6.0/6
Wycieczka spełniła moje oczekiwania, dużo się działo, były jednak momenty, które skłaniały do refleksji. Uroczy kraj, życzliwi ludzie, piękne plaże, muzyka, salsa i architektura, jednak duże niedobory podstawowych artykułów, słaba infrastruktura i brak wody pitnej trochę odbierają radość pobytu. Kuba to kraj bezpieczny, który ma dużo do zaoferowania pod każdym względem. Warto zobaczyć ten gościnny kraj ze względu na różnorodność przyrodniczą i kulturową oraz poznać dokładniej historię Kuby.
Mariola - 19.03.2025
0/0 uznało opinię za pomocną
6.0/6
Wycieczka bardzo ciekawa, pilotka świetna, pokazała nam dużo i przekazała ciekawe informacje o kraju. Polecam !!
Elzbieta Aniela Warszawa - 28.03.2014
2/2 uznało opinię za pomocną
6.0/6
Na kolejną wycieczke z Rainbow wybraliśmy się na Kubę . Lot bezpośredni z Warszawy do Varadero dreamlinerem LOT trwał prawie 12 godzin. Po szybkiej odprawie spotkaliśmy pilotow Rainbow i zostaliśmy dowiezieni na nocleg do Hawany. Zwiedzanie Kuby rozpoczęliśmy od Hawany. Twierdza El Morro,Plac Katedralny,Hotel Nacionale, Cmentarz Kolumba,Plac Rewolucji, Kapitol, Opera to tylko niektóre z pięknych zabytków w większości odrestaurowanych. Hawana ma tez drugie oblicze, które mogliśmy zobaczyć w trakcie spaceru w czasie wolnym. To zniszczone, zaniedbane i walące się budynki, a w nich żyjący i mieszkający ludzie Następne dni to przejazd przez calą Kubę od zachodu-Pinar de Rio do zachodu –Santiago de Kuba poprzez piękne odremontowane centra małych miasteczek jak Cienfuegos,Trinidad,Santi Spiritus,Camaguay,Holguin,Baracoa. Warto w tych miastach w wolnym czasie zrobić sobie spacer bocznymi ulicami aby zobaczyć prawdziwe życie kubańczyków. Trudno wszystko opisać co w tym czasie zobaczyliśmy, ale warto wspomnieć o odwiedzeniu plantacji trzciny cukrowej, fermy krokodyli,plantacji kakao i wytworni rumu. W trakcie wycieczki podziwialiśmy piękną przyrodę wysokie królewskie palmy,ogrody orchidei,mogaty w Valle de Vileales i stalaktyty w Indiańskiej Grocie. Ostatniego dnia objazdówki odwiedziliśmy sanktuarium maryjne patronki kuby-Virgen de la Cavidid gdzie grupa zlozyla przed figurą wiązankę żółtych kwiatów.To miejsce, które odwiedzilo 3 ostatnich papieży.. Wspólny obiad w restauracji przy fortecy i zwiedzenie fortecy San Pedro de la Roca w trakcie pięknie zachodzącego słońca zakończylo część objazdową wyprawy. Przelot do Hawany i transport na krótki wypoczynek do Varadero odbyl się bez problemów. Można podsumować, że Rainbow wykazal się profesjonalną, b. dobrą organizacją i ciekawym programem. Wszystko odbylo się wg oferty przedstawionej w katalogu, a dodatkowo każdego dnia czekala dodatkowa niespodzianka np. niespodziewanie serwowane w różnych miejscach drinki,przejazd starymi samochodami po Hawanie, lunch z mięsem krokodyli, zwiedzanie rikszami Camaguey/ku radości wszystkich zmęczonych zwiedzaniem innych miejsc w upale 30 stopni/. Byliśmy na kilku imprezach gdzie mogliśmy zobaczyć jak bawią się kubańczycy i jak wygląda życie nocne w tych małych miasteczkach. Z różnymi biurami jeździmy od 18 lat , ale ten wyjazd uważamy za jeden z najlepszych.Rainbow może tutaj być przykładem jak można zorganizować udaną wycieczkę i zadbać aby klienci byli zadowoleni, mogli dużo zobaczyć i zapamiętać taki wyjazd. To wszystko było możliwe dzięki osobie , która bezposrenio opiekowala się grupą w czasie objazdu. To pani Diana- osoba o wielkiej wiedzy, kulturze,życzliwości, wspaniałemu kontaktowi z grupą . Calą drogę /poza 1 dniem w Hawanie/ towarzyszlo nam słońce i temp. 23-30 stopni. Jedzenie – dużo , smaczne, sporo owoców. Hotele – dobre, czyste, czysta pościel / poza Hawana gdzie 4 doby nie było cieplej wody/. N a wypoczynku w Varadero Hotel Real Palma był dobry z dobrym jedzeniem i dużym wyborem potraw oraz dobrymi drinkami. Uważamy, ze żaden opis nie odzwierciedli atmosfery i rzeczwistosci Kuby i jej mieszkańców – TO TRZEBA ZOBACZYĆ.
Franciszek Pluta - 18.02.2016
26/28 uznało opinię za pomocną
6.0/6
01 marca 2014r. z duszą na ramieniu (gdyż był to mój pierwszy lot przez Atlantyk) i nadzieją w sercu wyruszyłyśmy na podbój tego niesamowitego miejsca. Już pierwszego dnia wjeżdżając do Hawany i widząc z okien autobusu zniszczone lecz piękne budynki architektury kolonialnej wiedziałam, że będzie to niezwykła podróż. Hawana zrobiła na nas ogromne wrażenie. Piękne zabytki, kolorowe placyki, muzyka, uśmiechnięci ludzie. Zwiedziliśmy hotel Nacional gdzie mogliśmy poczuć zapach i klimat lat 50-tych, Plac Rewolucji , twierdze El Morro i la Cabana. Mieliśmy okazję wypić mojito w hotelu Ambos Mundos, w którym przebywał Ernest Hemingway. Na koniec dnia odwiedzilismy Plac Katedralny, po którym czekała nas niespodzianka.... a skoro niespodzianka to nie wypada zdradzać jaka, ale niezła jazda była:) :) Następnego dnia ciąg dalszy Hawany : Cmentarz Kolumba, Muzeum Rewolucji i czas wolny na samodzielne włóczenie się po uliczkach i placykach Hawany. Po Hawanie przyszedł czas na kontakt z przyrodą. Pojechaliśmy przez farmę orchidei oraz Pinal del Rio do Parku Narodowego Valle de Vinales. Wapienne mogoty robią niezwykłe wrażenie. Byliśmy w pięknej indiańskiej grocie, do której weszliśmy z jednej strony, a wypłynęliśmy z drugiej oraz w fabryce cygar, ale niestety nie udało nam się skręcić żadnego na udach:)Następnego dnia wyruszyliśmy do farmy krokodyli, gdzie pierwszy raz próbowałam ich mięsa. Dobrze , że to my spróbowaliśmy krokodyla, a nie on nas:). Następnie odwiedziliśmy bardzo wzruszające miejsce tj. zatokę świń z muzeum , w którym są zdjęcia, broń i inne eksponaty upamiętniające inwazję uchodźców kubańskich podczas której zginęło wielu ludzi. W końcu dotarliśmy do Cienfiegos, które zapamiętam z pięknego teatru, czyli kolejnego miejsca gdzie czas zatrzymał się ponad pół wieku temu. Wieczorkiem dojechaliśmy do hotelu i tam ucieszyłam się jak dziecko ! Okazało się że jest jest prąd 220V , a co za tym idzie można naładować w końcu baterie i napić się swojej parzonej kawy. Mała rzecz a cieszy. Następnego dnia „obwodnicą miasta” dotarliśmy do niezwykłego, miasta, które mnie zauroczyło, a mianowicie do Trynidadu. Brukowane uliczki, zielono-niebiesko-żółta zabudowa po prostu czarowała swoim urokiem. Na głównym placu starszy pan od niechcenia nucił „ Aquí se queda la clara la entrañable transparencia de tu querida presencia comandante CHE GUEVARA „ Było to chyba najładniesze wykonanie tego utworu jakie kiedykolwiek słyszałam. Wieczorem wróciliśmy do Trynidadu, by zobaczyć bawiących się kubańczyków i troszkę się też pobujać. Po tym bujaniu troszkę się ciężko wstawało następnego dnia, ale trzeba było jechać dalej tym razem w stronę Camaguey. Zanim tam jednak dotarlismy byliśmy w dolinie cukrowni, gdzie mogliśmy poczuć się jak baron cukrowy, ale też i niewolnik (w związku z tym za próżnowanie można było zarobić kilka małych batów ), mieliśmy również możliwość spróbowania soku z trzciny. Tam tez zobaczyliśmy pierwszy i ostatni na Kubie pociąg.... Do Camaguey dotarlismy późnym popołudniem … i okazało się, że miasto będziemy zwiedzać na rikszach. Niespodzianka okazała się bardzo trafiona , śmiechu i zabawy było co niemiara. Ponadto w jednym z kościołów był akurat biskup, więc otrzymaliśmy od Niego błogosławieństwo, a ksiądz – gospodarz kościoła był bardzo uradowany, że kościół odwiedziła grupa z Polski. Kolejnego dnia był Dzień Kobiet- pojechaliśmy do Holgiun, gdzie bardzo radośnie świętowano ten dzień. Były stragany, festyn, rozbawione dzieci i my :) Był jeszcze pomnik Jana Pawła II. No i jeszcze było muzeum , w którym właściwie nic nie było...to znaczy nic oprócz nas :) Hotel w Guardalavace był bardzo fajny, przyjechaliśmy na tyle wcześnie, że mogliśmy zażyć jeszcze kąpieli słonecznej. Leżąc na plaży podeszła do mnie nastolatka , przyłożyła mi telefon prawie do twarzy i zrobiła zdjęcie..... no cóż skoro my fotografowalismy kubańczyków (nie tak oficjalnie oczywiście) , to dlaczego oni nie mieliby fotografować nas:) zresztą u nich jeszcze youtube nie działa , więc się nie martwię:). Prawie cały następny dzień jechaliśmy, jak to pilotka okresliła „drogą której nie ma” na wschód Kuby do Baracoa. Przyroda stawała się jeszcze egzotyczniejsza, ludzie coraz bardziej przypominali z urody indian, widać było coraz większą biedę, a pisane hasła świadczyły o większej sympatii dla komunizmu. W samym Baracoa, to bujają się już wszyscy. Określenie „bujać się' przyjęło się w całej grupie dość szybko, pochodzi od fotela bujanego, które jest na wyposażeniu każdego kubańćzyka, a oznacza obijających się znudzonych mieszkańców. Tam rzeczywiście czas płynie jeszcze wolniej. Bieda rzuca się w oczy, ale warto dodać, że mimo to uśmiech nie schodzi z twarzy ludzi. Są bardzo serdeczni i życzliwi. W Baracoa zafundowano nam dodatkowo niezłą atrakcję, a mianowicie imprezkę w lokalnej tancbudzie. To dopiero było coś!! Wracając byliśmy tak rozbawieni, że na drodze tańczylismy i spiewaliśmy nasze polskie „Szła dzieweczka do laseczka”, „Hej Sokoły” itd., a Kubańczycy pytali gdzie można kupić naszą płytę:)) Tam też był czas na całodzienne plażowanie i to jakie plażowanie.:) woda w oceanie cudownie ciepła i kryształowa. Oprócz nas plażowały także kury, kozy i świńki:) Nadszedł w końcu czas na pożegnanie tej części wyspy i wyruszylismy w kierunku Santiago de Cuba przez Guantanamo. Jechalismy górami mijaliśmy ledwo stojące domy, ludzi którzy próbują wyżyć z tego co mają, a mają naprawdę niewiele . Kiedy przejechaliśmy na drugą stronę gór nagle krajobraz zmienił się w pustynny, mijaliśmy piękne kaktusy i byliśmy coraz bliżej Guantanamo. Chyba każdy z nas czuł się troche dziwnie w tym miejscu. Ze specjalnie przygotowanego punktu widokowego widzielismy rozległa zatokę. W Guantanamo nie mogliśmy też nie zauważyć wielkiego napisu „ Socialismo o muerte”. Późnym popołudniem dotarlismy do pięknego hotelu w Santiago de Cuba, które zwiedzaliśmy nastepnego dnia. Najpierw odwiedziliśmy Patronkę Kuby Matkę Boską Del Cobre. Piękne sanktuarium pełne modlących się pielgrzymów składających kwiaty, palących świece. Następnie Plac Rewolucji, cmentarz Santa Efigenia , koszary Moncada , katedrę oraz fortecę San Pedro de la Roca , z której roztaczał się przepiękny widok. Wieczorem czekał nas główny punkt programu dnia czyli.... lot z Santiago do Hawany. No troszkę stresu było, ale szczęśliwie dolecieliśmy do celu. Na tym zakończyła się część objazdowa wycieczki:( ( W Varadero było plażowanie, przejażdżka busem turystycznym, no i ostatnie zakupy , a warto zaznaczyć, że z Kuby można przywieźć pamiątki , które nie pochodzą z Chin:)) Kubańczycy sami robią autka i inne drobiazgi z puszek po napojach, czy biżuterię z nasion. My kupiłyśmy sobie torebki, które robią furorę wśród znajomych:) Minął już ponad miesiąc odkąd wróciłam z Kuby i nie ma dnia, abym za nią nie tęskniła. O tej podróży marzyłam wiele lat i cieszę się , że w końcu to marzenie się spełniło. Wszystkim, którzy zastanawiają się nad Kubą radzę, aby się pospieszyli, bo cywilizacja już zaczyna pukać do jej drzwi i być może jest to jeden z ostatnich momentów aby zobaczyć prawdziwą Kubę...
Anna, Ruda Śląska - 30.04.2014
76/81 uznało opinię za pomocną