5.0/6 (140 opinii)
6.0/6
Do tej pory mało znany kraj, przez to teraz taki ciekawy. Rewelacyjny pilot, który miał wiele do powiedzenia i robił to w bardzo przystępny sposób.
6.0/6
Nasza przygoda z Krainą Orłów zaczęła się od zakupu wycieczki s systemie „First Minute”. Tę formę zakupu przećwiczyliśmy już kilkukrotnie z bardzo pozytywnym skutkiem (niższa cena ,możliwość wyboru miejsca w autokarze w pierwszej kolejności i jedni z pierwszych po klucze w hotelu ). Wycieczkę rozpoczęliśmy od wylotu z Warszawy w dniu 28 maja 2013 r. Po krótkim locie o godz.12:10 (czasu greckiego ) lądujemy na wyspie Korfu. Samo lądowanie odbiega od innych, gdyż pas lotniska położony jest na wąskim pasku lądu oddzielonego z obu stron wodą. Podczas lądownia można zobaczyć całą wyspę od północnego szerokiego i górzystego końca po południowy wąski kraniec. Po szybkiej odprawie już o godz. 13:00 kwaterujemy się w sympatycznym Ariti Grand Hotel z widokiem na pas lotniska i najwyższy szczyt Korfu Pantokrator. Ponieważ do kolacji mieliśmy sporo czasu wybraliśmy się pieszo do centrum Kerkiry. Na plac Esplanade przy Liston można dojechać autobusem nr.2 ,który kursuje z przystanku oddalonego od hotelu około 150 m w stronę końca półwyspu Kanonia. (link do rozkładu autobusów na Korfu http://www.allcorfu.com/ou-buses.html ). Cena przejazdu 1,5 euro. Autobus kursuje co 20 minut do 22:20. W mieście zwiedzamy Starą Twierdzę i robimy spacer przez Liston i urocze uliczki Starego Miasta. Po obiadokolacji spacer na punkt widokowy na końcu półwyspu Kanonia z widokiem na Wyspę Mysią i Vlacherna oraz lądujące i startujące samoloty. Drugiego dnia wycieczki tj. 29 maja 2013 opuszczamy Grecję i z wyspy Korfu udajemy się do Albanii. Przy okazji zyskujemy na czasie , bo cofamy zegarki po przybiciu do przystani w Sarandzie o 1 godzinę. W Sarandzie przejmuje nad nami opiekę firma albańska Sipa Travel, która załatwiła bardzo dobry autokar, hotele na trasie objazdu oraz przewodnika. Po szybkiej odprawie paszportowej udajemy się na zwiedzanie Bałkańskich Pompeji czyli Butrinti. Po zwiedzeniu ciekawych stanowisk archeologicznych jedziemy na północ trasą nadmorską z pięknymi widokami na turkusowe morze do Vlory. Po drodze zatrzymaliśmy się w Porto Palermo na zwiedzenie twierdzy Alego Paszy oraz w małej nadmorskiej miejscowości Himare na lunch w tawernie przy samej pięknej piaszczystej plaży. Po wspięciu się licznymi serpentynami na przełęcz Llogarase z poziomu morza na wysokość 1027 m stajemy przy kawiarni Panorama na małą czarną kawkę i dla podziwiania widoków przełęczy. Do Vlory docieramy około 19:00 i lądujemy w 4 gwiazdkowym hotelu HP Partner w centrum miasta. Po obiadokolacji we własnym zakresie udajemy się na spacer główną aleją i promenadą nad morze. Miasto w miejscu naszego zamieszkania robi dobre wrażenie i widać, że się dynamicznie rozbudowuje. Naprzeciw hotelu po drugiej stronie alei jest duży sklep handlowy z przyzwoitymi cenami. Trzeci dzień w czwartek 30 maja 3013 rozpoczynamy od dobrego śniadania i o godz. 8:00 opuszczamy elegancki hotel Partner i udajemy się w długą drogę do Macedonii. Najpierw jednak kierujemy się do słynnego miasta muzeum Miasta Tysiąca Okien – Beratu. Zanim jednak do niego dojechaliśmy to mieliśmy możliwość zobaczyć z bliska wieś albańską, ponieważ nasz kierowca pojechał na sobie tylko znane skróty i zatrzymał się na małą kawkę przy takim albańskim Domu Ludowym w środku wsi Guri Bardhe. Na drodze zobaczyliśmy osiołki ciągnące dwukółki, a przy domach schrony zamienione na spiżarnie lub magazynki. W polu ludzie byli zajęci sianokosami. Po dotarciu do Beratu pojechaliśmy najpierw na wzgórze zwiedzić położone na nim stare miasto i twierdzę oraz cerkiew Matki Bożej w której obecnie mieści się muzeum ikon malarza Onufriego. Po nasyceniu się widokami z murów twierdzy i starego miasta, w którym nadal toczy się normalne życie zjechaliśmy nad rzekę Osum, gdzie każdy w ramach wolnego czasu mógł naocznie stwierdzić od czego pochodzi nazwa – Miasto Tysiąca Okien. Z Beratu udajemy się już w stronę Macedonii mijając po drodze miasto Elbasan, w który były dyktator Enver Hodża chciał zbudować ciężki przemysł. Dziś to widok upadających budynków hut żelaza. Na granicy z Macedonią dołącza do nas przewodnik macedoński, który oprowadzał nas po Ochrydzie i Bitoli. W Ochrydzie zostaliśmy zakwaterowani w 3 gwiazdkowym hotelu Klimetica położonym nad jeziorem Ochrydzkim. Hotel jest dwupiętrowy i nie posiada windy, ale obsługa nosi bagaże na piętra. Tak było przynajmniej na naszej wycieczce. Z pokoi na piętrach był widok na jezioro i góry pokryte śniegiem. Jedzenie skromne, ale głodny nikt nie był. Po obiadokolacji dla chętnych był wyjazd na nocne zwiedzanie starego miasta Ochryd. Warto było jechać, by poczuć atmosferę tego miasta spacerując po krętych, ciasnych ale pełnych uroku uliczkach oświetlonych tylko lampami oraz światłem dochodzących z tawern i kawiarenek. Dzień 4- 31maja 2013. Piątek przywitał nas bardzo rześkim powietrzem napływającym z wysokich gór i znad jeziora Ochrydzkiego powodując, że na zwiedzanie Starego Miasta w Ochrydzie musieliśmy sięgnąć po cieplejsze okrycie. Pomimo porannego chłodu było przyjemnie , bo pięknie świeciło słońce , a powietrze było przejrzyste ,co pozwoliło nam napawać się wspaniałymi widokami na jezioro i otaczające je góry. Po zwiedzeniu zabytków Ochrydu przejechaliśmy do miejscowości Bitola – do dawnego greckiego miasta Heraclea Linkestis. Bardzo ciekawymi eksponatami były tam dobrze zachowane mozaiki oraz wystawa masek jakich używali aktorzy występujący w tutejszym teatrze. Z Heraclea udaliśmy się do centrum Bitoli, gdzie mieliśmy przerwę na posiłek ,a po nim zwiedziliśmy główny plac z pomnikiem Filipa II Macedońskiego a następnie bardzo ciekawą cerkiew Św. Dimitrija. Z Bitoli do Ochrydu wróciliśmy drogą przez góry. Droga wiodła cały czas serpentynami w większości przez las tak, że osoby wrażliwe na przepastne widoki mogły spokojnie podróżować. Przed osiągnięciem przełęczy mieliśmy widoki na ogromne jezioro Prespańskie ,a po dotarciu na przełęcz Livada na wysokość 1568 m ukazał się nam niezapomniany widok na jezioro Ochrydzkie skąpane w promieniach słońca oraz otaczające je przy brzegu zielone góry ,a w oddali bieliły się w śniegu dwutysięczniki. Na przełęczy było tylko 5 stopni ciepła. Warto było dla tych widoków przejechać tą drogą. Dzień zakończyliśmy spacerem nad brzegiem jeziora Ochrydzkiego. O kąpieli mogliśmy tylko pomarzyć ,bo o tej porze woda do kąpieli w jeziorze nadawała się tylko dla morsów. Dzień 5 – 1 czerwiec 2013 – sobota. Dzisiaj czekała nas długa podróż do Tirany. Po wczesnym śniadaniu żegnamy jezioro Ochrydzkie i Macedonię i wracamy do Albanii. Droga do nadmorskiego Durres ,największego poru Albanii przebiegała malowniczymi dolinami rzek z widokami na otaczające je góry. W Durres zwiedziliśmy starożytny amfiteatr i fragmenty starego miasta. Wielkość i różnorodność zabudowy miasta mogliśmy ocenić z tarasu 16 piętrowego hotelu. Miasta kontrastów. Nowoczesność obcuje tu ze starymi zabytkami. Widoki z tarasu sięgały aż do linii dalekich gór z których przyjechaliśmy z Macedonii. Z Durres udaliśmy się do Kruje ,dawnej stolicy Królestwa Arberii. Zwiedziliśmy tu twierdzę i muzeum słynnego Albańczyka Skanderberga oraz muzeum etnograficzne. Z twierdzy rozpościera się piękny widok na dolinę, gdzie w odległości około 30 km rozłożyła się stolica Albanii – Tirana. W czasie powrotu z twierdzy na parking warto zrobić zakupy na zabytkowej uliczce bazarowej z kramami i warsztatami. Kupując tutaj mamy pewność ,że kupiony obrus, kilim, serwetka jest autentyczna, bo sprzedający robią je w warsztatach na zapleczu sklepów co można naocznie stwierdzić. My przy zakupie swojego kilimu zostaliśmy poproszeni przez miłą Albankę do obejrzenia jak ona go robiła. Po zrobieniu zakupów poszliśmy na posiłek. Była to jagnięcina w sosie jogurtowym z pomidorami na gorąco. Uczta dla podniebienia. Tak posileni ruszyliśmy do Tirany. Dotarliśmy późnym wieczorem ,więc po zakwaterowaniu była tylko obiadokolacja i spać. Dzień 6 – 2 czerwiec 2013 – niedziela. Poranek w Tiranie przywitał nas deszczem ,tak więc dojście do placu Skandeberga i Piramidy odbyło się pod parasolkami. Przeszliśmy jeszcze pod budynek Uniwersytetu i pomnik słynnej Albanki – Matki Teresy z Kalkuty. Gdy wyjeżdżaliśmy z Tirany deszcz przestał padać i wyszło słońce, które towarzyszyło już nam do końca dnia w drodze do Sarandy. Pierwszym przystankiem po Tiranie była Apollonia. Tu zwiedzamy pozostałości antycznego miasta oraz monastyr i cerkiew Matki Bożej z XII wieku. Teren monasteru i cerkwi wykorzystywany jest przez młode pary do zrobienia pamiątkowych zdjęć ślubnych. Dalsza nasza droga wiodła piękną trasą widokową doliną rzeki Vjose. Oko przyciągały wysokie , rozległe góry pokryte soczystą zielenią, gdzie na stokach pasły się stada owiec, kóz i krów. Atrakcją dodatkowa tej trasy było też to że mogliśmy zapoznać się z różnymi rodzajami dróg. Zaczęliśmy jazdę z Tirany albańską autostradą ,później była kręta, wąska asfaltowa z licznymi dziurami a przed miejscowością Tepelena droga stała się szutrowa. Ponieważ jednak autokar był dobrej klasy oraz albański kierowca był mistrzem kierownicy jazda bezproblemowa aż do samej Gjirokastry. Punktem obowiązkowym w Gjirokastrze było zwiedzenie zamku – twierdzy , a następnie domu rodzinnego dyktatora Envera Hodży. Dziś mieści się w nim muzeum etnograficzne. Do autokaru wracaliśmy przez stare miasto wśród domów w stylu staro albańskim , pokrytymi słynnymi „srebrnymi” dachówkami. Na starym mieście mieliśmy jeszcze okazję uraczyć się pysznymi byrkami. I tak posileni ruszyliśmy w dalszą drogę przez góry do Sarandy. W Sarandzie nocleg i tu niespodzianka, bo zostaliśmy zakwaterowani w 5-cio gwiazdkowym hotelu Butrinti. Widok z 6 piętra na zatokę i w oddali wyspę Korfu był dopełnieniem wspaniałej wycieczki. Patrząc z balkonu tego hotelu czuliśmy się jak w prawdziwej Krainie Orłów. Oglądaliśmy wszystko z góry , jak z lotu ptaka. Podobne odczucia ,w nawiązaniu do nazwy wycieczki „ W Krainie Orłów” można było doznać przejeżdżając przez góry w Albanii i Macedonii oraz podziwiając widoki z twierdz w Baracie ,Kruje i Gjirokastrze. Ale to nie było wszystko dzisiejszego dnia. Dla chętnych był wieczór albański w lokalu położonym na szczycie wzgórza otaczającego Sarandę. Pozostali natomiast mogli zapoznać się z życiem towarzyskim Albańczyków w niedzielny wieczór na promenadzie biegnącej wzdłuż zatoki. Dzień 7 – 03.06.2013 – poniedziałek. Od rana do godz. 11:30 mieliśmy jeszcze czas wolny na indywidualne zwiedzanie Sarandy , a następnie pożegnaliśmy gościnną Albanię i wodolotem wróciliśmy na Korfu. Ostatnim punktem naszej wycieczki wg biura było zwiedzanie Starego Miasta Korfu , a następnie przejazd do 3 gwiazdkowego hotelu Hellinis położonego obok hotelu Ariti. Nam było mało tego przebywania w murach starego miasta ,dlatego po obiadokolacji zafundowaliśmy sobie nocny spacer po starówce. Ostatni autobus nr.2 z przystanku przy Liston do hotelu ( kierunek półwysep Kanoni ) odjeżdżał o 22:20. Wieczorna wycieczkę zakończyliśmy na punkcie widokowym na Kanoni podziwiając wieczorny widok na wysepki : Mysią i Vlacherna oraz oglądając lądujące samoloty. Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się na aktywny wypoczynek do miejsowości Sidari do hotelu Angelina. Musze dodać ,że wycieczka była bardzo atrakcyjna i przebiegała w spokojnej atmosferze ,bez pośpiechu ale z dobrze nasyconym programem zwiedzania. Wszystko to było możliwe dzięki naszemu wspaniałemu pilotowi Panu Przemysławowi Stawarz, który dzień i noc czuwał ,żeby nikomu nic nie brakowało. Było tak dobrze, że żal było się nam rozstawać ,co zapewne mogą poświadczyć Ci co z nami byli w tym czasie. Albania to kraj kontrastów. Stare miesza się z coraz bardziej postępującym nowym. Na wybrzeżu widać jak szybko rozwija się infrastruktura turystyczna, ale w głębi kraju można jeszcze zobaczyć inny świat. Miejsca ,w których czas jakby się zatrzymał w miejscu. Dlatego Ci ,którzy chcą go jeszcze zobaczyć niech nie zwlekają i pojadą naszymi śladami ,by mogli się poczuć jak w krainie – tylko dla orłów.
6.0/6
Albania , kraj godny uwagi, przyjazny,bardzo życzliwi , pomocni ludzie.
6.0/6
Albania to turkusowe morza, tradycyjne wioski w stylu śródziemnomorskim, antyczne budowle, gaje oliwne i cytrusowo-czereśniowe sady. Biegające psy po ulicach, kręte drogi, mili ludzie i mercedesy na każdej ulicy. Macedonia, biegające psy po ulicach, zielone lasy i piękne jezioro ochrydzkie.