Zastanawiasz się, czy ta wycieczka to dobry wybór? Wpisz pytanie, a dostaniesz podsumowanie wszystkich opinii naszych gości.
4.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Powiem tak - NOWOŚĆ - bez opinii - trzeba było zaryzykować. Warto jechać i samemu oceniać wycieczkę, a nie sugerować się opiniamy innych osób. Trzeba ryzykować. Czy było warto??? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Są braki i są plusy. Nie mnie oceniać. Każdy musi to przeżyć i wyciągnąć wnioski. Kup, pojedź i oceń samemu Pozdrowienia dla ekipy z wyjazdu 30.06.-07.07.2017
4.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Piękny kraj, wart odwiedzenia. Szczególnie zachwycające Kaukaz i Tbilisi. Korzystałam wielokrotnie z wycieczek z Rainbow ale ta była chyba najmniej przemyślana organizacyjnie. Wylot mieliśmy z Kutaisi, więc można było tak ułożyć program, by ostatnią noc spędzić w tym mieście, a nie jechać najpierw z Kutaisi do Batumi a w dniu wylotu znowu z Batumi do Kutaisi. Ponad 2 godziny spędziliśmy w korku w Tbilisi- można byłoby tak dostosować organizację, by nie wjeżdżać do miasta w godzinach szczytu komunikacyjnego. Mieliśmy problem z klimatyzacją w autokarze- kierowca musiał 'sterować' nią ręcznie na hasło "proszę włączyć/proszę wyłączyć". Klima była nieszczelna, nie można było ustawić stałej temperatury, a kilka szyb w oknach autokaru było permanentnie zaparowanych. Hotel w Telawi bardzo słaby. Kilkakrotnie zamieszanie w trakcie posiłków- niektórym osobom zabrakło miejsc przy stole. Muzeum Stalina w Gori można byłby sobie darować. Kraj zachwyca ale w organizacji imprezy można byłoby wprowadzić pewne zmiany- j.w.
4.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka bardzo udana.Bardzo fajna atmosfera.Pilotka bardzo profesjonalna i sympatyczna.Bardzo dobra kuchnia. Jedynie za dużo cerkwi.
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Szanowny przyszły podróżniku! Mocą przyznanych mi prerogatyw jednostronnie zmieniam nazwę wycieczki na „Kachetia – wycieczka niewykorzystanych szans”. Pierwsze refleksja po powrocie z tej wycieczki: dlaczego tak piękny kraj jak Gruzja postanowiono pokazać nam z perspektywy zbyt wielu kościołów, nieciekawych miejscowości, nieracjonalnie długich przebiegów autobusem średniego standardu, hotelów o dość niedookreślonej liczbie gwiazdek ze śniadaniami urągającymi nazwie „szwedzki stół”. A nade wszystko, dlaczego mityczna „kraina wina” okazała się pustynią?! Ale po kolei… Lądowanie w Batumi wg planu, więc bez zastrzeżeń. Transfer do hotelu: sprawny. Widok z hotelowego tarasu na zatokę: niezapomniany. I tu kończą się plusy. Hotel o dość niskim standardzie ze śniadaniem, którego najjaśniejszą częścią były „eksplodowane” parówki. Jeśli oczekiwałeś, drogi pielgrzymie, feerii egzotycznych smaków, przypraw rozsadzających nozdrza, owoców, których soki przemoczą Twoje skarpetki, to srogo się zawiodłeś. A to był tylko to pierwszy cios ponad Twoją gardą. Po śniadaniu szybki rekonesans miasta, które zasługuje na szybki rekonesans. Głęboka komuna zmieszana z tekturowym kapitalizmem podżeranym przez pasące się w centrum krowy. A potem, przejazd przez miejscowości, które zdają się być strefą wciąż trwającej zaciekłej wojny z podstępnym wrogiem porządku i estetyki. Ale nagroda warta jest bólu ocząt – TBILISI!!! Miasto marzenie, Panie Dzieju! Miasto marzenie, na którego zwiedzanie masz, turysto, ochłap kilku godzin. Bo kolejne kościoły, monastyry, czy inne budowle z serii „Widzisz jedną, znasz wszystkie”. I zostawiasz tę gruzińską perłę, by wlec się przez Gori, Kutajsi (przepraszam za wyrażenie) i inne miejscowości niewarte Twojego wysublimowanego poczucia smaku. A hotel w Tbilisi prawie wart był Tbilisi. I nawet spędziłeś w tym hotelu, jako jedynym, dwie noce, ale co z tego, skoro zaciągnięto Cię na „degustację” płynu powstałego w wyniku nieudanej fermentacji owoców winnych. Kwas i głód, to Cię czeka na „degustacji” (urocze kelnerki łaskawie pozwoliły na zabranie resztek arbuza z sąsiedniego stołu, by zagryźć „kwas”). To była jedyna degustacja wina u wytwórcy w trakcie wycieczki nazwanej mianem „Krainy Wina”. I wieczór gruziński, 30 eurasów od człowieka, z tańcami, które zobaczysz, gdy wyciągając szyję staniesz w szranki z żyrafą i z kilkunastu metrów dojrzysz wirującą tancerkę z krążącym wokół niej dżygitem. Potem na pocieszenie didżej zagra evergreeny w stylu „Rasputin” i jakieś „Mamaam” (hm, to chyba ten sam utwór…), a zagra nawet polskie hity, pewnie dla osłodzenia tej beczki dziegciu, potem szybki strzał czaczy i już możesz pisać książki o kulturze Gruzji. Telavi! Znów jaśniejszy punkt (tak mi się wydaje, gdyż pół godziny to trochę za mało na poznanie mieściny). Nieczynny zamek, platan – kolos, muzeum Czekczawadzego czy Czukiwadzego, pierun go wi. A, i to lubię z opisu wycieczki : „Niedawno wzorowo odrestaurowane miasteczko skrywa wiele niespodzianek…”. Przede mną skryło wszystkie. Bardzo jaśniejsza część – wyprawa w Wysoki Kaukaz. Hotel a la schronisko z, zaskoczenie, wcale nie najgorszym jedzeniem. Nawet emocjonująca wyprawa terenową marszrutkę pod kolejny kościół (ich budowanie to chyba pasja Gruzinów) z widokami na majestatyczne góry jak z pocztówek. Słabe serca takiego piękna mogą nie przekazać potomnym… Wspaniałe, nieziemskie wręcz pejzaże, na których kontemplację przeznaczono całe 30 minut, bo trzeba jechać do Gori, by zobaczyć słabe muzeum zbrodniarza milionlecia. I nie ma ciepłego jedzonka w Gori! Bo trzeba lecieć dalej. A więc buła w łapę i dawaj! Paszli! A w Gori widać, że niedawno trwała tu prawdziwa już wojna. Współczuję jego mieszkańcom i wojny i miasta… Potem wspomniane przeze mnie Kutaisi (przepraszam za wyrażenie). Koszmar! Nerwy jak postronki, uszkodzony wzrok, łyk nieodzownej czaczy. To pozwoli przetrwać w tym miejscu. Hotel chiński, malowniczo położony na terenie dawnej fabryki samochodów i traktorów, z mieszaną chińsko – gruzińską obsługą, z pokojami wielkości sal gimnastycznych. Jedzenie do szybkiego zapomnienia. Potem znów tekturowe Batumi… Nocleg w już lepszym hotelu i żegnaj Gruzjo! Zjeździł człowiek tę Gruzję wzdłuż i wszerz, ale czy poznał? Wątpliwe. Jasne, widziały gały co brały. Objazdówka, to objazdówka. Ale czy nie lepiej by było, gdyby zamiast stachanowskich „transferów” (Oj! zapamiętam ja sobie to słówko) tak ułożyć plan, żeby spędzić cały dzień, powtarzam się, we wspaniałym Tbilisi? Żeby choć zrobić parę kroków więcej po górach. No, ludzie no! Zrobię Wam nowy plan wycieczki za 1/100 stawki doradcy Ministerstwa Obrony Narodowej! Jedynym miejscem gdzie wino Kachetii lało się strumieniami, był tył naszego autobusu. Jeden raz, gdy stół uginał się od gruzińskiego jadła, to wieczór, gdy z karty w restauracji zamówiliśmy taką górę jedzenia, że od stołu odturlaliśmy się, płacąc za to jakieś 20 Euro na osobę. A więc niedosyt, niedosyt, niedosyt… Ale, co tam, mimo wszystko, warto było!!!
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Bardzo „bogaty” Program wycieczki, który był przedstawiony w ofercie, został w dużej mierze spełniony, aczkolwiek biorąc pod uwagę temat przewodni „Kachetia – kraina wina” raczej nie bardzo ponieważ zwiedzania winnic poza jedną z szybką degustacją nie uświadczyliśmy. Była to wycieczka objazdowa więc wiele czasu spędziliśmy w autobusie oglądając Gruzję z okien autokaru wysiadając i zwiedzając głównie kościoły. Niestety w tak ułożonym programie, w krótkim czasie, pomimo świetnego pilota o olbrzymiej wiedzy na temat regionu - pana Łukasza nie udało się poznać krainy winnic. Wielkim rozczarowaniem okazała się organizacja wycieczki ogromna dysproporcja między zakresem usług, a ceną w porównaniu ze standardami wycieczek do innych, wcale nie bogatszych krajów. Hotele zatwierdzone przez biuro Rainbow, nie mieściły się nawet na poziomie 3*** z bardzo ubogo wyposażonymi pokojami oraz często przeciekającymi prysznicami (obsługa twierdziła że możemy to sobie posprzątać jeśli przeszkadza), czy grzybem na suficie w jadalni. Nowy hotel oznaczał hotel jeszcze nie skończony/w budowie. Jedynym wyjątkiem był hotel w górach, choć z podanym do śniadania spleśniałym - zielonym chlebem. Jedzenie w pozostałych hotelach to porażka – nie skosztowaliśmy nigdzie kuchni gruzińskiej, jakieś rozwodnione rosoły, jeden rodzaj sera, przypalone, odgrzewane kotlety mielone, mortadela, jarzyny to pomidor z ogórkiem, a owoce to dwa razy słownie wyliczony na sztuki pokrojony arbuz lub melon, stare ciastka, kawa tylko rozpuszczalna. Taka to Gruzja z jej całym bogactwem darów natury i wszechobecną poza naszymi hotelami pyszną kawą parzoną na różne sposoby! Gdyby nie wizyta w restauracji gruzińskiej w Polsce to nie wiedzielibyśmy jak smakuje tradycyjne chinkali czy soljanka, a to jedne z tańszych potraw. Czy to Gruzini są tak niegościnni i z lekceważeniem podchodzą do swoich gości, że na śniadanie podaje się niezjedzone resztki z poprzedniego wieczoru np. zimny posklejany ryż lub kaszę gryczaną, czy to po prostu Rainbow od wielu lat źle dobiera miejscowych partnerów, co działa na szkodę nie tylko biura organizującego wyjazd ale również bardzo obniża wyobrażenie gości – turystów o Gruzji jako takiej. Nie polecamy tej wycieczki, a przynajmniej nie za te pieniądze, radzimy poznawać ten kraj albo podczas wyjazdu indywidualnego albo po dokładnym przeanalizowaniu oferty i opinii z innego biura. Do dziś też biuro nie rozliczyło się z pobranych w autokarze od każdego uczestnika 165 euro (???) Wiele czytając na temat Gruzji, wycieczka wydawałaby się spełnieniem marzeń o poznaniu kraju może i jeszcze biednego, postkomunistycznego ale z charakterem, o bogatej przyrodzie, dobrej kuchni i ponoć pełnych serdeczności Gruzinów - ale chyba nie z tym biurem …
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wielkim plusem tej wycieczki był Pan Łukasz– pilot wycieczki dbający o dobrostan każdego uczestniczka. Profesjonalista, wspaniale opowiadający o Gruzji, jej historii i teraźniejszości. Drugim plusem jest sama Gruzja: piękna historia i piękne krajobrazy. Gruzja jest krajem biednym. Przedmieścia miast i prowincja to widoki zaniedbania podobne do Albanii, czy Maroka. Drogi są w gorszym niż opłakanym stanie. Reszta wycieczki to mieszane opinie. Zacznijmy od ceny 4666,65zł x 2 osoby + 165 euro x 2 zapłacone w listopadzie 2023 r, po zniżkach. Wycieczko odbyła się 23 - 30.07.2024r. Oglądając ceny hoteli, w których byliśmy zakwaterowani, benzyny i biletów wstępu cena jest absurdalnie wysoka. Program wycieczki chociaż przewiduje w pierwszym dniu zwiedzanie Gori i przejazd do Tbilisi został scalony z drugim dniem, ponieważ przylot do Kutaisi obu grup z Warszawy i Katowic był bardziej nad ranem niż w nocy. Do pobudki mieliśmy 1,5 godziny snu (w Kutaisi). Skutkowało to przejazdem do stolicy zwiedzaniem Gori i stolicy jednego dnia. Nie było czasu na odwiedzeniem muzeum, czy targu oraz czas na spacer prywatny (jak obiecuje program). Zresztą zmęczenie tego dnia po poprzedniej nocy bez snu było bardzo duże. Jeśli ktoś obiecuje sobie smaczne gruzińskie jedzenie, to na tej wycieczce tego nie zazna. Smaczniejsze i świeższe było to co jedliśmy w przydrożnych straganach, niż to co serowano nam w hotelach. Jedynie w hotelu w Gudauri kolacja i śniadanie było na przyzwoitym poziomie. Standard hoteli *** jest na wycieczkach objazdowych znany, ale to, że w Kutaisi (dwa noclegi) w jadalni na suficie jest wielki wykwit czarnej pleśni nie można usprawiedliwić komentarzem – to jest Gruzja. Hotel w Batumi, to był budynek w trakcie budowy, bardzo brudne windy, szary pył w pomieszczeniu przyszłej recepcji. Do budynku może każdy wejść z ulicy, brak podstawowych zasad bezpieczeństwa. Niestety nam się trafił też widok na śmietnik i teren budowy zakleszczony w studni między budynkami. Reasumując: cieszę się, że zobaczyłam wreszcie Gruzję i na miejscu zrozumiałam, że TU mówią wieki. Tej wycieczki jednak na pewno nie polecam, myślę, że są inne sposoby spotkania się z Gruzją, o których słyszałam. Stosunek jakości do ceny jest bardzo na niekorzyść turysty.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Jeżdzimy z Rainbow tour na wycieczki objazdowe w różne rejony świata już od lat, zawsze byliśmy pod wrażeniem zarówno programu jak i organizacji wyjazdu. Oczywiście zawsze zdarzały się drobne wpadki, ale podkreślam drobne i nigdy nie rzutowały one na ogólne wrażenia z wycieczki. Niestety tym razem w Gruzji było inaczej, znacznie gorzej. Ale po kolei. Ogromnym atutem tego wyjazdu był przewodnik Pan Łukasz, który miał ogromną wiedzę i co nie zawsze się zdarza potrafił i chciał się nią z nami dzielić. Co do transportu i programu nie mamy większych zastrzeżeń. Za to organizacja pobytu i wyżywienie znacznie poniżej standardów i proszę nam wierzyć, że jadąc zawsze jesteśmy zorientowani dokąd jedziemy i czego w danym kraju możemy się spodziewać i pomimo tego zostaliśmy niemile zaskoczeni. Podam przykład, hotel w Tbilisi, do którego przyjeżdżamy skrajnie zmęczeni/ 2 -gi dzień pobytu/ po nieprzespanej nocy /wizzair miał ponad dwugodzinne opóżnienie, my mieliśmy 1,5 godz spania w hotelu w Kutaisi/ i całodniowym zwiedzaniu stolicy w upale przyjeżdżamy do hotelu wypocząćo godz 17, a tu niespodzianka, nie posłane łóżko i jedno krzesło w pokoju. Nie pomogły żadne interwencje, przebrano nam pościel o godz 19.15, a o 19.30 wyjazd na wieczór gruziński. Oczywiście, aby być w zgodzie z prawdą były też hotele przyzwoite / Telawi i Gudauri/ ze smacznym jedzeniem i miła obsługą, ale to był krótki pobyt i te gorsze miejsca niestety powodowały ogólny niedosyt i złe wrażenia. W pozostałych hotelach jedzenie przeciętne. Co do wyżywienia to muszę jeszcze opisać Państwu kolacje w Batumi, wymienię co otrzymaliśmy - po jednym kotlecie mielonym / wlk 2x 3 cm/, sałatka ziemniaczana, ryż, ogórki z pomidorami, kawałek chaczapuri, niewielka ilość pieczonych warzyw i pół filiżanki zupy, a następnego dnia to samo, z jednym wyjątkiem nie było już sałatki ziemniaczanej i pomidorów i ogórków. Jak na Gruzję słynącą z dobrego jedzenia to chyba jednak nieporozumienie. Reasumując szkoda, że zła organizacja, że tak napiszę "socjalna" tej wycieczki zepsuła nam ogólny odbiór tego pięknego kraju z bogatą historią, gdzie mówią wieki i są cudowne widoki do podziwiania.
1.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Ta wycieczka to porażka. Przez większość czasu można było odnieść wrażenie, że jesteśmy wożeni po kilka godzin po bezdrożach od jednego zabytkowego kościoła do następnego, i następnego. Nie odwiedziliśmy ani jednej typowej gruzińskiej winnicy, choć był czas zbiorów winorośli. Czyby takich nie było? Dwa razy próbowaliśmy wina (celowo nie piszę o degustacji, bo to jednak coś więcej - jakaś informacja, jakaś opowieść...). Pierwszy raz w przemysłowym zakładzie produkcji win, drugi raz w pałacyku arystokracji gruzińskiej, po długim i męczącym wywodzie miejscowej przewodniczki nt. koligacji rodzinnych tychże. W obu przypadkach szybko, 3-4 nalania i potem... do sklepiku. Jedzenie, które nam serwowano na tej wycieczce składało się głównie z twardych kawałków wołowiny lub kurczaka, zwykle mocno przesolonych, oraz ociekających tłuszczem chaczapuri. Podobnie na tzw. wieczorze gruzińskim, gdzie dodatkowo zabrakło wina i trzeba było je kupować we własnym zakresie (cena wieczoru od osoby 35 euro!). Główną atrakcją wieczoru była "przechodnia" orkiestra gruzińska (było wiele sal do obsłużenia) w gustownie powyciąganych t-shirtach oraz kilkoro tancerzy, którzy wpadli chyba ze 3 razy na chwilę do naszej sali. Ani razu nie podano nam słynnych pierożków chinkali - flagowej potrawy kuchni gruzińskiej. Pytaliśmy o to Panią Pilotkę i uzyskaliśmy informację, że te pierożki trudno dostać, robi się je na zamówienie i bardzo długo czeka. Może ktoś kupił tę bajeczkę. My nie. Sprawdziliśmy. Były wszędzie. Praktycznie od ręki i bardzo smaczne, a do tego niedrogie. Znaleźliśmy też pyszne chaczapuri z ciasta drożdżowego. Całość kulinarnych atrakcji uzupełniały lunchowe postoje w barach z fast foodem przy stacjach benzynowych. Nie chcę niczego sugerować, ale prawie połowa uczestników wycieczki miała mniejsze lub większe problemy jelitowe. Na koniec zrezygnowaliśmy z podawanej nam paszy i jedliśmy we własnym zakresie pyszne gruzińskie jedzenie - na szczęście niedrogie. No i do tego jeszcze opisana w programie "krótka wizyta" w muzeum Stalina w Gori, która trwała chyba prawie 2 godziny i polegała na wnikliwej analizie życiorysu głównego bohatera i kilku jego atrakcyjnych towarzyszy. Całości nie uratował piękny Kaukaz, którego uroku nie dało się niczym zepsuć. Nie polecamy tej wycieczki, to turystyczny fast food.