5.1/6 (99 opinii)
Kategoria lokalna 2.5
5.0/6
Studio urządzone skromnie ale wystarczająco wszystko sprawne lekkie zdziwienie brak kabiny prysznicowej ale takto the best
5.0/6
Bardzo udany wyjazd, pod wieloma względami. Po pierwsze bardzo dobra cena, fajna lokalizacja - bliskość najtańszego sklepu w Kokkino Nero. Studio Maria tak jak w opisie posiadało wszystko co potrzebne do życia podczas greckich wakacji. Pokój czysty i dosyć duży, fajne rozwiązanie z balkonami na których wszyscy rano spożywaliśmy świeżo parzoną kawę i ciepłe pieczywo z piekarni obok. Faktycznie, w tej maleńkiej wiosce wszyscy mówią po polsku (jeden lepiej, a drugi trochę gorzej). Po drugie jesteśmy zadowoleni z pobytu tutaj, ponieważ okolica jest piękna i zachęca do spacerów. Głównymi atrakcjami w pobliżu są: naturalne źródła żelazowej wody mineralnej i obok nich "wanny młodości" i naturalne SPA, a nieco dalej można zobaczyć wodospad Kalypso (trasa- 7 km; poziom średnio zaawansowany). Okolica ta jest otoczona kilkoma plażami, które są piaszczyste, w szczególności polecamy Koutosoupię (ok. 3 km wzdłuż ulicy bez samochodów). Podczas spacerów warto mieć ze sobą aparat, który pomoże uwiecznić napotkane okazy motyli, a wieczorem świetliki. Rezydenci są bardzo pomocni, mili. Wieczory w Kokkino większość turystów spędza w Polskiej Strefie, gdzie wspólnie można dobrze się bawić (chińczyk, szachy, karty;polskie filmy i dyskoteki). Polecamy, ze względu na ciszę i piękno otaczającej zieleni, która pozwala odpocząć i naładować baterie. Dla oszczędnych mamy dobrą radę: Do Waszych walizek zabierajcie wszystko co możecie ugotować, ponieważ w pokojach są takie możliwości.
5.0/6
Kokkino Nero: genialne pomysły tkwią w prostocie. Objechałam z biurem Rainbow pół świata i spędziłam mnóstwo pięknych, niezapomnianych chwil. Byłam w Australii i Nowej Zelandii, parę razy w Ameryce Południowej i zbadałam wszystkie kraje Południowo-Wschodniej Azji z „precyzją co do kamienia”. Lecz tym razem chciałam znaleźć jakieś wyjątkowe miejsce na pobyt, który by się nie kojarzył z „typowo udeptanymi ścieżkami dobrobytu turystycznego”. Tym razem już się nie chciało kolejnych marmurów czterogwiazdkowego hotelu, idealnych kafelków i lusterek, a także basenu ze sztucznym wodospadem. Chciało się żywego szerokiego morza, które jest dostępne 24 godziny na dobę i w każdą pogodę; brzegu, który zachwyca coraz to innym krajobrazem otwierającej się kolejnej przytulnej zatoki; górskich ścieżek, gdzie nie zabraknie przestrzeni i pomysłów na coraz to nowe trasy trekkingowe. I wodospadu, oczywiście prawdziwego, do którego drogę miejscowi niby znają ,ale nie za bardzo… Czytając ofertę Kokkino Nero juz wiedziałam, ze znalazłam coś ciekawego. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że to będzie aż tak wyjątkowa opcja. Grecka stolica Rainbow. Od wielu lat przyjmują Polaków, dobrze mówią po polsku, dają chętnie polskie napisy, sprzedają nasze piwo i Żubrówkę - tak o miejscowych Grekach mówiono w opisie imprezy, co absolutnie się zgadza z faktem. Jakoś nie pasowało organizatorom określić jeszcze bardziej dokładniej i barwniej: to prawdziwa Polska wioska na Greckim wybrzeżu. Powiedzieć „kolonia” w naszych czasach nie pasuje więc powiemy, że ekskluzywna własna, letnia rezydencja wypoczynkowa. Jak się okazało, w Kokkino Nero na stałe i okrągły rok mieszka tylko 16 Greków. W sezonie tu wypoczywa jednocześnie około półtora tysiąca Polaków. Więc się zjawia około półtora setki Greków, aby zabezpieczyć funkcjonowanie strefy wypoczynkowej. W weekendy, kilka rodzin Greckich przyjeżdża tu na krótką kąpiel w morzu. Autokar z Belgradu przywozi w sobotę grupę Serbów. Kilku z nich pozostaje na tydzień, ale większość wraca do domu wieczorem, tym samym autokarem. Wiec oprócz greckiego słowa „Kalimera!”- czyli „Dzień dobry!”, którego chętnie używają wszyscy, na wyraźne polecenie Rainbow „nie udawać Greka i mówić cos po-grecku także”, w Kokkino Nero usłyszeć coś mówionego nie po- polsku trudno. Ogłoszenia w języku ojczystym opowiadają, gdzie jest piwo w promocji, o jakich smakach dziś sprzedają bimber, całe przepisy otwierają nam oczy, czym jest dobre domowe mydło z oliwek, produkowane tu jeszcze sposobem starożytnych, a na oglądanych wspólnie w barach i restauracjach meczach piłki nożnej pod biało-czerwoną flagą zbierają się dokładnie wszyscy. Miejscowe biuro podróży gości oczywiście swojego polskiego kontrahenta, a wszystkie bieżące informacje Rainbow zamieszcza się jednocześnie prawie na każdym budynku wioski. Więc do „władzy” na każdym poziomie, z każdym pytaniem i z każdego powodu można dotrzeć, bez przesady, o każdej porze dnia i nocy. Podobno, właśnie takim przywilejem cieszyli się Starożytni Grecy. A gdyby ktoś jeszcze nie całkiem zrozumiał, kto tu dziś rządzi, pośrodku wioski stoi srebrny samochód z reklamą biura Rainbow. A to sprawia, ze niedaleko od samochodu Grecy wyczyścili plac na większy parking pod platanem (przyjdzie czas, a tych samochodów będzie… duuuż ooo!), a Polacy się czuja w Kokkino Nero jak u Pana Boga za piecem… Woda życia. To niezwykłe miejsce. Gdyby wspaniałych gór i morza wydawało się za mało, przyroda obdarowała jeszcze jednym cudem- leczniczą mineralną woda, którą można nazwać magiczną i magnetyczną jednocześnie. Magiczną- bo daje ludziom zdrowie, polepsza ogólną kondycje i zatrzymuje procesy starzenia. Magnetyczną- ponieważ ma w sobie wysoka zawartość żelaza i jest powszechnie nazywana przez Polaków w Kokkino Nero ‘wodą żelazną’. A jeszcze… magnetyczną- ponieważ ma w sobie coś takiego, że kto raz w tą wodę uwierzył, ten zawsze do niej wraca. I nie tak sobie, jak nałogowiec, a tylko wraca młodszy, mocniejszy, pełen chęci do prawdziwego życia. W Kokkino Nero zawsze można spotkać uśmiechniętych i po prostu szczęśliwych ludzi, co wykupują bo 2-3 turnusy rocznie, i robią to od lat. Korzystanie z cudownej wody życia, jak i całego kompleksu SPA na razie jest absolutnie bezpłatne. Kompleks ma pijalnię magicznej ‘żelaznej wody’, gdzie bardzo smaczna zdrowa woda gazowana cieknie z 4-5 kranów jednocześnie, 4 nieduże baseny do kąpieli z wodą mineralną, plus jeden basen z leczniczym błotkiem. Pijalnia z arką w stylu Andrea Palladio, niewątpliwie jest zaszczytem dla całej wsi. Co dotyczy basenów, to widać w nich starożytności. Pewnie tak samo wyglądały słynne baseny świata starożytnego. Dziś są tutaj dla każdego. I jednocześnie wcale nie dla każdego! Temperatura wody w basenie waha się od plus 2 do plus 9 stopni, wiec większość entuzjastów tylko wchodzi do wody powyżej kolan. Koło basenu z błotkiem jest lusterko. Wiadomo, że jeżeli nawet jest się sceptykiem, co do magicznej siły wody to i tak chociaż raz na sezon warto się całkowicie wysmarować błotkiem, aby przywieźć do domu z wakacji niezwykle atrakcyjne zdjęcia. Więc na górce, za wsią Kokkino Nero, koło kompleksu SPA zawsze tętni życie towarzyskie. Jak w czasach starożytnych w Grecji albo Rzymie lub jak w czasach Agaty Christie w Wielkiej Brytanii, czy w słynnym Truskawcu Polski przedwojennej, właśnie „na wodach” spotyka się ze znajomymi, poznaje nowych ludzi i właśnie tam dowiaduje się „co dziś nowego w naszej parafii”. Aby zrobić dobre zdjęcia SPA, przychodzę pewnego dnia o 10 rano, licząc, że akurat będzie mało ludzi. Generalnie decyzja poprawna- co do fotosesji. Robie lewy plan, następnie prawy i zbliżenie główne. Lecz w basenie po same uszy siedzi dziadek-Grek, który widocznie tutaj urzęduje jeszcze od czasów antycznych. Ja się nie przejmuję. Mam czas. Więcej jak minutę siedzieć w tej wodzie nie jest polecane. Ponoć w tej chwili jest około 7 stopni, nie mówiąc o tym, że „bąbelki szampana w basenie” czyli naturalne jacuzzi od skoncentrowanego żelaza, po chwili zaczynają niepokoić, stwarzając uczucie że za chwile twoje ciało rozpuści się całkowicie. Idę na pijalnię. Wracam, lecz dziadek nadal się nie rozpuścił! I tak sobie czekam z pół godziny, zaczynając się złościć na wszystkich Greków, starożytnych i rekordzistów długowieczności. Aż nie wytrzymuję i w końcu sama wchodzę do jednego z basenów. Po same uszy! „A to Pani dawno już mogłaby wskoczyć!”- skomentował mój wyczyn przedstawiciel Grecji Antycznej w czystym polskim języku i wspólnie się roześmialiśmy. Rzecz jasna, że teraz do tego magicznego basenu z chłodnymi bąbelkami ‘żelaznego szampana’ będę już wracać co roku. Cały świat w pigułce. Jednym z najbardziej fascynujących uczuć w Kokkino Nero jest prawdziwa wolność. Wolność wyboru i bogactwo możliwości do jego dokonania. Tutaj dyskoteka prosto nad falami morza, kręci się codziennie do białego rana. Grupy przyjaciół i zapoznani na wczasach nowi znajomi, zbierają się na małe romantyczne wieczorki lub długie, wspólne nocne posiedzenia. A czy nie po to się jedzie na wakacje? Żeby nie liczyć czasu i jutro nie śpieszyć się do pracy. Morze - to nie basen, więc ani bramki ani wejścia do wody nikt nie zamyka… Dla obchodzących w nocy urodziny z przyjaciółmi, dla zakochanych, siedzących nad falami pod księżycem, dla amatorów zbyt później kąpieli lub kąpieli o wschodzie słońca. Tutaj nie słyszymy tradycyjnego pytania wczasowiczów - „ idziemy w góry, czy nad morze?”. W ciągu dnia można zdążyć być w obu miejscach, zwiedzając coraz to nowe okolice. W Kokkino Nero, jedna malownicza zatoka poprzedza drugą, co jest rajem dla wielbicieli wędrówek po skałach i przybrzeżnych kamieniach oraz organizatorów własnych trekkingów po górskich ścieżkach wzdłuż morza. Nawet najbardziej uparci plażowicze, preferujący piwko „nad falami” a nie wspinaczki na kolejne „Everesty”, siedząc na leżaku, zadają bardzo częste tu pytanie:” A na którą plażę idziecie po południu?” Faktycznie, to nie łatwe pytanie, bo jedna ładniejsza od drugiej i na większości z tych wspaniałych kilometrów wybrzeża po prostu nie ma nikogo. Ja i moi przyjaciele- wielbiciele długich wędrówek po gajach oliwnych, górach i skałach, próbowaliśmy policzyć wszystkie zatoki i plaże w okolicach Kokkino Nero. Jedna zatoka przypomina wyspy Karaibskie. Las Rocas. Lecieliśmy tam samolotem z wyspy Margarita podczas zwiedzania Wenezueli. Takie same malownicze skały, ta sama poezja wysepek z kamieni, jak gdyby porozrzucanych w morzu przez fantastycznych gigantów z bajki. W prawym rogu plaży głównej Kokkino Nero znajduje się malownicze molo z kawałków skał. Właśnie coś podobnego widziałam w Kambodży podczas pobytu w hotelu „Independence”. Hotel wybrany w Rainbow na 4 dni pobytu w programie „Z dala od wydeptanych ścieżek” jest słynny z tego, że właśnie jego uwielbiała Jakie Kennedy. Podobno, pierwsza dama Ameryki swoich czasów byłaby bardzo zdziwiona, gdyby miała okazje zwiedzić Kokkino Nero. Podobizna jednego i drugiego molo jest po prostu szokującą. Udało mi się znaleźć i zatokę ze skałą, podobna do tej, która upiększa słynną plażę Picha w Nowej Zelandii, znanej większości z filmu ‘Fortepian’. Ale-Ale… w czasie dwóch tygodni pobytu odnaleźć, zwiedzić i policzyć chociażby wszystkie ciekawe zatoczki i tak nam się nie udało. Spróbujemy to osiągnąć następnym razem. A na razie… Zbadaliśmy źródło ‘żelaznej rzeki’ w lesie, ale nie cała rzekę. Sami odnaleźliśmy drogę do wodospadu Kalypso. Zwiedziliśmy kilka jego poziomów- ‘centralnych połek’. Podobno, można szukać szlaku jeszcze na sam szczyt. Gdzieś niedaleko jest ‘prawdziwa’ grecka wioska. Tam byłoby tez warto zawitać. Znaleźliśmy zgubiony w lesie autentyczny starożytny most z czasów Bizantyjskich. Kto wie, co w tym lesie jeszcze da się znaleźć następnym razem. Przecież w Kokkino Nero czeka na nas cały świat w pigułce.
5.0/6
Urlop był bardzo udany. Należymy do tej grupy turystów, którzy intensywnie spędzają czas na wyjeździe. Malo czasu spędzamy w pokoju, ale moje zastrzeżenie budzi standard łazienki. Może jest on adekwatny do ceny, jednak zaskakuje ten kran ze sluchawka prysznicowa na wysokosci biodra. Zaskakuje również fakt,że nie mozna wrzucac papieru toaletowago do toalety, ale to już w tych rejonach tak jest . Całe szczęscie wszystkie posiłki, lampke wina :)..... czy po prostu poczytac książkę, można na werandzie. Miejscowi Ludzie bardzo mili i przyjazni. Cały urlop będziemy wspominac bardzo miło.