Opinie o Egzotyka light -Dominikana - Caribbean Vibe

5.0/6 (612 opinie)

5.0/6
612 opinie
Atrakcje dla dzieci
3.6
Obsługa hotelowa
5.2
Plaża
5.2
Pokój
4.5
Położenie i okolica
5.2
Rezydent
5.1
Sport i rozrywka
4.6
Wyżywienie
4.9
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Sortuj: Najlepiej oceniane
Typ turysty: Wybierz
  • 5.5/6

    Cudowny wypoczynek w Senatorze

    Senator to przepiękny hotel . Jesteśmy wymagającymi klientami ,spełnił nasze oczekiwania w 95%. Pięknie zagospodarowana przestrzeń, cudowna zieleń, czyściutko. Bogata oferta na posiłkach, kelnerzy sympatyczni.Weseli animatorzy o wielu talentach całymi dniami i wieczorami gotowi uatrakcyjnić nam czas.Podkresle dbałość o szczegóły w przygotowywanych tematycznych shows.Nie sposób się nudzić przy basenach a bliziutko na plaży już można rozkoszować się tylko szumem fal bo odgłosy znad basenów jakoś dziwnie nie dochodzą. Leżąc na leżaku liczymy kokosy nad naszymi głowami. To jest dopiero To.

    Grzegorz Jarosław, Tychy - 18.02.2024  | Termin pobytu: luty 2024

    0/0 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    ogólne warunki pobytu Senator

    Ogólnie jesteśmy bardzo zadowoleni z pobytu na Karaibach i w hotelu Senator. Plaża, woda, jedzenie, obsługa hotelowa na 6 punktów dajmy 5. Jedynym minusem było niskie ciśnienie w kranach i brak ciepłej wody.

    Marek, Inowrocław - 29.01.2024  | Termin pobytu: styczeń 2024

    0/0 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    Pocztówka z Dominikany, czyli palmy na piasku skąpane w słońcu a do tego... drinki w owocach kokosu i ananasa

    Pobyt w Dominikanie był dla mnie już trzecią imprezą organizowaną przez biuro podróży Rainbow, w tym drugą na Karaibach i pierwszą typowo pobytową, a to z uwagi na niefortunne okoliczności pandemiczne (ograniczone możliwości podróżnicze, wszelakie obostrzenia, ryzyko zarażenia itp.) - był to dla mnie zatem też pierwszy urlop zagraniczny w czasach Covid-u. Co prawda, nie obyło się bez pewnych uzasadnionych obaw, lecz finalnie zorganizowanie takiego wypoczynku (w tym dotarcie na miejsce i powrót) okazało się sprawne i bezproblemowe a sam pobyt w pełni udany, mimo panujących obostrzeń na terenie hotelu jak i poza nim. A czemu akurat Dominikana? Zadecydowała tu strona praktyczna. Ze strony wirusa brak testów na Covid czy konieczności kwarantanny - wymagany był jedynie dokument QR potwierdzający pełne zaszczepienie po powrocie do Polski. Po drugie - 2 lata temu spędziłam cudny urlop na Antylach Południowych Karaibów, w których z miejsca się zakochałam a w dalszych podróżach chciałam, już wtedy, choć troszkę uszczknąć z tych "właściwych" Karaibów. Zaś oferta hotelu Senator (zaznaczę, że goście Senatora mogli korzystać w pełni również z udogodnień hotelu sąsiedniego Playa Bachata, co nie działało w drugą stronę a nam zapewniało ciszę i spokój) - jego położenie i infrastruktura przeważyły w podjęciu decyzji. Dominikana a precyzyjniej Republika Dominikany to kraj położony na wyspie Haiti (zwanej często Hispaniola) będącą częścią archipelagu Wielkich Antyli Morza Karaibskiego – od zachodu wyspę zajmuje Republika Haiti a od wschodu właśnie Republika Dominikany. Jest to dość istotne, a nie od razu takie oczywiste, by nie mylić tych pojęć, gdyż w kwestii polityczno-geograficznej Dominikana - pewnie ku zaskoczeniu wielu – nie jest wyspą. Stąd już na wstępie, prostym przykładem, wydawałoby się wręcz podstawowej wiedzy, mamy potwierdzenie słynnej maksymy, że “podróże kształcą”:) Jednak ciężko byłoby dokształcać się, zapoznać z krajem, poobcować z naturą, poczuć jego autentyczny klimat i doświadczyć życia Dominikańczyków spędzając czas jedynie na terenie ośrodka wypoczynkowego, dlatego też jeszcze przed wylotem, był czas na rozeznanie się w atrakcjach Dominikany i wybór wycieczek fakultatywnych, które miały zapewnić ich realizację i zaspokoić tę podstawową ciekawość, zupełnie obcego dla mnie wcześniej, kraju. Na miejscu padł wybór dwóch wycieczek o charakterze aglomeracyjnym, czyli zwiedzania Puerto Plata i Santo Domingo oraz jednej przyrodniczej, aby eksplorować dziewicze tereny Półwyspu Samana. I o ile fakultet ukierunkowany na Puerto Plata spełnił moje oczekiwania , to stolicę kraju - Santo Domingo wyobrażałam sobie zupełnie inaczej i po zobaczeniu głównych atrakcji odczuwam pewien niedosyt połączony z lekkim rozczarowaniem na widok architektury, stanu zachowanych zabytków, ich rozmieszczenia i ogólnie wizualnie jako całości - brakowało mi tam bowiem wyeksponowania stylu kolonialnego, przestrzeni w Centrum, kolorów, balkonów bujnie obrośniętych kwiatami i ogólnego porządku. Nie jest to absolutnie przemyślenie kierowane do Rainbow - organizacja była jak najbardziej konkretna, a wszystkie obowiązkowe punkty "odhaczone", mimo to, po najstarszej stolicy Ameryk, spodziewałam się większego zachwytu, zwłaszcza, że miałam już okazję podziwiać inne miasto kolonialne - Kartagenę w Kolumbii. Podejrzewam, jednak, że na osobach będących pierwszy raz, w tak charakterystycznym mieście, Santo Domingo może zrobić całkiem pozytywne wrażenie. Perełką zaś, bez cienia wątpliwości, jest wycieczka na Płw. Samana i do Parku Narodowego Los Haitises, którą wspominam z pełnym entuzjazmem i sporym sentymentem. Ale po kolei... Puerto Plata, oficjalnie San Felipe de Puerto Plata - oznaczające "srebrny port" (z uwagi na kolor liści drzew porastających okolicę), któremu nazwę nadał sam słynny odkrywca Krzysztof Kolumb, to nadmorskie miasto o charakterze portowym, leżące u wybrzeży Oceanu Atlantyckiego - urzekło mnie ono m.in. odrestaurowanymi i zabytkowymi budynkami pomalowanymi pastelowymi kolorami, nadmorską promenadą (z najdłuższą ławką stanowiącą miejsce spotkań tubylców) tętniącą życiem i gwarem turystów, klimatyczną różową uliczką, uliczką przyozdobioną kolorowymi parasolkami a nawet drewnianą rotundą ciekawej architektury umieszczoną na środku rynku; miałam też możliwość zobaczenia latarni morskiej i XVI wiecznej fortecy św. Filipa (pełniącej niegdyś rolę więzienia) zaś punktem wartym zainteresowania jest najwyższy w okolicy (ok 800 m n.p.m.) i górujący bezpośrednio nad miastem, zalesiony szczyt Pico Isabel de Tores (Góra Izabeli) z ok 16 metrowym posągiem Chrystusa Zbawiciela (na wzór tego z Rio de Janeiro) i przepiękną panoramą na miasto - na terenie góry, utworzono klimatyczny ogród botaniczny z tropikalną roślinnością (np. helikonie czy Pachystachys lutea z rodziny akantowatych) oraz zbiornikami wodnymi zamieszkałymi m.in . przez karpie chińskie i żółwie czerwonolice; teoretycznie turyści dostają się na szczyt (jedyną w Dominikanie) koleją linową, która jednak wcześniej zepsuła się, nie zdążono jej naprawić, przez co transport na Górę Izabeli zapełniły nam (w ramach wyjątku) pojazdy ciężarowe, przemykające z gwarem silników przez wioski, co zapewne było nie tylko dodatkową atrakcją (przejazd obok piętrowego cmentarza, maleńkich wiosek, widok na okoliczne lasy i skalne formacje) dla nas - turystów ale i dla mieszkańców, którzy wychodzili wtedy przed swoje domostwa ochoczo pozdrawiając nas machaniem i uśmiechami. Po drodze odbyło się też zwiedzanie wytwórni rumu marki Macorix z degustacją kilku wariantów smakowych, wizyta w fabryce czekolady del Oro i u lokalnego jubilera trudniącego się obróbką larimaru (kamienia szlachetnego występującego w Dominikanie, o nietypowym niebieskim kolorze, przypominającym barwę karaibskich wód, skąd też wzięła się jego nazwa) - w każdym z tych miejsc obowiązkowo był czas wolny na zakup wspomnianych wyrobów czy innych (wybitnie kolorowych) pamiątek a na koniec wycieczki zorganizowano jeszcze postój w markecie na "większe" zakupy, gdzie warto zaopatrzyć się, szczególnie ,w kawę. Santo Domingo - stolica Dominikany a zarazem najstarsze miasto kraju i pierwsze po odkryciu Ameryki a założone przez brata Krzysztofa Kolumba - Bartłomieja (Bartolomeo) Kolumba już w 1496r.; jest to zapewne miejsce z największą liczbą zabytków, bogatą historią i kulturą regionu widocznymi na każdym kroku, lecz cała starówka nosi za to mocno widoczne ślady upływu czasu tych kilkuset lat; atrakcją turystyczną jest właśnie stara kolonialna dzielnica (Zona Colonial), która znalazła miejsce na liście światowego dziedzictwa UNESCO - tam wśród brukowanych uliczek z architekturą kolonialną znajdziemy m. in. Katedrę Najświętszej Maryi Panny, jako najstarsze religijnie miejsce kultu katolickiego w całej Ameryce, o architekturze gotycko-renesansowej (w której wnętrzu nie spodziewałam się ujrzeć kapliczek z kolorowymi witrażami i zachowanymi oryginalnymi freskami), ruiny najstarszego szpitala (san Nicolas de Bari) "nowego świata" (które zamieszkały zielone papużki Amazonki), wąską uliczkę z wielobarwnymi budynkami, gdzie kręcono niektóre ujęcia do "Ojca Chrzestnego"; tego dnia zwiedziliśmy również Alcazar de Colon - najstarszą rezydencję wicekrólewską w Ameryce, powstałą z inicjatywy syna Krzysztofa Kolumba - Diega Colon, który tuż po zostaniu gubernatorem Indii zlecił jej wykonanie, aby stanowiła dom dla rodziny a która obecnie pełni funkcję bardziej muzeum dla zwiedzających (ku memu zdumieniu, z dość pokaźną kolekcją mebli użytkowych, strojów, ksiąg czy innych przedmiotów z dominującym znaczeniem religijnym); odskocznią od miejskiego zgiełku i strzałem w dziesiątkę po Santo Domingo był dla mnie zdecydowanie Park Narodowy Los Tres Ojos położony nieopodal stolicy - fenomenem tego miejsca jest fakt położenia wśród gęsto porośniętego lasu tropikalnego, gdzie pochowane są jaskinie, a w ich załębieniach powstały aż 3 bajkowe, podziemne jeziorka z krystalicznie czystą wodą niespotykanych odcieni barwy niebieskiej i pływającymi w niej rybkami widocznymi jedynie dzięki otworom skalnym, przez które dostaje się światło dzienne - aby dostać się do ostatniego, największego i najbardziej zachwycającego jeziorka trzeba przeprawić się łódką w ciemnym tunelu jaskini, co przy pobudzeniu wyobraźni wyzwoliło u mnie dreszczyk adrenaliny a przy wpatrywaniu się w skały zauważyłam też skupiska nietoperzy, które ów doznanie wzmocniły - w tym miejscu oklaski za pomysł realizacji "trzech oczek" z połączeniu z Santo Domingo, które wg mnie "uratowały" ten fakultet wycieczkowy i wcale nie dziwię się, że tak wiele filmów nakręcono wykorzystując walory tejże lokalizacji; zwieńczeniem dnia zaś była najdziwniejsza latarnia morska jaką w życiu widziałam, czyli Faro a Colon przypominająca z lotu ptaka gigantyczny betonowy krzyż a która de facto jest rodzajem pomnika pełniącym rolę mauzoleum wybudowanym ku pamięci Krzysztofa Kolumba Półwysep Samana (z zatoką Samana) i Park Narodowy Los Haitises - położone w północnej części Dominikany z uwagi na mocne zalesienie i podmokłe tereny stanowiły niegdyś idealne schronienie dla piratów - obecnie słyną wśród turystów z pięknych plaż i ośrodków wypoczynkowych, jednak dopiero rejs łodzią motorową przez zatokę Samana z niesamowitym wręcz ukształtowaniem terenu wybrzeża i ciągnącymi się kilometrami bajkowymi plażami z białym piaskiem obrośniętymi gęsto wyłącznie palmami aż do popularnego Parku Narodowego Los Haitises z dziewiczą, tropikalną przyrodą pozwala nam uwydatnić, dostrzeć z innej perspektywy i docenić osobliwość tego rejonu, która zapewne nie daje takiej ekscytacji podczas wylegiwania się na plaży; Los Haitises to dla mnie cudowna kraina wysepek oraz wystających z morza wapiennych formacji skalnych (mogotów) przypominających już te z "Avatara" (porośniętych przez drzewa kapokowe czy kluzje), licznych kanałów i lasów namorzynowych utworzonych przez drzewa mangrowe (takie jak mangrowiec biały czy korzeniara czerwona) dopełnia ten efekt nieziemskości i dziczy a wpływając łodzią w namorzyny stopniowo budowany jest nastrój grozy a to dzięki połączeniu wystających ponad taflę wody korzeni i mgły unoszącej się pomiędzy nimi; same skałki muszą być rajem dla ornitologów, gdyż zamieszkałe są przez niezliczone gatunki ptaków z pelikanem brunatnym i fregatą wielką na czele, której kształt widziany od spodu na tle bezchmurnego nieba osobiście mnie zafascynował - przypominając wielkiego pterodaktyla, przez co czułam jakbym odbyła podróż w czasie; najbardziej jednak zapadło mi w pamięć występowanie tam 2 endemicznych ssaków domingohutii haitańskiej oraz almika haitańskiego, który należy do garstki jadowitych ssaków na świecie a jego wygląd posłużył jako pierwowzór do stworzenia postaci animowanej, znanej zapewne dla wielu z dzieciństwa - "Ryjka" z Muminków :) Docelowo, po dotarciu na ląd w Parku, gdzie, nota bene, znajduje się wiele jaskiń i grot, dowiedziałam się, że zamieszkiwały je setki lat temu szczepy Indian Taino - rdzennych mieszkańców Antyli, a dowód tego widać na ścianach po dzień dzisiejszy, gdzie zachowały się piktogramy oraz petroglify z czasów nawet przedkolumbijskich. Każdy aspekt tej wycieczki i wspomnienia z nią związane wywołują u mnie mimowolnie pozytywne emocje - żałuję jedynie, że nie zdecydowałam się na odwiedzenie Dominikany i rejonu płw. Samana w okresie zimowym (okolice marca) kiedy to na wody zatoki spływają się setki gigantycznych rozmiarów humbaków, aby się rozmnażać, co musi być spektakularnym widowiskiem dla miłośników przyrody w łodziach przepływających akurat w ich pobliżu. Tego dnia nie mogło zabraknąć rejsu na wyspę Cayo Levantado, by poczuć się jak na typowej rajskiej plaży, popijając bezalkoholowego drinka w ananasie i korzystać w pełni z kąpieli w cieplutkiej wodzie, opalać się, zajadać świeżo złowionymi owocami morza i cieszyć każdą chwilą błogiego relaksu. Na "deser" już i tak pełnego wrażeń dnia wybraliśmy się pod wodospad Los Cocos - aby dostać się do głównej atrakcji trzeba było krótkim, lecz urozmaiconym szlakiem "przedrzeć się" przez dżunglę - wtedy rezydent zatrzymując się pokazywał jak rośnie np. owoc kakao, jak wygląda kwiat bananowca i z jakiej formy wyrastają dojrzałe banany, po czym poznać graviolę (flaszowca miękkociernistego) i jakie zastosowanie ma obecnie w terapii leczenia raka. Podczas takiego marszu nie uszły mej uwadze rosnące w runie leśnym siedliska okazałych widliczek oraz mięsożernych mimoz a w ostatnim punkcie krótkiego trekkingu, tuż pod wodospadem byłam świadkiem zapierających dech w piersiach wyczynów młodzieńców wywołujących stopniowy wzrost napięcia z nutką grozy, którzy w piątkę wspinali się na coraz wyższe partie wodospadu po czym zeskakiwali wprost do zbiornika wodnego u jego podnóża a kulminacyjnie ostatnia osoba będąca najwyżej... zbiegła po jego ścianie. Przejazd (czasem nawet 4-5 godzinny) autokarem stwarza nam praktycznie jedyną możliwość obserwacji zachowania Dominikańczyków, sposobu i warunków życia, tego w jaki sposób wykorzystują (lub nie) zasoby naturalne, w które obfituje ich ziemia. I tak zza szyb autokaru, w dolinach można podziwiać bogactwo rzadkich roślin i tropikalnych owoców, tamtejsze wioski są porośnięte drzewami mango gęsto owocującymi (żal się robi na widok fermentujących mango, których nie sposób przerobić czy wyeksportować), sadami bananowymi i plantacjami cytrusów, okolice hoteli upiększają dość pospolicie występujące rozkwiecone drzewa barwy intensywnej pomarańczy i czerwieni, czyli wianowłostki królewskie (zwane płomieniami Afryki), w miastach na uwagę zasługują wielobarwne krzewy wilczomlecza okazałego z ostrymi cierniami na łodydze, którego mimo piękna lepiej jednak nie dotykać (kontakt z sokiem rośliny może poparzyć skórę); niezależnie od ukształtowania terenu w oczy rzucały się nieraz pokaźne siedliska palm lub ich pojedynczy przedstawiciele wielu ciekawych gatunków a w zalesionych miejscach licznie pojawiały się dzikie kozy i krowy; nie sposób było też nie zauważyć śladów człowieka w postaci porozrzucanych śmieci w lasach i na plażach - głównie plastików stanowiących poważny dla ekosystemu i psujący krajobraz problem, który mocno zaburza wizje dziewiczych Karaibów jako przyrodniczej oazy; społeczność zamieszkująca w Dominikanie różni się kolorem skóry - wynika to z faktu, że obywatele Haiti (o czarnej karnacji) migrują tam głównie za pracą mieszając się z Dominikańczykami o jaśniejszej, śniadej karnacji; większość mieszkańców porusza się motocyklami i innymi jednośladami zupełnie nie przestrzegając zasad bezpieczeństwa, na co patrzy się ze zdumieniem lub przerażeniem - na jednym motocyklu często widać całą rodzinkę - dzieci są jedynie "wciśnięte" między rodziców, kierowca często trzyma na kierownicy siatki pełne zakupów czy wiezie wielkogabarytowe przedmioty - jednak w ramach skrajności ilość i klasa najlepszych marek samochodów widywanych na ulicach też potrafi mocno zszokować - rzeczą nagminną jest też brak przedniej tablicy rejestracyjnej, którą zastępuje się kupionymi wcześniej tablicami dekoracyjnymi lub nawet z oznaczeniem innego kraju.

    Anna, Katowice - 27.10.2021

    8/8 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    Wakacje marzeń

    Dominikana przerosła moje oczekiwania. Było pięknie i bardzo egzotycznie. Można było poczuć karaibski feeling :) Warto było wybrać ten hotel. Był ciut droższy niż hotel obok Bachata, ale miał więcej atutów. Mniej gości 500 zamiast 1000, internet w całym hotelu i na plaży, bardziej komfortowe pokoje. Zdecydowanie bardziej polecam hotel Senator.

    Joanna - 21.03.2023

    7/7 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem