Opinie o Marabout

4.1/6 (307 opinii)

Kategoria lokalna 3

4.1/6
307 opinii
Atrakcje dla dzieci
4.5
Obsługa hotelowa
4.5
Plaża
5.2
Pokój
3.8
Położenie i okolica
5.1
Rezydent
5.0
Sport i rozrywka
4.3
Wyżywienie
4.0
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Sortuj: Najlepiej oceniane
Typ turysty: Wybierz
  • 2.5/6

    To był błąd

    Wczasy w tym hotelu to był błąd. Obsługa poniżej krytyki, Wyżywienie nie dla dzieci z Europy. Dwie porcje pseudo pizzy na osobę . Wiecznie brak stolików do posiłku. Pokoje czasy świetności mają dawno za sobą . Nigdy więcej tego hotelu.

    Rafał, --- - 29.01.2024  | Termin pobytu: lipiec 2023

    8/10 uznało opinię za pomocną

  • 2.5/6

    Na zdjęciach wyglądał super

    Gdyby nie wycieczka na pustynię, plaża po części basen i obsługa była by totalna porażka. Hotel nie wart tych pieniędzy 3 gwiazdki lub słoneczka to może z niego widać.

    Adam@ - 06.08.2024  | Termin pobytu: lipiec 2024

    1/1 uznało opinię za pomocną

  • 2.5/6

    Wszechobecny chlor z jaśminem

    Po wylądowaniu w Tunezji, przed odbiorem bagażu, można otrzymać darmowe karty SIM po okazaniu paszportu, ale działają one krótko i nie można ich doładować. Lepiej kupić 30 GB u rezydentki. Po odbiorze bagażu spotykamy się z przedstawicielką Rainbow, która wręcza karty informacyjne i kieruje do autokaru do hotelu. Zakwaterowanie o 16:40, wypełnienie karty meldunkowej, odbiór opasek all inclusive i karty do pokoju. Nasz pierwszy pokój (2001) był nad sceną, bez balkonu, z działającą, ale cieknącą klimatyzacją i zapachem grzyba. Pokój był klaustrofobiczny, bez okien, tylko z lufcikami. Próba zmiany pokoju nie powiodła się z powodu braku miejsc. Kazano nam przyjść w tej sprawie jutro. Byliśmy trochę głodni, a ponieważ ominął nas obiad, a kolacja miała być od 18:00 zaszliśmy do baru all inclusiv mieszczącym się przy scenie na przekąski które miały być w nim wydawane od 15:30-17:00. Okazało się, że jest do wzięcia pokrojona w kawałeczki (mniej więcej 7 na 7 cm) pizza (podczas pobytu dowiedzieliśmy się, że jest to pizza, która nie zeszła z obiadu, a i te przekąski widzieliśmy tylko 2 razy podczas całego naszego tygodniowego pobytu. Po zamówieniu napoju w barze all inclusive doznałam lekkiego szoku raz, że w moim napoju pływały mrówki, a dwa, że podano je w plastikowych wielorazowych kubkach 250 ml ( nie ma innych więc warto wziąć jakieś 500ml swoje z Polski, na miejscu nigdzie nie można kupić). Taka sytuacja miała miejsce tylko raz ale warto wziąć swoje kubki ponieważ ich pojemność i mycie przez barmanów na miejscu pozostawia wiele do życzenia. Następnego dnia o 8.30 mieliśmy spotkanie z rezydentką, u niej kupiliśmy kartę sim - koszt 15 euro lub 10 GB za 10 euro. W hotelu codziennie do ok 13.00 na rejestracji była polka- pani Klaudia. My około 10 udaliśmy się do niej z prośbą o zmianę pokoju. Powiedziała, żebyśmy przyszli o 12.00 bo wtedy są zmiany i coś nam zaproponuje. Kiedy przyszliśmy p.Klaudia dała nam kartę do pokoju 919 i powiedziała, żebyśmy zobaczyli czy nam pasuje, jak tak to żebyśmy się przenieśli. Pokój o niebo lepszy bez grzyba z działającą klimą i balkonem na którym można wywiesić ręczniki. Po południu leżąc na leżakach podszedł do nas chłopak o imieniu Melek/ Fric z ofertą wycieczek. Byliśmy tutaj rodzina 2 dorosłych plus dwoje dzieci 13 i 10 lat. Po wielu rozmyślaniach postanowiliśmy pójść na wycieczkę z wielbłądami. Melek poinformował nas że odbędzie się ona w czwartek rano 18.07.2024 o 8.15 mamy stawić się w recepcji (dostaliśmy po uiszczeniu opłaty jakieś pokwitowanie/ bilet, ale nic z niego nie rozumieliśmy, trzeba je przy sobie mieć). Można śmiało z nim negocjować, my poddaliśmy się trochę jego urokowi i na bank przepłaciliśmy za naszą czwórkę zapłaciliśmy 250 dnt, ale tego wtedy nie wiedzieliśmy. W trakcie pobytu udaliśmy się również na samodzielne zwiedzanie i na bazarek do Mediny. Było bardzo gorąco. Szliśmy plażą od strony hotelu i do samego końca do napisu „I love Sousse”. Polecamy iść od strony hotelu kawałek plażą, a potem w górę promenadą (tak wracaliśmy) jest więcej drzew, a zatem również i cień więc ciut chłodniej. Przy porcie (niedaleko napisu „I love Sousse”) postanowiliśmy chwilkę usiąść i odpocząć w cieniu od razu zaczepił nas jeden z lokalnych ludzi proponując wycieczki (oni wszyscy je proponują i każdy chodzi z albumami przedstawiającymi zdjęcia tych wycieczek i ludzi świetnie bawiących się na nich – chyba to są te których turyści nie kupili). W każdym razie pan zapytał skąd jesteśmy, jak usłyszał, że z Polski z automatu padły słowa: „Dzień dobry, jak się masz, dobra dobra zupa z bobra” itp. Powiedzieliśmy, że już mamy kupioną wycieczkę na wielbłądy, oczywiście znał Meleka/ Fric’a i powiedział, że przepłaciliśmy i, że za naszą czwórkę wziąłby 100 dnt i żebyśmy wszystkim w hotelu opowiedzieli i rozgłosili, że u niego jest taniej. Po odpoczynku zaczęliśmy kierować się w stronę centrum handlowego Soula Center, oczywiście zostaliśmy zaczepieni znów przez lokalnego gościa, który chciał nas oprowadzić. Twierdził, że jest kucharzem z naszego hotelu Marabout (polecam zasłonić opaski, które nakładają na rękę w hotelu jakąś apaszką, bo wszyscy będą wiedzieć skąd jesteście i wciskać Wam różne kłamstwa). A teraz wycieczka – WIELBŁĄDY. Wzięliśmy do plecaka 1,5 litrową wodę (codziennie do pokoju były dostarczane 2 butelki po 1,5l). i o 8.15 czekaliśmy przed hotelem. Podszedł do nas facet od Meleka i wziął od nas bilet/ potwierdzenie płatności, który wcześniej przy opłacie za wycieczkę otrzymaliśmy. Weszliśmy do klimatyzowanego autokaru (z zewnątrz wyglądał jak gruchot), ale był sprawny. Kiedy dotarliśmy na miejsce wielbłądy i bryczki już czekały. Po chwili Tunezyjski szef wycieczki zaczął nam nakładać na głowy białe chustki z opaskami tzw. przez nich Alibabki. Byliśmy pod wrażeniem i myśleliśmy, że jest to w ramach wycieczki lecz za chwilę podszedł do nas młody Tunezyjczyk, który oznajmił, że za te białe szmatki z opaskami należy się po 10 dinarów od osoby. Ponieważ mieliśmy ze sobą tylko euro, a nie dinary, to powiedzieliśmy, że nie mamy przy sobie. Tunezyjczyk powiedział, że w takim razie dopłacimy w hotelu Melekowi. Skwar był niesamowity, po 25 minutach jazdy zrobiono przerwę. Wszyscy zsiedli z wielbłądów, tunezyjski szef zawezwał turystów, aby pokazać jak brać do ust kawałek pociętego kaktusa, aby wielbłąd go od nas wziął tzw. „buzi buzi z wielbłądem”. Nie pozwolono nam schronić się w cieniu, nagabywano, aby wszyscy uczestnicy wzięli udział w „całowaniu” z wielbłądem, a tunezyjski szef cykał każdemu fotki. Po przerwie ruszyliśmy dalej (zsiadanie i wsiadanie na wielbłąda to jakiś koszmar – tunezyjskie młodziaki, niektórzy wręcz byli dziećmi zarzucali na wielbłądy ludzi czasami gabarytowo 5x cięższych od nich samych). Nasza 1,5 litowa woda szybko się skończyła i zaczęliśmy odczuwać pragnienie. Po około kolejnych 20 minutach dotarliśmy do osady, gdzie mieliśmy zobaczyć tradycyjne wypiekanie chleba przez tunezyjskie kobiety (nic specjalnego, ale popatrzeć fajnie, jeść trochę strach, bo chlebki przecierane były brudną szmatą). Było stoisko, gdzie można było kupić sobie schłodzone napoje colę, fantę lub wodę (wszystko pół litrowe, żadnej większej butelki), każdy z napojów kosztował 5 dinarów. Ponieważ nie chcieliśmy płacić naszym euro, usiedliśmy sobie w cieniu pomału tęskniąc za hotelem. Tunezyjski szef zauważył, że nic nie kupujemy więc do nas podszedł. Wytłumaczyliśmy mu, że mamy tylko euro, powiedział, że to nie problem i pokazał, że może nam je wymienić na dinary. Wymieniliśmy u niego 20 euro i otrzymaliśmy od niego 60 dinarów (okantował nas na 6 dinarów- powinniśmy dostać 66 dinarów) i od razu odliczył 40 dinarów za „Alibabki”. Zostaliśmy z 20 dinarami, które poszły na picie dla naszej czwórki. W między czasie panie skończyły wypiekać chleb, pokroiły go na mniejsze kawałki, rozstawiły na stole różne dodatki takie jak: pomidory, cebula, ogórek, oliwa z oliwek i ich słynny sos/pasta harisso. Tunezyjski szef powiedział, żeby się częstować, że to za darmo, ale dał do zrozumienia iż warto docenić ciężką pracę kobiet i im coś dać (cały czas naciąganie). Chodził i zmuszał tych co nie chcą spróbować, aby próbowali. Kiedy człowiek myślał, że już będziemy się zbierać Tunezyjczycy w tym ich szef zaczął chodzić ze zdjęciami, które cykał przez całą wycieczkę (nie mam pojęcia gdzie je wydrukowano i kiedy na tym pustkowiu). Przeglądali fotki i wyłapywali ludzi wciskając im zdjęcia oczywiście płatne po 15 dinarów za jedno. My nie chcieliśmy, sami narobiliśmy sobie mnóstwo zdjęć komórkami i tunezyjski chłopiec to uszanował, ale oczywiście szef już nie i zaczepił nas i namawiał i tłumaczył, że to pamiątka itp. Zaczął nawet się targować że 15 euro za wszystkie nasze zdjęcia, a kiedy pokazaliśmy nasze zdjęcia zrobione komórką i stanowczo odmówiliśmy (są sympatyczni, ale nie lubią odmowy i naciągają na wszystko). W końcu ruszyliśmy w stronę karawany, a ponieważ byliśmy zmęczeniu chcieliśmy wrócić bryczką (były tylko dwie i obowiązywała zasada „kto pierwszy ten lepszy”). Na szczęście nam się udało. Podróż upłynęła prawie spokojnie, ale oczywiście w między czasie wokół wielbłądów i bryczek zaczęli ponownie krążyć Tunezyjczycy z rozłożonymi kapeluszami, aby dostać napiwki za świadczone usługi. Po dotarciu na miejsce czekał na nas klimatyzowany bus i zawiózł do hotelu. Na miejscu byliśmy około 13.00. Udaliśmy się na obiad, a tam nieziemski chaos, ludzie nakładali sobie na talerze jakby jedzenia na oczy nie widzieli, jak coś im spadło to udawali, że tego nie widzą. Tłok niesamowity, bark sztućców i miejsca. W końcu udało nam się coś znaleźć i ogarnąć sztućce. Zjedliśmy tylko dlatego, że wypadało, zaczęło nam przeszkadzać tutejsze jedzenie. We wszystkim co było gotowane czuć było chlor (ziemniaki, makarony). Zupa a’la pomidorowa smakowała jak z torebki, a warzywa które w niej pływały to były te co nie zeszły ze śniadania. Dodatkowo używali jakiejś przyprawy, którą pachniała cała jadalnia, tak bardzo zbrzydł mi ten zapach, że jak tylko go wyczułam robiło mi się niedobrze i odbierało całkiem apetyt. Tak samo jeśli chodzi o czystość. Panie codziennie zmywały cały hotel i przy hotelowych basenach płynem o zapachu jaśminu. Po jakimś czasie zapach ten również drażnił i człowiek tracił apetyt. W dniu powrotu zbiórka przed hotelem odbyła się o 1:40 rano bez rezydentki. Informacja o zbiórce i transferze na lotnisku była wywieszona w sobotę (20.07.2024) w lobby hotelowym (byliśmy o tym poinformowani na pierwszym spotkaniu z rezydentką, że tam trzeba będzie szukać takiej informacji). Kiedy wszyscy weszli do autobusu, zostaliśmy przeliczeni i okazało się, że brakuje 3 osób. Rezydentka zdalnie obdzwoniła wszystkich podróżujących i za moment 3 osobowa rodzina spóźnialskich pojawiła się w autokarze. Także brawo dla Rainbow za organizację. Wszystko odbyło się sprawnie i szybko, bez żadnych opóźnień. Na lotnisku byliśmy 10 minut przed zaplanowanym powrotem. Ogólnie to nie polecamy, może w niskim sezonie jest lepiej...

    Katarzyna - 31.07.2024  | Termin pobytu: lipiec 2024

    7/8 uznało opinię za pomocną

  • 2.0/6

    Horror to mało powiedziane

    Brud syf, karaluchy..Dziecko nabawiło się tam bostonki ... Także nie polecam. Jedyny plus to plaża blisko. Animotorzy tez Ok.

    Daria, Dębowiec - 07.09.2023  | Termin pobytu: lipiec 2023

    11/19 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem