Zastanawiasz się, czy ta wycieczka to dobry wybór? Wpisz pytanie, a dostaniesz podsumowanie wszystkich opinii naszych gości.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
super
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Impreza została przeprowadzona perfekcyjnie Pan pilot Andrzej Strauss opanował cały zespół wycieczkowy opanował bardzo wprawnie i zapewnił wszystkim wspaniałe samopoczucie. Również zakres wiedzy przekazywał na bieżąco adekwatnie do toczącego się programu imprezy bardzo ciekawy sposób włączenia grupy do interaktywnej działalności poprzez konkursy i zagadki muzyczne były super. Jeśli chodzi o zakwaterowanie to we wszystkich punktach noclegowych wyły bardzo dobre warunki również śniadania jako bufet szwedzki dawały możliwość zaspokojenia wszystkich gustów kulinarnych. Jedynym wyjątkiem był Nowy Jork gdzie pokoje nie były dostosowane dla dwóch osób obcych ( jedno łóżko) oraz śniadanie typu zupki jednorazowe. W pokojach jedynie ekspresy przelewowe, przejściówki do ładowania komórek konieczne. Pogoda w tym czasie bardzo dobra słonko i brak opadów. Żadnych problemów przy przekraczaniu granicy odbyło się sprawnie i szybko. Polecam imprezę Stany Nadzwyczajne widoki niezapomniane i można poczuć faktyczną atmosferę trochę Kanady i trochę USA.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Podpisujemy się pod dwiema poprzednimi opiniami naszych współtowarzyszy podróży. Może tylko jeszcze raz chcielibyśmy szczególnie podkreślić wyjątkowy profesjonalizm, wiedzę i zaangażowanie naszego pilota- P. Andrzeja. Dziękujemy Ci Andy !!!
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Prawie rok temu "zdobywałam" Stany Zjednoczone według programu OTO AMERYKA. Rewelacyjna trasa, magiczne miejsca i doskonale przygotowany pilot Andrzej Strauss, sprawiły, że chciałam zobaczyć więcej. Kilka telefonów i nasza czwórka (przypadkowa znajomość z poprzedniej wyprawy) zdecydowała się na STANY NADZWYCZAJNE. Najpierw spektakularna Niagara, piękne Toronto, malownicza kraina 1000 wysp i... tu zwiedzanie Kanady powinno sie zakończyć. Spokojnie można pominąć Ottawę i Montreal. Zyskany czas można spędzić w magicznym Nowym Jorku lub poszerzyć program o inne amerykańskie miasta jak Philadelphia czy Washington. New Orlean to atmosfera karnawału, szalona muzyka na Bourbon i rejs po Missisipi. Koniecznie do zwiedzenia. Kennedy Space Center to prawdziwy odlot! Niezwykłe, ciekawe, niewyobrażalne! Czas spędzony w ośrodku NASA poszerza horyzonty - dosłownie! Zabawa dla każdego, bez względu na wiek. Floryda to również serialowe Miami (konieczna fotografia z policjantami lub choćby wozem policyjnym) z pięknymi plażami, rajem dla miłośników zakupów i letniego luzu. Zachęcam do wyprawy na Key West!
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Szczerze polecam tę wycieczkę w szczególności jeśli pilotem będzie p. Andrzej . Każde odwiedzane miasto tylko potwierdza, że USA to bardzo zróżnicowany kraj zarówno pod względem klimatycznym, etnograficznym jaki architektonicznym. Mogliśmy podziwiać niesamowitą przyrodę (np. wodospad NIAGARA, parki przez które przejeżdżaliśmy), ale także zobaczyć wiecznie pędzący i hałaśliwy NOWY JORK, dostojny i monumentalny WASZYNGTON, klimatyczny i pełen muzyki NOWY ORLEAN, kosmiczny PRZYLĄDEK CANAVERAL oraz niesamowite (z fajną architekturą i pięknymi plażami) MIAMI.
5.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
5.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Ogólnie wycieczka przyjemna chociaż znacznie zweryfikowała moje wyobrażenia, szczególnie o Kanadzie i Nowym Orleanie.Być może wpływ na to miała fatalna pogoda ( pierwsze 6 dni lał deszcz i było pełne zachmurzenie, temp.powietrza 2- 10 stopni). Bardzo pozytywnie oceniam natomiast Florydę a szczególnie NASA i Everglades.
5.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Stany Nadzwyczajne w obecnym wydaniu to jest wersja zmodyfikowana. Ubył Washyngton i Philadelphia a doszedł Boston i kilka dni w Kanadzie. Sama wycieczka też trwa dłużej. Nasza grupa liczyła 17osób ,co skutkowało dużą mobilnością. Dostaliśmy do podróżowania busy w stylu amerykańskim w sumie dość wygodne , które dość sprawnie poruszały się zwłaszcza w mieście . Jednak miały bardzo dużą wadę – bardzo słaba widoczność. Koniec kwietnia to termin , którego zaletą jest przedsezonowość na północy i posezonowość na południu tzn można sprawnie i bezkolizyjnie realizować program bez wpadania na wszędobylskich skośnookich oraz wymuszone robienie sobie z nimi zdjęć . Wadą jest to , że nie wszystko jest otwarte i posprzątane oraz kapryśna pogoda. W opisie wycieczki pisze o bezpośrednim locie do Toronto , lecz na końcu drobnym drukiem wspomniano o możliwej przesiadce i tak to się skończyło. Na szczęście przerwa w Amsterdamie trwała ok. 2 godziny , co nie było zbyt uciążliwe. Przewodnik –pilot Andrzej Strauss leciał razem z nami , co było dość wygodne. Lot z Amsterdamu do Toronto trwał ok. 7,5 godziny i nie był zbyt uciążliwy. Wylot z Warszawy mieliśmy o 6.00 , co skutkowało przybyciem do Kanady ok. 12.30. Tu nastąpiła sprawna odprawa celna i paszportowa bez jakichkolwiek problemów. To spowodowało , że Andy od razu zabrał nas na zwiedzanie miasta , gdyż była odpowiednia pogoda i czas ,a nasz hotel był na dalekich peryferiach miasta Fort Eire. Toronto okazuje się największym ponad 6 milionowym miastem , bardzo nowoczesnym , ze sporą ilością wieżowców . Zabytków jest niezbyt dużo , a te co są to zazwyczaj XIX wiek. Na ulicach odpoczywa sporo bezrobotnych. Miasto jest połączone wieloma krytymi pasażami , które są bardzo przydatne w bardzo śnieżne zimy. Kanada jest zakochana w hokeju ,co też widać w Toronto – muzeum , sklepy czy pomniki. Wieczorem w końcu trafiliśmy do naszego hotelu – motelu w stylu amerykańskim .Spore , czyste pokoje ze sporymi łóżkami zbyt wielkimi dla 1 osoby , trochę za małymi dla2. W pokojach ekspres , kawa czasami herbata ….Śniadanie tradycyjne – wiele słodkości , ale też owoce , serki i kiełbaski. W hotelu było otwarte , sprawnie działające wi-fi .Dzień drugi to wiele odmian Niagary – rzeka ,2 miasta i wodospad. Deszcz padał od rana i poprawa nastąpiła dopiero po południu .Pod wodospadem zmokliśmy ze wszystkich stron , mimo otrzymania specjalnych peleryn. Oglądaliśmy też kiczowate centrum rozrywkowe oraz wiktoriańskie zabudowania. Odwiedziliśmy słynną winiarnię produkującą wino lodowe. Na koniec widzieliśmy początek wieczornej iluminacji wodospadu. Do hotelu wróciliśmy po 21. W Kanadzie jest problem z zakupem alkoholu . W marketach są tylko wina i piwa bezalkoholowe . Alkohol jest tylko w specjalnych – nielicznych sklepach. Podstawą wyżywienia jest Fast food .Ceny w marketach są 2-4 krotnie wyższe niż u nas. Trzeci dzień znów przywitał nas deszczem i to bardziej uciążliwym. Na szczęście zwiedzanie Toronto mieliśmy już zaliczone i pozostał nam tylko wyjazd na wieżę CN Tower. Szkoda tylko , że widoki zabrała nam mgła. Szybko zebraliśmy się w drogę do Kingston. Po drodze przerwa toaletowo-hamburgerowa. Udało się nam skosztować kanadyjskiej specjalności POUTINE – to taka duża zapiekanka z frytkami i różnymi dodatkami. Bez rewelacji , ale to zawsze coś nowego.Kingston to była stolica Kanady Południowej z wielkim ratuszem i wieloma uroczymi budynkami zwłaszcza na peryferiach.Ponadto posiada stary fort , więzienia ,wieże obronne, kościoły. Na nocleg dotarliśmy na peryferia Gananoque .Szkoda bo padało a miasteczko bardzo urocze.Warunki zakwaterowania bardzo zbliżone do poprzednich. Rano kiepskie śniadanie –opiekane ziemniaki ,sucha jajecznica ,2 plasterki bekonu i oczywiście dżemki. Tego dnia deszcz nas osczędził. Na początek był rejs po rzece Św. Wawrzyńca ,pomiędzy licznymi wyspami które często są zabudowane , a jest ich 1850. Te wyspy ,to te od sosu 1000 wysp. Następnie przejazd do Ottawy , która została kompromisową stolicą dla dwujęzycznego kraju. Centrum jest zdominowane przez przez gigantyczne XIX wieczne budynki , wśród których góruje parlament. Cas wolny mieliśmy na rynku.Tutaj zakosztowaliśmy kolejnego specjału „ ogon bobra”.Ponieważ mieliśmy wyprzedzenie czasowe to zajrzeliśmy jeszcze do katedry.Na koniec dotarliśmy do Montrealu i rozpoczęliśmy jego zwiedzanie. Nocleg w hotelu 20 min od starego miasta. Teraz jest dobry moment , aby poruszyć sprawę wyżywienia. Śniadanie w tym hotelu to była parodia. Było serwowane a mimo to brakło. Dopiero po interwencji Endiego podrzucono nam po słodkim rogalu w zastępstwie za mufinki po plasterku ananasa i melona oraz chleb tostowy do tego dżemiki ,oraz masło częściowo zjełczałe. Wycieczka ta zdecydowanie nie jest dla smakoszy .Głównym celem tej wycieczki jest zwiedzanie, co w bardzo dobry sposób zapewniał Endi i rewelacyjny kierowca. Często były długie przejazdy a do tego konieczność realizacji programu oraz coś dodatkowego ciekawego do zobaczenia powodowało , że na jedzenie nie pozostawało zbyt dużo czasu. Godzina czasu wolnego i późne przyjazdy do hoteli były nie w smak tym co lubią pojeść , przez co trochę psuli atmosferę. Na tej wycieczce śniadania są po amerykańsku czyli byle jakie , a potem każdy robi co chce , co najczęściej kończyło się to na wszechobecnych fast foodach lub słodkościach . Wracjąc do meritum wycieczki : po śniadaniu zwiedzanie Montrealu zaczęliśmy od obiektów olimpijskich ,ale zamiast zamkniętej wieży zobaczyliśmy BIODOME czyli faunę i florę różnych stref klimatycznych. Następnie piękna neogotycka katedra , rynek , ostatnie pamiątki i wyjazd do granicy z USA. Przed jej przekroczeniem zajrzeliśmy do Stanstead przeciętego granicą . Mimo zaskoczenia naszą wizytą wpuszczono nas do biblioteki ,gdzie w śodku przebiega granica . Potem odprawa celna i pytania o OWOCE (przewóz nawet 1 sztuki to problem),warzywa , broń, 10 tys USD i czy byliśmy aresztowani. Odprawiał nas bardzo służbowy oficer Paradowski (5 pokolenie w USA).Otrzymał od nas odpowiedz nie nie nie… i to go zadowoliło.Następnie paszporty , odciski wszystkich palców i już w USA. Teraz krótka droga do kolejnego motelu , który nie grzeszył czystością.Kolejny dzień rozpoczął się od kolejnego amerykańskiego śniadania , gdzie główną atrakcją były jajka na twardo. Następnie długi przejazd do Bostonu , gdzie początek miały ruchy , które zapoczątkowały zerwanie więzów z Anglią.Na początek wizyta w centrum handlowym -gdzie wzięliśmy coś na ząb .Potem spacer po mieście , gdzie wśród wieżowców są skulone stare budynki. Potem przejazd do mariny i Cambridge gdzie znaduje się najlepsza uczelnia na świecie Harward. Na koniec kolejny motel , bardzo rozległy i jak na razie najlepszy ,gdzie na śniadanie dodatkowo były mięsa burgerowe i gofrownica.Tutaj też , jak wszędzie królowały sztućce i zastawa jednorazowe.Po Bostonie kolej na Nowy Jork , który zwiedzaliśmy 2 razy po pół dnia . Pogoda znów dała się we znaki , więc na bierząco program był korygowany i w końcy wszystko udało się zrealizować bez specjalnych poświęceń. Tutaj była pierwsza propozycja fakultatywna– widok z 86 pięta warty zrealizowania , choć były duże obawy , gdyż za pierwszym podejściem trafiliśmy na niski pułap chmur. W NY wszystko jest warte obejżenia i najlepiej byłoby spędzić w nim cały tydzień. Udał się nam też wyjazd pod Statuę Wolności , akurat wtedy zaszczyciło nas słońce. Hotel w NY był w środku centrum finansowego i choć pokoje bardzo małe to nikt specjalnie nie narzekał. Kolejny etap to Nowy Orlean .Teraz nadszedł czas na upały.W drugiej części wycieczki temperatura oscylowała w okolicach 30st.Późnowieczorny przelot pozwoliń na nocne indywidualne obejżenie życia nocnego tego zabawowego miasta. Naprawdę warto , choć najlepiej wziąźć coś na uspokojenie . Jest bezpiecznie , jest policja ,ale sceny są jak w filmie.Z balkonów zrzucane są łańcuszki co znaczy pokaż cy…..Alkohol leje się strumieniami ,jest głośno , kolorowo i otyło. To trzeba zobaczyć samemu. Następnego dnia zwiedzaliśmy Nowy Orlean. To miasto robi wrażenie. W czasie wolnym zajżeliśmy do Muzeum Wudu. Odwiedziliśmy też mokradła robiąc mini safari .Kolejny dzień zaczął się wcześnie.O 3.30 transfer na lotnisko i przelot do Atlanty.Tutaj zwiedzanie ośrodka kosmicznego NASA. Największe wrażenie zrobił prom kosmiczny i symulator jego startu. Następnie dojechaliśmy do Orlando i jeszcze mieliśmy czas na kąpiel słoneczną przy basenie.Na część amerykańską dostaliśmy beznadziejny , dziwny wiekowy pojazd.Kabina kierowcy oddzielona od nas czarną ścianą z małym otworem przez który prześlizgiwał się pilot. Zero widoczności do przodu , bardzo ciemne małe boczne szyby do tego brudne sprawiały , że pojazd ten bardziej nadawał się do przewozu ludzi do pracy niż dla turystów.Na Florydzie przeszliśmy hartowanie organizmów : gorąco-zimno ,gorąco-zimno …(na zewnątrz-wewnątrz). Rano wyjchaliśmy do Miami . Tam zwiedziliśmy centrum z lądu i od oceanu , a na nocleg dotarliśmy do Miami Beach .Hotel najlepszy na trasie , przy plaży z basenem i dobrym śniadaniem. Następnego dnia większość grupy udała się na wycieczkę fakultatywną na Key West .Wszyscy byli zadowoleni . Wycieczkę nam prowadził Polak Roch , który od wielu lat mieszka w USA . Oprócz zwiedzania samego miasteczka pełnego ciekawej zabudowy i punktów gastronomicznych po drodze karmiliśmy z ręki wielkie tarpony odganiając natrętne pelikany. Ostatniego dnia mieliśmy wylot o 21.15 i do wyboru pozostać w Miami do wieczora ( zakupy,spacery) , lub wybrać się na kolejną wycieczkę fakultatywną. Osobiście wybrałem wersję nr2 i to był strzał w 10. Endi i Roch zorganizowali nam dzień pełen atrakcji . Pojechaliśmy do Parku Narodowego Everglades tj na teren wielkich moczar . Odwiedziliśmy wioskę indian Miccosukee .Jest to plemię bardzo nieliczne ok. 600 osobowe , ale bardzo specyficzne i dbające o swoją odrębność. Pływaliśmy airbotam wśród szuwarów wypatrując aligatorów i ptactwa wodnego oraz kosztowaliśmy mięsa tych pierwszych. Oglądaliśmy też pokaz obezwładniania żywego aligatora. Na koniec trafiliśmy do kasyna , którego właścicielem było odwiedzane przez nas plemię .To jest biznes ich życia , który pozwala im , żyć spokojnie. Zjedliśmy obiad o jakim wcześniej na tej wycieczce mogliśmy pomarzyć i pograliśmy chwilę na automatach . Był to jeden z ciekawszych dni spędzonych w Ameryce.
5.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
To nasz drugi wyjazd do USA z Rainbowem. Wjazd był przyjemny ale poprzedni był lepszy. Program był bardzo rozciągnięty geograficznie: od Niagary do Florydy. Dużo przelotów - z przesiadkami, dużo przejazdów. Myślę, że można skreślić z programu Nowy Orlean i zaoszczędzić czas na przelotach albo wydłużyć wycieczkę o 1 lub 2 dni. Można też zrezygnować z Toronto. Silny punkt programu to: Niagara, Waszyngton (szkoda że tak krótko), NASA i Miami.
5.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
To moja druga odsłona USA, zupełnie inna od zeszłorocznej z dodatkiem Kanady. Chociaż poprzedni wyjazd bardziej mi się podobał (bo było więcej parków narodowycha a lubię przyrodę), to tą wycieczką również oceniam bardzo dobrze. W dużej mierze to zasługa pilota Andrzeja Strauss, który dbał o każdy szczegół i uatrakcyjniał swoją wiedzą i doświadczeniem wszystkie punkty programu. Oprócz pilota atmoswerę tworzą ludzie i przekonałam się, że ilość osób w grupie nie ma większęgo znaczenia. Tym razem podróżowaliśmy w grupie 17 osobowej, w zeszłym roku była to grupa 30 osobowa i było zdecydowanie bardziej wesoło i przyjacielsko. W zeszłym roku też brałam tą wycieczkę pod uwagę i zauważyłam, że tegoroczny program różnił się od wycieczki Stany Nadzwyczajne z zeszłego roku. Zostało dodane więcej dni w Kanadzie (np. doszła Ottawa, Montreal), kosztem zwiedzania Filadelfi i Waszyngtonu i to miom zdaniem duuuży błąd organizatora. Skoro wycieczka nazywa się Stany Nadzwyczajne to mają być Stany a nie Kanada. W Kanadzie powinno zostać tylko Toronto, aby zobaczyć wodospad Niagara od atrakcyjniejszej strony i rejs od razu przejazd do Stanów.