Opinie klientów o Kenijskie Trio

5.5 /6
217 
opinii
Intensywność programu
5.1
Pilot
5.3
Program wycieczki
5.7
Transport
5.0
Wyżywienie
5.3
Zakwaterowanie
5.3
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

5.5/6

BARBARA, WARSZAWA 23.03.2024
Termin pobytu: marzec 2024

Kenia objazd i wypoczynek

Safari było moim marzeniem od wielu lat . Dzięki Rainbow się ziściło .Jest to intensywny wyjazd ale jestem w pełni usatysfakcjonowana tym co zobaczyłam .A widzieliśmy wszystkie zwierzęta żyjące w parkach narodowych Kenii . Niektóre na wyciągnięcie ręki .Ogromne przeżycie . Dobra organizacja i opieka przewodników i zaangażowanie kierowców . Zmęczeni ale szczęśliwi wracaliśmy na noclegi w otoczeniu natury .

5.5/6

Krzysztof Henryk, KOSZALIN 13.03.2019

Kenijskie Trio

Wiadomo było, że będą zwierzęta - ale to co zobaczyliśmy z córką przerosło jej oczekiwania, dobre hotele z przyzwoitym jedzeniem, noce z krzykiem zwierząt, baseny w końcu z chłodną wodą i oczywiście kompani z różnych stron Polski. Kierowcy doskonale wypatrywali zwierząt. Nie zobaczyliśmy tylko nosorożca ale czy są? o to jest pytanie. Polecam z pobytem na wypoczynek.

5.5/6

Anna, Zgorzała 11.11.2022
Termin pobytu: październik 2022

Dobrze zorganizowana wycieczks

Lodge i hotel bardzo fajne. Wycieczka dobrze zorganizowana, bezproblemowy kontakt. O wszystkich kosztach wycieczek fakultatywnych chcielibyśmy nyć poinformowani wcześniej, żeby móc się przygotować. Samolot jak na tak długi lot nył zbyt ciasny. Zdecydowanie bym trochę dopłaciła do większego komfortu w samolocie.

5.5/6

Adrian, Chorzów 21.02.2024
Termin pobytu: styczeń 2024

Kenijskie Trio luty 2024

Gorąco polecam „Kenijskie trio” miłośnikom natury. Cztery dni safari dostarczają niezapomnianych wrażeń. Nam udało się zobaczyć wiele gatunków zwierząt, a Kilimandżaro pokazało cały swój majestat. Jednocześnie cieszę się, że nie zwlekałem z wyjazdem, gdyż jest on dość wymagający pod względem fizycznym i w późniejszym wieku nie mógłbym się nim cieszyć tak jak obecnie. Lot z międzylądowaniem na tankowanie trwa 11 godzin. Dla osób nie potrafiących spać w środkach lokomocji, a trasa w obie strony przypadła na noc, dług snu może być kłopotliwy. Napięty program podczas safari wymaga również wczesnego wstawania (najpóźniej o piątej), nie ma czasu na odpoczynek, jedynie na posiłki. Tylko w jednej lodge udało nam się skorzystać z basenu i to na naszą prośbę, gdyż po powrocie z safari baseny były już zamknięte. Drogi prowadzące przez Parki Narodowe są wyboiste. Samochody terenowe dobrze sobie z nimi radziły, jednak podczas oglądania lub fotografowania na stojąco w trakcie jazdy, korzystając z podnoszonego dachu, mocno nami rzucało i zarobiłem kilka siniaków. Czas gonił, więc przy zwierzętach zatrzymywaliśmy się na krótko. Ambitni fotografowie mogą być trochę rozczarowani. Fotografie wykonywane przez podnoszony dach mają złą perspektywę „od góry”, która sprawdza się jedynie w przypadku żyraf i słoni, ale już nie, gdy fotografujemy mniejsze zwierzęta. Można to nadrobić długą ogniskową, ale wówczas, choć światła przeważnie jest dużo, mogą być problemy z utrzymaniem kadru. Kierowcy nie gaszą silników podczas postoju, więc drżenie samochodu przenosi się na fotografa i aparat. Jeśli dzieją się ciekawe rzeczy to podjeżdża dużo samochodów i „przepychają się”. Ciągłe podjazdy również utrudniają kadrowanie. Oczywiście nie wolno wychodzić z samochodów, z wyjątkiem wyznaczonych punktów widokowych. Małe podsumowanie najważniejszych kwestii: Jedzenie – nie stanowiło problemu, również dla czternastoletniego syna. We wszystkich hotelach były te same dania, zawsze było np. spaghetti i pieczony kurczak. Trochę egzotyki zapewniały tylko dania kuchni indyjskiej. Mało było pieczywa, brak charakterystycznych dla naszej kuchni wędlin i serów. Woda – w hotelach codziennie dostawaliśmy po jednej małej butelce. Wykorzystywaliśmy ją do mycia zębów. Warto zaopatrzyć się w większą ilość wody przed safari, gdyż w trakcie nie bardzo jest gdzie kupić. Szczepienia – zaszczepiliśmy się przed wyjazdem, jednak z perspektywy czasu wydaje mi się, że nie było to konieczne. Przynajmniej podczas wyjazdu zorganizowanego, jeśli nie kupuje się żywności ze straganów, a czas spędza się w samochodzie lub w hotelu. Wiele osób podróżujących razem z nami nie miało szczepień. Komary / malaria – zrezygnowaliśmy z brania tabletek, które i tak nie chronią przed chorobą, a jedynie mają wpływ na jej przebieg. Jednocześnie wiele osób odczuwa silne skutki uboczne. Stosowaliśmy preparaty mugga o najsilniejszym stężeniu oraz preferowaliśmy ubrania z długimi nogawkami i rękawami. Przydawały się specjalne czapki chroniące również uszy i szyję. Uznaliśmy, że taka profilaktyka była wystarczająca. Komary widzieliśmy tylko w jednej lodgy w Tsavo Wschodnim. Podczas pobytu w Mombasie zrezygnowaliśmy z wszelkiej profilaktyki, gdyż nikt inny jej nie stosował, a komarów nie było widać. Spotkaliśmy za to w Kenii różne inne robaki, również w pokojach. Mieliśmy ze sobą dodatkowe moskitiery, ale we wszystkich hotelach wisiały moskitiery nad łóżkami, a naszych i tak nie bardzo było jak zamontować. Bardziej przydała się taśma klejąca, którą zaklejałem dziury w hotelowych moskitierach. Ceny / zakupy– w większości sklepów nie ma podanych cen, konieczne jest ich negocjowanie. Sprzedawcy schodzą prawie do połowy wyjściowej ceny. Nawet na stacji benzynowej ceny były tak naklejone na półkach, że trudno było się zorientować co ile kosztuje. Raz byliśmy w sklepie sieci Carrefour w Mombasie i ceny były zbliżone do tych w Polsce. Zdziwiło nas, że wejście do sklepu wymagało przejścia przez bramkę wykrywającą metal, a wjeżdżające samochody były dokładnie sprawdzane. Safari – zobaczyliśmy słonie w dużej ilości oraz żyrafy, zebry, bawoły, różne gatunki antylop, lwy, lamparta, hienę, liczne ptaki oraz jaszczurki. Nie udało się zobaczyć nosorożca. Za wyjątkiem słoni i bawołów, nie było licznych stad. Często były to pojedyncze sztuki, nawet w przypadku zwierząt żyjących w stadach. Lodge miały standard hotelowy, wszystkie były wyposażone w baseny. Występowały ograniczenia w dostępie prądu, nie było zasięgu telefonicznego i internetu. Pogoda – Podczas safari upał nie był zbyt dokuczliwy, mimo, że luty jest jednym z najcieplejszych miesięcy w Kenii. Jazda samochodem z otwartym dachem zapewnia dobrą wentylację. Chłodny poranek zdarzył się nam tylko raz, w Parku Amboseli. Jednak nie było aż tak zimno i cieszyłem się, że nie zabrałem na safari polaru. Trafiliśmy na koniec pory deszczowej, choć teoretycznie powinna być pora sucha. Od kilku lat pora deszczowa skraca się i przesuwa w czasie. W efekcie roślinność była bardzo bujna i zielona. Powodowało to, że trudniej było wypatrzeć zwierzęta, ale też dużo mniej się pyliło. Nie było również błota, gdyż nie mieliśmy ani jednego opadu. W Mombasie temperatury przekraczały 30 stopni Celsjusza. Niebo często było zachmurzone, ale słońce i tak potrafiło sparzyć. Trzeba uważać. Wieczorami wiała ożywcza bryza od oceanu. Komunikacja – wszystkie osoby, które pracują z turystami, a więc kierowcy, obsługa hotelowa, sprzedawcy, a nawet Masajowie podczas wizyty w ich wiosce, komunikatywnie porozumiewają się w języku angielskim. Pojedyncze słowa suahili, np. powitanie: jambo!, jedynie dodają kolorytu. Pobyt w hotelu w Mombasie – trwał trzy dni i był okazją do wypoczynku po safari. Nie lubię spędzać czasu w hotelach, więc i tym razem trochę się nudziłem. Atrakcjami był basen z barem i wieczorne animacje. Dostępne było wi-fi. Nie zdecydowaliśmy się na wycieczki fakultatywne, gdyż przeważnie wiązały się z długim transferem do innej miejscowości. Ocean był bardzo ciepły, ale pływały w nim brunatnice. Wyjście na plażę łączyło się z koniecznością radzenia sobie z licznymi Kenijczykami, którzy uparcie oferowali różne usługi lub chcieli coś sprzedać. Byli bardzo przyjacielscy, więc trudno było im odmówić. Z drugiej strony, na dłuższą metę byli uciążliwi. W Mombasie korzystaliśmy z dwóch restauracji przy plaży. Obie były prowadzone przez białych właścicieli i byli to jedyni biali Kenijczycy jakich spotkaliśmy. Standard był wysoki, a jedzenie smaczne. Jako środek transportu po Mombasie polecam Tuk-tuki. Ich atut, to fakt, że wynajmujemy cały pojazd, nikt się nie dosiada, decydujemy gdzie i za ile jedziemy, kierowcy chętnie na nas poczekają, gdy będziemy zwiedzać lub robić zakupy. Na koniec ogólne wrażenie. Z punktu widzenia Europejczyka wszystko w tym kraju wymaga generalnego remontu. Samochód, którym jedziemy, droga po której jedziemy, hotel, w którym śpimy i tak dalej. Jeśli komuś to przeszkadza, szuka w Afryce skrawka Europy, to niech raczej wybierze Egipt. Osoby ciekawe świata, nie oczekujące wygód, lecz przygody, będą we właściwym miejscu.
135363755
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem