5.3/6 (547 opinii)
4.0/6
Wylot z W-wy skoro świt. Byliśmy w Hurghadzie ok. godz. 10. Dobrze, że hotel Magic Beach (za dopłatą) zaczął nas kwaterować praktycznie od razu. Z tym, że był to stracony dzień bo spotkanie z pilotem mieliśmy dopiero następnego dnia przed południem. A w tym czasie planowałam wypłynięcie na rafy. Po spotkaniu z pilotem było już za późno, bo wszystkie łodzie w tym kierunku odpłynęły. Czyli pozostało nam tylko plażowanie albo wycieczka do dość odległego centrum Hurghady. Dwa dni stracone :( Do rejsu nie mam większych zastrzeżeń. Jedzenie na statku (Miss Esadora) monotonne. Każdego dnia te same potrawy. Nie wykupowaliśmy all inclusive na statku i rzeczywiście wydaje się niepotrzebne. Brak czasu na korzystanie z barku. Natomiast to co zafundowano nam ostatniego dnia woła o pomstę do nieba. Do hotelu przyjechaliśmy późno wieczorem. Kolacja zimna i raczej niejadalna. Mimo, że mieliśmy all inclusive, to na ostatnią dobę nie otrzymaliśmy opasek. Pójście do barku kończyło się wyjaśnieniami recepcjonisty, że jednak mamy dostawać napoje. O ile pokój na pierwsze dwie noce był w porządku, to ostatnia noc to jakieś nieporozumienie. W pokoju nie było ręczników i świeciła aż jedna żarówka. Potrzebna była nocna wizyta elektryka. Po śniadaniu wykwaterowano nas a autokar na lotnisko był dopiero po godz. 18. Nie dostaliśmy już obiadu ani nic do picia choćby kawy czy herbaty. Na koniec nie pojawił się żaden bagażowy żeby pomóc przy walizkach. Totalne olewanie klienta. Przecież i tak już wyjeżdża...
4.0/6
Zaczęło się już na Okęciu. Samolot wykołował i przed startem ujawniła sie usterka (podobno silnik). W tył na lewo do budynku portu i półtorej godzinki oczekiwania. LOT znalazł maszynę rezerwową i polecieliśmy.Pecha ciąg dalszy był następnego dnia rano.Autokar którym mieliśmy pojechać do Luksoru się zepsuł i po około godzinie przyjechał zastępczy.Model specjalny dla dzieci i karłów.Odległości między fotelami wykluczały normalne zajęcie miejsca dla osób o wzroście 170 cm, o wyższych nie wspominając.Dojechaliśmy na statek połamani . Statek Nile Treasure ,jeden z mniejszych na Nilu ,więc i kabiny malutkie, umieszczenie dwu walizek wymagało pomysłowości.Zwiedzanie-tu ujawniły się dwie niedogodności.Stopień znajomości języka polskiego (a zwłaszcza wymowa) przez egipskiego przewodnika powodował że momentami było trudno coś zrozumieć.Do tego dochodził brak urządzeń "tour guide" .W zwiedzanych obiektach był wielonarodowy tłum.Na 100 metrach kwadratowych stało i kilkaset osób. Włoski przewodnik głośno opowiadał.Pięć metrów dalej stał Francuz i przekrzykiwał Włocha. Następne pięć metrów dalej nasz Egipcjanin p.Boshra szedł w zawody swoim łamanym polskim. Zwiedzający też dokładali swoją część hałasu. Kakofonia to skromnie powiedziane. Pozostaje teraz poczytać w internecie o tym czego nie dało się usłyszeć. No i powrót. Tym razem autokar umożliwiał podróż w normalnych warunkach. Ale dzień powrotu z Asuanu do Hurghady jest wyczerpujący. Wyjazd ze statku o 6. Zwiedzanie tamy i świątyni na wyspie File do 9 ,a potem jazda do 21 ( z dwoma postojami po 15-20 minut) . Jeden kierowca,bez zmiennika. W Europie ze względów bezpieczeństwa praca kierowcy autobusu w takim wymiarze jest absolutnie wykluczona. Ale to Egipt i Najwyższy chciał byśmy cali dojechali. Zwłaszcza że początek trasy (około 5 godzin ) prowadził drogami"powiatowymi",przez liczne wsie o intensywnym ruchu lokalnym. Urozmaiceniem są progi zwalniające . Ile ich jest na trasie powrotu? Do +/- połowy trasy je liczyłem, doliczyłem się tysiąca i dałem sobie spokój. A co najciekawsze można by jechać drogami szybkiego ruchu ,krótszą trasą, szybciej i w rezultacie krócej. Ale to wymaga zapłacenia za zezwolenie na przejazd autokaru tymi drogami. Taniość i oszczędność w postępowaniu BP Rainbow i co do trasy autokaru i co do urządzeń głośnomówiących widzę.
4.0/6
Rejs po Nilu był trochę za krótki.
4.0/6
HOTEL TRANZYTOWY 1. Po wylądowaniu przewieziono nas do hotelu EL KARMA. W autokarze powiedziano nam, że pokoje już na nas czekają, ale niestety okazało się, że jeszcze nie były gotowe. Zmęczeni, musieliśmy oczekiwać w recepcji przez półtorej godziny. Dostarczenie bagażu zajęło kolejną godzinę - polecam samodzielnie zabrać swoją walizkę ze sobą. 2. Po rejsie statkiem, zmęczeni po dziesięciogodzinnej podróży autokarem, trafiliśmy z powrotem do hotelu EL KARMA. Oczywiście znowu musieliśmy oczekiwać na check-in - tym razem "zaledwie" pół godziny. Okazuje się, że obsługa hotelowa nie jest w stanie szybko zakwaterować 30-osobowej grupy. 3. Drinki serwowane w ramach all inclusive są ciepłe, a kawa po prostu niesmaczna. W hotelu dominują wielodzietne egipskie rodziny, co wiąże się niestety z olbrzymim hałasem i chaosem - zwłaszcza w restauracji. Na domiar złego, klimatyzacja w restauracji nie działa. Pokoje hotelowe wymagają nieco odświeżenia, ale przynajmniej są bardzo przestronne i całkiem wygodne. 4. Niestety, w pokojach hotelowych nie ma zasięgu WiFi. Jeżeli kogoś interesuje WiFi w recepcji, można je wykupić za 4 dolary za dzień, ale raczej nie warto. Statek M/S NILE QUEST Forma podróży statkiem jest wygodniejsza niż wycieczka autokarowa - nie ma potrzeby codziennie rano pakować bagaży i rozpakowywać walizek wieczorem. Można podróżować we własnej kajucie, podziwiając przez okno zielone brzegi Nilu. Jeżeli ktoś ma ochotę, na czwartym piętrze jest bar, a na górnym pokładzie - niewielki basen i leżaki. Jedzenie na statku jest bardzo dobre - każda kolacja ma swój własny motyw: meksykański, włoski, egipski, turecki, itd. Posiłkom towarzyszą fantastyczne sałatki i desery. Niestety, zazwyczaj jest tylko godzina na zjedzenie posiłku. Przez to tworzą się ogromne kolejki przy szwedzkim stole, bo wszyscy przychodzą na raz. Jeżeli chce się uniknąć tłumów, dobrze jest przyjść na posiłek 5 minut wcześniej albo pół godziny później. Jeżeli ktoś nie wykupił all inclusive, to do śniadania na statku przysługuje sok, kawa, herbata. Raz dziennie po południu serwowana jest też dla każdego kawa i herbata na górnym pokładzie. PILOT WYCIECZKI 1. Jeżeli chodzi o pana pilota Emada, jak przystało na Egipcjanina - świetnie tłumaczy wszystkie zawiłości historii bogów, królów i faraonów. 2. Pan Emad wymaga ciszy i punktualności. Z jednej strony to dobrze - grupa jest przez to zdyscyplinowana, ale z drugiej strony wyobrażam sobie, że uczestnicy mogą czuć się upokorzeni, kiedy pan Emad wywołuje ich na środek i zmusza np. do tańca brzucha przed całą grupą. ORGANIZACJA 1. Pan kierowca autokaru sprzedaje napoje. Za jednego dolara można u niego kupić 2 duże butelki wody mineralnej albo 2 małe butelki coca-coli. Jeżeli ktoś nie ma all inclusive na statku, warto zaopatrzyć się w wodę na zapas. 2. Trzy autobusy Rainbow rozpoczynają zwiedzanie o tej samej godzinie, przez co wszędzie otaczają nas tłumy Polaków. 3. Kiedy wracaliśmy ze zwiedzania Komombo, statek odpłynął na naszych oczach, pozostawiając nas na nabrzeżu. Goniliśmy statek pieszo po bazarze wzdłuż Nilu, zaczepiani przez dziesiątki nachalnych egipskich handlarzy. Na szczęście statek postanowił przybić po nas do brzegu. PORADY I WNIOSKI 1. Na lotnisku, po wyjściu z hali przylotów, znajdziemy stanowiska 4 operatorów komórkowych. Za kilkanaście dolarów można kupić solidny pakiet gigabajtów, który wystarczy na całą wyprawę. Przez większość podróży autokarem czy statkiem jest bardzo dobry zasięg LTE. 2. Nie warto wymieniać lokalnej waluty. Dużo lepiej przywieźć ze sobą dolary. Będą też potrzebne jednodolarówki na wstęp do WC (wszędzie płatne) czy na bakszysz (arabski napiwek). 3. W większości miejsc nie da się zapłacić kartą. Za to można kartą zapłacić za wycieczki u pilota Rainbow. 4. Jeżeli ktoś nie lubi się targować, u pilota Rainbow można zakupić pamiątki po ustalonej cenie: hibiskus, herbaty, kawy, przyprawy, miód, daktyle, itp. LUXOR NOCĄ 1. Wycieczka fakultatywna składa się z 3 części: zwiedzania świątyni Luksorskiej, przejazdu dorożką i krótkiej integracji przy sziszy. 2. Świątynia Luksorska zdecydowanie robi wrażenie. Jeżeli ktoś nie ma ochoty na udział w wycieczce, można się przejść spacerkiem ze statku (5 minut), żeby zobaczyć ją z bliska. 3. Wycieczki dorożką to najsłabszy element podróży po Górnym Egipcie. Wychudzony koń ciągnie nas po ruchliwych ulicach miasta. Kierowcy samochodów dookoła głośno trąbią na konie, bo nie podoba im się, że jadą powoli. W tym hałasie arabski woźnica próbuje "zarobić" na napiwek, opowiadając jakie wiedzie ciężkie życie, rzucając słabe żarty czy robiąc zdjęcia gości na tle zaparkowanych samochodów. Na koniec - jeżeli zapłacicie mu mniej niż pięć dolarów bakszyszu - będzie marudził niezadowolony. 4. Na koniec - kiedy już zrobi się chłodno - można przysiąść w kawiarence nad Nilem na otwartym powietrzu, zapalić fajkę wodną i odreagować stresy podróży dorożką. Aż szkoda, że przerwa w kawiarence to tylko pół godziny. Chciałoby się pozostać tam dłużej.