5.7/6 (5 opinii)
5.0/6
Sama Kolumbia zachwycająca swoim klimatem, różnorodnością i kolorami. Ludzie przesympatyczni i uśmiechnięci. A wycieczka? Okazało się, że byliśmy pierwszą grupą, która wyruszyła z programem Señorita Colombia. Nie był on zbyt urozmaicony, ani zbyt intensywny. Przygotowany typowo pod emerytów. Dużo czasu wolnego, często zupełnie bezsensownego. Po kolei. Pierwszy dzień w Cartagenie to tylko kolacja i nocleg. Niestety z uwagi na godzinę, o której zostaliśmy zakwaterowani, na stołówce zostały tylko perfumowane ciasta i jakieś resztki ryżu. Drugiego dnia zgodnie z planem zwiedzaliśmy Cartagenę. Był niesamowity upał. Po przejściu głównych punktów miasta pozostał pewien niedosyt, bo weszliśmy jedynie do twierdzy San Felipe i La Popa, reszta z zewnątrz chyba, że ktoś wszedł w wolnym czasie np. do kościołów. Trzeci z kolei dzień (a drugi zwiedzania) to moim zdaniem niewypał. Wyjazd z hotelu o 4:30 na lotnisko i lot do Bogoty. Po przylocie od razu na górę Monserrat. Sama idea super, można stamtąd podziwiać panoramę Bogoty, ale…. Rano padał deszcz i była mgła. Wiem, że organizator nie ma wpływu na pogodę, lecz zgodnie z zapisem w umowie, że „kolejność zwiedzania może ulec zmianie” można było przesunąć wjazd kolejką na późniejszą godzinę, bo gdy już zjeżdżaliśmy mgła zaczęła opadać odsłaniając tym samym panoramę miasta. Potem muzeum sztuki Botero. Dla mnie strata czasu, a już totalnym bezsensem był czas wolny 40 min (!) na oglądanie jego dzieł po wcześniejszym tour z pilotką. Muzeum szmaragdów, nawet spoko, choć bez szału. Zupełnym brakiem wyobraźni było zaplanowanie pozostałego czasu w Bogocie. Przeszliśmy właściwie tylko po głównym placu i ulicy od niego odchodzącej. Tam znowu 2h czasu wolnego. Nuda i jeszcze raz nuda. Pilotka nie wskazała, co i gdzie warto zobaczyć, więc tułaliśmy się pod sklepach i knajpach. W programie było jeszcze muzeum złota, ale ktoś kto układał program wcześniej nie sprawdził, że w poniedziałki jest nieczynne, więc pilotka przełożyła je na czwartek, czyli dzień powrotu do Cartageny. Zipaquira i Villa de Leyva to zdecydowanie najmocniejsze punkty programu. Katedra w kopalni soli w Zipaquirze – cudo. Villa de Leyva, czyli plan zdjęciowy do wielu filmów i telenoweli Pasión de Gavilanes – klimatyczna i urocza. Fajnie, że w sumie byliśmy tam dwie noce. Z uwagi na to, że nie odbył się fakultet na koniach, pilotka zabrała nas do kolorowego i klimatycznego miasteczka Raquira. Dała niestety 1,5 h czasu wolnego, nie wskazując niczego do zwiedzania. W związku z tym, znowu zakupy i jedzenie. Cieszę się, że mogliśmy przez chociaż 3 dni podziwiać Kolumbię z autokaru. Czwartek, w programie tylko muzeum złota i powrót do Cartageny. Lot o 20:09, a wyjazd z hotelu w Villa de Leyva o 8:00. Przejazd autokarem do Bogoty zajął ok. 4 godzin. Po przyjeździe obiad w restauracji, muzeum złota i znowu 2h czasu wolnego na dokładnie tym samym placu i ulicy bez wskazania gdzie pójść, co zobaczyć. My chodziłyśmy w kółko i odliczałyśmy czas do wyjazdu. Piątek to wycieczki fakultatywne. Wybrałyśmy wyspy różańcowe i to był bardzo dobry wybór. Pomimo tego, że sam przejazd motorówką w ścisku, bo była wypełniona ludźmi po brzegi nie należał do przyjemnych, a już powrót to skandal, wycieczkę oceniam na 5. Rezydentka, która z nami pojechała ostrzegła, że w drodze powrotnej z tyłu może „trochę” chlapać. Widać albo nie zna znaczenia słowa „trochę” albo bawi ją oglądanie ludzi oblewanych podczas rejsu przez morską wodę, jakby ktoś wylewał na człowieka wiadra wody. W związku z powyższym ci, którzy siedzieli przodem do kierunku jazdy na tyle motorówki byli przemoczeni do suchej nitki. Najgorsze było to, że całe 45 minut trzeba było mieć ręcznik na twarzy, bo słona woda w oczach to nic przyjemnego. Wszystkie papierowe rzeczy w torebkach czy plecakach do wyrzucenia, same torebki lepiły się od soli - do wyprania. I nie było gdzie się przesiąść, bo był komplet ludzi. Sobota, czyli dzień wylotu to czas wolny. Hotel do 12:00, a potem bagaże w przechowalni. A ty rób ze sobą co chcesz. Po moich ostatnich wycieczkach zauważyłam, że znaczenie pojęcia „wycieczka objazdowa” zmieniło się. Full czasu wolnego, powroty do hotelu o 16:00-17:00. Nie podoba mi się ta praktyka. A argument pilotki, że na Karaibach robi się ciemno o 18:00 do mnie nie przemawia, bo w ilu krajach jest dodatkowo płatny fakultet „miasto nocą”? Byłam na takim w Jerozolimie, więc zwiedzanie po ciemku nie jest przeszkodą. Sama chiva rumbera, tu dodatkowo płatna, przecież też odbywa się po zmroku. Sam zamysł wycieczki fajny, ale organizacja średnia. Mam nadzieję, że biuro wprowadzi ulepszenia i sprawi, że wycieczka będzie naprawdę ciekawa, bo sama Kolumbia ma wiele do zaoferowania.
Katarzyna, Olsztyn - 13.02.2025
11/13 uznało opinię za pomocną