownie trzeba wypełnić podobną karteczkę przed zameldowanie jak na lotnisku.Były osoby starsze, nie znające języka i zrobiło się zamieszanie i nerwowo jak na lotnisku. Do dnia następnego nie pojawił się ani rezysent ani nasz Pilot. Nikt nie wiedział jakiesą plany na następny dzień , co z pieniędzmi, ile i kiedy i gdzie można wymienić itp... ZERO INFORMACJI !!! Następnego dnia pojawiła się Pani pilot, która albo udała albo rzeczywiście nie wiedziała co się działo dnia poprzedniego. Kiedy została poinformowana o całej sytuacji powiedziała, że według wiedzy jaką ona posiada na miejscu w hotelu ktoś był z pracownikóe Rainbow i nam pomagał. Informuje NIE BYŁO !!! TRZEBA SOBIE RADZIĆ SAMEMU !!!! Ponownie zrobiło się nerwowo, każdy chciał się poskarżyć i wyżalić , ale Panie pilot to nie interesowało zbytnio , jak to się mówi "olała nas wszystkich".Do końca wycieczki nie padło słowo przepraszam, a szkoda. Co do samej wycieczki.... program wygląda ładnie na papierze. Nie zrozumcie mnie żle, warto jechać dla widoków, dla klimatu, zobaczyć egzotyke, zobaczyć pustynie, palmy, ocean, coś wspaniałego. Z drugiej strony są brak organizacji, słaby program wycieczki .Jeśli ktoś jest wrażliwy na zapachy odradzam wyjazd.Trzeba uważać na hanlarzy, którzy mało co nie wicągną Cię do sklepu za rękaw. Niestety NAJWIĘKSZY MINUS obok programu do Pani pilot. Przykłady minusów programu i Pani pilot: - dzien pierwszy który opisałem - Pani pilot ma wiedzę o Maroku ale niezbyt się nią dzieli (trzeba się dużo pytać) - przez dobrą godzinę Pani pilot zachwalała jakie to wpaniałe właściwości ma olej arganowy (stwierdziła,ze może pomóc na wszystko, nawet na problemy po chemii po nowotworze). Nie twierdze, że olej nie pomoga ale opowiadanie o nim przez ponad godzine to lekka przesada.Oczywiście można było potem kupić wspomniany olej 100% u Pani pilot, który specjalnie dla niej robi jakiś dziadek w górach :-) Ludzie zapłacili cięzkie pieniądze , ja ten sam olej znalazłem w jedym ze sklepów za 1/3 wartości podanej przez Panią pilot. - Miejscowość Taliouine. Jeśli myślicie że zobaczycie uprawy szafranu jesteście w błedzie.Zostaniecie wysadzeni przed sklepem , gdzie poczęstują was herbatką i po raz kolejny bedziecie mogli zakupić coś, tym razem szafran.Sklep i nic więcej,tyle zobaczycie. - Skamieliny, samo ogładanie to jakieś 20-25 minut, potem jesteście zaprowadzeni do sklepu gdzie możecie kupić wyroby z kamieni, które za kilka dnia podobne można znależć na bazarze znacznie taniej - Region róży damasceńskiej , nie zatrzymaliśmy się nawet przy jednym krzewie tej wspaniałej roślny żeby ją zobaczyć, ale tu ci NIESPODZIANKA zajechaliśmy pod sklep gdzie mogliśmy kupić wyroby z tego kwiatu (mydła, wody perfumowane, kremy , itp). UWAGA: PANI PILOT TAK SIĘ ZAANGAŻOWAŁA, że za lady pomagał sama we własnej osobie sprzedawać właścicielowi sklepu. - zwiedzanie Marakeszu polegało na tym, że wieczorem poszliśmy na bazar gdzie mieliśmy dwie godziny na zakupy - zielarnia berberyjska.... jeśli myślicie , że zobaczycie jak się robi herbatki, zioła itp to jesteście w błędzie.Wizyta ta polegała na tym, ze przez 1,5 godziny właściciel czy też pracownik opwiadał łamaną polszczyzną o zaletach herbatek, mydełek , kremów, ziół, przypraw itp. Po prezentacji oczywiście szał zakupów.Ponownie można było zakupić różne produkty.Uwaga przykład: 100 gram curcumy kosztował tam 30 dirhamów (pieniądz marokański), ja w wolnym czasie na bazarze za tą samą kwotę kupiem 300 g ! Podsumowująć: Maroko to piękny kraj, gdzie śa pustynia, oazy, wspaniałe góry Atlas, fajni i "kolorowi" ludzie, jedzenie, roślinność to jest to :-) Niestety brak organizacji, słaby program, który wygląda ładnie tylko na papierze oraz Pani pilot-handlowiec zaniżają ocenę wycieczki,Czułem się jak na prezentacji handlowej garnków lub pościeli w Ciechocinku, a chyba nie tak powinno być gdy wydaję na urlop swoje ciężko zarobione pieniądze .Maroko- TAK , Maroko z Rainbow i Pania Martyną- Nie. Decyzja należy do Was. P.S. - jeśli już jedziecie do Maroka wezcie ze sobą słodycze, jakieś cukierki szklaki, długopisy,kredki dla dzieci. Dzieciaki bardzo się z tych drobiazgów ucieszą i pomimo słów Pani pilot ,że te dzieci mają wszystko zdarzyła się sytuacja, że dziecko poprosiło mnie o butelke wody.Gdy mu ją dałem, za sekunde pojawiły się inne i wyrywając sobie butelke z rąk piły :-( P.S.2 - uważajcie na kradzieże na bazarze w Marakeszu nawet w dzień P.S.3 - sytuacja nie związana z Rainbow - po powrocie do Warszawy o godziny 18.20 czekaliśmy na nasz bagaż na lotnisku do 21.30.Winę nie ponosi ani Rainbow anie linia lotnicza , z którą lecieliśmy czyli Enter Air , ale firma, która zajmuje się bagażami czyli LS AIRPORT SERVICES. Podobne problemy miało ok 5 samolotów obsługiwanych przez nich.Sprawdzcie jakimi liniami lecicie i czy obsługuje je LS AIRPORT SERVICES ,jeśli tak to włóżcie w bagaż podręczny coś do picia , jedzenia, leki itp bo bardzo prawdopodobne , że tyle samo czasu co w samolocie spędzicie w hali odbioru bagaży :-(
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Jeżeli chodzi o plusy tej wycieczki to fajne widoki, pustynne krajobrazy, domy z gliny inne od naszych . Wrażenie jakby było się w Stanach Zjednoczonych. Zresztą dużo filmów jest kręcone w Maroku i udają, że były kręcone w Stanach. Dla miłośników kinematografii w sam raz. Niestety to chyba wszystkie plusy tej wycieczki. Czytając komentarze zawsze chciałbym dowiedzieć się na co uważać podczas wycieczki, dlatego opisuję na co w mojej ocenie należy zwracać uwagę. Informacja na wstępie jakbyście jechali do Maroka weźcie z biura informację w jakim hotelu śpicie pierwszej nocy. Pan policjant na lotnisku zażądał tej informacji. Tłumaczyłem mu, że jadę z biurem podróży i jeszcze nie wiem. Miał to gdzieś. W Rzeszowie na lotnisku od przedstawiciela Rainbow otrzymałem kartkę z trzema numerami telefonów do pilotów /rezydentów. Dwa numery były polskie i jeden numer marokański. Próbowałem zadzwonić najpierw pod te polskie. Jeden wyłączony a w drugim odezwała się poczta głosowa. Już miałem dzwonić pod ten numer marokański, ale pan policjant w końcu mnie przepuścił. Przede mną w kolejce stała kobieta, która coś mu pokazywała w telefonie. Trwało to dosyć długo. Na innych stanowiskach ludzie przechodzili a ten jeden policjant się czepiał. W Maroku alkohol jest trudno dostępny. W lokalnych sklepikach go nie ma. Można kupić w marketach np. Carrefour, ale nie ma ich zbyt dużo po trasie. W zasadzie był tylko jeden na przeciwko drugiego hotelu w Ouarzazate. Jak ktoś nie może bez tego żyć to niech przywiezie z Polski lub kupi w strefie wolnocłowej. Podczas wycieczki jest dużo strat czasu w przybytkach naciągania turystów np. wizyta w sklepie z olejkami różanymi czy wizyta w zielarni berberyjskiej. Wizyta w zielarni przypominała sprzedaż cudownych garnków na pokazach w Polsce. Polegała na tym, że sprzedawca marokańczyk mówiący po polsku stał przed regałem z towarami i prezentował swoje towary np. cudowną maść na hemoroidy, czy przyprawy. Potem rozdali reklamówki i pytał kto chce kupić to czy tamto, przynosili towar, żeby kupujący włożył do otrzymanej reklamówki. Totalna strata czasu, tym bardziej, że te rzeczy są do kupienia na pobliskim targu. Marokańscy przewodnicy próbowali ciągle coś sprzedać. Na wielbłądach przed powrotem z pustyni, każdy z obsługujących wielbłądy dla swojej grupy rozłożył na kocu jakieś durnostójki po 100 dirchamów i próbował to wcisnąć. Pilotka powiedziała, że jak będzie robił zdjęcia, żeby dać mu 20 dirachamów napiwku. Dałem mu te 20 dirchamów i widać było, że nie jest zadowolony. Dla marokańczyków turysta to chodzący bankomat. Na targowiskach zawsze pilnujcie reszty. Oszukują nawet na małe kwoty. Jeśli nie jesteście pewni ceny przed zakupem pokazujcie kalkulatorek w telefonie, żeby wam wpisali cenę. Uczulam na to. Miałem z jednym handlarzem spięcie na targu w Marakeszu. Chciałem kupić loda na patyku. Cena takiego loda na stacji benzynowej to 15 dirchamów. Sprzedawca na pytanie how much wyjął banknot 20 dirchamów i nim pomachał. Dopytałem czy twenty skinął głową. Zgodziłem się. Dałem mu banknot 100 wydał mi 60 powiedziałem, że jeszcze 20. Wziął sobie 20 i dał mi 40 reszty. Pokazałem, żeby oddał mi moją stówę i nie kupuję. Zawołał jakiegoś młodszego mówiącego po angielsku i sprawa się wyjaśniła. Przy zapytaniu o cenę Pan machnął mi banknotem 20 dirchamów dwa razy, co niby miało znaczyć, że cena to 40. Powiedziałem, że nie biorę za tyle to zgniótł w ręku banknot 100 dirchamów, który mu dałem i rzucił mi jak psu coś wrzeszcząc w ich języku. Był to mój 6 wyjazd na objazdówkę poza Europę, nie raz odstępowałem od zakupu, ale takich akcji nie miałem nigdzie. Innego zapytałem ile kosztuje kilogram bananów zaczął mi odważać. Jak przyszło do płacenia powiedział cenę w ich języku. Pokazałem kalkulatorek i wpisał cenę 300 dirchamów czyli ok 120 zł. Jak odszedłem tylko się zaśmiał. Ceny w maju 2025 na targowisku w Agadirze: banany 13 dirchamów , pomarańcze 6 dirchamów, miód pomarańczowy w słoiku trochę większym niż słoik dżemu 20 dirchamów. Ja niestety dałem 40, co więcej zapłaciłem banknotem 50 i zamiast otrzymać 10 dirchamów reszty otrzymałem 5. Schowałem szybko do kieszeni i dopiero później się połapałem przy kolejnych zakupach. Innych monet w kieszeni nie miałem, bo oddałem kierowcy na napiwek. Chodząc później po targu na jednym straganie były podane ceny i zobaczyłem, że słoik miodu tej wielkości kosztuje 20 dirchamów. Olejek arganowy w Carrefour w Ouarzazate 200 dirchamów za 250 ml.