5.2/6 (301 opinii)
5.0/6
Piękna, choć niezwykle biedna wyspa (to drugie - to efekt praktycznego socjalizmu). Każdy jej rejon jest inny, więc wycieczka objazdowa po całej wyspie ma jak najbardziej sens. Ludzie bardzo życzliwi, ale bardzo biedni (przydają się choćby drobne "prezenty" w postaci długopisów, słodyczy, lekarstw, ubrań - wezmą wszystko z wdzięcznością; warto zabrać ze sobą z Polski jak najwięcej takich "drobiazgów", bo wszędzie natkniemy się na ludzi liczących na chociażby hotelowe mydełko czy szampon do włosów - u nich brakuje wszystkiego!). Największe wrażenie robią kolorowe samochody z lat 50-tych XX w. (jak one jeszcze jeżdżą?!) i (przynajmniej na mnie) Buena Vista Social Club - tej wycieczki fakultatywnej nie wolno !!!!! odpuścić. Nie warto zabierać z Polski żadnego alkoholu - jak mówił nasz przewodnik: "jedyna rzecz, jakiej na Kubie nigdy nie zabraknie - to rum".
5.0/6
Kuba jest krajem, który nie zachwyca, ponieważ praktycznie nie ma czym oprócz tego co naturalne - przyrody. Niemniej nadal jest piękna. Kraj i mentalność wyjątkowo sympatycznych ludzi zatrzymane w czasach sprzed rewolucji. Kolorowa i żywa Hawana na skraju rozsypki, klasyczne samochody przemieżające ulice i dobiegająca z wielu zakątków muzyka - tu czuje się prawdziwy klimat Kuby! Niestety, im bardzije zmierzamy na wschód ,tym bardziej malownicze miasteczka stają się monotonne i jednolite, ludzie biedniejsi a hawański duch pozornej radości niedostrzegalny. Te miejsca zaczynają nas skłaniać do refleksji. Kubańczycy żyją w ogromnej biedzie za ok. 20$ miesięcznie. Strasznej jakości podstawowe artykuły mięsne w sklepach zaczynają sie od ok. 30 CUC (30$). Gorąco zachęcam do wybrania się do jendego z hawańskich "supermarketów", w których znaleźć możemy praktycznie jedynie wodę, parówki, olej, pampersy i rum - rum za to każdej marki. Zaskakujące jest to, że Kubańczycy pomimo życia w ubustwie i izolacji (nie ma tam bowiem wolnego dostępu do internetu dla każdego i funkcjonuje cenzura) nie sprawiają wrażenia realnego zainteresowania dokonaniem jakichkolwiek zmian na lepsze. Nadal obdarzają Fidela ogromnym szacunkiem - to właśnie on zawsze był i będzie ich przywódcą. Ukazują to liczne place rewolucji i pomniki/podobizny na ścianach budynków bohaterów nardowych a także banery propagandowe. Z drugiej jednak strony ci mniej zrewolucjonizowani nie mają praktycznie żadnego innego wyjścia niż nie wychylać się ze swoim zdaniem. W kraju funkcjonuje bardzo dobrze rozwinięty system kontroli społeczeństwa niedostrzegalny dla zwiedzającego. Podsumowując, Kuba NIE JEST krajem atrakcyjnym dla szukającego zabytków czy piękna turysty. Jest za to prawdziwa. Będąc na niej widzimy na własne oczy zatrzymane plany stworzenia z wyspy raju dla bogatych Amerykanów a także dostrzegamy koło jakie zatacza tam historia. Rewolucyjny rząd niegdyś uslinie próbujący zerwać z rozpustną historią Kuby, dziś pogodzony z fktem, że turystyka to jedyna deska ratunku dla kraju z gospodarką zrujnowaną przez amerykańskie embargo. To trzeba samemu zobaczyć i zrozumieć.
5.0/6
Dobra wycieczka objazdowa obejmująca większość ciekawych miejsc Kuby.
5.0/6
Pierwszy raz odbyłem zaoceaniczną podróż. Kilkunastogodzinny lot przebiegł bezstresowo a to dzięki linii Air France. Chciałem zobaczyć Kubę - tą która jest jedną z ostatnich ostoji socjalizmu. I rzeczywiście: prawie na każdym kroku można poczuć ducha "Che" Guewary jak rownież Fidela i Raula Castro a napisy "Socjalizm albo śmierć" można zauważyć w wielu miejscach. Niestety widać ubóstwo i znany kiedyś z Polski obrazek - sklepy dla "zwykłych" ludzi w których jest niewiele towarów i sklepy dla posiadaczy peso convertible i turystów gdzie można kupić dużo więcej. Mimo to ludzie nie są smutni, są przyjaźni i uczynni a o swoich troskach zapominają w tańcu. Niestety nie mają skrupułów w "łupieniu" turystów. Ceny są wysokie. Trasa wycieczki wiodła przez najciekawsze miejsca na Kubie z wypoczynkiem w Varadero na końcu.Można było podziwiać wspaniałe krajobrazy np.Valle de Vinales,Soroa, różne miejsca historyczne (Hawana, Cienfuegos, Holguin,Playa Giron, Camaguey), miejsce kultu religijnego opodal Santiago de Cuba. Byliśmy również w miejscu gdzie czas stanął w XIX wieku (Trynidad) a spacerując po brukowanych uliczkach można było wczuć się w atmosferę tamtego czasu. Dotarliśmy nawet chyba do "końca świata" (Baracoa) jadąc drogą, której nie ma,przez cudowny las palmowy.Tam podobało mi się bardzo, ponieważ widać tam "prawdziwą Kubę" i po odwiedzeniu tego miejsca można powiedzieć do kogoś kto był na Kubie ale nie w tym miejscu,parafrazując słowa Pana Lindy:"co ty ........ wiesz o Kubie?".Niedaleko Baracoa jest piękna dzika plaża(Toa) na której cały dzień zażywaliśmy kąpieli i opalaliśmy się. Niektórzy z nas zabawili się w poławiaczy pięknych muszli, których niestety nie można wywozić.Można też było zamówić "obiad" u miejscowych w postaci np. świeżo złowionej langusty. Niewątpliwą atrakcją był też wewnętrzny przelot na trasie Santiago de Cuba - Hawana samolotem pamiętającym chyba lata 70-siąte. Inne atrakcje zapewniła nam nasza pilotka Monika. Mieliśmy przejazd słynnymi hawańskimi taksówkami z lat 50-siątych, przejazd rikszami, wizytę w kubańskim "G.Sie" na tańcach, degustacje kubańskich alkoholi czy też obiad w restauracji. Niestety za wszystko musieliśmy płacić. Na koniec przez 2 dni wypoczywaliśmy w Varadero, ale tam się trochę nudziłem, ponieważ jest to typowa miejscowość turystyczna jakich wiele na świecie.Jedyną atrakcją jest dom w którym mieszkał Al Capone. Ogólnie impreza warta polecenia.