4.5/6
Na pozór Rumunia nie oferuje nic ciekawego, to jednak nic bardziej mylnego. Piękny kraj z burzliwą, dramatyczną historią. Wycieczka ciekawa, wiele interesujących miejsc, mili ludzie. MAŁO TURYSTÓW!
Dorota, Pstrąg - 05.08.2014
11/12 uznało opinię za pomocną
4.5/6
Cudowna Rumunia.
Marek, Radzymin - 24.10.2015
0/0 uznało opinię za pomocną
4.5/6
Program obszerny i zróżnicowany. Historia i współczesność - dwa oblicza. Bukareszt-miasto piękne i smutne. Resztki dawnej wspaniałości i niedawnego szaleństwa. Niezwykle ciekawe miejsca związane z osadnictwem Sasów. Przewodniczka (p. Paula) doskonale przygotowana, a przy tym szalenie sympatyczna; przekazała mnóstwo informacji. Aż chce się wrócić.
ETK - 15.08.2021
2/2 uznało opinię za pomocną
4.5/6
Jadąc na tę wycieczkę nie wiedziałam właściwie gdzie jadę - wybrałam Rumunię tylko dlatego, że wydała mi się bezpieczna. Każdy dzień w Rumunii był pełen wrażeń, wspaniałych smaków i obrazów jak z bajki. Nasz przewodnik - Pan Tomek to wspaniały człowiek, jak sam o sobie mówił "zrumunizowany Polak", z ogromną wiedzą, dźwięcznie mówiący po rumuńsku i tak ciepły, że nie sposób było go nie polubić. Wiedział wszystko i o wszystkim a poza tym umiał to przekazać barwnie, czasami bardzo zabawnie. Pilot - Pan Romek - cudowny ciepły człowiek. Ostatniego dnia, gdy Pan Tomek już nas nie oprowadzał, Romek świetnie go zastąpił. Była masa atrakcji, jedną z ciekawszych był przejad Trasą Transfogarską, której nie było w programie, a która pojawiła się za naszą zgodą. Przeżycia z jazdy na wysokości 2034 m. n.p.m. są niezapomniane. Nigdy nie przypuszczałam, że Rumuni okażą się tak wspaniałymi i ciepłymi ludźmi i cieszę się, że się miło zaskoczyłam. Niestety, są też minusy wycieczki: nocne, wykańczające przejazdy - przyjazd do Rumunii około godz. 8 rano, szybkie "mycie" w toalecie w sklepie i ruszyliśmy zwiedzać. Dzień był gorący i było to trochę męczące. Powrót był jednak gorszy - staliśmy na granicy rumuńsko-węgierskiej przez prawie 4 godziny - od 23 do 3 nad ranem. Oczywiście nie ma w tym winy organizatora - po prostu "coś" się stało na przejściu i z każdego autobusu musieli wysiadać wszyscy pasażerowie. O ile taką sytuację można usprawiedliwić bezpieczeństwem to sytuacji, która miała miejsce już w drodze powrotnej do Polski niczym nie można usprawiedliwić. Dojechaliśmy do Woszczyc i przesiedliśmy się do autobusów dojazdowych do miast. Wtedy do naszego autobusu, który jechał do Warszawy przez Radom, wszedł pilot z wycieczki szwajcarskiej, podziękował uczestnikom swojej wycieczki i powiedział mniej więcej tak: "to ja się z Państwem żegnam, bardzo dziękuję, jedziecie sami z kierowcą, na przystankach musicie się pilnować". Czegoś takiego się nie spodziewałam. Jechaliśmy więc do Warszawy z Woszczyc bez pilota, z kierowcą, który nie był Polakiem. Oczywiście problemem nie było jego pochodzenie tylko to, że nie był pewny trasy, a w Warszawie zwyczajnie się pogubił. Gdyby siedział koło niego pilot - do takiej sytuacji by nie doszło.
Paulina - 11.10.2016
14/15 uznało opinię za pomocną