Opinie klientów o Bleart

4.4 /6
113 
opinie
Atrakcje dla dzieci
3.7
Obsługa hotelowa
5.0
Plaża
4.8
Pokój
4.7
Położenie i okolica
4.3
Rezydent
4.5
Sport i rozrywka
3.4
Wyżywienie
4.0
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

3.0/6

Emilia, Bełchatów 22.06.2019

Wypoczynek

Nie polecam tego hotelu choć są sami Polacy i miło słyszeć polską mowę w obcym kraju nie zaslugiwał na 4,5 gwiazdki dla Gosi All tylko dla Gości z ulicy.

3.0/6

Ela 15.08.2019

Sierpień 2019

Bar all inclusive na słabym poziomie, monotonne jedzenie. Obsługa skupiona na gościach z zewnątrz.

3.0/6

Marcin 02.08.2018
Termin pobytu: wrzesień 2018

Prawie relacja

Wycieczkę zaczęliśmy na Poznańskim lotnisku będąc na 15 minut wcześniej. Po bezowocnym poszukiwaniu właściwego okienka odpraw zaczęliśmy poszukiwania reprezentanta biura podróży. Nie było łatwo, bo punkt znajduję się przy prawej stronie od wejścia. Dostaliśmy konkretną odpowiedź, że odprawa rozpocznie się na 2 godziny przed planowanym odlotem. Poczekaliśmy. Ustawiliśmy się w kolejkę przy stanowisku, gdzie nie działał monitor z nutką niepewności. Udało się, ale patrzymy na bilety i coś jest nie tak, przy zamawianiu wycieczki otrzymaliśmy miejsca w rzędzie 10, a na bilecie 19, niby nic… jednak widok na skrzydło jest mniej atrakcyjny jak na część silnika. Po przylocie zostaliśmy poprowadzeni jak po rączce do autokarów. Otrzymaliśmy kopertę informacyjną. Podczas przejazdu Pani rezydent opowiadała to i owo. Miło. Przy meldowaniu się spotkała nas „prawdziwa przygoda”, przyjechaliśmy 4-osobową rodziną, a hotel przygotował 3 osobowy. Tyle udało się nam ustalić z dyskusji pomiędzy Panem i Panią z recepcji po albańsku. Rozmowy między Panią rezydent, inną niż ta w autokarze, a Panem z Recepcji była prowadzona za ścianą w języku angielskim. Poza tym, że możemy sobie usiąść i dosłyszanym głośniejszym „tomorrow” wiele się nie dowiedzieliśmy, przez… bitą godzinę. Kiedy to otrzymaliśmy kartę od Pani z recepcji bez słowa, na szczęście zareagował inny turysta, będący mniej skołowany. No i wiedzieliśmy gdzie mamy się udać, bo hotel dysponuje jak się okazało dwoma budynkami. Jednak to nie koniec tej przygody, że nie zauważyliśmy, że prąd w pokoju jest na kartę to raz, ale ważne jest, że do fotela-sofy=rozkładanego łóżka nie było pościeli. No a była już 18nasta. To, że „centrum dowodzenia” Pań sprzątaczek było naprzeciwko nie pomogło, że Pani tam stało także. Pan z recepcji tłumaczył to nawałem pracy jaki ma Pani sprzątaczka. Na szczęście po kolacji koło godziny 20-tej pościel się pojawiła. Była blisko by zaproponować negocjacje powrotu… odszkodowania.. wolne bilety… Zaczerpnięcie informacji z Internetu też okazało się niemożliwe. Z pozytywów zahaczyła Pani animatorka nasze dziecko zapraszając je na mini-disco. Co prawda 6 lat to trochę mało by nadążać za muzyką. Choć to może sprawa indywidualna. Następny dzień rozpoczął się kolejną niespodzianką, wielkim pasikonikiem na korytarzu, naprzeciw drzwi. Peszek. Ustaliliśmy też, że Pani z recepcji dysponuję kilkoma słowami-kluczami po angielsku. Jednak pracuje tam, bo włada przydatnym tam językiem włoskim, a ja nie. Jednak od czego mamy „ostatnie technologie” patrz tłumacz googla. Dalej był w programie konkret, czyi spotkanie informacyjne. Na pierwszy rzut oka i ucha wszystko przebiegło pomyślnie. Opowiadała Pani rezydent z autokaru, przedstawiły się Panie animatorki, nawet była Pani „kantor”, przedstawiony został Pan menadżer. Oczywiście większość prezentacji to były wycieczki fakultatywne. Nikogo to nie dziwi, chyba, że dzieci, które znikały w toku prezentacji. Część informacji przydała się już tego samego dnia. Choć szukanie chłopaka od ręczników plażowych na plaży okazało się bezzasadne, urzędował przy basenie, jeśli nie musiał robić czegoś innego właśnie. Dzień drugi, by nie leżeć w kółko brzuchem, jak to mówił pewien turysta, postanowiliśmy się wybrać na wycieczkę do miasta. Gdyż na weekend powinni przyjechać miejscowi, co generuje korki i tok. Wybraliśmy się na przystanek, trochę poczekaliśmy i tu pierwsza konfrontacja z otrzymanymi informacjami. Pierwszy samochód się zatrzymał byśmy mogli przejść do autobusu, nie każdemu jednak się spieszy, choć u nas dzieci też kierowcy przepuszczają. W autobusie „pomocnik kierowcy”, jak na wschodzie, dawniej u nas (powiedziałaby babcia), zagadał po angielsku i zakwalifikował dziecko na bezpłatny przejazd. Przewodnik w wersji tekstowej okazał się średnio pomocny (patrz oszczędzanie danych by uzyskać dane z Internetu, a Wi-Fi w hotelu… za dużo ludzi a w nocy się śpi), jakby ktoś pytał to kupowanie mapy w sklepie… Do Albanii zjeżdża coraz więcej turystów z zachodu, szczególnie z Polski, cytując Albański serwis informacyjny. Polecam mapę w trybie offline. Jednym z punktów naszej wycieczki było odwiedzenie centów handlowych, pomiędzy którymi znajduje się też supermarket. W owym zaopatrzyliśmy się oczywiście w wodę, ale w oczy rzucił się nam też dział z herbatami. Nic niezwykłego, jednak wcześniej uspokajano nas, że tu herbaty się nie pije, chyba że ktoś jest chory, a były negocjacje by nam włączyli herbatę do zestawu śniadaniowego. Wróciliśmy na 3 minuty przed końcem obiadu, co okazało się pozytywem. Albanie, to nie Niemcy, choć brak płyt chodnikowych naprzeciw remontu stanowi miecz obusieczny. Kolejno brak informacji o lokalizacji toalet przy tylnym wejściu budynku, a te są dość mocno przesłonięte schodami i roślinnością. Skutecznie zniechęcał od kąpieli w basenie. Szkoda, bo aqua-aerobik i waterpolo z balkonu wyglądały na świetną zabawę. Basen niby był czyszczony codziennie rano, a na dnie zalegał pewnie chlor, jednak co się widziało to się nie odwidzi. Później kolejne zabawy ze zwierzętami, jaszczurka zmierzająca do budynku, pasikonik na suficie, 8 owadów w basenie po czyszczeniu (bądź w basenie pierwszy, brzmi bardziej higienicznie, a tak o prysznicu przed basenem mało kto słyszał) i peszek, ćma w filiżance. Plus kot pod koniec kolacji. Płynnie przejdźmy do serwetki w zupie, czyli z ludzi zaczęła wychodzić cebula, pod koniec to kilka ręczników leżało chyba od później nocy dnia poprzedniego, rezerwacja… ręczniki znikały też szybciej jak bułki z piekarni, a wcześniej dla każdego starczyło. Wróćmy do pokoju, ten wyposażony w sejf, lodóweczkę, telewizor, suszarkę, telefon (nie wiem do kogo), z balkonem i widokiem na morze. Tylko, te chwila za fotelem brudno, czyżby sprzątanie w pośpiechu? W szafie brakuje jednych drzwi przesuwnych, ale tak chyba ma być. Dlaczego? Rączka od suszarki się rozpadła, zgłoszone, ale inny Pan w recepcji nie zrozumiał, chyba, że w Albanii nie mają kleju do plastiku, nie wiem, ale rączka nie wróciła przez 5 dni. No i akapit, w którym sobie wyjaśniliśmy sobie problem z pokojem. W Sali konferencyjnej dach w pewnej części wyglądał na zalany, a poniżej były ręczniki. Nasza łazienka znajdowała się właśnie nad tym miejscem, a woda zarówno w zlewie jak i brodziku odchodziła strasznie wolno, pół biedy, bo zlew był duży, jednak osad po mydle zostawał w zlewie. By było wesoło po powrocie do pokoju uderzył nas strasznie nieprzyjemny zapach. Dochodził z odpływu brodzika, jakby ktoś zapomniał zastosować syfon. Zgłoszenie tego na recepcje uznaliśmy za bezcelowe, bo trudno byłoby się dogadać, menadżera hotelu przedstawionego na spotkaniu informacyjnym też brak. Jako ludzie zaradni wykonaliśmy swój własny syfon z plastikowego kubeczka z drink baru. Problem ustąpił, a sufit w Sali konferencyjnej wyglądał tak trochę inaczej, choć tu ręki uciąć sobie nie dam. Jeszcze jeśli chodzi o pokój serdecznie NIE polecam rozkładanego łóżka-sofy. Śpi się, źle, z boków wystają metalowe części, trochę skrzypi, chyba lepszy byłby materac na ziemi. Gdy się budzi człowiek rano, to szuka jakiegoś zajęcia, basen od 9-tej, śniadanie od 7:30. Jeśli komuś brak wody do popicia lekarstwa, to polecam zabrać z drink baru i przechować w lodówce. Wielu też pomyśli o spacerze plażą, np. do miasta. Jednak to kolejna weryfikacja informacji po kilku minutach trafiamy na płot z informacją o strefie wojskowej. Niby można przejść wchodząc w morze, jednak potem drugi, trzeci i czwarty płot, gdzie już ktoś pilnuje. Świetnym pomysłem jest też sprawdzenie czy da się wejść na pobliską górkę. Da się! Spacer na godzinkę drogą i piękna panorama okolicy. Problemy można zgłosić też rezydentom podczas dyżuru w hotelu, jeśli nie chcę się komunikować telefonicznie, bo roaming drogi. O komunikacji przez Internet jeszcze nikt nie pomyślał. Zatem korzystam z dyżuru, ten w dniu 3cim był za wcześnie, na drugi w przedostatnim dniu postanowiłem się zjawić. Poruszać temat herbaty, a w poszukiwaniu jak się mówi na muffinki, babeczki w lokalnym języku trafiłem na program telewizji albańskiej, gdzie propozycją do ciasta była herbata, ale chyba na zimno. Wyżej wskazanych nieścisłości. Ponadto kurs € do ALL(lek), gdzie straszono nas, że lokalni sprzedawcy mogą mieć jakiś dziwny kurs w głowie. Sprzedawcy na plaży nie bawią się w drobne, to w € jest korzystniej przy niskich i średnich kwotach, a starszy sprzedawca w sklepie z pamiątkami miał kurs hotelowy, który jest odrobinę niższy od oficjalnego. Jednym słowem dywersyfikacja. Na spotkaniu pojawiła się Pani rezydent prowadząca dyskusje ws. pokoju wraz z Panem rezydentem. Tam dopiero się okazało, że np. menadżerem jest też Pan z recepcji, który nas meldował. No a te pomyłki to w ogóle nieporozumienie… dyplomata tłumaczy bajkopisarza, a obok sekretarz. Ciekawa rozmowa, ale ogólnie niezbyt owocna, czy przyjemna, przyrównano mnie do „tajemniczego klienta”. Kończąc ostatni dzień trzeba sobie przemyśleć, bo transfer o 13:30, a oddanie pokoju o 11. Informacje gdzie postawić walizki, kto pamiętał, ten pamiętał, ale akurat następny turnus przyjechał, więc była i Pani rezydent i menadżer władający angielskim. W powrocie towarzyszy rezydent, nam towarzyszył Pan „dyplomata”. Zasięgając informacji u innych turystów wiedzieliśmy, że nie będzie mówił przez całą drogę dając nam pooglądać widok zza szyby. Szkoda, że i tu były pewne nieścisłości… co prawda, to nie kamping by ktoś nóż czy nożyczki przewoził, nie widziałem też by ktoś nerwowo wyciągał szklane słoiki z dżemem figowym. Jednak przepisy celne są dość długie. Sprawa muszelki jak i żywności została przemilczana. Na lotnisku można się spotkać ze wszystkimi rezydentami, co wykorzystałem by zamienić dwa słowa z Panią rezydent od prezentacji, nie porozumienie, orderu zdobywcy nie dostałem. Miłe zakończenie trochę zepsuła wskazówka by kierować się do bramki nr1, gdy kontrola bezpieczeństwa jest za rozsuwanymi drzwiami. Jeszcze ostatni aspekt, który mógł się okazać brzemienny w skutkach. Otóż była mowa, a owadach. Pewnie nikt nie zauważył, że jest reakcja hotelu, bo w godzinach porannych, albo nocnych, bo przed wschodem słońca pojawili się ludzie w kombinezonach. Po rozmowie z obsługą hotelu przystąpili do oprysków. Tak się złożyło, że nikt nie zauważył jeszcze nieświadomego zagrożenia obserwatora na 2-gim piętrze. Byli też ludzie śpiący na balkonach, ale na wyższych piętrach. Objawy, wyglądały na niegroźne, lekkie zatrucie pokarmowe, a nasiliły się w samolocie. Tak się złożyło, że zostaliśmy zamknięci w puszce w oczekiwaniu na slot, jakieś 40 minut, a temperatura ciągle rosła, woda dostarczona przez stewardessy przyniosła małą ulgę tylko. Było tak, gdyż nad dużą częścią Europy w tym praktycznie nad całymi Bałkanami szalały burze. Szczęście w nieszczęściu obsługa nic nie zauważyła. Jeszcze jeśli chodzi o zatrucie pokarmowe, raczej nie grozi. Serwowana jest oczywiście kuchnia lokalna. Choć chyba na życzenie ludzi pojawiła się np. zupa mleczna, z mlekiem latte. Wybór szeroki z 12 potraw na zimno i 8 na ciepło, plus 4 soki, kawa, raki, wódeczka, płatki 4 rodzaje owoców, kawałek ciasta, winko, ciężko wyjść głodnym. Problem może stanowić jedynie dobór miejsca, bo jak każdy przychodzi o tej samej porze, to brakuje dla 4 osobowej rodziny. Jednak jak kelner zauważy, to wskaże by zając miejsca dla gości baru. Kelnerzy też na bieżąco uzupełniają braki jak i zbierają naczynia. Jeden młodszy urzekł nas też próbami nauki polskiego w zakresie „Jak się masz” czy „Przepraszam, czy mogę zabrać”. Nie zapomnieliśmy oczywiście o napiwku. Drugi kelner wyższy za to chyba powinien poprosić hotel o spinkę do krawatu. Jeszcze słowo o Paniach pokojówkach. Mimo, że się nie dogadasz, zawsze uśmiechnięte. Codziennie sprzątają pokoje oraz wymieniają pościel i ręczniki jeśli pokój jest pusty i nie ma wywieszonej plakietki nie sprzątać. Sejf też jest niepotrzebny, a jak ktoś chce to może pokazać znak albańskiego orła. Na pochwałę również zasługują Panie animatorki organizujące czas młodszym i starszym. Zawsze promieniujące radością. Nie przeszkadzało im też, że nikt nie chce się dołączyć do wieczornego disco, zamieniając imprezę na piosenkę czy 2 w pokaz taneczny. Skutecznie rozkręcając imprezę. No i ogólnie obsługa hotelowa bardzo uprzejma, jak widzą, że masz problem od razu pomogą, raz nawet i biegiem. W upale braknie czasem krzepy by rozłożyć parasol pokaźnych rozmiarów, ale tu wkracza dobrze zbudowany ochroniarz.

3.0/6

Myszsza 07.09.2017
Termin pobytu: wrzesień 2017

Opinia o hotelu i okolicy

Witam. Chcialabym podzielic sie z wami opinia o hotelu Bleart -Albania. Sam hotel super!!! Basen super!!!!Lezaki i reczniki na plaze czy przy basenie zawsze czysciutkie i za darmo. Codziennie sprzatane pokoje wymina recznikow woda mineralna uzupelniana w pokoju codziennie. Pokoje duze i przestronne, lazienka ok. Balkon duzy. Teraz troche o okolicy: marnie!!!!Plaza brudna pelno petow i butelek plastikowych na plazy, nic sie tam nie dzieje dla osob ktore oczekuja spokoju to polecam z czystym sercem ale bary i markety w okolicy to kicha. Jedzenie w hotelu moze byc choc szalu nie ma. Zimne potrawy na lunchu i kolacji. Owoce pyszne i bardzo duzo, napoje w pakiecie all do posilkow jakie kto chce: woda, soki, piwo, wino i vodka za to kawa na sniadaniu to istna lura -Inka. To tyle z mojej strony :)))
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem