Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Hotel Oceán Beach má špatnou pláž navíc plnou odpadků a to na 5* není dobré
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Afryka w pełnym tego słowa znaczeniu
4.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Moja opinia to bardziej próba skupienia się na doświadczeniach, jakie zebrałem w czasie tej wycieczki i próbie podzielenia się moimi spostrzeżeniami, aby były pomocne kolejnym uczestnikom tej objazdówki. Program wycieczki został tak skonstruowany, że nie wymaga od jej uczestników, ani tężyzny fizycznej, ani żelaznej kondycji. Ilość miejsc, jakie znalazły się na liście pozycji do odwiedzenia nie jest duża i bez problemu wszystkie zostały "zaliczone". Nawet biorąc pod uwagę stan dróg w Gambii i Senegalu, trudności związane z przeprawami przez rzeki (jeśli ma być przeprawa promowa), czy sytuacje, jakie mogą zdarzyć się na przejściach granicznych, myślę, że program mógłby być intensywniejszy. Jeżeli ktoś liczy, że zobaczy prawdziwą dziką Afrykę, to może srodze się zawieść. Przejazdy pomiędzy miejscowościami ukazują tylko ubóstwo mieszkańców obu krajów, wszechobecny brud oraz to, jak bardzo są wszyscy uzależnieni od białych turystów. Ale o tym później. W sumie wyszła z tego spokojna, jeśli nie relaksacyjna wycieczka po małym kawałku zachodniej Afryki. Hotele - jak to na objazdówkach, nie one są rewelacyjne, jednak to zrozumiałe na takich typach wycieczek po tzw.czarnej Afryce. Jak potrzebujecie mieszkać w 5-gwiazdkowym hotelu wybierzcie Riwierę Turecką, a nie zachodnią Afrykę. Ale żeby nie było - pokoje są czyste i na tyle przestronne, że nie łamiemy sobie piszczeli i kolan o kanty łóżek idąc do łazienki. Tak, tak, są normalne łazienki z prysznicem, toaletą i jako tako bieżącą wodą, czasem również i ciepłą. Ale to zależy głównie od tego, ile osób rzuci się jednocześnie do mycia po przebytej danego dnia drodze. Dodatkowa atrakcja to braki zasilania. Nie każdy hotel ma agregat, który włącza się od razu, kiedy zabraknie prądu. Czasami trzeba poczekać godzinkę czy dwie aż włączą prąd z powrotem. LATARKA potrzebna jak cholera, i nie mam na myśli tej w telefonie. Śniadania - typowy przedstawiciel kolonializmu angielskiego (bagietka, fasolka, parówka, jakiś omlet, dżemik, sok i napój szumnie zwany kawą) lub francuskiego (croissant, bagietka, dżemiki, marmolady, soczki, nescafe) w zależności od kraju. Poza tym, kraje są biedne i nie oczekujcie, że będziecie obżerać się jedzeniem jak w domu. Wydzielą ci porcję, może dostaniesz niewielką dokładkę, i koniec. Chcesz zjeść więcej? Kopsnij się do jakiegoś spożywczaka i coś sobie kup. Uwaga kawosze!!! Prawdziwej kawy (takiej z ekspresu) należy szukać w lepszych hotelach lub w galeriach handlowych. Nawet w restauracjach częściej znajdzie się kawa rozpuszczalna niż normalna. Wiem, szukałem i było różnie. Transport - busik to kolejny produkt, który swoje życie powinien zakończyć na jakimś europejskim szrocie, bo przeglądu na pewno by nie przeszedł, a tymczasem tutaj działa i nic się w nim nie psuje. Po prostu rewelacja. Szkoda, że nasi mechanicy tak nie działają... Mały busik, miejsca twarde, zawieszenie jeszcze twardsze, ale zimny nawiew działał i to czasami zbyt dobrze, a przez szyby widać mijaną okolicę. Czego chcieć więcej? Jeżeli ktoś był na safari w Kenii czy Tanzanii, wie o jakim typie maszyn piszę. Bagaże jechały na dachu, bez żadnej plandeki, aby służby graniczne widziały, że to walizki, a nie przemyt. Brak plandeki w krajach, które tylko małą część dróg mają asfaltową? Wiecie, co to oznacza, prawda? Wszystkie walizki uzyskały podobny kolor. Drogi asfaltowe to też cud sam w sobie. Są odcinki o dobrej nawierzchni, ale w większości dróg jest więcej dziur niż asfaltu. Szykujcie się na solidny masaż waszych kręgosłupów. Przejścia graniczne - przeżycie, dzięki któremu poziom adrenaliny jest na stałym, wysokim poziomie. Ze wzgledu na ciągłe przekraczanie tych samych granic, strażnicy chyba wymyślają sobie, co zrobią danego dnia z wycieczką, nie tylko naszą, ale z każdą - przepuścić bez problemu, kazać ustawić się w rządku i czekać do jednego czy dwóch okienek, pozostawić na godzinę bez żadnej informacji? Ot, taka drobna złośliwość służb granicznych, albo po prostu się nudzą, a to ma być forma rozrywki dla nich. Przyznaję, że gdyby nie nasz miejscowy przewodnik Suttey (głęboki ukłon w jego stronę), to na większości przejść przechodzilibyśmy gehennę. Ale dzięki niemu, a właściwie dzięki jego obrotnemu i pyskatemu językowi, większość przejść załatwiliśmy wręcz spacerkiem. Ogromny szacunek!!! Dodatkową atrakcją na każdym przejściu są sprzedawcy - najpierw podchodzi jedna osoba, a po chwili jest już ze 30 osób. I każda z nich próbuje wcisnąć ci do ręki owoce, picie, koraliki, a nawet chemię gospodarczą. A jak dasz się skusić na jeden zakup, możesz być pewien, że za chwilę dostaniesz do ręki kolejny, a jak nie weźmiesz, to ktoś inny wciśnie coś innego, itd, itd... Jedyny sposób na zakup czegokolwiek? Nie wysiadaj, tylko uchyl okno w busie, przeprowadź szybkie negocjacje, zapłać, odbierz towar i zamknij okno. Albo zaraz w szczelinie pojawi się setka nowych czarnych rączek. Klimat - to jest coś, czym naprawdę ten region może się pochwalić. Byłem w styczniu i prawdę mówiąc liczyłem na gorszą pogodę. A tymczasem temperatury w dzień sięgały 38 stopni, w nocy nie schodziły chyba poniżej 25 stopni, bo można było wyjść na zewnątrz w szortach i t-shircie. Każdemu, kto jest ciepłolubny pogoda przypadnie do gustu. Cieszcie się słońcem, wspaniałymi plażami z delikatnym piaskiem. Ludzie - teraz powrócę do tematu miejscowej ludności poruszonego wcześniej. Ludzie tutaj są naprawdę bardzo biedni, a przez wieki kolonializmu zostali nauczeni tego, że biały jest kimś - kimś ważnym, kimś bogatym, kimś lepszym od nich. Pomimo, że od uzyskania niepodległości minęło kilkadziesiąt lat, takie myślenie pozostało. Przede wszystkim w Gambii. Tam spotkacie z wieloma sytuacjami, które nam wydadzą się nie na miejscu lub które są przez nas społecznie nieakceptowalne. No cóż, inny kraj, inne podejście do tego, co jest obyczajne. Kilka przykładów, z czym możecie się spotkać po wyjściu z hotelu, nawet na zwykły spacer. - każde dziecko wyciągnie do Was rękę, abyście dali jakąś jałmużnę - nie dawajcie, bo za chwilę pojawi się 20-30 następnych. - przed każdym hotelem stoi grupa "przewodników", którzy za niewielką opłatą wskażą ci to, co chciałbyś zobaczyć, opowiedzą historię miejsca czy pokażą ci, jak stragan wuja jest dobrze zaopatrzony. To może wydawać się naciąganiem turystów (bo i jest), ale za 10-15 EUR macie ze sobą przewodnika i ochroniarza w jednym, na sporą część dnia. Jak się wam trafi ktoś porządny, to nie tylko będziecie zadowoleni z jego usług, ale i jeszcze nie pozwoli innym na przeszkadzanie wam i na próby naciągania. - po plaży kręci się mnóstwo młodych ludzi (kobiet i mężczyzn), którzy oferują usługi towarzysko-seksualne. Czy to pod postacią masażu, czy wręcz jako osoba, która towarzyszy ci wszędzie, robi co chcesz, a w zamian spełniasz jej/jego zachcianki (obiad, jakieś ciuchy, itp - cena do uzgodnienia). UWAGA!!! Jeżeli chcecie zrobić zdjęcie miejscowym, a oni widzą, że masz aparat/telefon i że chcesz to zrobić, zapytaj się, czy możesz takie zdjęcie wykonać. Jeżeli zrobisz zdjęcie bez ich zgody, to w najspokojniejszym przypadku ten ktoś podejdzie i poprosi cię o usunięcie zdjęcia. Jeżeli trafi się osoba nerwowa, może być naprawdę różnie, łącznie z rękoczynami. Ucieczka również wam niewiele pomoże. Bardzo łatwo nas znaleźć, bo nie zlewamy się z tłumem. W końcu ilu białych kręci się po okolicy? Lepiej mieć o jedno zdjęcie mniej, za to wakacje będą spokojniejsze. I ostatnia sprawa - malaria, nie malaria, żółta febra, nie żółta febra, szczepić się lub nie, to nieistotne. Komary tam są i potrafią ciąć lepiej i więcej od naszych. Mocny repelent (w stylu muggi) jest jak najbardziej wskazany. Brać bez zastanowienia. I żeby nie było, że jestem typowym marudzącym Polakiem, bynajmniej. Jestem zadowolony z tej wycieczki, z warunków, jakie miałem podczas niej (bo się takich spodziewałem), z obsługi w hotelach (bo była wystarczająca), z pejzaży, jakie udało mi się zobaczyć i z ludzi, jakich spotkałem. Dla tego wszystkiego warto jechać na tę i każdą inną wycieczkę, gdyż wzbogacają one nasze życie.
4.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka warta zobaczenia, jeżeli chce się zobaczyć naprawdę biedna Afrykę i jej potrzeby będące praktycznie rzeka bez dna....Kenia to kraj luksusu, przy Senegalu i Gambii. Na niezwykle uznanie zasługuje pani przewodnik Malgorzata . Kobieta o olbrzymiej kulturze osobistej, wiedzy, elokwencji, intelekt ponad miarę dzisiejszych czasów i pozostałych przewodników tego biura podroży, prawdziwa podróżniczka i pasjonatka Afryki. Autorka książki o sytuacji kobiet w Afryce. Kategoryczny sprzeciw i protest w stosunku do biura Rainbow na fundowanie kolejnym turystom "hotelu"w Banjul. to nie byl hotel lecz schronisko dla tubylcow, brudne lazienki, brudne pokoje, nie mila obsluga...niezjadliwe jedzenie. nie wiem na kim robi sie takie oszczednosci i dlaczego, dwie pierwsze noce to pomylka. strach odpalic klimatyzacje, prawdopodobnie nigdy nieserwisowana. WC W POKOJU NIE MYTE, nie przygotowane dla gosci, albo pozostale po poprzednich.