Opinie klientów o Wzdłuż Adriatyku dla wygodnych

5.1 /6
307 
opinii
Intensywność programu
4.8
Pilot
5.2
Program wycieczki
5.5
Transport
5.1
Wyżywienie
4.7
Zakwaterowanie
4.6
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Iwona, Gorzów Wielkopolski 17.10.2019

Polecam

Super, wyjazd polecam. Piękne widoki, super organizacja, wyżywienie rewelacja,. Gorąco polecam wyjazd.

6.0/6

Aleksander, Pszczyna 02.10.2018
Termin pobytu: sierpień 2018

Zachłysnąć się Południem

"Zachłysnąć się Południem", to chyba najlepsze określenie, jakie może opisać tę wycieczkę. Zatrzymać się nad widokiem dzieł natury i ludzi; skosztować lokalnych potraw, tak odmiennych od codziennej polskiej kuchni; dowiedzieć się wielu ciekawych informacji o historii i kulturze odwiedzanych miejsc oraz jej powiązaniach z kulturą polską i światową - to prawdziwe zachłysnięcie się walorami nadadriatyckiej podróży. Dzieła natury, takie jak: Jeziora Plitvickie czy wodospady rzeki Krka; to miejsca obowiązkowe do odwiedzenia, przez każdego kto szuka ukojenia w bujnym, przesyconym zielenią krajobrazie, okraszonym szumem i miłym dla ucha hukiem porwistych wodospadów. Największym podwodem do zachwytu jest jednak Jaskinia Postojna - w niej można poczuć się jakby w innym świecie, znanym z najbardziej wysmakowanej literatury fantasy. Spośród dzieł człowieka, niesposób niezachwycić się całym założeniem miejskim Dubrownika, szybenicką katedrą, starym miastem w Lublanie, czy reliktami przeszłości w Splicie i Trogirze. Zwłaszcza gdy opowiadali o nich weseli, uśmiechnięci przewodnicy lokalni z pięknie wyćwiczoną polszczyzną. To wszystko w sześć intensywnych dni, przeplatanych odpowiednią dozą wolnego czasu, by móc zachłysnąć się i zachwycić tym wszystkim osobiście, przy subtelnej i przyjaznej asyście, świetnie przygotowanego do wyjazdu pilota. Wyjazd w pełni godny polecenia!

6.0/6

Grzegorz 14.05.2017

Piękne krajobrazy, kryształowe morze

Przy kolejnej już wyprawie z biurem Raibow wybór padł na Chorwację. Był to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Z roku na rok mamy wrażenie, że wycieczki objazdowe są jeszcze lepiej dopracowane, a hotele coraz pozytywniej nas zaskakują. Tak było i tym razem. Wybraliśmy opcję „dla wygodnych”. Efektem tego był nowiusieński (jego pierwsza trasa!) pachnący autokar. Miał on więcej niż zazwyczaj przestrzeni na nogi, regulowane fotele (można było je np. rozsuwać na boki) i co oczywiste był bardzo czysty. Był to autokar z maksymalną ilością miejsc 57 (czyli zwykły, nie piętrowy). Z tyłu były jeszcze tylko trzy miejsca wolne więc wycieczka cieszyła się dużą popularnością. Trudno się dziwić – nie dość, że długi weekend majowy, to jeszcze maj w tym roku nie rozpieszczał pogodą w kraju. Każdy z utęsknieniem wybierał się w drogę w stronę chorwackiego słońca. Do Woszczyc udało nam się dotrzeć na 9.00. Przesiadka zaś była planowana na 11.15. W Woszczycach jest więc wystarczająco dużo czasu by zrobić poranną toaletę, zjeść śniadanie czy trochę się rozprostować. Można mieć to na uwadze jeśli ktoś lubi zjeść lub wypić coś ciepłego na śniadanie. Każdy został poinformowany o numerze autokaru, do którego ma się udać, każdy z nich był zaś czytelnie oznaczony na przedniej szybie. Gdy już ruszyliśmy czekała nas miła niespodzianka - mieliśmy dwóch przemiłych pilotów zamiast jednego. Pozdrawiamy Panią Annę i Pana Michała! W zespole był też oczywiście dwóch kierowców. Jeśli ktoś zapomniał zrobić zakupów to jak zazwyczaj na objazdówkach w autokarze można było za złotówki zakupić wodę gazowaną i niegazowaną oraz kawę i herbatę. Pierwszego dnia naszym celem było dojechać na nocleg tranzytowy na terenie Słowenii. Hotel nazywał się Garni i znajdywał się w miejscowości Prebold. Dotarliśmy tam o godzinie 22.00. Hotel jest trzygwiazdkowy. Znajduje się w spokojnej pagórkowatej okolicy, bardzo blisko hotelu znajduje się market gdyby ktoś potrzebował kupić coś jeszcze rano przed wyjazdem w dalszą drogę. Śniadanie zaplanowane było na godzinę 7, wyjazd z hotelu na godzinę 8.00. Dzień drugi zaczęliśmy wspomnianym śniadaniem. Wybór był naprawdę szeroki i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Były jogurty, owoce (banany), warzywa (pomidor, ogórek, papryka), ser żółty, jajka sadzone, parówka, babka. Pakowane dżemiki czy nutella. Do tego herbata i kawa, sok. Tutaj nastąpiła zmiana w programie, ale bardzo przemyślana zmiana i wygodna dla podróżujących. Zamiast zacząć zwiedzanie od Słowenii w tym dniu to pani pilot przełożyła te punkty programu na ostatni dzień. Dzięki temu dzisiaj po przespaniu nocy i solidnym śniadaniu mogliśmy pokonać kolejny kawałek drogi do Chorwacji, a w ostatni dzień w Słowenii mieć więcej czasu i mniejszy dystans powrotu do Polski. Zaczęliśmy zatem od poznania Szybenika, po którym podczas godzinnego spaceru oprowadziła nas polska przewodniczka lokalna Agnieszka. Zadbała o to by dokładnie przedstawić najważniejsze perełki architektury miasta (m.in. Szybenicką katedrę), ale też o bardziej przyziemne rzeczy czyli wskazanie toalet (płatne 5 kun) oraz miejsca gdzie można wymienić euro na kuny. Następnie był czas wolny, który można było wykorzystać na wypicie kawy, zjedzenie lodów, czy po prostu spacer promenadą nadmorską w promieniach słońca. Gdy wyjeżdżaliśmy z Szybenika było już późne popołudnie, a przed nami oddalone o zaledwie kilka kilometrów wodospady Krka. Okazało się, że pora na zwiedzanie tego miejsca była wprost idealna! „Przetoczyła” się już większość wycieczek w związku z tym oprócz kilku turystów indywidualnych byliśmy tam tylko my, co podobno w tym miejscu jest rzadkością. Do tego idealne światło do robienia zdjęć. W tym pięknym miejscu czekało nas około pół godziny wspólnego spokojnego spaceru przez niesamowite kładki i mostki przy ujmującym szumie wody i godzina czasu wolnego. W tym okresie późnej wiosny wody z gór płynęło naprawdę dużo co robiło niesamowite wrażenie. Pod największym wodospadem jest kąpielisko więc w sezonie w czasie wolnym można spokojnie skorzystać z chwili relaksu i popływać w tym pięknym przyrodniczo miejscu. Są tam również toalety (darmowe). Usatysfakcjonowani wróciliśmy do autokaru, który piął się malowniczymi drogami by zawieźć nas do kolejnego hotelu w Kasztelach. Hotel znajdował się na samiutkiej plaży. Pokój był dwupoziomowy: na parterze salonik, aneks kuchenny, łazienka, na piętrze sypialnia. Na wyposażeniu był czajnik, kuchenka, naczynia, garnki. Widok z okna na morze. Obowiązkowo wieczorem spacer z przepięknymi widokami. W sezonie super miejsce na kąpiel morską. Niedaleko też różnego rodzaju knajpki, piekarnie, sklepiki gdyby ktoś chciał coś zakupić na dalszą podróż. I oczywiście możliwość zdobywania któregoś z 7 kaszteli malowniczo położonych w tej zatoce. Na kolację był bufet szwedzki co bardzo pozytywnie nas zaskoczyło. Do wyboru był między innymi ryż z warzywami, spaghetti, ryba, schab (pieczeń), sałatka, surówka, gotowane warzywa. I niezapomniana, przepyszna strucla z wiśniami. Każdy więc znalazł coś dla siebie. Trzeciego dnia śniadanie serwowano od 6.30. Również szwedzki stół: smaczne pieczywo, bekon, ser żółty, ser biały do smarowania, sok pomarańczowy, kawa z ekspresu, herbata owocowa (przepyszna jak w każdym z hoteli) i czarna. Na ten dzień planowany był Dubrownik żeby pokonać trasę w najdalszy punkt programu a potem każdego dnia już tylko wracać coraz bliżej Polski i na koniec mieć mniejszą trasę do pokonania. Jechaliśmy do Dubrownika malowniczą trasą, cały czas wzdłuż Adriatyku. Na wąskim przesmyku Bośni i Hercegowiny na trasie jest przystanek na toaletę (bezpłatną), a przy okazji możliwość zakupienia różnego rodzaju przysmaków i pamiątek w markecie i piekarni (można płacić kartą). Warto skosztować wypieku nazywanego Burek – jest to rodzaj placka (?) z ciasta filo (przypomina ciasto francuskie), który serwowany jest na ciepło i taki smakuje najlepiej. Może być nadziewany mięsem, serem lub szpinakiem. Ja kosztowałam wersję z serem – jest on delikatnie słony, przypominający w smaku ser feta. Można też kupić znane pewnie już wielu Lokum – różane, z orzechami, rodzynkami. Jedno opakowanie w przeliczeniu kosztuje około 1 euro. Market znajduje się w malowniczym miejscu nad samym morzem. Warto choć rzucić okiem przez barierkę. W Dubrowniku czekała na nas lokalna pani pilot Danica. Dobrze przemyślaną trasą pokazała nam perełki starego miasta. Spacer z nią trwał godzinę. Po tym czasie była możliwość uczestniczenia w atrakcji fakultatywnej – był to rejs statkiem, który kosztował 10 euro. Czas jego trwania to 50 min. Naprawdę warto wybrać się na ten rejs by ujrzeć jak pięknie prezentują się dubrownickie mury obronne od strony morza oraz popłynąć wzdłuż brzegów wyspy nazywanej przez mieszkańców przeklętą. Jeśli nie zdecydujemy się na rejs mamy już czas wolny dla siebie. Zaś jeśli popłyniemy w rejs nie musimy się martwić – po nim jest jeszcze półtorej godziny czasu wolnego. Idealnie zarówno dla tych, którzy chcieliby coś więcej zobaczyć (można między innymi wejść na mury obronne i obejść miasto dookoła – cena za osobę 150 kun, można płacić kartą - lub pojechać kolejką widokową do fortecy na szczycie niedalekiego wzgórza, również 150 kun), przejść się jeszcze raz malowniczymi uliczkami, udać się na poszukiwanie pamiątek lub usiąść w jednej z restauracyjek i kawiarni i skosztować coś z lokalnej kuchni. Wśród ciekawostek miasta jest choćby miniatura słynnych schodów hiszpańskich! W mieście jest ciasna i wąska zabudowa, która sprzyja upałom - w miesiącach letnich lepiej więc pamiętać o okryciu głowy i kremach z filtrem. Toalety w Dubrowniku płatne – 2x 50 eurocentów lub odpowiednik tej kwoty w kunach. Nasza droga powrotna w tym dniu biegła do hotelu ponownie nad samym brzegiem morza, w niezwykle malowniczej miejscowości Omisz. Hotel położony w niesamowitym miejscu, z pewnością skusi kąpielą morską niejedną osobę. Przepiękny widok z okna. Kto ma jeszcze siły może udać się do uroczego centrum miasteczka lub próbować zdobyć twierdzę – w nocy świetnie oświetloną. Oczywiście w miasteczku były markety i restauracje. W tym miejscu kolacja była podawana do stołu. Było to dobre rozwiązanie ze względów organizacyjnych, bo oprócz nas była tam jeszcze jedna wycieczka z Rainbow. Na kolację był rosół, a na drugie danie kurczak z opiekanymi ziemniakami, gotowana marchewka, buraczki gotowne, surowka z marchewki. Porcje były naprawdę bardzo duże i smaczne. Na deser była brzoskwinka. Czwartego dnia śniadanie czekało na nas od 7.00. Jogurty, parówki, mleko z płatkami, herbata czarna, zielona, owocowa, kawa, sok, miód, ser żółty, wędlina. Po śniadaniu warto przy rannym słońcu wyjść na spacer. Cicha spokojna zatoka, bez ludzi. Góry schodzące do morza powodują, że w tym miejscu wychodzą prawdziwie malownicze zdjęcia. W tym dniu przejazd jedynie około 20 km do Splitu. Na miejscu czeka już na nas przewodniczka Anita. Jest to miejscowość, która będzie ciekawostką dla fanów serialu gry o tron, ponieważ to właśnie tutaj, w podziemiach pałacu kręcono podobno wiele scen. Z miasta można więc wrócić z bardzo nietypowymi pamiątkami, bo z gadżetami z serialu. Około godziny trwa nasz spacer z przewodniczką, która malowniczo przedstawia wizję Splitu u szczytu świetności. Następnie mamy półtorej godziny czasu wolnego. W podziemiach pałacu toaleta bezpłatna. Jest możliwość wymiany waluty, kupienia pamiątek, kartek i znaczków, wysłania pocztówek, kupienia przysmaków w piekarni czy wypicia kawy w restauracji. Można też wejść na wieżę widokową czy do podziemi katedry (dodatkowo płatne). Tuż za zabytkowymi murami miasta jest małe targowisko, można tam kupić dosłownie wszystko. Jeśli ktoś woli można też zwyczajnie przejść się nadmorską promenadą i podziwiać duże statki wycieczkowe (ze Splitu można dopłynąć na wiele chorwackich wysp i wysepek) czy jachty. Następnie krótki przejazd do Trogiru (ok. 40-50 min). W Trogirze czekała już na nas przewodniczka lokalna Iwona. Muszę przyznać, że miasteczko to, choć chyba najmniejsze z punktów naszego programu, niezwykle nas urzekło. Przepiękna promenada, ciasna wąska zabudowa, niezwykłe położenie, palmy. Miało się wrażenie, że jest się w jakimś południowym kurorcie. I tak chyba trochę jest, bo sądząc po ilości niezwykłych jachtów tam cumujących ma się wrażenie, że to takie trochę modne wśród Chorwatów, a jednocześnie bardzo urocze miejsce. Jest tam półtorej godziny czasu wolnego. W tym czasie można wrócić wejść na wieżę widokową w katedrze (na hasło Rainbow pan sprawdzający bilety wie, że jesteśmy z grupy, która tam wcześniej była). Wejście jest strome i wąskie, więc nie polecam osobom z lękami wysokości, ale widok wynagradza wszelkie trudy. Jest naprawdę powalający. Jest markecik, gdzie można kupić coś na dalszą drogę, ale też sklepiki z lokalnymi wyrobami (np. ciekawą biżuterią), toalety (płatne), restauracje z widokiem na zatokę i twierdza, którą można zdobyć. Dalsza droga zawiodła nas do Hotelu Zagreb w miejscowości Karlobag. Mieliśmy spędzić tu dwa najbliższe noclegi. Hotel znajduje się nad samym brzegiem morza. Widok z okna rozpościera się na niesamowitą wyspę Pag – której krajobraz przypomina Księżyc albo jakąś daleką planetę. Warto skorzystać z kąpieli lub po prostu przejść się brzegiem morza. Czy pójdzie się w prawo czy w lewo widoki są równie niesamowite. Tutaj także znajdziemy market, gdzie można płacić kartą lub jeśli ktoś woli wydać resztę kun. Kolacje serwowane są tutaj od 19-20.30 w formie szwedzkiego stołu. Wybór jest bardzo duży, a wszystko bardzo smaczne. Pulpety, ryba, makaron, ryż, puree ziemniaczane, fasolka szparagowa, gotowana marchewka, ogórki, pomidory, sałata, udka z kurczaka. Ciasto murzynek i filo z serem i rodzynkami, wafelki. Owoce świeże i z syropu (brzoskwinie, morele, wiśnie). Co najważniejsze do kolacji napoje gratis! Piwo, wino, soki, cola, ice-tea bez ograniczeń więc można na spokojnie zjeść kolację. Restauracja jest duża, obsługa bardzo sprawna – jeśli się coś kończy to natychmiast jest dokładane. Co najlepsze w hotelu za darmo można skorzystać z basenu wewnętrznego i zewnętrznego oraz z bilardu. Świetna zabawa dla relaksu po długim dniu. Pokoje w tym hotelu są naprawdę duże i przestronne, podobnie jak balkony. Piątego dnia śniadanie serwowane jest w godzinach 7-9.30. Choć czeka nas względnie niewielki dystans (ok. 100 km) to jedziemy planowo 2,5 godziny gdyż musimy pokonać górskie drogi w kierunku do Plitwickich Jezior. Wspinając się drogą z hotelu kierowca zrobił stop w malowniczym miejscu na przełęczy, by zrobić zdjęcia. Trasa, którą trzeba pokonać to około 5 km zaplanowane na mniej więcej 3,5 h bardzo spokojnego spaceru, podczas którego jest czas na robienie pamiątkowych zdjęć. Trzeba jednak bardzo uważać, bo różnice terenu między wodospadami i jeziorami są spore. W programie są 2 przeprawy stateczkiem oraz trasa wytyczona mostkami i kładkami przez wzniesienia i spadki, czasem także schody. Miejsce jest niesamowite, szum wody, śpiew ptaków. Roślinność już bardziej zbliżona do polskich lasów, jako że jeziora usytuowane są w kontynentalnej części Chorwacji, sporo nad poziomem morza. Na terenie znajdują się bezpłatne toalety i wifi w kilku miejsach (kasy, postój stateczków). Jest tam także restauracja – bar. W drodze powrotnej jest zaplanowany stop na degustację i zakupy lokalnych przysmaków: sery owcze i kozie (zapakowane tak, że spokojnie można je dowieźć do Polski), kiełbasa, orzechy i figi w miodzie. Rakija – klasyczna, pomarańczowa, wiśniowa, cytrynowa, miodowa. Duża butelka 7 euro. Możliwość płacenia w kunach lub euro. Wieczorem kolacja równie pyszna i bogata jak dnia poprzedniego. Szóstego dnia śniadanie serwowane w hotelu w tych samych godzinach. Planowany wyjazd w tym dniu to 9.45. Był więc czas jeśli ktoś chciałby wyspać się w tym dniu przed podróżą, zrobić zakupy od rana, posiedzieć dłużej na śniadaniu czy po prostu wykąpać się od rana w morzu czy basenie. Czekała na nas piękna Słowenia. Po drodze jeszcze jeden stop przy McDonaldzie, który jak chyba wszystko w Chorwacji usytuowany był w malowniczym widokowo miejscu. Do jaskini Postojna udało nam się dojechać wcześniej niż to było planowane, a pani pilot postarała się by wejść na 15.00 zamiast na 16.00, na którą była rezerwacja, by nie tracić czasu. Po tygodniu przepięknej pogody tutaj właśnie zaczęło padać, ale nie przeszkadzało to wcale, bo w planach było zwiedzanie majestatycznej jaskini. Pierwszy etap (4km) pokonuje się kolejką. Następne 2 km pieszo, by wrócić znów kolejką. Jest to unikatowe miejsce. I żyją tu unikatowe stworzonka. Nawet jeśli ktoś nie interesuje się geologią to miejsce robi wrażenie. Całość zwiedzania trwa około 1,5 h. Otrzymuje się specjalne audio-guidy w języku polskim, na których wciska się odpowiedni numer przy symbolu, który znajdziemy w jaskini. Dzięki temu w swoim tempie możemy zwiedzieć i dowiedzieć się czegoś o tym miejscu. Stamtąd nasza droga wiodła do Lublany, stolicy Słowenii. Starówka nie jest wielka, ale jest niezwykle urzekająca. Miasto jest bardzo czyste, zadbane, uporządkowane. Toalety publiczne bezpłatne i bardzo czyste. Po krótkim spacerze przez starówkę z Panią Anną był czas wolny. Część osób spacerowała malowniczymi uliczkami starówki, część zdecydowała się na romantyczną kolację przy zachodzącym słońcu, a my zdecydowaliśmy się na zdobycie Lublańskiego zamku. Naprawdę warto! Wznosi się on ponad miasto i widać go z każdego miejsca starówki. Obiecuje świetną panoramę – i kto go zdobędzie nie zawiedzie się. Można dostać się tam pieszo – ok. 15 min spacerkiem pod górę, lub wjechać nowoczesną przeszkloną kolejką widokową. Koszt 2,2 euro w jedną stronę, 4 euro w dwie strony. Wagonik kursuje często i na stacjach na nowoczesnym ekranie widać za ile minut będzie odjazd. Zamek można zwiedzać, można wdrapać się też na wieżę widokową. Ceny w euro, możliwa płatność kartą. Widoki są już niesamowite z tarasu widokowego u stóp zamku, a wstęp na dziedziniec jest bezpłatny jeśli mamy niewiele czasu. Zamek jest wspaniale odrestaurowany. Przez miasto płynie Lublanica, nad którą króluje zabudowa secesyjna. Naprawdę robi ona wrażenie, a wieczorową porą miasto żyje towarzysko. W restauracjach słychać gwar rozmów i śmiechu. Na koniec pora na pamiątkowe grupowe zdjęcia i kierunek Polska! Z kilkoma przerwami na toaletę, w Woszczycach jesteśmy około 8 rano. Znów jest możliwość skorzystania z ciepłego śniadania, toalety, bądź zwyczajnie rozprostować się po nocnym przejeździe. Kto jedzie dalej do domu przesiada się do kolejnego autobusu już do miasta docelowego.

6.0/6

Katarzyna 22.07.2019

Wycieczka bardzo udana, przepiękne widoki, urokliwe miasteczka

Wycieczkę objazdową po Chorwacji uważam za bardzo udaną. Przygotowaną z ogromną starannością. Plan wycieczki nieco odwrócony ale zrealizowany w 100%. Szybenik, Wodospady Krka, Split, Trogir, Dubrownik, Jeziora Plitwickie i wisienka na torcie Jaskinia Postojna w Słowenii, która niewątpliwie jest zachwycająca. I na koniec stolica Słowenii Ljubljana. Malownicze widoki - góry i morze zaspokajają wszystkie zmysły, pozostając na długo w pamięci. Między zwiedzaniem wystarczająco sporo czasu na spacery i kąpiele w morzu. Jeżeli chodzi o hotele to wszystkie czyste, z klimatyzacją i większość położona nam samym morzem. Śniadania i obiadokolacje w formie bufetu. Jedzenie smaczne, każdy znajdzie coś dla siebie. Pilot Pan Mikołaj, osoba elokwentna z ogromną wiedzą doskonale przekazywaną, na temat kultury i historii, pasja, perfekcyjna organizacja, klasa sama w sobie - dziękujemy za wspaniale spędzony czas i niezapomniane wrażenia. Uznanie należy się również przewodnikom lokalnym, którzy w interesujący sposób opowiadali o odwiedzanych miejscach. Panowie kierowcy Pan Grzegorz i Pan Ryszard mili i pomocni dbający o komfort i bezpieczeństwo podróży. Sympatyczna i zorganizowana grupa. Chorwacja piękna, warta zwiedzania. Polecam serdecznie.
125262777
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem