5.5/6 (75 opinii)
6.0/6
Generalnie pomysł świetny. Bardzo dobry przewodnik potrafiący wyjść z każdej sytuacji. Hotelom należało by się przyjrzeć wielu z nich przydał by się remont, zwłaszcza łazienek. Zakłamany obraz bramy w Laosie, biuro powinno przyłożyć się do rzetelności zdjęć tam nie ma żadnej wody. Brak informacji o ograniczeniach w pociągu w Laosie. To z negatywów. Pozytywnie piękne widoki, ciekawy pomysł na wycieczkę, dużo atrakcji, mogło by być więcej czasu w zatoce Halong. Dobra organizacja jak na Rainbow przystało. Program w miarę racjonalnie ułożony ale raczej z tych intensywnych.
6.0/6
Był to mój 43 wyjazd "w świat".Zawsze wybieram kraje,które mnie interesują i przygotowuję się teoretycznie do wyprawy.Indochiny mnie nie zawiodły,kocham bowiem Azję.Szczegolnie podobaly mi się Laos i Kambodża,ze wzgl. na egzotykę i przyrodę.W Wietnamie brakowało mi tej przyrody,zwiedzaliśmy bowiem duże azjatyckie miasta,ale Zatoka Halong rzeczywiście słusznie uznawana jest za jeden z dzisiejszych cudow świata.Szkoda tylko,że pogoda była pochmurna.Wiele jaskiń już oglądałam,ale tamtejsza była chyba najpiekniejsza. Zachwycona byłam przejazdem z Vientiane do Luang Prabang.Przepiękna trasa,gorzysta,pelna zakrętów i miasteczko urokliwe Vang Vieng.Muszę się przyznać,że własnie przez ten przejazd wybrałam Waszą ofertę a nie Logosu,który miał przelot tego odcinka samolotem.Rownież uważam,że wspaniałe były 2,5 dnia wypoczynku w Mui Ne.Nie chciało się wracać do domu. Pilot,Pan Darek sympatyczny,stale usmiechnięty,o dużej wiedzy,zawsze chętny do pomocy i dawania informacji.Zorganizował nam 2 niespodzianki.Grupa świetna,"bywala w świecie",zorganizowana i zintegrowana.No może poza 1 osobą. Jedynym minusem był marny catering w samolocie,ale to już nie wina biura. Jest jeszcze kilka tras,które chciała bym pokonać z Rainbowem.
6.0/6
Witam super wyprawa inny świat jestem w wieku powojennym przypomniało mi tamte lata w niektórych miasteczkach dzieci na ulicach grające w klipe umorusani na boseka ale uśmiech na twarzy Nasza szefowa pani Joanna miłej urody życzliwego uśmiechu bardzo bogatej wiedzy spisała się na 🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹 gwiazdek 💋
6.0/6
Indochiny przez przypadek, poniewaz Natura Lemura, na ktora sie zapisalem, zostala anulowana z braku chetnych. Pierwsza zaleta: charter, daleka trasa bez przesiadek i oczekiwan po 4-6 godzin to duzy plus. Jednakze "dreamliner" nie oferuje komfortu Airbusa czy jumbo, jak sie ma 182 cm to jest ciasno. Czytalem opinie o kiepskim jedzeniu - coz, platne kanapki dobre, ale mikroskopijne. Polecam wlasny zapas. Po wyladowaniu - procedura z wizami calkiem sprawna, przewodnik zbiera paszporty z kwitami i zdjeciami, idzie z workiem do oficerow, przynosi gotowe, i do autobusu. Autobus zawsze byl na 45-50 osob, grupa liczyla 27. Miejsca dosc. Sajgon na kolana nie rzuca. Warto od razu wieczorem (mielismy hotel ok. 2.5 km od centrum) zobaczyc to samo co za dnia, plus koniecznie Bitexco 52 pietro (kawa 140K) albo taraz (200K). Taksowki woza wedlug licznika.Lot do Hanoi spokojny, na lotniskach wifi, tak, ze czekanie sie nie dluzy. Hotel kolo Ha Long nowka, przyjemny. Zatoka Ha Long i rejs super, aczkolwiek pozostaje niedosyt po 4 godzinach rejsu (sa programy, gdzie rejs po Ha Long ma 1.5 dnia). Hanoi - teatr lalek calkiem ciekawy, przejazd ryksza super, koniecznie wrocic wieczorem w te tereny na spacer, cole czy piwo... Lot do Laosu spokojny. W Vientiane na centralnym targu rozbilem sobie lekko glowe (w ogole osoby wysokie musza caly czas VLK uwazac, tam wszystko buduja na kurdupli). Stolica sie prezentuje OK, ale nie jest tak urokliwa jak Luang Prabang. Poza tym lekka porazka z kolacja: pojechalismy gdzies do nikad, a hotel mielismy na promenadzie nad Mekongiem, gdzie cale miasto sie zjezdza na wieczor... Atmosfera imprezowa. Przejazd do Luang Prabang przez wspaniale, zielone gory, maly spacer do jaskini, znowu pozostaje lekki niedosyt, ze wlasciwie te gory sie zwiedza tylko z autobusu. Dzien dosyc dlugi, bo wyjazd przed osma, a dotarlismy chyba kolo 9 wieczorem. LP super, i za dnia, i w nocy, piekne widoki ze wzgorza, urokliwe knajpki nad Mekongiem. Na wizyte w parku z wodospadami Kuang Si (takie mini-Plitwickie) koniecznie recznik i gacie do plywania, bo duza frajda, a woda czysta. Podobnie hotel w LP, czysty, fajny basen z knajpka, aczkolwiek nie ma kiedy skorzystac, bo wieczor warto spedzic w centrum LP, tuk-tuk albo pieszo. Kolejny dzien, kolejny samolot, i to taki dzien, w ktorym sie niewiele dzieje. Hotel w Siem Rep czysty, nowy, trzeba sie przemoc i isc "na miasto", albo spac. Ankgor rzuca na twarz swoim ogromem, a przeciez w ciagu calego dnia intensywnego zwiedzania widzi sie tylko czesc. Wilgotno, czlek caly mokry, warto wziac zmiane szmat na popoludnie. Kolacja z "programem artystycznym" standard, nie byla co prawda $50, ale chyba $20, a wiec nie nalezy oczekiwac cudow. Tancerki ladne, ale hala jak na dworcu, ludzi chyba ze 400. Zarcie urozmaicone, i baaardzo duzo. Czesc nieco psioczyla, ale jeszcze sie taki nie urodzil... Basen w hotelu czysty, otwarty do poznych godzin. Kolejny dzien, przejazd i wizyta w stolicy, w zasadzie taki dzien bezplciowy, muzeum ofiar czerwonych lewakow zmusza do refleksji, taki maly Auschwitz. Straszne. Nastepny dzien - przekraczanie granicy Kambodza - Wietnam "na piechote", zmiana autobusu (granica jak polsko - czechoslowacka 40 lat temu). W parku/muzeum/skansenie Cu Chi czesc panow miala najwieksza ucieche wycieczki: za odpowiednia oplata (circa $20) mozna postrzelac krotkimi seriami, i to nie tylko z ruskiej broni, ale i z M16... Tunelem mozna przejsc, niekoniecznie wielkie dystanse, 15 metrow praktycznie kazdy moze zaliczyc, kto nie ma klaustrofobii. W Sajgonie wyladowalismy w tym samym hotelu, jak ktos nie zrobil - koniecznie Sajgon noca, 52 pietro, Palac Zjednoczenia, bulwardy nad rzeka... To, co w programie jest jako dzien 12, nasza grupa miala w dniu 2, i otrzymalismy bonus - wycieczka w delte Mekongu, autobus, duza lodka, mala lodka, ryksza z osiolkiem, spacery po bazarach i knajpach, podobalo sie wszystkim, brawa dla r.pl i dla przewodnika. Ostatni "wspolny' dzien, czy raczej polowa, 4.5 godziny jazdy autobusem do Mui Ne. Ja wyladowalem w hotelu Romana, calkiem na koncu (czy raczej na poczatku) wsi - hotele sa rozstrzelone na 15 kilometrach. Jak ktos liczy na spacery plaza po 5 km w kazda strone - to porazka, plaza szeroka, czysta, pusta, ale konczy sie po obu stronach jakimis wertepami. Hotel calkiem nowy, czysty, obsluga OK, rowery na recepcji do dyspozycji, kort tenisowy dobry, zwykle pusty. Pokoje - o dziwo - z klimatyzacja dzialajaca na okraglo, a nie tylko "na klucz". Sniadania - duzy wybor, dobre. Najblizszy sklepik, gdzie rowniez mozna wypic piwo czy zjesc zupe 300m, ale do "centrum" jest z 7 km, do slynnych "czerwonych wydm" 15. Wioska rybacka ze swoim urokiem i smrodem jest 3 km przed wydmami. Te wydmy to zaden cud, ale nie ma co robic, no to sie jedzie. Bus z hotelu podwozi tylko na 7-my kilometr, dalej jechalem motocyklem (dalem sie namowic na wiezienie na siedzeniu pasazera, co przyplacilem uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym, probowalem wytlumaczyc tubylcowi, ze ma jechac wolno, ale chyba zrozumial na odwrot, i grzal 70, a ja bez kasku...). Ostatni dzien to nieco horror - dreamliner wylatuje o 9 rano, autobus jedzie 4.5 godziny, wiec pobudka (?) o 1:50... Ale nie ma rady. Ogolnie: fajnie, bez stresu, polecam!!