4.9/6 (121 opinii)
5.0/6
W sumie udana. Podróż z Krakowa do Miskolca bardzo długa . Kierowcy robili częste przerwy . Kierowca Sławek bardzo dobry , ten drugi pozostawia trochę do życzenia. W Miskolcu Hotel to wielka porażka.Tak jak w innych opiniach stoi po długiej podróży trzeba szukać lokali z jedzeniem. Kobiety same nie powinny wychodzić z Hotelu bo ulice są ciemne. Za to duży plus za Termy , bardzo ciekawe wnętrze . Czas miło spędzony i szybko zleciał. Dobra rekonpensata za ten obrzydliwy Hotel. Degustacja wina też super. Na 3 dzień Rejs statkiem ,oczywiście polecam . Nam niestety pogoda w godzinę rejsu nie dopisała . Mimo to możnabyło dużo zobaczyć. Pani Lidia oprowadzała nas po Budapeszcie , opowiadała ciekawie tylko często były problemy techniczne z zestawem głośnomówiącym. Czarda również udany fakultet, dużo wink i jedzenia. No i folklor oczywiście . 4 dzień zwiedzanie Budapesztu no i stajnia braci Lazarów. Jedzenie i wino smaczne. Po drodze zwiedziliśmy zamek ( siedzibę) gdzie często przebywała Sisi. Moin zdaniem wycieczka bardzo aktywna i udana . Hotel w Budapeszcie na wielki plus. Piloci bez zastrzeżeń.
5.0/6
Tegoroczne czerwcowe zamierzenia aby odwiedzić Pragę i Budapeszt stają się faktem. Po trzech dniach od powrotu z wycieczki do Pragi udałem się tym razem do kolejnej bratniej europejskiej stolicy - Budapesztu. Odbyła się ona w dniach 25-26 czerwca. W miejscu umówionym byłem w czwartek na godz. 12.00. Czas odjazdu ustalono pół godziny później. Po dwóch godzinach byliśmy w Woszczycach. Autokarem koloru niebieskiego udaliśmy się do Miskolca, Tokaju i Budapesztu. Naszą pilotką była pani Karolina . Jak za poprzednim razem i teraz kraj na kilkadziesiąt godzin pożegnaliśmy na przejściu granicznym w Cieszynie. Biuro zadbało - to piękne - by każdy z uczestników otrzymał w kopercie szczegółowy program wyprawy. Mniej miłym, dla niektórych, było egzekwowanie przez pilotkę opłat na dodatkowe punkty programu. Zamieszkaliśmy w Park Hotel znajdującym się na obrzeżach Miskolca. Miskolc to jedno z większych miast Węgier. Z tą ziemią powiązani są m.in. Bela IV, Rakoczy. W przeszłości ośrodek przemyłowy bardziej niż obecnie. Aktualnie żyje z najbardziej z turystyki (baseny termalne). Pierwsza noc na ziemi węgierskiej minęła spokojnie. Jeśli idzie o komfort chociażby serwowania śniadania to nie był na najwyższym poziomie. Dopołudnie piątkowe spędziliśmy na basenach termalnych Miskolc-Tapolca. Byliśmy tam do godz.14. I nie nudziliśmy się atrakcjami w licznych basenach znajdujących się w jaskiniach (foto 1). Popołudnie mieliśmy zaplanowane w krainie wina - Tokaju. W miejscowej winiarni było, jak można się było spodziewać, syto i wesoło. Poczęstowano nas gulaszem z strapoczkami, coś w rodzaju zacierki. Smaczne to było. Po degustacji wina tokajskiego wielu poczyniło niemałe zakupy (foto 2). Komfort dwudniowego noclegu w Hotelu Polus znajdującym się na przedmieściach Budapesztu w sąsiedztwie supermarketu porównywalny z tym z minionej nocy. Po otrzymaniu słuchawek nausznych, pod kierunkiem pani Lidki rozpoczęliśmy zapoznawanie się z historią i urokami kultury materialnej Budapesztu. Uczyniliśmy to najpierw z pokładu stateczka pływajacego po Dunaju. Miło było słuchać wiadomości o mieście i spoglądać na fenomenalny gmach parlamentu ( foto 3) będąc z jednej strony obdarowanym słońcem a z drugiej chłodzonym wodą. To miasto powstało w 896 roku. Wielkie zasługi dla ukształtowania państwowosci węgierskiej położyli: Św. Stefan król, syn Gejzy; Bela IV który wziósł zamek w rejonie Budy. W 1867 w skład miasta weszły: Buda, Obuda, Peszt. Podzielone na 23 dzielnice. Żyje tu 2,5 mlm mieszkańców Węgier, co stanowi ich 1/4. Inne mniejsze już miasta to Debreczyn, Miskolc. Wszystkich Węgrów jest 10 mln. To miasto przeżyło ciemną noc nietolerancji, gdy w roku 1943 miał miejsce pogrom Żydów związany a działalnością Ferensa Salosi. Znakiem przypominającym to mroczne zdarzenie są buty zostawione przez właścicieli, którzy utopili się w Dunaju (foto 4). Ta rzeka uchodzi za rzekę wielce kapryśną. Liczy 2890 km. 1% całości Dunaju przypada na miasto Budapeszt. Średnia głębokość 4-6 m, najgłębiej bo ok. 14 m przy wzgórzu Gelerta. Dwukrotnie były wielkie powodzie. Jedna w 1937, druga w 2013. Za drugim razem do zalania miasta brakło 9 cm! Poziom wody sięgał 8,91 cm. Zalana cała wyspa św. Małgorzaty. Węgrzy nie mają dostępu do morza, mają za to słynne jezioro Balaton. Kilka mostów łączy oba brzegi. Hitlerowcy wysadzili je wszystkie podczas II wojny światowej. Na szczęście po wojnie je odbudowano. Są to m.in.: most wolności (dawniej zwanym mostem placu komory celnej, czy mostem Franciszka Józefa) , most łańcuchowy (należy do najbardziej znanych osobliwości Budapesztu), most św. Elżbiety, most św. Małgorzaty. Budapeszt corocznie przyjmuje więcej turystów aniżeli liczy stałych mieszkanców. Do dyspozycji zwiedzających są m.in. 4 linie metra, z tym najstarszym w Europie. Nad miastem dominuje Bazylika św. Stefana, pierwszy co do wielkości kościół w mieście (foto 5). Stolica Apostolska wydała specjalną zgodę na to, aby w ołtarzu głównym był umieszczony św. Stefan. Cały kościół wyłożony marmurem kararyjskim. Nad wejściem symboliczna scena obrania Matki Bożej szczególną Opiekunką Narodu Węgierskiego, zwłaszcza wobec faktu braku królewskiego potomka męskiego. Zasługą św. Jana Pawła II dla tej katedry było odzyskanie dzwonu Stefan, który brzmi zwyczajnie dwa razy do roku: w uroczystość św. Stefana (20 VIII) oraz na nowy rok (1 I). W przypadkach wyjatkowych także daje głos. Od 1996 tylko 4 krotnie zabrzmiał. Ostatnio w 2010 w związku z tragedią smoleńską. W podziemiach jest panteon zasłużonych. Leży tam m.in. słynny piłkarz Puskas, który postradał życie po zwycięskim meczu z ZSRR. Pałac bobaterów to monumentalny pomnik z okolicznościową tablicą oraz kolumnada z 14 zasłużonymi postaciami (foto 6). Są wśród nich m.in. Bela IV ojciec św. Kingi oraz bł. Jolanty. Czy też Janos Hynody, ze względu na którego zwycięstwo nad armią muzułmańską pod Belgradem. Węgrzy mentalnie są bliscy Polakom, ze względu na podobe zmagania o zachowanie ducha narodu i niezależności, co nieraz ich tak jak i nas wiele kosztowało. Pięknie to wyraża trafne powiedzenie: "Węgier Polak dwaj bratanki, i do szabli i do szklanki!". Wędrując po parku niejskim natrafiamy na urocze jeziorko sztuczne po którym przesuwają się oryginalne pojazdy. W zimie tam, po wypuszczeniu wody, jest robione lodowisko. Anonimus - pomnik tajemniczego pisarza z piórem w ręku (foto 7) - licznie nawiedzany przez młodzież przed maturą. Szecheny Purdo - kąpielisko termalne. Skoro Pan Bóg coś zabrał (reumatyczny klimat) to i w zamian coś dał! - tak obrazowo wyraziła się pani przewodniczka. Tym czymś są źródła termalne do leczenia. Wzmiankowane ma wyjątkowy urok, wchodząc do środka, ma się wrażenie jakby się wchodziło do kościoła (foto 8). Obok niego słynne są także termy Gelerta. Imponującym budynkiem jest Opera. Franciszek Józef dał pieniądze na jego budowę z zastrzeżeniem, żeby nie był większy od wiedeńskiego. Budowę rozpoczęto w 1872. Pomiesci 1200 widzow. Funkcjonalna wentylacja. Imponjący żyrandol. Cesarz, przybywszy na otwarcie, dotrwł tylko do I aktu. Węgrzy dopięli swego, wznieśli gmach mniejszy od wiedeńskiego, ale za to wspanialszy. Urażono honor dumnych Austriaków (foto 9). Cesarz, co było ówczesnym zwyczajem, miał ponoć pospolity zawód - stolarstwo. Sam lub w otoczeniu wykonano kominek do jednej z reprezentacyjnych sal. Po wspólnym zwiedzaniu mieliśmy czas do własnej dyspozycji. Późnowieczorną część programu spędziliśmy na wzgórzu Gellerta. Stąd, z wysokości 140 metrów nad Dunajem rozciąga się przepiękny widok na miasto (foto 10). Do hotelu dotarliśmy prawie ok. 23.30. Lekko odczuwam trudy chodzenia. Wytchnienie nocne bardzo pożądane. Ostatni dzień naszego pobytu w Budapeszcie spędziliśmy w Budzie. Ta nazwa pochodzi czy to od jej kształtu czy od wody. Znajduje się tutaj zamek królewski. Budowany od Beli IV do Franciszka Józefa. Wzgórze krolewskie ciągnie się na przetrzeni 1,5 km. W swej historii bardzo podobny do zamku warszawskiego. Zniszczony przez Niemcow, odbudowany po wojnie. Na wzgórzu znajduje się siedziba prezydenta Węgier. Byliśmy świadkami zmiany warty żołnierzy pełniących tam służbę (foto 11). Dość to wyglądało skromnie. Potem przeszliśmy głównym deptakiem wzgórza królewskiego do kościoła wezwaniem wniebowzięcia NMP, zwany kościołem Macieja (foto 12). Wstęp był za biletami więc nie wszyscy weszli do środka. W tym kościele w dawnej przeszłości odczytano bullę papieską Kaliksta IV o biciu dzwonów o godz. 12.00 w świecie chrześcijańskim oraz odmawianiu modlitwy Anioł Pański. Potem mieliśmy czas do własnej dyspozycji. Nie mogłoby być bym z Budapesztu nie przywiózł kolejnej łyżeczki do kolekcji. Także symboliczna buteleczka Unicum. Przy konsumpcji kawy americano spisywłem te refleksje z ostatniego przedpołudnia. Do zapamiętania węgierski toast: Egeszsegedre. Cesarzowa Sisi polubiła Węgrów z wzajemnością... Oddała się posłudze wśród chorych psychicznie. Tragicznie zginęła z ręki przypadkowego niezrównoważonego zabójcy. Węgrzy to "naród zdołowany" - najwięcej w nim samobójców... Nie mają z czego się cieszyć - ostatnie ich zwyciętwo było w 1456. Nawet ich hymn narodowy jest jakiś smętny... Kard. Midszenty, doznawszy upokorzeń i prześladowań ze strony komunistów, oświadczył, że nie życzy sobie być pochowanym na węgierskiej ziemi dopóki będzie tam radziecki żołnierz. Pochowany na obczyźnie wrócił do swej ojczyzny w 1992 jako narodowy bohater. Rok 1956 - węgierskie powstanie krwawo stłumione przez braci sowietów... Ostatni punkt programu naszego pobytu w Budapeszcie-Miskolcu to wizyta w Parku Konnym Lazar. Dwaj bracia Zoltan i Vilmos Lazarowie to wielokrotni, bo 16 krotni mistrzowie świata w ujeżdżaniu konia. Ich posiadlość obejmuje 30 ha. Na powitanie zostaliśmy poczęstowani palinkami. W programie niefortunna w naszym wypadku przejażdżka bryczkami bo w obfitym deszczu... Potem zwiedziliśmy salę mistrzów świata (foto 13), ich nagród oraz stajnęi gdzie hodowane są lipicany (specjalna odmiana konia - zmiana sierści). Całości dopełnił pokaz powożenia konia przez profesjonalistów oraz obfita obiadokolacja przy udziale cygańskiej muzyki (foto 14). Zapamiętałem ciekawą rzecz: - emerytura końska; po zakończeniu swej aktywności konie nie idą od razu pod nóż, czy nie poniewierają się nie wiadomo gdzie, ale dożywają swych lat na pastwisku! To wyraz kultury właścicieli do nie-ludzkich podopiecznych. Po spotkaniu całości grupy pozostała nam podróż powrotna na trasie Budapeszt-Cieszyn-Katowice-Kraków. Ta wyprawa kosztowała mnie blisko dokładnie 1954,83 zł. Z pewnością nie był to tani wyjazd. Ale we mnie zostają niewymierne żadnym słowem wrażenia i wspomnienia. Z pewnością możnaby się wybrać ponownie do Budapesztu już w pojedynkę. Szkoda tylko, że nie udało się nawiązać kontaktu z Domem Polskim. Moim postulatem z tej wyprawy jest także ten, by więcej było akcentów współpracy polsko-węgierskiej. Poloniców w Budapeszcie nie jest mało. W ankiecie na zakończenie wycieczki poruszyłem sprawę przemyślenia możliwości wprowadzenia w jej program czasu na Mszę Świętą. Nawet podczas czasu wolnego możnaby ze strony przewodnika podprowadzić uczestników w miejsce, gdzie mogliby skorzystać ze swych duchowych potrzeb. Ta wycieczka w nazwie była dla wygodnych. Z pewnością zapewnienie opieki merytorycznej ze strony Biura Rainbows Tours było bardzo korzystne, ale i nieco zabijające samodzielność. Komfort obsługi pilotki i przewodniczki - jak najbardziej pozytywny. Bardzo pomoce urządzenia guide tour system. Hotele średniej klasy, ale bez większych zastrzeżeń. Miałem jedynki więc - spokój i dyskrecję. Z współuczestnikami wycieczki nie wchodziłem w jakieś specjalne relacje. Atmosfera w autokrze była wyśmienita. Niby przypadkowi ludzie, a tak bardzo spontanicznie się cieszyli. Wycieczkowicze wyjątkowo zdycyplinowani. Odprężenie, wytchnienie, duchowe ubogacenie się dokonało. Cel został osiągnięty. Tylko czekać na następną podobną wyprawę! Są jeszcze europejskie stolice, które chciałbym zwiedzić!
5.0/6
Budapeszt - najpiękniejsza stolica Europy Tokaj - Wino Królów, Król Win Miszkolc Tapolca - jedyny taki basen cieplicowy w pięknej jaskini to trzeba koniecznie zaliczyć.
5.0/6
Super wycieczka polecam