Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Uwielbiamy z żoną Bałkany i byliśmy tam nieraz będąc sami sobie organizatorem. Postanowiliśmy jednak pierwszy raz w życiu pojechać na objazdówkę. No i chyba ostatni, bo nie tak powinna ona wyglądać. Jedna z najważniejszych spraw. Weźcie ze sobą euro w bilonie na toalety na postojach. Takie życie. I druga ważna sprawa. Ta opłata w wysokości 120 euro w gotówce jest obowiązkowa. I zastanawiam się dlaczego nie jest to napisane wyraźnie w opisie wycieczki. Myślę też o tym co by się stało gdybym nie uiścił tej opłaty. Ale do meritum. Może zacznę od programu wycieczki. Niezbyt napięty, raczej starcza czasu na wszystko. Przewodnicy w Dubrowniku i Kotorze bezkonkurencyjni, natomiast przewodnik z Belgradu to wyścigowiec. Niemalże biegaliśmy za nim. Pilotka wycieczki niestety nie do końca dawała radę organizacyjnie i logistycznie. Przykładem były wyznaczone przez nią w Czarnogórze (Dobra Voda) godziny posiłków kiedy to wywiązywały się awantury z ludźmi z innych wycieczek, którzy chcieli nas wyganiać z jadalni z powodu nieuzgodnienia tego. Dodatkowo podczas jazdy autokarem opisywała rzeczy, które widziała przez przednią szybę a których siłą rzeczy inni nie mogli dostrzec. A godzinny postój na granicy serbsko-węgierskiej podczas powrotu do kraju spowodowany problemami z winietą też dużo mówi o jakości organizacji wyjazdu. Autokar z inną wycieczką, który wjechał na granicę za nami nie miał takich problemów i niemalże od razu pojechał. Autokar w miarę wygodny z działającą klimatyzacją. Brak WiFi, są gniazdka do ładowania. Zarówno 220V jak i USB. Zakwaterowanie. Sarajewo - hotelik niczego sobie (BM International Hotel), pokój bez tarasu lub balkonu, działająca klimatyzacja i winda Medjugorie - Pansion Marian. Raczej dom pielgrzyma niż hotel. Pokój z tarasem, pojedyncze łóżka, działająca klimatyzacja. BRAK WINDY - karygodne ze względu na konieczność wnoszenia na piętra walizek. Chyba, że ktoś się wybiera tylko z bagażem podręcznym to OK Dobra Voda - zakwaterowanie w trzech różnych miejscach. Nam przypadł w udziale Apartmani Ramović. Pokój z tarasem, działająca klimatyzacja, BRAK WINDY. W tym przypadku o ile właściciel pensjonatu był spoko o tyle warunki, w jakich przyszło nam spędzić tych kilka dni były słabe. W odległości około 1 do 2 metrów od naszego tarasu była ściana budynku (nie wiem czy uda mi się wstawić fotki). W związku z tym w pokoju było cały czas ciemno. A ponieważ trafiliśmy na niż pogodowy to czasami nie wiadomo było czy to dzień czy noc. Dodatkowo do Adriatyku około 600 - 700 metrów z górki. Powrót pod górkę a według map google przewyższenie wynosi około 50 metrów Mokra Gora - zakwaterowanie w ciekawym miejscu Šarganska osmica. Pokój bez tarasu, działająca klimatyzacja, BRAK WINDY. Warunki niezłe ale na wykładzinie podłogowej ślady bytności innej cywilizacji Wyżywienie Na początek ważna informacja. Do obiadokolacji NIE PODAWANE SĄ ŻADNE NAPOJE łącznie z wodą. W warunkach uczestnictwa jest podany ten zapis. Mówiąc szczerze słaba opcja. Odnośnie posiłków to gdybyśmy nie poszli do konoby to bałkańskiego jedzenia byśmy nie uświadczyli. Nie wymagam od razu owoców morza bądź jagnięciny ale sałatka szopska to chyba nie jest jakiś wyszukany i drogi posiłek. W każdym z miejsc zakwaterowania jedzenie było mocno średnie może oprócz ostatniego noclegu w Mokrej Gorze. A rodzaj i styl wydawania posiłków podczas pobytu w Czarnogórze to osobny rozdział. Obsługiwani byliśmy przez Hotel Mujanowić. Śniadania w karykaturalnej formie bufetu. Składowe śniadań wykładane na dwa niewielkie stoły, co przy kilkudziesięciu gościach powoduje, że znika to bardzo szybko. No bo jeśli na jden talerz na stole jest wyłożony jeden pokrojony pomidor to ile trzeba czasu, żeby zniknął. Oczywiście jedzenie było donoszone ale swoje trzeba odczekać. I tak ze wszystkim. Część potraw na ciepło po dotarciu na stół była już chłodna. Za to obiadokolacje były donoszone bezpośrednio do stołów gości. Były też ściśle odmierzone, żeby nikt się nie przejadł. Przez kilka dni z rzędu kurczaki pod różną postacią bo "Polacy najbardziej lubią kurczaki". Ręce opadają. Podsumowując. Piękne widoki, niedosyt Bośnii i niestety złe doświadczenie. Przede wszystkim dyskwalifikacja za brak wind na noclegach. Wnoszenie ciężkich bagaży przez starszych i zmęczonych ludzi nie powoduje uśmiechu zadowolenia. Mam nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy a nie normalne praktyki biura Rainbow. Na tę chwilę nigdy więcej.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Czułem się jak na pielgrzymce do miejsc świętych. Co chwile jak nie katedry, kościoły, monastyry to cerkwie. Czasu na zwiedzanie i poznawanie średnio 45 minut. Przy tym trzeba pamiętać że w tych 45 minutach trzeba wykorzystać czas też na zjedzenie czegokolwiek, więc czasu na samodzielne zwiedzanie jest mizernie, żeby nie powiedzieć tragicznie mało. Pilot nie potrzebnie przekazywała informacje o danych miejscach czy tradycjach które później słyszeliśmy po raz kolejny od przewodników. Zbyt długie przejazdy powodowały mniejszą ilość czasu na zwiedzanie i czas wolny.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Powiem szczerze, spodziewałem się czegoś zgoła innego. To był mój perwszy wyjazd i zarazem ostatni w tego typu formule. Może w moim komentarzu zaczne od tego, że na początek uzmysłowcie sobie, że czeka was ok. 34 godzinna jazda z Polski do Sarajewa, oczywiście z małymi przerwami na stacjach oraz przejściach granicznych, Jak wkońcu dotarliśmy do Sarajewo to odrazu zwiedzanie, bez jakiegokolwiek odpoczynku czy odświeżenia się. Wysiadasz z autokaru i odrazu upał 38 stopni w cieniu, a wy po ponad 30 godzinach w autokarze jesteście przeciągnięci w 45 minut po mieście no i co zwiedzamy katedrę i cerkiew, czas woly wow 45 minut. Miasto z bardzo ciekawą historią, chciałbym mu poświecić więcej czasu, ale niestety z powodu zmęczenia nie było to możliwe. Kolejny dzień zaczynamy od Mostaru i oczywiście zaczynamy od katedry potem jest wykład o meczecie oglądamy most idąc starówką i znowu meczet potem mamy czas wolny całe 1,5 godziny i jedziemy do Medjugorje. Miasto to miejsce kultu Maryjnego i zaczynamy zwiedzać od historii objawień i oczywiście znowu katedra ( już w tedy pomyślałem że powinno ię to nazywać Sakralne Bałkany ). Według planu powinniśmy pojechać do hotelu na wybrzeżu lub takiego z basenem, no coż wylądowaliśmy w hotelu Budapest pośród krzaków. Pilotka ze śmiechem powiedziała, że jak skończy się droga to dojedziemy do hotelu. No i skońnoczyła sie droga i cywilizacja też. Napomknę tylko, że w pokoju nie byliśmy sami, jeśli można tak powiedzieć (mrówki, pająki) czy było coś jeszcze wolałem nie sprawdzać. Całe szczeście że spędziliśmy tam tylko pare godzin bo wyjazd był już o 5 rano. Sniadanie no coż jedna kanapka z serem i szynką to była forma prowiantu na drogę którą nam hotel zaserwował zamiast śniadania, a zapomniałem jeszcze o pączku który smakował jakby był z gliny. No więc ruszamy o tej 5 rano i jedziemy do Dubrovnika. Dojechaliśmy koło godziny 10 tam mieliśmy przewodnika (super kobieta) rajd po mieście i znowu nie obyło się bez kościołów. Potem mieliśmy 1,5 godziny na zwiedzanie, ale oczywiście po tak sytym śniadaniu i 5 godzinach w autokarze każdy normalny musi coś zjeść, wiec na zwiedzanie i poznawanie miasta było jakieś poł godziny. Jedziemy dalej do Kotoru, piękne miejsce. No i znowu 45 minut zwiedzania i 45 minut wolnego czasu. Dobrze że tym razem zrezygnowalismy z obchodu z przewodnikiem, bo mieliśmy czas na zjedzenie obiadu w restauracji i na zwiedzanie samemu. W sumie to dobrze się stało bo hotelu byliśmy dopiero koło 22 - więc kolacja była wcześnie. Dodam tylko, że według programu znowu mieliśmy być na wybrzeżu, no ale coż zakwaterowano nas w hotelu dobrze pamientającym świetność komunizmu w Jugosławii. Hotel daleko w górach, a morze ...coż daleko za nimi. Teraz miało nastąpić to, na co wiekszość czekała, czas wolny na odpoczynek na wybrzeżu. Zaczeliśmy od odwiedzin Starego Baru oraz rodziny polsko - czarnogórskiej ( ten drugi pkt. świetny, wkońcu mozna było lepiej poznać Bałkany). Jak pisałem mielismy mieć woly czas na wybrzeżu czyli plażowanie itp.. No plażowanie przewodniczka zapewniła nam na 3 godziny. A potem powrót w góry. Następny dzień zaczął się od zamieszania, kto gdzie i w jakim hotelu ma spędzić kolejne 2 dni. Komunikatywność Pani pilotki była niesamowita, zwlaszcza jak staliśmy pod jednym hotelem przez ponad godzinę, a ona wściekła biegała zjednego hotelu do drugiego. Oczywiście nikt nas nie poinformował, dlaczego częśc grupy wysiadła, a reszta ma jechać dalej. Wylądowaliśmy w hotelu OTRANT i to byl jedyny dobry hotel na tej wycieczce. Szczyt umiejętności organizacyjnych Rainbow zostawił na ostatnie 2 dni. Zaczeło się od całodniowej jazdy do jakiejś tajemniczej miejscowości pod Belgradam ( co ciekawe nawet Pilotka nie wiedziała gdzie jedziemy sądząc po tym jak 3 razy zabłądzliliśmy). i Znowu cały dzien w autokarze wyjazd o 8 rano po drodze przejechaliśmy przez kanion rzeki Moraczy i mieliśmy całe 15 minut na zdjecia przy kanionie rzeki. Potem był Monastyr Moraczy nie powiem ładny, ale znowu kolejny zabytek sakralny. całość ze zwiedzaniem i wolnym czasem aż 45 minut. Na koniec mieliśmy godzinna przerwę w okloicach pewnego mostu na rzece ( juz nie pamięntam nazwy). Do hotelu dojechaliśmy po 22 drugiej. Podsumówując dzień to 10 godzin w autokarze i 2 godziny zwiedzania. Ostatni dzień to Belgrad zza szyb autokaru, chwile czasu w kolejnej cerkwi i troche czasu w twierdzy. Czas wolny przed 35 godzinami jazdy do domu, całe 1,5 godziny. W restauracji poleconej przez przewodnika spędziliśmy godzinę, na zwiedzanie i zakupy zostało 30 minut. Na koniec została 35 godzinna jazda do domu. Nigdy więcej.