5.2/6 (541 opinii)
5.0/6
Należy zacząć od tego, iż pierwotnie chciałem spędzić wakacje w Budvie, po namowie żony zgodziłem się na Ville Otrant - i bardzo dobrze. Odwiedzając Budvę, czy nawet sam Ulcinj ze zgrozą zauważyłem, że na tamtejszych plażach leży "człowiek na człowieku". Otrant ma dostęp do Wielkiej Plaży, która gwarantuje dużo przestrzeni, ponadto sam hotel posiada na niej własną wydzieloną strefę. Mimo że w hotelu był prawdopodobnie komplet odwiedzających - jedynym miejscem przeludnionym był główny basen (standard). Poza tym przestrzeni było na tyle dużo, że można było znaleźć dla siebie miejsce gdzie nam się zachciało, bez zbędnego ścisku. Do zalet hotelu na pewno należy zaliczyć sprytne umiejscowienie rozbudowanej infrastruktury dla dzieci - całość mieści się w centrum kompleksu, jednak wkomponowano to tak, że osoby pragnące spokoju nie słyszą hałasu dzieciaków, korzystając swobodnie z atrakcji hotelu a jednocześnie rodzice mają zawsze blisko do swoich pociech - jak dla mnie pogodzono ze sobą rzeczy wzajemnie wykluczające się. Same wille wyglądają ładnie, w środku również niczego nie brakowało. Widać, że Czarnogórcy starają się jak mogą, by zachęcić turystów do odwiedzin ich kraju, sprawiali wrażenie bardzo otwartych i pracowitych. Niestety to bardzo pozytywne wrażenie co jakiś czas było tłumione przez różne mniejsze lub większe wpadki. Byliśmy w willi Ines - położonej nieco na uboczu osiedla domków. Znakomicie, bo panowała tam przyjemna cisza. Niestety przypłaciliśmy to kosztem plagi komarów (w domkach położonych bardziej centralnie problem był dużo mniejszy) i wpływającym do morza strumykiem, w którym dryfowało mnóstwo śmieci (z telewizorami włącznie) a w nocy intensywnie śmierdział ściekami. Zwracam uwagę na florę bakteryjną - zdecydowanie bardziej albańska niż chorwacka. Zdarzyły się przypadki biegunek, na szczęście do wyleczenia niemożliwie mocną whisky z colą w barze All Inclusive - znikąd się chyba te proporcje nie wzięły. Jedzenie w hotelu było bardzo dobre, ale co parę dni zdarzało się, że danie które polubiliśmy smakowało inaczej, jakby komuś nie wyszło: zdarzyło się że było zimne, lub jałowe. Największą loterią była zupa "vegetable cream soup", która codziennie była inną zupą, choć nazywała się tak samo i potrafiła być wybitnie smaczna, jak również zupełnie bez smaku. I prawie nigdy nie była kremem. Generalnie jednak jedzenie było dobre, niestety człowiek nigdy do ostatniej chwili nie miał pewności czy dobrze wybrał. Warto nadmienić o małym ale przytulnym centrum SPA, które w ramach All Inclusive oferowało nam za darmo kryty basen, 2 jacuzzi i siłownię - niewielką, ale w zupełności wystarczającą do podstawowego treningu. Niestety największą wadą tego hotelu jest coś co w pierwszych dniach nie przeszkadza, jednak po czasie rujnuje jakikolwiek klimat Czarnogóry czyli wszechobecni Francuzi. I nie chodzi tu wcale o niechęć do tego narodu, tylko o fakt że cały kompleks jest zdominowany przez inne biuro podróży, które ma tam, bodajże dziesięciu animatorów, co tydzień dowozi świeżą transzę francuskich turystów i jest odpowiedzialne za wszystkie animacje przeprowadzane na miejscu. O ile sami turyści nikomu nie przeszkadzali (na pewno nie bardziej niż co niektórzy Polacy) to jednak codzienne, bardzo rozbudowane animacje nastawione były na mówienie i interakcję z gośćmi hotelowymi - oczywiście po francusku. Jedyna animacja, która nie wymagała znajomości francuskiego to pokaz tradycyjnych czarnogórskich tańców - jedyna taka na cały tydzień, którą z resztą polecam obejrzeć. Polskie animatorki robiły co mogły, by tłumaczyć animacje dla dzieci, ale nawet tam były przytłoczone francuskim zespołem. Przy takich dysproporcjach po prostu nie mogły mieć siły przebicia mimo najwyższych starań, których nie brakowało. Sam kłopot w zrozumieniu animacji jeszcze nie byłby takim problemem, gdyby nie fakt, że mniejsze czy większe animacje odbywały się prawie cały dzień i cały dzień słyszało się zewsząd francuski. Zniszczyło to całkowicie jakąkolwiek czarnogórską tożsamość hotelu - czuliśmy się jakbyśmy byli we Francji. Nawet obsługa hotelowa, mówiła średnio po angielsku czy polsku (zdarzały się wyjątki), natomiast ich francuski był w większości płynny. Ogólną ocenę wycieczki (bo nie oceniamy przecież tylko hotelu) podniosły przynajmniej o dwie buźki wycieczki fakultatywne i pracownicy Rainbow Tours. Jeśli chodzi o pracowników Rainbow to zarówno pani rezydentka Monika, przewodniczka Justyna, jak i panie animatorki (przepraszam, zapomniałem imion) robiły znakomitą robotę - na spotkaniu powitalnym przedstawiły tonę informacji w sposób tak przyjemny i przejrzysty, że prezentacja taka powinna być stawiana za wzór. W rozmowie również błyszczały pozytywnym nastawieniem a w razie pytań służyły pomocą. Bardzo rzetelna ekipa, perfekcyjna organizacja. Wycieczki wybraliśmy trzy: Montenegro Tour, Kaniony Czarnogóry i wypad do Albanii. Nie potrafię określić, która była najlepsza - każda miała zupełnie inną charakterystykę i wszystkie warto zaliczyć: MT pozwala nam zwiedzić różne miasta i odczuć różnorodność kraju, KC to spotkanie z przyrodą, urzekające widoki i niezapomniany zjazd tyrolką nad rzeką Tara, wyjazd do Albanii pozwala nam porównać te dwa kraje, które chyba mają tyle samo różnic co podobieństw. W każdej z wycieczek przewodnicy dzielą się swoją olbrzymią wiedzą, w tym również praktyczną z życia codziennego a nie tylko suchymi faktami. W Albanii towarzyszy nam jeszcze lokalny przewodnik. Nie sposób też zapomnieć o znakomitych kierowcach autokarów, którzy zręcznie przemykają nawet na najciaśniejszych drogach, których w Czarnogórze jest masa - wrażenia gwarantowane!Podsumowując: czujemy pewien niesmak wynikający z organizacji hotelu jak również pewnych bałaganiarskich jeszcze nawyków Czarnogórców (np. śmieci porozrzucane dookoła pustego kosza, chyba w każdej miejscowości). Na powyższe nie mają wpływu pracownicy Rainbow (choć walczą jak mogą - słyszałem że to podobno oni przeforsowali możliwość picia herbaty w hotelu - w Czarnogórze nie ma tradycji picia herbaty, jeśli nie jest się chorym) zaś jeśli chodzi o ich kompetencje - spisali się na medal, co jakoś wielce mnie nie zaskakuje. Od paru lat z tego głównie powodu jeżdżę wszędzie z Rainbow Tours i za każdym razem uświadczam się w przekonaniu, że firma dysponuje skarbem w postaci chyba najlepszej kadry pod słońcem. Summa summarum - polecam!
5.0/6
Hotel na wysokim poziomie. Jedzenia bardzo dużo i bardzo smaczne. Polecam jednak hotel, nie wille. Na miejscu ludzie mieszkający w willach byli zaskoczeni, że nie mogą korzystać z leżaków przy hotelu, basenu przy hotelu (a tym samym z animacji w tym basenie typu gra w piłkę,zumba dla pań, gimnastyka w wodzie itp.). Goście z willi mieli do dyspozycji basen kryty- z zimną wodą i aż strach było tam wchodzić bo wyglądał z zewnątrz bardzo nieciekawie. Ludzie byli tym zaskoczeni, ale z drugiej strony powinni domyślać się, że coś będzie "inaczej" skoro zapłacili trochę mniej jak za pobyt w hotelu. Formuła all inclusive bardzo wygodna: ma się dostęp praktycznie do wszystkiego, nawet lodów na kolację :) i nawet nienajgorszego piwa i wina :) Plaża piękna z leczniczym piachem. Woda wspaniała. Nawet krab nam się złapał do zamku z piasku :) Ludzi umiarkowanie mało. Wspaniały na pobyt z dziećmi (basen, animacje, plaża, boisko). Polecam Montenegro Tour (ostrzegam, że jedzie się auktokarem po bardzo wąskich drogach i serpentynkach, co na początku jest mało fajne, ale można się przyzwyczaić)
5.0/6
Najlepsze animacje jakie widziałem. Szkoda tylko że w języku francuskim. Znajdzie się jeszcze parę szczegółów (Mało owoców morza, brak widocznego zegara, brak małej wody w butelce do pokoju) , ale i tak polecam cały hotel. Piszę tylko minusy ale plusów jest duużo więcej.
5.0/6
Czarnogóra to kraj warty odwiedzenia. Hotel super! Widoki zapierają dech w piersi 😊