5.3/6 (1259 opinii)
5.0/6
tylko w 2 hotelach działała prawidłowo. w jedynym wcale wyrzucało bezpieczniki, w jednym zamiast chłodzić to grzała. w pozostałych miała za małą wydajność
5.0/6
Było tak jak miało być. Byliśmy już wcześniej na objazdówce we Włoszech więc trochę porównań. Włochy oczywiście pod względem zachowania zabytków (2000 lat różnicy :) ) jak i wrażeń ze samego zwiedzania wygrywają, ale Grecja pomimo że to wycieczka autokarowa nadrabia zagospodarowaniem czasu. Kilka razy była okazja wykąpać się w morzu a i w hotelach były baseny a nawet strefa SPA. Mieliśmy więcej czasu na samodzielne zwiedzanie , wypicie kawy w kawiarence na starówce itp. Tempo bardzo nam odpowiadało, choć początek trochę nas przytłoczył . Przylot w nocy rano wcześnie wyjazd, cały dzień dość zajęty wieczorem Ateny -osobny temat. Na szczęście każdy następny dzień coraz lepszy , hotele też z dnia na dzień -bez zarzutu. Ogólnie jeśli ktoś nie lubi całymi dniami leżeć na plaży bo go nosi, ale nie chce po powrocie być wymęczony to polecam.
5.0/6
Polecam tę objazdówkę z całego serca. Piękne krajobrazy, niezapomniane historyczne chwilę. Najwięcej jednak pozytywnych opinii należą się pilotce, Pani Ewie K za fachowość, życzliwość, empatię i niesamowitą wiedzę oraz kierującej autokarem niezawodnej Pani Effi. Gorąco polecam 😁.
5.0/6
Dzień 1: Standardowo przelot z Poznania do Salonik. Na lotnisku czekał na nas pilot, który następnie "odstawił" nas do hotelu Capsis (4*) w centrum miasta. Hotel naprawdę bardzo przyjemny, czysty, nie można było się do niczego przyczepić, na dachu hotelu był basen. Kolacja i śniadanie w formie bufetu, bardzo duży wybór, było z czego wybierać. Do obiadu serwowano wodę, jak i w pozostałych hotelach na objeździe. Polecam przejść się z hotelu na spacer po promenadzie nad morzem, jak i deptakiem. Można zobaczyć nocne życie Salonik i spokojnie nacieszyć się pierwszym dniem w Grecji :) Dzień 2: Z Salonik transfer do Meteorów, "wiszących klasztorów", około 230km. Po drodze warto podziwiać niesamowite krajobrazy, których częstotliwość pojawiania się zwiększała się wraz ze zbliżaniem się do klasztorów :) Tutaj też wielkie ukłony w stronę naszej pani kierowczyni, Effy! Niesamowicie radziła sobie na górskich, wąskich serpentynach, wszyscy byli pełni podziwu :) Widoki na góry i klasztory zapierały dech w piersiach, jak i same klasztory. Polskojęzyczna przewodniczka z ogromną wiedzą oprowadziła nas po dwóch z sześciu otwartych klasztorów - jednym żeńskim, i jednym męskim. Następnie odwiedziliśmy wytwórnię ikon, gdzie pracujący tam Polak w miły sposób opowiedział nam o ich "pisaniu" i zaprosił na skromny poczęstunek winem. Tutaj dostaliśmy czas wolny na zakup pamiątek - ikon, książek (nie tylko o ikonach, ale o Grecji, kuchni greckiej, Meteorach itd.). Miejsce typowo pod turystów. W Kalambace zakwaterowani zostaliśmy w hotelu Orfeas (3*). Obiad był serwowany i szczerze mówiąc, nie zaszaleli. Dużym plusem był basen hotelowy, który był zbawieniem po zwiedzaniu Meteorów w upale :) Tutaj również polecam wyjście po kolacji na spacer po miejscowości - zawsze można zobaczyć, jak żyją Grecy, czy kupić pierwsze pamiątki. Dzień 3: Z wyjątkiem 2-3 godzin w Delfach i postoju na lunch (tak jak w każdy dzień), dzień był spędzony w autokarze, co było trochę męczące. Mimo to będę bardzo dobrze wspominać ten dzień - Delfy to pierwsze takie charakterystyczne miejsce ze starożytnej Grecji, które zobaczyliśmy w trakcie objazdu. Byłam zachwycona, tak jak prawdopodobnie wszyscy uczestnicy wycieczki. Po zwiedzeniu starożytnych Delf przejazd do Olimpii i nocleg w hotelu Ilis (2*). Niestety, nie był to bardzo udany pobyt, mimo tylko jednego noclegu. Na obiad zaserwowano w ramach dania głównego rybę z przypaloną cebulą na wierzchu i płynną papką, która miała być puree ziemniaczanym. Na śniadanie wystawiono sfermentowane owoce i jajecznicę, której się nie dało zjeść. Pilot poinformował o tym biuro i może kolejną turę już to nie spotka :) Pokój był wyposażony prawdopodobnie 30 lat temu, i tak już zostało do dzisiaj. Sam pokój był malutki, a po dostawce, jak było w naszym przypadku, nie mogliśmy znaleźć miejsca, żeby postawić walizki, a co dopiero je otworzyć. Narzuty na łóżka były w takim stanie, że bałam się je ręką zsunąć z łóżka, nie mówiąc już o spaniu pod nią. Ale wszystko ma swoje zalety, jak i ten hotel: internet, ale w recepcji i najbliższej okolicy, to jednak nie było problemem. Sama miejscowość ma może z kilometr, albo i mniej, ale to jej urok. Dużo sklepów, dużo kawiarni i restauracji wzdłuż jednej, głównej ulicy. Dzień 4: Od samego rana zwiedzanie Olimpii, części muzealnej. Niesamowitym wrażeniem było zobaczenie na własne oczy pracowni Fidiasza, miejsca, w którym co 4 lata rozpala się znicz olimpijski i stadionu olimpijskiego, na którym miały miejsce pierwsze igrzyska. Po tym spacerze udaliśmy się do Muzeum Archeologicznego, które dość szybko i sprawnie zwiedziliśmy wraz z pilotem. Następnie przejechaliśmy do Nafplio, bardzo malowniczej miejscowości nad morzem. Tam mieliśmy czas wolny, aby pochodzić sobie po uroczych, wąskich uliczkach, coś zjeść, zrobić zakupy. Po zwiedzaniu Nafplio pojechaliśmy już do Tolo, gdzie był nasz hotel Epidavria (2*). W porównaniu do poprzedniego hotelu, również dwugwiazdkowego, był o niebo lepszy. Wygodne pokoje, w których dostawka już nie była odczuwalna, skromnie, ale ładnie urządzone. Osobny router do internetu na każdym piętrze - internet w pokojach. Posiłki bardzo smaczne, w postaci bufetu. W Tolo mieliśmy pierwszą okazję, aby wykąpać się w morzu. Woda była bajecznie ciepła, aż sie nie chciało z niej wychodzić :) Wieczorem obowiązkowo spacer po mieście i wino lub piwo w restauracyjce, której właścicielką jest przesympatyczna pani Jola i prowadzi ją wraz z dwoma córkami. Dzień 5: Z programu w dniu piątym najbardziej w pamięci został mi antyczny teatr w Epidauros i antyczne "spa" :) Polskojęzyczna przewodniczka opowiedziała nam jak to wszystko kiedyś funkcjonowało, wyglądało, ułatwiła nam uruchomić fantazję, aby wyobrazić sobie ogrom tego wszystkiego w starożytności. Drugim fantastycznym punktem programu był Starożytny Korynt - wiele obiektów jest całkiem dobrze zachowanych (w porównaniu z innymi) i naprawdę łatwo było sobie to wszystko w wyobraźni "odbudować". Była to krótka wizyta, ale na pewno niezapomniana :) Następnie mieliśmy wizytę w wytwórni ceramiki, na zasadach podobnych jak w pracowni ikon pod Meteorami. Czyli 5 minut opowiadania, 20 minut czasu wolnego w jednym sklepie ;) Rejs po kanale Korynckim został przeniesiony na dzień następny, z powodu tymczasowego zablokowania kanału przez większy statek, ale to nie był dla nas problem, przez to mieliśmy więcej czasu na lenistwo na plaży w Tolo, gdzie mieliśmy również kolejny nocleg :) Dzień 6: Po wymeldowaniu się w hotelu po śniadaniu pojechaliśmy na rejs po Kanale Korynckim. Warto zobaczyć, ale nie jestem pewna, czy cena 25 euro za osobę jest odpowiednia za taką atrakcję - to już tylko każdy ocenia osobiście. Po rejsie pojechaliśmy do Aten - tutaj zwiedzanie Muzeum Akropolu i samego Akropolu z polskojęzyczną przewodniczką. Była to bardzo miła i zabawna kobieta, ale prawdopodobnie bardziej skupiała się na żartach i plotkach o innych przewodnikach, niż na faktach historycznych dotyczących Aten. Mimo to Akropol zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zobaczenie na własne oczy symbolu antycznej Grecji - byłam zachwycona. Po obejrzeniu Partenonu i obiektów w pobliżu Akropolu, zeszliśmy na Place, gdzie czekał na nas pilot. Tutaj mieliśmy dwie godziny czasu wolnego, trochę jednak mało jak na stolicę Grecji. Warto wtedy coś zjeść, kupić pamiątki, ewentualnie jeszcze coś zwiedzić, jeśli ktoś będzie miał siłę po całym dniu ;) Po czasie wolnym transfer do hotelu Oscar (3*). Sam hotel w dość nieciekawej dzielnicy, ale mimo to wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Wygodne pokoje, czyste, internet w recepcji, basen na dachu. Kolacja (serwowana) do najlepszych nie należała, ale za to śniadanie było naprawdę bardzo dobre i było z czego wybierać. Jeśli ktoś miałby ochotę, to szczerze polecam wsiąść w metro, którego stacja znajduje się tuż obok hotelu, przejechać 5 przystanków i zobaczyć Akropol po zmroku. Centrum miasta dopiero ożywa w godzinach wieczornych, więc naprawdę warto zebrać resztki sił i jeszcze raz odwiedzić to najbardziej charakterystyczne miejsce w Atenach :) Dzień 7: Po wyjeździe z hotelu pojechaliśmy na zmianę warty - akurat była niedziela, więc nam się udało, bo wartownicy byli w odświętnych strojach, czyli minimalna zmiana programu wyszła nam na dobre :) Następnie wyjazd z Aten i przejazd do Salonik (500km), po drodze zahaczając tylko o Termopile na dosłownie 20 minut. Na tym ostatnim przejeździe Effie coś już chyba chciała zaoszczędzić na klimatyzacji, ale jakoś dało się przeżyć. Zwiedzanie salonik zajęło nam jakieś pół godziny, co jak na drugie największe miasto w Grecji jest trochę śmiesznym wynikiem, biuro mogłoby trochę popracować nad tym punktem w programie. Tym razem w Salonikach nocowaliśmy w hotelu Philippion (4*). Tutaj również kolacja była serwowana, ale była smaczna i wystarczającej ilości. Śniadanie prawdopodobnie jedno z lepszych w trakcie całego objazdu. Pokój był przestronny, czysty, wygodny, z widokiem na Saloniki (hotel znajdował się na wzgórzu), z internetem, w ogródku był basen. Ze względu na położenie hotelu jedyną wieczorną rozrywką mogło być wino w hotelowym ogródku. Ogólnie jestem bardzo zadowolona z wycieczki w moim terminie (28.07-04.08). Pogoda dopisała, autokar był bardzo wygodny, pilot świetny, zobaczyłam najważniejsze zabytki Grecji. Szczerze polecam!