4.5/6
Wycieczka bardzo mi przypadła do gustu, ponieważ było typowego zwiedzania, a mnóstwo czasu na kąpiele morskie, czyli Chorwacja na fali!
Bożena, --- - 24.07.2019
6/11 uznało opinię za pomocną
4.5/6
W sumie przyjemna (poza morderczym upałem) wycieczka objazdowa
Andrzej, Poznań - 31.08.2020
7/13 uznało opinię za pomocną
4.5/6
Dzień pierwszy Wylot z Warszawy o 3:50 początkowo wydawał się pomysłem karkołomnym, bo oznaczał tylko jedno: zarwaną noc na lotnisku. Ale, dzięki bardzo wczesnej godzinie wylotu, do Dubrownika dotarliśmy już o 6 rano. Czekali tam na nas przedstawiciele Rainbow Tours, którzy kierowali do odpowiednich autokarów - proces dzielenia pasażerów, załadunek bagażu poszedł bardzo sprawnie. Pan Piotr, nasz opiekun podczas przejazdu, udzielił dokładnych informacji o tym, jak będzie wyglądał nasz dzień oraz zakwaterowanie w hotelu. Podał też godzinę zbiórki w dniu kolejnym, kiedy to mieliśmy spotkać się z naszą "docelową" pilotką, panią Wioletą Razik. Pogoda nieciekawa, pada deszcz, pan Piotr przyznaje, że pada od kilku dni, a najstarsi Chorwaci nie pamiętają tak mokrego czerwca. To nic, pocieszamy się, przynajmniej jest ciepło... Kolejność realizacji programu uległa całkowitej zmianie. W związku z tym, zamiast przejazdu do Hvaru, Makarskiej czy Neum deklarowanego w programie, z Dubrownika skierowaliśmy się do Orebić'a, skąd przeprawiliśmy się promem na wyspę Korčula. Pierwsze trzy noce spędziliśmy w hotelu Adria w mieście Vela Luka na Korčuli właśnie. W hotelu zostaliśmy zakwaterowani około godziny 11:00, resztę dnia mogliśmy już według uznania spędzić nad hotelowym basenem, na pobliskiej plaży (kamienista, co jest w Chorwacji normą) lub, spacerując specjalnie przygtowaną scieżką wzdłuż brzegu, dotrzeć do centrum miasta Vela Luka (spacer spokojnym tempem to około 30 minut w jedną stronę). Istniała możliwość zakupu obiadu, który serwowano między 12:30 a 14:00, koszt 50 kun. W hotelu można wymienić pieniądze, choć po nieco mniej korzystnym kursie. Ostatnia grupa (chyba lot z Poznania?) dotarła do hotelu około północy - warto więc było spędzić noc na lotnisku w Warszawie, bo dzięki temu dało się już co nieco "wycisnąć" z pierwszego dnia pobytu. Hotel Adria zapewnia podstawowe wygody: jest klimatyzacja, suszarki do włosów, winda, niewielki basen. Mój pokój był czysty, nie było problemu z ciepłą wodą, choć nie trafił mi się widok na zatokę, a na porośnietę kaktusami i agawami podwórko. Napoje do kolacji (od soku pomarańczowego do wina i piwa) są bezpłatne. Wyżywienie w formie bufetu oceniam wysoko: dania bardzo różnorodne, każdy mógł znaleźć coś dla siebie. W hotelu można wypożyczyć za opłatą rowery wodne, kajaki oraz zwykłe rowery. Ekipa na recepcji była bardzo uczynna i pomocna, bez problemu można było porozumieć się po angielsku, niemiecku, czy polsku. Dostałam mapkę miasta i kilka cennych wskazówek na temat tego, co warto w najbliższej okolicy zobaczyć. Tylko dzięki temu trafiłam m. in. do Vela Spila, czyli wspaniałej jaskini ze znaleziskami archeologicznymi. W mieście jest Konzum i Studenac, czyli popularne w Chorwacji supermarkety. Bez większego problemu można było uzupełnić swoje zaopatrzenie. Dzień drugi Dzień zaczęliśmy o 8:30 i spotkania z naszą pilotką, panią Wioletą. Pani Wioleta to bardzo młoda osoba i wydaje mi się, że nie miała wcześniejszego doświadczenia jeśli chodzi o zarządzanie blisko 40-sto osobową grupą, czasem brakowało jej stanowczości. Znajmość języka i pogodne usposobienie to niewątpliwie jej duże zalety. Niestety, trudno wypowiedzieć mi się na temat jej wiedzy o regionie w którym przebywaliśmy, bardzo mało opowiadała choćby o tym, co mijamy za oknem podczas przejazdu autokarem, czy - w ostateczności - o samej Chorwacji. Po spotakniu przy recepcji z panią Wioletą, zapakowaliśmy się do autokaru i ruszyliśmy do miasta Korčula. Przejazd odbył się komfortowym autokarem z działającą bez zarzutu klimatyzacją. Pan kierowca bardzo uczynny i pogodny. Uwaga: była możliwość zakupu w autokarze zimnej wody oraz piwa, płatność zarówno w kunach, jak i w euro. Po mieście oprowadził nas lokalny przewodnik (nie mówiący po polsku, przekład pani Wiolety bezcenny), a czas wolny był odpowiedni długi, by wrócić do interesującyh miejsc, czy zamówić na spokojnie posiłek w restauracji. Po zwiedzaniu miasta, w drodze powrotnej do Vela Luka, czekała nas degustacja wina, sera i rakiji w Winiarni Toreta w Smokvicy. Istniała możliwość zakupu degustowanych trunków: wina to wydatek między 50 a 100 kun za butelkę, rakija to 35 kun za 200 ml. Powrót do hotelu nastąpił we wczesnych godzinach popołudniowych, było więc sporo czasu na wypoczynek na plaży, nad basenem, czy wycieczki po okolicy. Między centrum miasta Vela Luka a hotelem Adria kursują wodne taksówki (przejazd w jedną stronę to wydatek około 10-15 kun). Dzień trzeci Dzień trzeci to wycieczka na wyspę Lastovo. Naszym środkiem transportu był niewielki stateczek: miejsca siedzące są zarówno na dziobie i rufie, jak i w zadaszonej części statku. Można też było podróżować na dachu statku, doskonałe miejsce na opalanie. Na statku jest toaleta, zdjęcie statku zamieszczam w galerii. Pogoda sprzyjała, morze było płaskie jak stół, co jak się później okazało wcale nie jest regułą. UWAGA: jeśli ktoś ma, podejrzewa u siebie lub jeszcze nigdy nie sprawdził, czy cierpi na chorobę morską, powinien pięć razy zastanowić się, nim zdecyduje się na wycieczkę "Chorwacja na fali". W terminie wycieczki, na której byłam, wszystkie krótsze przeprawy między wyspami odbywały się właśnie tym niewielkim stateczkiem. O ile można było zrezygnować z wycieczki np. na wyspę Lastovo, bo przez trzy noce z rzędu nocowaliśmy w tym samym hotelu i wracaliśmy do niego na nocleg, o tyle przeprawa z wyspy Korčula na wyspę Hvar obejmowała już także przewóz naszego bagażu i zastąpiła po prostu przejazd autokarem i przeprawę promem rejsowym. Głównym punktem programu pobytu na wyspie Lastovo, było plażowanie. Osoby chcące spędzić czas bardziej aktywnie, były zdane na siebie i swoją pomysłowość. Tuż przy nabrzeżu, miejscu postoju naszego statku, znajduje się restauracja z toaletą. Powrót do Vela Luka na pokładzie statku. Dzień czwarty Dzień czwarty to pożegnanie miasta Vela Luka i wyspy Korčula oraz rejs na stateczku na wyspę Hvar do miasta Stari Grad. Na dachu naszego stateczku przymocowano nasze bagaże. Zakwaterowanie w hotelu Arkada: malowniczo położony (szcześciarze, którym trafił się widok na zatokę! - mniej szcześliwi napawali się widokiem sosnowego lasu z poziomu pierwszego piętra...), blisko centrum miasta Stari Grad (około 20 minut spokojnym tempem, tym razem ładnym bulwarem wytyczonym wzdłuż mariny), z możliwością zjedzenia posiłku na tarasie z widokiem na zatokę. W hotelu nie ma np. suszarek. Pokoje są funkcjonalne, choć meble pamiętają chyba jeszcze czasy Jugosławii. Były za to działające windy. Wyżywienie w formie bufetu, różnorodne, napoje do kolacji są płatne. Po zakwaterowaniu, przejazd autokarem do miasta Hvar. Do pokonania jest tylko 60 kilometrów, ale droga jest kręta, a zakręty ciasne. Po drodze oglądamy pola lawendy i rozmarynu oraz winnice (to z okien autokaru), oraz zatrzymujemy się przy jednej z upraw: chętni mogą kupić olejek lawendowy i rozmarynowy, rakiję, inne lokalne wyroby. Towarzyszy nam lokalny przewdonik - ponownie, tłumaczenie pani Wiolety jest niezbędne. Zwiedzanie miasta Hvar, czas wolny, a następnie przejazd do miasta Stari Grad. Ponownie zwiedzanie, powrót do hotelu. Stari Grad to miasteczko pełne wspaniałych, klimatycznych resautracji. Jest też Studenac, czyli supermarket, gdzie moża uzupełnić zaopatrzenie. Dla zainteresowanych: tamtejsza marina robi naprawdę wielkie wrażenie. Po drodze między hotelem a miastem, znajduje się klub nurkowy założony i prowadzony przez Polaków. Można umówić się na zejście pod wodę. Dzień piąty Dzień piąty, to wycieczka na wyspę Brač, a gwóźdź programu to plażowanie na plaży Zlatni rat w mieście Bol. Ponownie, naszym środkiem transportu jest niewielki stateczek. Katalog obiecywał, że osoby niezainteresowane plażowaniem, bedą mogły skorzystać z wycieczki fakultatywnej (zwiedzanie Brač) - niestety, w tym wypadku trzeba było liczyć na własną kreatywność. Powrót na pokładzie stateczku do miasta Stari Grad i hotelu Arkada. Reprezentacja Chorwacji w piłce nożnej gra w ćwierćfinale z Meksykiem, i odpada. Kolejnego dnia rano będziemy nucić "Nic się nie stało, Chorwaci, nic się nie stało", a Adriatyk weźmie na nas odwet... Dzień szósty Dzień szósty to wycieczka na wyspę Vis i zwiedzanie miasta Vis, wsiadamy na nasz stateczek. Wieje wiatr jugo, Adriatyk zaczyna falować - fale nie są duże, ale stateczek podskakuje. Część grupy bardzo źle znosi kołysanie, pani Wioleta zmienia program i drogę powrotną pokonamy już autokarem. Z programu wypada Błękitna Jaskinia: wysokie fale uniemożliwiają podpłynięcie do jej wejścia. Wracamy stateczkiem do miasta Hvar, mamy czas wolny. Wsiadamy w autokar i wracamy do hotelu w mieście Stari Grad. Dzień siódmy Dzień siódmy to wykwaterowanie z hotelu Arkada i przejazd autokarem do miasteczka Sućuraj. To chyba jedyny dzień, gdzy trzeba było wstać bardzo wcześnie. W Sućuraju okrętujemy się na rejsowy prom i przeprawiamy na wyspę Mljet. Liczba miejsc na promie jest ograniczona, nasz autokar musi więc na wszelki wypadek podstawiać się odpowiednio wcześniej. Mamy więc trochę czasu na spacer po Sućuraju. Pogoda nie dopisuje, i choć wciąż jest ciepło, pada deszcz. Wyspa Mljet to przede wszystkim wspaniały Park Narodowy oraz mała wyspeka Sveta Marija z klasztorem benedyktynów. Do stateczku, który zabierze nas na wyspekę, transportują nas dwa busiki, każdy ma po 8 miejsc siedzących. Jedziemy więc na raty, i spotykamy się przy przeprawie. Na wyspece, czas wolny. Zgodnie z radą pani Wiolety, nikt nie zamawia w jedynej tam restauracji: podobno jest tam drogo, a na realizację zamówienia czeka się bardzo długo. Ponownie wsiadamy na statek i wracamy z wyspeki na stały ląd. Ze względu na padający deszcz, część osób chce wracać do autokaru. Są jednak chętni na kąpiel w jeziorze. Są też tacy, którzy nie wiedzą, po czyjej stronie się opowiedzieć. Grupa się dzieli, każdy wraca do autokaru na własną rękę. Nikomu nie udało się zagubić, jednak było to rozwiązanie dość ryzykowne. Gdy wszyscy jesteśmy już w autokarze, jedziemy do Neum na terenie Bośni i Hercegowiny. Granicę przekraczamy sprawnie, dokumenty nie są sprawdzane. Droga jest kręta, bardziej wrażliwi zamykają oczy. W Neum nocujemy w hotelu Zefir: do obiadokolacji dostajemy gratis wodę oraz lampkę białego lub czerwonego wina do wyboru. Pokoje hotelowe są bardzo przestronne, ale nie ma wind: z wnoszeniem/znoszeniem walizki trzeba uporać się samemu. Dzień ósmy Dzień ósmy dla niektórych (chyba dla osób z Gdańska) rozpoczął się bardzo wcześnie, bo już o 3 w nocy. Grupa z Warszawy zbiórkę przy recepcji miała ustaloną na godzinę 15, przy czym doba hotelowa kończyła się o godzinie 12. Osoby oczekujące na godzinę 15stą mogły pozostawić bagaż w pomieszczeniu wyznaczonym przez hotel, tuż przy recepcji. Osoby pracujące na recepcji okazały się bardzo uczynne i kontaktowe: otrzymałam piękną książeczkę o Neum i okolicach, trzy rodzaje mapek i rady, co warto zobaczyć, jeśli nie dysponuje się dużą ilością czasu. Najpierw minęła godzina 15, potem godzina 16. Razem z nami czekają na transport na lotnisko uczestnicy innych wycieczek, któryś z nich otrzymuje od swojego pilota informację, że autokar będzie najpóźniej w ciągu 30 minut. Optymiści zastanawiają się, gdzie spędzić w Neum kolejny wieczór. Pesymiści martwią się, że będzie ciężko zogranizować sobie transport z lotniska w Warszawie do domu w środku nocy. Zbliża się godzina 16:30, i autokar w końcu podjeżdża - do Dubrownika mamy jeszcze około godziny drogi, a mamy jeszcze do zgarnięcia dwie osoby, które czekają gdzieś na trasie. Kierowca jedzie tak szybko, jak się da, a opiekun przejazdu uspokaja, że na lotnisku już wszyscy wiedzą, że będziemy trochę spóźnieni. Odprawa przed lotem w biegu, opiekun naszego transferu kieruje nas w stronę security check. Udało się, jest nawet chwila na zakupy w sklepie wolnocłowym...
Małgorzata K. - 06.07.2014
107/109 uznało opinię za pomocną
4.5/6
Adriatyk to jedno z najpiękniejszych mórz świata, a wybrzeze Chorwacji jest cudownie urozmaicone, pełne zatok, gór schodzacych do morza i zielonych lasów. Woda mieni się kolorami, szmaragdem, szafirem, turkusem. Do tego lawendowy Hvar i słone jeziora Mljetu. Codziennie kapalam się na plaży na innej wyspie, pewnego dnia na Proiscie na trzech plażach jednego dnia. Małe stateczki, bujanie i pełna przygód podróż na Brac. Czego chcieć więcej. Morze jest dobre dla duszy!
DOROTA, Warszawa - 15.07.2019
5/7 uznało opinię za pomocną