5.1/6 (21 opinii)
Kategoria lokalna 4.5
4.5/6
Pobyt w hotelu w czerwcu 2019 r. dwie osoby dorosłe-bardzo udany. Standard zakwaterowania zadowalający. Wyżywienie na wysokim poziomie. Długa, ładna plaża, niestety z uwagi na rafe przy samym brzegu, morze nie nadaje się do kąpieli. Brak atrakcji dla dzieci. Dokuczliwe komary wieczorem w poblizu restauracji. Ogólnie hotel dla osób nastawionych na relaks w spokojnym miejscu. Dobry kontakt i opieka że strony rezydentki Reinbow.
4.5/6
W hotelu spędziliśmy rodziną 2+1 tydzień w listopadzie 2021. Hotel położony jest przy plaży z rafą, dostępną również dla dziecka. Basen podgrzewany okazał się strzałem w dziesiątkę o tej porze roku. Pokoje są przestronne i czyste. Jedzenie smaczne, choć dość monotonne. Obsługa bardzo miła, nienarzucająca się. Hotel znajduje się około 1.2 h od lotniska, ale za to najbliżej do Luksoru. Polecam.
3.5/6
Podróżuje naprawdę sporo, wybierając Radisson Blu spodziewałem się pewnego poziomu, niestety pewne zgrzyty w tych wyobrażeniach wystąpiły na miejscu. Zaczęło się od tego, że pokój został przygotowany nie na 3, a na 2 osoby, brakowało więc ręczników, szlafroków nie było w ogóle, kosmetyki itp również tylko na 2 osoby, nawet śniadanie jakie zostawiono nam w pokoju było dla 2 osób. Na miejscu okazuje się, że nie ma zbytnio wejścia do morza z plaży, a bary na niej to jakiś mit; co prawda rafy w morzy śliczne i pomost całkiem fajny ze schodami. Oferta all inclusive to dno -wybór mega słaby, alkohole niedobre, jedynie piwo dało się przełknąć, snack bar bardzo ubogi, bardzo mało owoców, a wieczorami tylko jeden bar na cały hotel; posiłki wyjątkowo dobre i naprawdę staff starał się by turyści nie doznali klątwy faraona to chyba jedyny pozytyw all inclusive. Podobno mieliśmy mieć minibar i codziennie wodę w pokoju, ale to tylko podobno... Ogromnym plusem jest kameralność hotelu, pokoje nowoczesne, ale serwis sprzątający słaby, a klimatyzacja chyba nie dawała sobie rady z pogodą, bo w pokojach było tylko lekko chłodniej niż na zewnątrz przy klimatyzacji ustawionej na max. obroty i min. temp. Architektura hotelu ciekawa, hotel nie był rozległy, utrzymany w cudownym stylu, sama obsługa również mile nastawiona do gości.. co dziw nawet nie były potrzebne napiwki żeby byli mili (przynajmniej dla nas). Wiele rzeczy nadrabiało minusy, dlatego z jakimś uśmiechem wróciliśmy, aczkolwiek po 11 godzinach spędzonych na recepcji w dniu wyjazdu i brakiem all inclusive w tym dniu od wymeldowania nadal czujemy niesmak. Hotel głownie dla ludzi +30 bez dzieci. Jeśli chodzi o baseny i leżaki to extra, zawsze się jakiś wolny znalazł. Fajną atrakcją jest słono jezioro z kajakami. Ale i tak polecamy!
3.0/6
Hotel dość dobry ale żeby aż 5 gwiazdek to przesada, nawet jak na Egipt. Kilka lat temu byliśmy w Hurgadzie w hotelu See Gull i mimo, że miał 4 gwiazdki, to warunki były znacznie lepsze. Ale zanim przejdę do hotelu kilka zdań o samej imprezie. Gdyby nie to, że byliśmy z biurem Rainbow na kilku imprezach w różnych częściach świata, głównie w Azji, które oceniliśmy pozytywnie, to po tym pobycie nigdy więcej nie chciałbym mieć do czynienia z Rainbow. Z Warszawy wylecieliśmy o 8.30 więc z domu musieliśmy wyjechać po 5 rano. W hotelu Radisson byliśmy kilka minut po 15 czasu lokalnego. Akurat skończył się lunch i stołówka była zamknięta, czynny był tylko bar przy basenie serwujący drinki, piwo, kawę i herbatę. Kolacja zaczynała się o 19. W samolocie podano coś do jedzenia ale było ono raczej "niejadalne" więc odpuściliśmy, bo przecież za dwie - trzy godziny mieliśmy być w 5 gwiazdkowym hotelu z all inclusiw. Tymczsem transfer z lotniska trwał prawie dwie godziny bo po drodze byli rozwożeni ludzie do innych hoteli a nasz był na końcu trasy. Tak więc pierwszy dzień pobytu w hotelu Radisson, w formule "all Inclusiw" był o tzw "suchym pysku" aż do klolacji o godz. 19. Rezydent Rainbow - pan Malczewski - to kompromitacja biura. Przyjął nas na lotnisku w Marsa Alam, pokierował do odpowiednich busów, potem wsiadł do naszego i rozwoził przybyszów do poszczególnych hoteli, chyba czterech. Po drodze wygłosił kilka grzecznośćiowych komunałów i ogólnych informacji o Egipcie i zajął się sobą. Nasz hotel był najdalej od lotniska więc wysiadaliśmy na końcu ale pan rezydent nie pojechał z nami do hotelu, wysiadł po drodze, bo jak stwierdził: "mieszka w pobliżu i nie będzi potem wracał". Przyjechał na spotkanie następnego dnia, spytał czy wszystkow porządku, powiedział, że wszystkie informacje są w wyłożonym w hotelu segregatorze oznaczonym logo Rainbow, a gdyby były problemy to "proszę do mnie dzwonić". Odradził wycieczki i wyjazdy "bo w okolicy nic niema a np do Luxoru jest daleko i się nie opłaca". I tyle. Mieliśmy też pecha, bo po 3 dniach moja żona mocno się przeziębiła (tak, tak w "ciepłym" Egipcie dopadła ją temperatura i kaszel). Zadzwoniłem więc do Polski na podany w dokumentach nr pomocy medycznej, którą mamy w ramach ubezpieczenia. Panienka po drugiej stronie "przesłuchiwała" mnie przez ponad 10 minut zadając wiele, na ogół nieistotnych pytań. Po każdej mojej odpowiedzi było: "dziękuję, proszę chwilę poczekać", potem: "dziękuję za oczekiwanie" i kolejne pytanie średnio związane z problemem (np miejsce zamieszkania w Polsce z kodem pocztowym, nr PESEL. kiedy pryzjechaliśmy, kiedy wyjeżdżamy itp.) Po zkończonym "przesłuchaniu" powiedziała, że zgłoszenie przyjęła i że "wkrótce ktoś się z państwem skontaktuje" Po dwóch godzinach był telefon z Warszawy i kolejna panienka powiedziała, że dostała zgłoszenie "o jakimś problemie" i znowu zadawała mi serię tych samych pytań. Wysłałem więc mail-a na podany w ulotce adres, otrzymałem odpowiedź, że "nie obsługują tego typu przypadków" i podali inny adres mail-owy. Zadzwoniłem więc do naszego rezydenta - pana Malczewskiego. Otrzymałem odpowiedź, że on może tyle co ja i radził mi dzwonić na podany numer pomocy nedycznej w Polsce " do skutku". Zadzwoniłem kolejny raz, już z awanturą i to chyba poskutkowało, bo po godzinie pojawił się mówiący po angielsku, arabski lekarz. Cała opisana wyżej historia trwał 6 godzin, połączenia do Polski kosztowały 130 zł. Pierwszy telefon z prośbą o pomoc medyczną w ramach posiadanego ubezpieczenia wykonałem około godziny 14, kolejny o 18 a lekarz przyszedł o 20. Strach pomyśleć co by było gdyby chodziło o poważny przypadek medyczny. Stan żony był taki, że w pokoju hotelowym zaimprowizowana została sala szpitalna z kroplówką powieszoną na okienie. Wracając do hotel: Pokoje bardzo skromne, urządzone spartańsko, z "wdziękiem" klasztornej celi. meble jakby pozbijane z desek odzyskanych ze starych opakowań. Dobrze, że nie musieliśmy włączać klimatyzacji, bo pracowała jak wyeksploatowny traktor. Z łazienki nieustannie dobiegał smród kanalizacj, Na podłdze stara, szara, postrzępiona i poplamiona szmata mająca udawć dywan. Okna brudne, nie myte od miesięcy, w kątach i mniej widocznych zakamarkach mnóstwo kurzu. Pokój sprzątany codziennie ale byle jak i to mimo pozostawianych sprzątaczom drobnych baknotów dolarowych. Uciążliwe były małe, kąśliwe muszki, których było mnóstwo. Chyba hotel zdawał sobie z tego sprawę bo na wyposarzeniu pokoju był owadobójczy Rajd ale jego rozpylanie nie było skuteczne. Plaża tuż przy hotelu, bardzo przyjemna ale morze przy niej nie do pływania bo 2-3 metry od linii wody zaczynało się kamieniste, nierówne dno mimo że woda sięgała do kolan. Wejście bez obuwia mogło skończyć się poranieniem stóp. Ponoć rafa koralowa jest ładna ale niewielu zdecydowało się na wejście z pomostu do wody gdyż była dość zimna. Przez pierwsze 3 dni pobytu było pochmurno, padał drobny, przelotny deszcz i był zimny wiatr od morza a temperatura w dzień oscylowała w okolicy 20-22 stopnie. W nocy było 12-14 stopni. Woda w morzu miała temperaurę zbiżoną do Bałtyku w lipcu, czyli kilkanaście stopni i tylko nieliczni desperaci decydowali się na pływanie. Największą atrakcją hotelu był mały basen z podgrzewaną wodą w którym nie bardzo można było pływać bo był zbyt mały i płytki. Duży basen nie miał podgrzewanej wody więc prawie nikt z niego nie korzystał bo temperatuta wody była podobna jak w morzu. Jedzenie dość dobre, niewielki wybór tzw. "dań głównych", za to mnóstwo słodkości. Owoce głównie z puszki, świeże tylko pomarańcze, banany i mandaryki. Personel hotelowy. poza sprzątającym, dość miły i uczynny. Drinki kiepskie, w zasadzie tylko piekielnie słodkie soki lub coca cola z odrobiną wódki albo piwo. Animacje każdego dnia takie same tzn gimnastyka w basenie i gimnastyka na przyległym trawniku. Animatorzy starali się, namawiali ale chętnych było niewielu. Tzw. SPA i salon kosmetyczny to pomyłka. Jest 2 razy drożej i 2 razy gorzej niż w Polsce. Skorzystaliśmy (bardziej z nudów niż z rzeczywistej potrzeby), wydaliśmy 200 dolarów a pewnie to samo a może lepiej mielibyśmy w Polsce za 200 zł.