Opinie o Dookoła Grecji

5.3/6 (1279 opinii)
5.3/6
1279 opinii
Intensywność programu
4.9
Pilot
5.7
Program wycieczki
5.6
Transport
5.4
Wyżywienie
4.4
Zakwaterowanie
4.4
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Sortuj: Najlepiej oceniane
Typ turysty: Wybierz
  • 5.5/6

    Grecja w "smacznej pigułce"

    Bardzo dobry pomysł Biura na taką wycieczkę :)

    Ryszard, Police - 18.10.2016

    7/11 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    Ocena wycieczki warunki , opieka

    Program opracowany procesjonalnie w ciagu 8 dni można było zwiedzić 7 obiektów wpisanych na listę UNESCO. Pilotaż Pana Marcina Pietrzyka - rewelacja zakochany w Grecji kopalnia wiedzy można życzyć sobie by wszyscy mieli takich pilotów.

    Krzysztof, Jan, Marek Łódź - 19.07.2021

    4/5 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    Udając Greka

    Początek lipca 2012. Za trzy dni wylatujemy (jeździmy zawsze w dwie pary) na zaplanowaną od kilku miesięcy i wyczekaną wycieczkę do Rumunii i Bułgarii. Wszystko dopięte na przysłowiowy ostatni guzik. Yupiii. Połowa lipca 2012 lądujemy w Salonikach. W Grecji :). Powód będzie na końcu, taka zachęta na przebrnięcie… W opisie skupiłem się bardziej na tym czego można spodziewać się podczas wyjazdu i ewentualnych poradach, dokładne informacje o zabytkach można znaleźć w przewodnikach i komentarzu pilota wycieczki. Podróż czas zacząć. Koleżanka jak zwykle w przestworzach jest jak kameleon, zmienia barwy twarzy od zielonego podczas startu po białą podczas lądowania, jaką ma twarz w trakcie lotu nigdy nie wiem bo jak zwykle przesypiam całość podniebnej eskapady. Na lotnisku czeka przedstawiciel biura i kieruje do odpowiedniego autokaru. Z lotniska w Salonikach bezpośredni transport do hotelu Sun Beach w miejscowości Agia Triada. Biorąc pod uwagę, że hotele na objeździe raczej nie aspirują do trzech gwiazdek zielonego przewodnika Michelin hotel daje radę. Był nawet basen więc od razu przebraliśmy się w stroje, zanurzyliśmy się w chłodnej i przyjemnej wodzie zamawiając drinka z palemką. Stop. Tak chciałbym po podróży żeby było ale smutna rzeczywistość w postaci Pana z recepcji poinformowała, że basen już jest zamknięty. Niestety dotarliśmy do hotelu właśnie pod wieczór, bo godziny przylotów do Grecji zależą z którego miasta w Polsce wylatujemy, dodatkowo fortuna nie sprzyjała w postaci opóźnienia samolotu - gratis rozdali po kanapce na ukojenie nerwów ;). Niezrażeni wybieramy się w czwórkę do centrum, które znajduje się około 10 minut piechotą nad samym morzem, każdy pokieruje, prosto trafić. Zachód słońca plus wieczorna lampka wina w restauracji, której stoliki znajdują się na plaży tuż przy linii wody tworzą niezapomniany klimat (większość restauracji jest tak usytuowanych). Następny dzień rano transfer autokarem do Salonik. Pilot rozdaje od razu urządzenia Tour Guide, przydatna rzecz, zwiedzanie Biała Wieża – Łuk Galeriusza - Rotunda – Kościół św. Demetriusza. W sumie dość szybko opuszczamy drugie co do wielkości miasto Grecji i kierujemy się do stolicy. Po drodze punkt programu – Termopile. Opis bitwy pod Termopilami znany z historii i podsycony opowieściami pilota legł w gruzy skonfrontowany z rzeczywistością. Pomnik Leonidasa i jego żołnierzy plus wejście na wzgórek Kolonos – a mogłem dalej spać w autokarze:) Z drugiej strony to w sumie nie wiem czego się miałem spodziewać bo chyba nie walczących zajadle na śmierć i życie w słynnym wąwozie Spartan z Persami. Takie atrakcje to pewnie w pakiecie VIP. Do Aten dojeżdżamy wieczorem. No prawie dojeżdżamy bo na przedmieściach autobus robi głośne ziuuuu, potem grrr i staje. Bardzo szybko można docenić, że prozaiczna działająca klimatyzacja w busie jest zbawienna. Pani pilot jednak wykazuje się zaradnością, naprawdę szybko organizuje drugi autokar, który dowiózł wcześniejszą grupę do celu i jesteśmy w hotelu. Taka awaria to pikuś, teraz z uśmiechem na ustach wspominam bowiem nocny alarm i ewakuację w samych bokserach ze złapanym na szybko paszportem z płonącego hotelu w Maroku – ale to zupełnie inna historia :) Meldujemy się więc w ateńskim Dorian Inn Hotel. Cztery gwiazdki które ma są mało interesujące, najbardziej robi wrażenie basen na ostatnim piętrze hotelu z widokiem na całe Ateny i znajdujący się obok niego drink bar. Od razu przebieramy się w stroje, zanurzamy … Stop. Oczywiste jest, że znowu przybyliśmy do hotelu wieczorem i basen zamknięty :) Natomiast bar z cudownym widokiem czynny, można siedzieć i podziwiać rozświetloną stolicę Grecji z góry. Na koniec dnia w programie jest fakultatywna impreza w postaci wieczoru greckiego – za 30 euro jedzenie plus tańce, hulańce i gratis swawola w jednej z restauracji pod opieką pilota. My jednak namawiając kilka osób pakujemy do plecaka aparat plus butelkę mineralnej i ruszamy pod Akropol zaopatrzeni w mapę. Kryzys w Helladzie widać jak na dłoni na co wskazuje zamknięty chociażby co czwarty sklep przy głównej ulicy. Mieszkańcy wieczorową porą jednak nie przejmują się widocznie problemami dnia codziennego, Plaka – dzielnica u stóp Akropolu tętni życiem, nawet gdy opuszczamy ją przed północą ludzi nie ubywa, zajęte są praktycznie wszystkie miejsca na zewnątrz w tawernach, śmieją się, rozmawiają, tańczą przy stolikach w rytm muzyki granej na żywo przez zespoły - greckie dolce vita. Polecamy przysiąść w restauracjach, które mają stoliki na dachach budynków, rozpościera się piękny widok na główną atrakcję Aten. Skusimy się jeszcze na frappe czyli kawę z domieszką mleka, wody i dużą ilością lodu. Krętymi uliczkami wracamy mijając oświetlone nocą Łuk Hadriana i Świątynię Zeusa Olimpijskiego. W hotelu spotykamy w tym samym czasie grupę wracającą z wieczoru greckiego, cóż za synchronizacja. Zadziwiające, każde z obu towarzystw jest równie zadowolone ze spędzonego czasu, mogę tylko powiedzieć z przekazanych relacji odnośnie uczty która nas ominęła, że jedzenie było przyzwoite, tańce się odbyły a ouzo lało się obficie. Porannemu śniadaniu towarzyszą zapałki w oczach. Gdy się dobudziliśmy czas je wyjąć, zaopatrzyć się w zapas wody i okrycie głowy bo plan zwiedzania będzie iście maratoński – Akropol z Partenonem (remont trwa od dawna i końca nie widać, dla wytrwałych próba zrobienia zdjęcia bez rusztowań i dźwigów) – Agora Grecka – Świątynia Hefjstosa – Muzeum Akropolu. Potem trochę czasu wolnego na spacer po uliczkach Plaki, po targu Monastiraki i Agorze Rzymskiej. Chciałoby się leniwie potruchtać ale czas goni. Następny punkt programu to zmiana warty na Placu Konstytucji (dokonują jej Ewzoni z elitarnej formacji wojskowej, warto zawczasu dobrze się ustawić i nagrać całość, bardzo specyficzna inscenizacja, niezapomniany ubiór wojskowych z podbitymi bamboszami –całość za każdym razem przypomina mi legendarny skecz Monty Pythona „Ministerstwo Głupich Kroków”). Wyjeżdżając ze stolicy żałuję zbyt krótkiego pobytu, przed nami jednak już miejscowość Loutraki z następnym fakultetem czyli rejsem przez Kanał Koryncki (cena trochę niższa niż podane w katalogu 25 euro). Już sama nazwa działa na wyobraźnię, ja osobiście skorzystałem z tej oferty. Płynie się wzdłuż kanału gdzie pionowe ściany wznoszą się po obu stronach, na końcu statek zawraca i pokonuje tą samą drogę. Dobra chwila na relaks. Pozostali uczestnicy wycieczki, którzy nie skorzystali mieli czas wolny na pochodzenie po mieście. Pod wieczór zajeżdżamy do miejscowości Tolo i meldujemy się w hotelu Flisvos Royal (między dwoma jego zabudowaniami znajduje się basen, który jest czynny dość długo, ogólnie cały kompleks przyzwoity, śniadania dla obu grup serwowane w innym budynku po drugiej stronie drogi, jedyny hotel w którym jesteśmy dwie noce pod rząd). Druga część grupy ma miejsca w hotelu obok. Można skorzystać również z plaży, która znajduje się kilka minut piechotą. Wieczorem pilot organizuje wieczór w niedaleko położonej tawernie należącej do Polki zamieszkałej tam na stałe. Główną atrakcją jest występ brata Eleni zabawiający śpiewem całe towarzystwo. Nie dobrnęliśmy do końca ze względu na zmęczenie, ilość Metaxy i trochę odmienne gusta muzyczne. Ogólnie jednak warto spędzić tak wieczór gdyż atmosfera bardzo miła (pilot poinformował, że taki wieczór jest organizowany za każdym razem gdy przyjeżdża nowa grupa). Dzień następny zaczynamy od Koryntu (z świątynią Apollina)i poznania różnicy między córą Koryntu (Heterą) a panią lekkich obyczajów (Pani pilot bardzo ładnie wyjaśni, taka zachęta do uczestnictwa w wyjeździe;). W tym miejscu powiem szczerze, że większość zabytków greckich to jednak ruiny co przedstawia powyższe miejsce jak również następny cel czyli Mykeny (z Lwią Bramą i grobem Agamemnona) oraz Epidauros (z teatrem i sanktuarium Asklepiosa). Czar tych miejsc można poczuć jednak trzeba do tego włączyć trochę wyobraźni i z 2 butelki niezastąpionej wody mineralnej na wszechobecny upał. Ochłoda w postaci klimatyzacji autokarowej i dojeżdżamy do Nafplion, przyznam się że nazwa nic mi nie mówiła, nastawiłem się na jakąś zapchajdziurę programu. Okazuje się jak bardzo się myliłem, jest to wcześniejsza stolica Grecji , teraz spokojne miasteczko ale warte każdej chwili w nim spędzonym. Pilot zaprowadza na główny plac i daje czas wolny. Chciałem zobaczyć wszystko i trochę przedobrzyłem bieganiną. Najpierw postanowiłem zwiedzić dolną twierdzę wenecką (Akronauplia) – jak znalazłem wejście to okazuje się że jest zamknięta (niepotrzebna strata czasu), potem potruptałem do niedużego portu z widokiem na małą twierdzę na wysepce Burzi (warto), następnie spacer urokliwymi uliczkami miasteczka (bardzo klimatyczne miejsce, polecam, można natknąć się np. na sklepy gdzie ręcznie wykonywane są na miejscu pamiątki). Bardzo podekscytowany ruszyłem w kierunku górnej twierdzy z zamkiem Palamidi, stanąłem zdopingowany żeby pokonać 899 schodów na szczyt i … zawróciłem do autokaru bo czas zbiórki właśnie wybił. Dogoniła mnie po drodze zziajana para z naszej wycieczki, która pokonała ¾ schodów ale też musiała zawrócić gdyż również zbyt późno zaatakowali szczyt – wniosek dla wytrwałych, zacząć właśnie od tego punktu zwiedzanie oczywiście jeżeli takie atrakcje są dla kogoś ciekawe (dla zainteresowanych po pokonaniu schodów jest kasa, 4 euro kosztuje wejście na zamek, moim skromnym zdaniem Grecy darowali by sobie i wpuszczali już za darmo śmiałków, którzy w taki upał zdecydowali się na wspinaczkę ;). Po całym dniu powrót do hotelu w Tolo. Po śniadaniu i sesji zdjęciowej z balkonu restauracji na piękną zatokę wyruszamy do Olimpii, kolebki pierwszych igrzysk. Podekscytowany nie mogę się doczekać aż zobaczę stadion olimpijski, jednak niestety dużo z niego nie zostało. Organizujemy więc na pocieszenie czteroosobowy bieg olimpijski w zaznaczonym obrębie niegdysiejszego stadionu – niestety za drugie miejsce laur z wawrzynu się nie należy :( Przewodniczka dość ciekawie opowiada o całym kompleksie w Olimpii, warto się wsłuchać, potem jest dostatecznie czasu na spokojne ponowne przejście i zrobienie zdjęć. Pod wieczór zajeżdżamy do miejscowości Patras i meldujemy się w hotelu Rodini Beach. Największą jego atrakcją jest umiejscowienie zaraz przy plaży, wprost z hotelu można na nią zejść i skorzystać z kąpieli w morzu Egejskim lub wybyczyć się na leżaku (są nieodpłatne). Jeżeli ma się pokój z widokiem na morze zalecam zdjęcia na zachód słońca. Niestety w najbliższej okolicy nie ma żadnych atrakcji więc pozostaje korzystać z hotelowego odpoczynku. Kolejny dzień to droga mostem Rio-Antirio i ostatecznie dojazd do Delf. Podobnie jak w Olimpii zalecam dość dokładne słuchanie przewodnika gdyż historia o wyroczni delfickiej i jej wizjach jest ciekawa. Potem oczywiście niezbyt przesadnie długi czas wolny na zobaczenie całego kompleksu (na samym szczycie można zobaczyć stadion, na którym odbywały się zawody) i kontynuujemy podróż zostawiając za sobą Półwysep Peloponeski. Kierunek miasto Kalmbaka tuż u wrót ostatniej atrakcji czyli klasztorów Meteora. Zakwaterowanie w hotelu Edelweiss praktycznie w samym centrum miasteczka. Posiada on również basen, z którego zaraz skrzętnie skorzystaliśmy podczas gdy większość uczestników udała się na obiad (taki wniosek wysnuliśmy na podstawie posiadania tego areału wodnego tylko dla siebie). Kalambaka jest małym miasteczkiem, krótki spacer w zupełności wystarczy na poznanie jego walorów. Jeżeli nie zostaje się po wycieczce na pobycie jest to dobry czas na zakup pamiątek lub rarytasów kuchni greckiej (tuż przy wjeździe do miasteczka znajduje się Lidl z cenami bez wliczonej marży turstycznej ;), można spokojnie dojść piechotą). Po śniadaniu z samego rano wizyta w wytwórni ikon (wizyta w takiej placówce czy innej fabryce skór to zawsze żelazny punkt programu na objazdach :))) Szybki pokaz produkcji, sklepik i można jechać dalej. Same klasztory (monastyry) umieszczone są na wysokich skałach, widoki naprawdę robią wrażenie i z dołu i z góry. Informacja dla wygodnych, autokar podjeżdża praktycznie pod schody, które prowadzą bezpośrednio do poszczególnych klasztorów. Znowu minusem był mały zapas wolnego czasu. Zapewne jest to jeden z najciekawszych punktów całej wycieczki, trzeba też się skupić na bo całym dość szybkim zwiedzaniu ciężko przyporządkować nazwy do zwiedzanych monastyrów. Kończąc zaplanowany program autokar zawozi nas do początku naszej wycieczki czyli do miejscowości Agia Triada koło Salonik (ponownie hotel Sun Beach – tym razem zdążymy się wymoczyć w basenie). Na ostatnią pożegnalną noc w Grecji każdy ma swój patent więc nie ma co się rozwodzić. Następny dzień to transfer na lotnisko w Salonikach w zależności od godziny wylotu lub rozwożenie po hotelach na Półwyspie Chalkidiki turystów zostających na drugi tydzień pobytu. Pozostaje więc tylko powiedzieć Adio, cherete (kolega google zna grekę lepiej ode mnie więc podpowiedział). Jak obiecałem na końcu wyjaśnienie zmiany destynacji Bałkanów na Grecję, trzy dni przed wylotem touroperator zbankrutował pozostawiając około 25 tys. ludzi w tym nas na lodzie (i to w lecie). Po szybkim zawale serca i równie szybkiej interwencji zadziwiająco w kilka dni odzyskaliśmy wszystkie pieniądze (to pewnie jeden z niewielu udokumentowanych cudów). Dodatkowo biuro, przez które rezerwowaliśmy wycieczkę dało nam na nową 10% upustu, Rainbow Tours dołożył dodatkowe 10% dla poszkodowanych i mogliśmy się cieszyć zwiedzaniem Hellady. Powiem szczerze – w sumie dobrze się złożyło;)

    Adam, Sosnowiec - 30.04.2014

    44/45 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    Grecja - zasługuje, aby do nej powracać

    Ciekawa wycieczka, dobrze zorganizowana, właściwie przygotowany program, profesjonalna pilotka (Pani Agata) i lokalne przewodniczki , środki transportu i miejsca noclegowe - bez większych zastrzeżeń. Do Grecji na pewno warto powracać , aby zobaczyć również pozostałe atrakcje części kontynentalnej lub rozkoszować się licznymi atrakcjami poszczególnych wysp .

    Grzegorz, Kęty - 26.08.2020

    11/12 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem