5.7/6 (28 opinii)
6.0/6
Właśnie wróciłam z safari po Kenii i uważam, że było to niezwykłe doświadczenie. Kilkudniowe safari to jednak dużo lepsza opcja niż 2 lub 3 dni w trakcje "pobytówki". Dzięki temu można zobaczyć o wiele więcej zwierząt niż w jednym lub dwóch parkach, po których zawsze jest pewien niedosyt. Polecam!!! Na safari warto zabrać cieplejsze ubrania, bo rano faktycznie jest chłodno, czego nie spodziewalibyśmy się w Afryce, Poza tym program jest dosyć relaksowy, żadnych długich wędrówek, spokojne spacery u Karen Blixen lub przy żyrafkach. Ale drogi kenijskie i wyczyny kierowców na zawsze pozostaną w naszej pamięci!
6.0/6
Na wycieczce byliśmy od 5 do 20go grudnia czyli zaraz na początku pory suchej. Dla mnie i żony była to póki co podróż życia (ale wszystko przed nami). Ta bliskość natury, zwierząt które wcześniej widzieliśmy tylko w zoo czy filmach daje odczucia zachwytu całkowicie inne niż te towarzyszące nam przy zwiedzaniu miast czy oglądaniu "ładnych widoków". Pod koniec każdego dnia safari byliśmy zmęczeni od emocji. Sam program, choć intensywny, był doskonale zrównoważony, a standard noclegów i jedzenia przewyższył nasze oczekiwania. Jako że w wielu pozostałych opiniach obszernie opisano poszczególne parki i elementy programu, nie chcę ich dublować. Postaram się jednak dokładniej opisać dwie kwestie, których nie znalazłem w opiniach przed naszym wyjazdem czyli wycieczki dodatkowo płatne i kwestię szczepień. Pochwalę się jedynie, że udało nam się zobaczyć całą wielką piątkę, a wiem że to nie często się zdarza bo lampart jest bardzo trudny do uchwycenia. Mięliśmy też szczęście widzieć 19 ze 100 nosorożców w parku Nakuru co ponoć było rekordem dla naszego kierowcy z 30 letnim stażem. Zdecydowanie warto wybrać się na rejs po jeziorze Nakuru. Nie wiem czy to stały element programu ale nasz sternik kiedy dostrzegał orła rzucał mu rybę do wody tak żebyśmy mogli zobaczyć orle "polowanie". Rejs pozwala też zobaczyć wiele ptaków i hipopotamy z bliskiej odległości. Nie polecamy za to wioski Masajów. Pytaliśmy się przed podjęciem decyzji o wybraniu tej wycieczki naszego przewodnika Marka czy na pewno jest to prawdziwa wioska, a nie swego rodzaju "skansen" dla turystów z Masajami którzy dojeżdżają tam na teatrzyk dla turystów. Zostaliśmy zapewnieni że warto, a to prawdziwi Masajowie którzy tam mieszkają. Cała miejscówka okazała się bardzo komercyjnym przedsięwzięciem, na nasze oko sama wioska jako taka była prawdziwa, ale po prostu opuszczona i pozostawiona dla turystów. Mijaliśmy wcześniej wiele wiosek masajskich, były znacznie większe, wszędzie byli ludzie, zwierzęta, a na krzakach porozkładane były ubrania, które suszyły się po praniu. W tej wiosce nie było śladu takich rzeczy. Wyszło po nas 20 Masajów, odtańczyli taniec, podczas którego i nas zaangażowano. Oczywiście nie było problemu z uwiecznieniem tych chwil, ponoć wódz wioski przejął od mojej żony telefon, nie dość że zrobił idealnie ostre zdjęcia to jeszcze sam sobie przełączył na tryb filmowania i nagrał film. No Masaj jak się patrzy który żyje w chacie bez prądu i wody :P Potem był pokaz rozpalania ognia i gałązek które używają do leczenia, a syn wodza pokazał nam w środku dom który podobno należał do niego. Całość zajęła 15 min, potem jeszcze przez 15 minut próbowano nam sprzedać pamiątki, utrzymywano że są robione przez poszczególne rodziny na miejscu i że warto tam kupić bo w ten sposób wspomagamy konkretne osoby. Problem w tym, że u każdej rodziny te pamiątki wyglądały tak samo, a później wielokrotnie widzieliśmy takie same pamiątki w sklepach z pamiątkami. Cena, którą podali na końcu była z kosmosu, a targowanie było bardzo trudne (w porównaniu z targowaniem np w Turcji czy Egipcie). Generalnie nie mam nic przeciwko tego typu miejscu, i faktowi że ci konkretni Masajowie po prostu się dorobili na turystach dzięki temu teraz mogą już żyć inaczej, mieć smartfon itd., ale niech będzie to jasno powiedziane że to pokazowa wioska Masajów, swego rodzaju skansen, a Masajowie niech wyjaśnią ze oni tak kiedyś mieszkali, tak by wyglądał ich dom. I niech zrobią zwykły sklep z pamiątkami bez ściemy że ta konkretna Masajka zrobiła ten naszyjnik skoro 10 innych obok sprzedaje identyczny. Jeśli chodzi o szczepienia - my zrobiliśmy wszystkie zalecane szczepienia prócz wścieklizny. Dodatkowo przyjmowaliśmy leki przeciwmalaryczne. Teraz po powrocie wydaje się że było to trochę nad wyraz. Ze względu na porę w której byliśmy w Kenii, komarów było niewiele (znacznie mniej niż podczas typowego polskiego lata wieczorem), a standard noclegów i posiłków bardzo wysoki. Zatem osobiście leków na malarię bym nie brał (oczywiście stosując dobre repelenty), prawdopodobnie ilość szczepionek też bym zredukował do minimum. Po objazdówce zostaliśmy na 4 dni pobytu w hotelu Baobab który bardzo polecamy, jedzenie było przepyszne, sam obiekt bardzo duży i klimatyczny, obsługa też bardzo się starała na każdym kroku. Nie było też żadnych problemów z dalszego korzystania z restauracji, barów i basenów po wymeldowaniu (lot powrotny mięliśmy o 22), a takie problemy mieli goście np w hotelu Neptune Paradise. Jeszcze na koniec taka rada praktyczna jeśli chodzi o zakupy; targowanie w Kenii o inny level niż np w krajach arabskich. Sprzedawcy bardzo powoli schodzą z ceny, wolą sprzedać co jakiś czas z parku krotną przebitką komuś komu nie chce się targować niż sprzedać parę produktów z małym zyskiem. Ogólnie trzeba być twardym, znać wartość produktów przed zakupem bo sprzedawcy bardzo powoli schodzą z ceny, i być przygotowanym na to że wiele razy po zastosowaniu metody "albo tyle albo wychodzę" sprzedawca nie będzie nas gonić jeśli wyjdziemy. Ogólnie najniższe ceny pamiątek były w ... sklepach z pamiątkami! Polecam te przy Giraffe Center, muzeum Karen Blixen czy po prostu Carrefour w Mombasie - ceny są podane, zero targowana. Oczywiście nie dostaniemy tam bardziej wymyślnych figurek z drewna dostępnych w curio shopach, ale na pewno można przekonać się o faktycznej wartości sprzedawanych pamiątek i użyć tej wiedzy jako oręż podczas targowania :)
6.0/6
Jesteśmy bardzo zadowoleni i wszystkim polecamy. Super widoki Intensywnie, dużo wrażeń, ale można potem wypocząć. Przejechaliśmy 2300km i możemy powiedzieć że zwiedziliśmy Kenię.
6.0/6
W lutym pojechaliśmy na podróż poślubny do Kenii. Można powiedzieć że bardzo się udało ! Idealny program ( poniżej dokładny opis) Żywienie dobre, w każdych lodgach jest internet, prąd (warto mieć przedłużać/wtyczkę wielofunkcyjną/adaptator do prądu bo często jest tylko jedno gniazdo), woda ciepła i basen. Śniadanie, obiad i kolacja byłe w lodgach/restauracji ( nie mieliśmy na wynos). Zwierzętach dużo i codzienne nowe niespodzianki. Warto zmienić na lotnisku dolary na shillingów ( my wym. ok. 200$ ale najlepiej poprosić o mniejszych nominałów ) - w lodgach napoje są płatne, w drodze dużo sklepików, napiwki czasami lepiej w shillingach. Ludzi są bardzo mili, uprzejmi i pomocni. Nasza grupa się składała z 9 osób, więc mieliśmy 2 busiki. Mieliśmy jeden pilot polskojęzyczny - Borys, można tylko chwalić, tłumaczył, był przegotowany, dużo odpowiadał o zwierzętach, widać że bardzo lubi swoją pracę. Busik klimatyczny, bez klimatazji ale przy otwarte okna bez problemu, dał radę przez cały wyjazd, nasz kierowca miły ( angielskojęzyczne ) z chęcią odpowiedział na naszych pytań. Podczas safari z rana może być chłodno ( koło 14 stopni) po południu ciepło koło 30 stop., raz padało ( warto mieć bluzę / kurteczką puchową). Pierwszy dzień dojechaliśmy do hotelu Bamburi w Mombasie - pokój duży, woda ciepła, basen niewielki ale wystarczający, jedzenia pyszne i personele bardzo miłe. Spędziliśmy tam 1.5 dnia - dobrze zrobił ten odpoczynek po długim lotu. Tutaj nie zapomnieć się przepakować do miękkiej walizki, duża walizka później zostaje dostarczona kiedy wróci się z safari. Pierwszy dzień Safari - nie byliśmy rozczarowani dużo zwierząt słonie gazelki ptaki żyrafy etc. dojechaliśmy na obiad do pierwszej „lodge” w Tsavo, obiad dobry, napoje są dodatkowy płatne ( np. piwo 400 shilling ) , pokoje ładne z widokiem na parku ( wieczorem słonie chodzą warto mieć lornetkę), basen dostępne do 18. Po południu o 16h pojechaliśmy na późniejsze safari, trwało ok. 2h30 godziny - strusie wychodziły kiedy chłodno się zrobiło Następnego dnia wyjazd z rana 5h30 po drodze do drugiego parku spotkaliśmy z samego rana rodzina lwów. Dojechaliśmy potem na obiad do logde w Amboselli. Podczas przemieszczania z jednego parku do drugiego było wystarczająco postojów żeby z toalety korzystać oraz kupić jakiś pamiątki. Po południu znowu safari, i kolacja. Kolejnego dnia z samego rana kolejny safari w tym razem długi do ok. 13h30 piękny widoki z rana na Kilimandżaro. Po safari poszliśmy na wycieczkę nieobowiązkową w miasteczku masajski - wiadomo że na codzień tak się nie ubierają ale warto było zobaczyć jak mieszkają i żyją, można kupić rękodzieło, da się negocjować, jeżeli ktoś ma chęć im przenosić coś np. zeszyty/kredki etc. Oni chętnie to zbierają. Po południu mieliśmy czas wolny przy basenie. Z logda piękny widok na Kilimandżaro oraz piękny zachód słońcu. Następnego dnia dojechaliśmy do Nairobi, karmiliśmy żyrafy bardzo fajną atrakcją przez ok. 40 min i następnie niedaleko obiad w restauracji ( rano się wybrało co się chciało jeść : wegetariański, mięsne ( kurczak, wołowina, burger) ), po południu wycieczka nieobowiązkowa na jeziorze Elemantaita oraz wzdłuż wyspy gdzie był kręcony film « pożegnanie z Afryką », tam hipopotamy i dużo różnych ptaków. Wieczorem w hotelu ( jedyny takie typowe hotel w trakcje safari ). Następnego dnia pojechaliśmy po śniadaniu bez pośrednio na safari w parku Nakuru - tutaj zobaczyliśmy pierwsze nosorożce. Po długim safari do 13h30 ok. Pojechaliśmy do kolejne logde w stylu kolonialnym ( bardzo miła atmosfera, byliśmy ogólnie tam sami) i tam odpoczywaliśmy do następnego dnia. Podróż się skończyło na dwudniowym safari do Masai Mara oraz według nasz najlepsze lodge z przepięknym widokiem - słoni, gazele, żyrafy można zobaczyć z tarasy namiotu. Powrót samolotem - mieliśmy bagaż do 20 kg oraz jeden podręczny. Piękne widoki oraz wspomnienia zostają z nami na zawsze. Pomimo że na planie wyglądało to intensywnie, odpoczywaliśmy i bardzo przyjemnie było. Dziękujemy