Opinie klientów o Hasta la vista Mexico!

5.4 /6
519 
opinii
Intensywność programu
5.2
Pilot
5.7
Program wycieczki
5.5
Transport
5.5
Wyżywienie
4.3
Zakwaterowanie
4.8
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Zbigniew, Gdańsk 12.12.2022
Termin pobytu: listopad 2022

Ciekawa wyprawa.

Bardzo dobrze przygotowany program zwiedzania. Dla każdego uczestnika wycieczki coś miłego, trochę historii, trochę przyrody i trochę poznania kultury i obyczajów Meksykanów. Program napięty, ale możliwy do przejścia nawet dla "staruszków". Bardzo dobre przygotowanie pilotki wycieczki, pani Pauli. Jeden z ciekawszych wyjazdów.

6.0/6

Alicja, Nasielsk 27.11.2020

Fantastyczny powiew dalekiego Meksyku!

Nie przypuszczałam zupełnie - 26 lutego br - jak kupowałam tą wycieczkę, że koronawirusowa bomba "walnie" tak znienacka kilka dni później! bo dosłownie wstrzeliłam się ”w ostatniej chwili”, wróciłam w sobotę 7 marca, a za 3 dni po powrocie się zaczęło....; od czwartku zamknięcie szkół, w piątek decyzja o zamknięciu granic.... , odwołane loty, itd… a jeśli wyjazd byłby tydzień później, to wróciłabym wprost w ramiona kwarantanny. Ale wracając do wycieczki.... cóż tu gadać? .... no była po prostu PRZEWSPANIAŁA! a ilość przepięknych i ciekawych miejsc odwiedzonych podczas tygodnia zwiedzania była naprawdę spora ! Meksyk – to z pewnością jeden z najbardziej fascynujących krajów świata, który od lat przyciąga całe rzesze turystów z całego świata; ten niezwykły kraj oferuje bowiem wyjątkowe zabytki okresu prekolumbijskiego i czasów kolonialnych, oferuje fascynującą kulturę Majów i Azteków, urzekającą przyrodę, różnorodną i pyszną kuchnię i wspaniałe rajskie plaże. Naszą imprezę objazdową rozpoczynamy zgodnie z programem wycieczki od Chichen Itza – prekolumbijskiego miasta Majów, które od 1988 roku znalazło się na liście Unesco, miasta znanego i rozpowszechnionego w świecie dzięki tysiącom zdjęć zdobiących pocztówki, albumy podróżnicze i foldery turystyczne; Największym i najbardziej rzucającym się tu w oczy obiektem jest wspaniała Piramida Kukulkana- zwana również El Castillo, ogłoszona jednym z 7 nowych Cudów Świata, a sam Kukulkan, znany w Krainie Majów bardziej jako Quetzalcoatl (Pierzasty Wąż), był jednym z najbardziej szanowanych i ważnych bóstw wśród wierzeń Majów; Schodkowa Piramida Kukulkana jest ogromna i już z daleka robi naprawdę duże wrażenie; mierzy 30 metrów wysokości; a 365 stopni schodów, odpowiadających liczbie dni wg kalendarza słonecznego Majów; Na terenie kompleksu, oprócz wspomnianej Piramidy znajduje się również sporo innych obiektów, m.in. Obserwatorium Astronomiczne Majów (El Caracol), Świątynia Wojowników wraz z grupą Tysiąca Kolumn, Ołtarz Wenus, Ruiny Świątyni Xtoloca, Kościół (La Iglesia), czy w końcu ściana Czaszek z ołtarzem czaszek (Tzompantli) robiąca niesamowite wrażenie na co wrażliwszych osobnikach, bowiem przedstawiono tam kamienne czaszki - głowy ofiar przeznaczonych do brutalnych rytuałów ku czci majańskich Bogów oraz jeńców wojennych i różnych ofiar religijnych – biedaków, których nadziewano na pale i wystawiano na widok publiczny. Dopiero tutaj dochodzi do naszej świadomości jakimi rzeźnikami byli Majowie, choć w porównaniu z Aztekami – ich „działalność” w składaniu ofiar nie była aż tak krwawa i okrutna. Jedyne co mi się tu nie za bardzo podobało to ogromna ilość handlarzy i ich kramików! rozumiem, że pamiątki to bardzo ważna rzecz dla każdego turysty, ale wpuszczenie tutaj na teren archeologiczny tych wszystkich handlarzy bardzo zabiera urok miejscu i powoduje dekoncentrację w zwiedzaniu. Kolejnym wspaniałym miejscem na trasie naszej wycieczki było prawdziwe, przyrodnicze cudo! specjalność Jukatanu, którymi bez wątpienia są fenomenalne, przepiękne, słynne cenotes – czyli rodzaj naturalnych studni krasowych utworzonych w wapiennych skałach często jako jaskiniowe zapadliska. Ach!, od zawsze marzyłam, że jak już kiedyś pojadę wreszcie do tego Meksyku, to bezwzględnie muszę taką cenotę zobaczyć na własne oczy,; no i w końcu spełniłam swoje marzenie o cenocie… . Nasza wycieczka odwiedza znaną tu, przepiękną cenotę Ik-Kil nieopodal Chichen Itza, która pełni w zasadzie już tylko funkcję rekreacyjną i cieszy oczy odwiedzających ją turystów; w cenotach można oczywiście popływać, co turyści bardzo chętnie tu czynią i choć ja sama pływam tylko jak czuję grunt pod nogami, to miałam taki zamiar, zwłaszcza, że nasz pilot namawiał tych, którzy nie za pewnie czują się w wodzie, że z kapokiem można zupełnie bezpiecznie się tu popluskać… mój zamiar jednak prysł, jak się dowiedziałam że głębokość tej cenoty wynosi ponad 60 metrów! to nawet kapok nie uchronił mnie przed paniką, więc skończyło się tylko na podziwianiu i robieniu zdjęć, ale i tak uważam, że po stokroć warto się było wybrać do tej cenoty nawet bez pływania w niej, bo miejsce jest po prostu przepiękne, choć naprawdę zatłoczone, ponieważ najprawdopodobniej odwiedzają je wszyscy turyści z nadmorskich kurortów Riviera Maya i Cancun. Na trasie naszej wycieczki ulokowało się kolejne, piękne majańskie miasto – Uxmal powstałe i rozbudowywane pomiędzy VI a XI wiekiem n.e najpierw przez Majów, później przez Tolteków, choć znalezione przez naukowców ślady, wskazują, że pierwsi mieszkańcy pojawili się tu już ok. 800 p.n.e, więc sporo wcześniej zanim Uxmal rozkwitło; W Uxmal znajdziemy kilka bardzo ciekawych obiektów zaliczanych do majańskiego stylu Puuc, rozwiniętego w tzw. okresie klasycznym: w oczy rzuca się tu głównie bardzo ciekawa, wspaniała Piramida Wróży, zwana potocznie Piramidą Wróżbity, dość nietypowa i charakterystyczna bo posiada zaokrąglone boczne naroża na eliptycznej podstawie. W Uxmal znajdziemy również kilka kompleksów różnych budynków m,in: Czworokąt Mniszek, Pałac Gubernatora, Dom Żółwia, Gołębnik, Dom Starej Kobiety czy boisko do gry w pelotę. Może wielkością i rozmachem Uxmal nie dorównuje Chichen Itza, ale bardzo mi się podobało to miejsce, szczególnie dlatego że była tu taka cisza i spokój, bez setek kramików i handlarzy, a tłumy nadjechały, jak opuszczaliśmy to zagubione w dżunglowatym lesie przeciekawe miasto Majów. Odwiedzamy tu również piękną, kolorową Meridę – stolicę stanu Jukatan; całkiem spore miasto liczące sobie ponad 800 tys. mieszkańców. Miałam nieco mieszane uczucia, co do odwiedzin tego miasta, bo naczytałam się wcześniej w internecie mnóstwa niepochlebnych opinii różnych blogerów i bywalców, że Merida to nudna i ponura dziura…, że nie warto.., że nic ciekawego tu nie ma… no cóż – ale na program wycieczki zorganizowanej nie mamy żadnego wpływu, więc skoro jest w programie to jedziemy…. no i…. ? - jakież było moje zdziwienie jak ujrzałam śliczne, kolorowe, kolonialne miasto, pełne urokliwej zabudowy, z przepiękną starą willową dzielnicą, gdzie na początku XX wieku mieszkali najbogatsi obywatele tej części Meksyku, i całym mnóstwem zakamarków, do tego miasto czyściutkie, przyjazne i z kontaktowymi i uśmiechniętymi mieszkańcami; w prawdzie nie zabawiliśmy w tej Meridzie zbyt długo (popołudniowy spacer, trochę wolnego czasu i kawałek wieczoru podczas jazdy dorożkami, co bardzo polecam), ale nawet tylko to trochę pozwoliło mi zupełnie przełamać tą krzywdzącą, niepochlebną i dość kontrowersyjną opinię o Meridzie, bo to miasto szalenie mi przypadło do gustu i bardzo mi się podobało, więc moja opinia o wesołej, kolorowej Meridzie o niezwykłym kolonialnym charakterze jest wyłącznie subiektywna. Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy na mapie Jukatanu było małe miasteczko Campeche, o istnieniu którego nie miałam bladego pojęcia, zanim pojechałam do Meksyku; na pierwszy rzut oka to taka niczym niewyróżniająca się mieścinka - jakich mnóstwo w tym kraju, ale wejdźcie tylko na teren Starego Miasta… – no szczęka opada i leży doprawdy nisko – tutaj po prostu nie można przestać focić… - no miasteńko śliczności!; jest tu tak obłędnie kolorowo, że nie wiadomo na czym skupić oczy. Campeche, o pięknie brzmiącej pełnej nazwie: San Francisco de Campeche - jest stolicą stanu o takiej samej nazwie; zostało założone przez Konkwistadorów w 1540 roku – jak to w Meksyku – w miejscu dawnego, zniszczonego miasta Majów - Canpech i jest to chyba jedyne miasto na Jukatanie a na pewno jedyne w którym widzieliśmy - mury obronne, co wynika z faktu, że kiedyś miasto było notorycznie napadane przez piratów i innych zbójów, chętnych na szybkie i łatwe łupy, stąd konieczność obrony wymusiła na mieszkańcach budowę murów; dziś w ich obrębie mieści się urokliwe Centro Storico - zupełnie nikomu nieznane, bo i z niczego specjalnego nie słynące…, ale za to pocztówkowo-folderowe! ; urzekła mnie tu ta kolonialna atmosferka jeszcze bardziej niż w Meridzie; mimo, że na każdym kroku (w sensie architektonicznym) czuć tu „ducha Hiszpanii” (no bo jakże inaczej w starej kolonii hiszpańskiej? ) – to jednak zdecydowanie mocno i przede wszystkim panuje tu stricte karaibski powiew! ; ja uwielbiam tą swoistą hiszpańsko-karaibską mieszaninę, wszystko jest takie po troszę zmiksowane przez stulecia i widać to i poczuć można nie tylko w architekturze, ale i w kuchni, w muzyce, w świętach i tradycjach, w ubiorach i kolorach, w stylu życia…. zawsze taki mix jest swoisty i niepowtarzalny, szczególnie tu - na Karaibach! i to w zasadzie jest już koniec zwiedzania Jukatanu... ale nie koniec Meksyku – bo opuszczając Jukatan, dalsza trasa naszej wycieczki „Hasta la vista Mexico” wiedzie dalej do stanu Chiapas; a tutaj odwiedziliśmy fenomenalne miejsce: niesamowicie piękne jakim jest bez wątpienia wciąż tajemnicze, zatopione w bujnej dżungli - dawne majańskie miasto – Palengue – dla mnie to po prostu cudo! Palenque położone jest na obszarze dawnego Państwa Majów, którego zasięg obejmował terytoria znaczenie bardziej oddalone od samego Jukatanu, bo to docierało aż do obszarów dzisiejszej Gwatemali i Belize; udajemy się do pobliskiej dżungli, która skrywa niesamowite ruiny – jak dla mnie - jednego z najpiękniejszych miast Majów – tajemniczego Palenque, położonego u stóp wzgórz gęsto porośniętych bujnym lasem deszczowym, miasta, które od wieków niestrudzenie opiera się tej dżungli, próbującej je pochłonąć…. ; najbardziej charakterystycznym budynkiem wśród ruin Palenque jest Świątynia Inskrypcji, w której został pochowany Pakal Wielki – władca ówczesnego państwa Majów, który sprawował władzę przez blisko 70 lat. Świątynia ta została zbudowana na piramidzie schodkowej o wysokości 16 m a jej szerokość wynosi ponad 23m. Po obu stronach wejścia do tej świątyni wykuto 620 hieroglifów, od których pochodzi nazwa tej świątyni ale największą sensacją tutaj było odkrycie nienaruszonego, pełnego artefaktów grobowca Pakala, które dla świata archeologicznego było prawdziwą sensacją XX wieku ! - to wielkie wydarzenie miało miejsce w 1946 roku i było wydarzeniem tej samej skali, co odkrycie ponad 20 lat wcześniej nietkniętego grobowca Tutenchamona w Egipcie przez Howarda Cartera – czyli dla archeologów – to marzenie - wręcz misja życia!!! ; Ruiny miasta Palenque bardzo mi się podobały; to położenie...,wspaniała dżungla wokół..., bardzo mało turystów, cisza i spokój .... i ta atmosfera milczących, kamiennych ruin schowanych w przepięknym lesie deszczowym ... to wszystko razem naprawdę robi spore, ba! - ogromne wrażenie! Tu w Palengue po opuszczeniu ruin mieliśmy jeszcze jedną atrakcję – to droga powrotna w dół przez dżunglę, bo do parkingu trzeba zejść pieszo kawałek, ale za to przez bardzo malowniczy las deszczowy; ścieżka prowadzi cały czas w dół ; mamy tu kamienne schodki, mostki, mijamy pozostałości różnych małych ruinek (cały czas jest to teren Parku Archeologicznego) ; zewsząd sączy się woda z rzeczki Otulum z dopływu znacznie większej, pobliskiej rzeki Usumacinta; mijamy jakieś małe mini-wodospadziki, słychać głosy zamieszkującej te lasy małej małpki, ale nie udało mi się niestety jej zobaczyć i fenomenalnie zewsząd słychać różne ptasie śpiewy; oglądamy tu z podziwem pozostałości majańskich budowli ... niewielkie ruinki oddalone nieco od Pałacu i kompleksu głównego świątyń - ale to również fragment pozostałości Palengue - z tzw. Grupy Nietoperza, ale w tym klimacie i w tych gęstych, zacienionych zaroślach mury szybko czernieją, pokrywają się „przyrodniczą patyną” – mchem, porostami, pleśnią… stwarza to wszystko razem niezwykle tajemniczą aurę; do tego wszędzie wokół cisza i spokój niezakłócany tłumami turystów – potęgują wrażenia a położenie w tej pięknej dżungli powoduje niekłamany zachwyt…. dżungla, która przez wieki skrywała przed ludzkim wzrokiem pozostałości tych, których od wieków już nie ma - choć dziś poskromiona – wciąż otacza te zmruszałe mury milczącym cieniem, gotowa pochłonąć to wszystko w mig ; tutaj wystarczy zejść na chwilę z utartych ścieżek i pójść kawałek gdzieś w bok, aby znaleźć się w świecie, w którym natura wygrywa walkę z człowiekiem....; tutaj nikt tych ruin nie remontuje ani nie restauruje...; zostały tak pozostawione samym sobie i przeżarte na wskroś wilgocią, a widoczne jeszcze kamienie z każdym dniem znikają coraz głębiej i głębiej w tych zielonych odmętach lasu, który w końcu kiedyś pochłonie je tak, że nikt ich już tu nie odnajdzie.... Z Palengue udajemy się na zachód w stronę kolejnego stanu - Tabasco do miasta Villahermosa, aby zatrzymać się w ciekawym parku-muzeum La Venta poświęconemu kulturze Olmeków; Park La Venta położony jest nad jeziorem na dość rozległym terenie w dżunglowatym terenie, gdzie licznymi alejkami dociera się do poukrywanych w cieniu tutejszego gąszczu - kolejnych zabytkowych i wciąż tajemniczych rzeźb (m.in, słynnych olmeckich głów) przeniesionych tutaj ze stanowiska archeologicznego La Venta znajdującego się 120 km za miastem Villahermosa; wszystkie zaprezentowane tutaj rzeźby są autentyczne, więc zwiedzający mają tu bezpośredni kontakt z oryginałami, natomiast przewrotność polega na tym, że w miejscowości La Venta, gdzie znajdują się pozostałości prawdziwego ośrodka Olmeków – powystawiano tam kopie tych rzeźb. Ten park-muzeum jest pierwszym takim plenerowym Muzeum na wolnym powietrzu, które powstało w tym rejonie świata i jednocześnie jest niezwykle ciekawym wprowadzeniem do odkrywania kultur prekolumbijskich Mezoameryki. Świat nauki już od początku wieku prowadząc badania archeologiczne i badając znalezione tu artefakty potwierdził istnienie na tych terenach znacznie starszej cywilizacji niż znani nam Majowie czy Aztekowie, bowiem obecność Olmeków liczy się tu w skali ca 4000 lat wstecz, a więc te wszystkie, znacznie późniejsze kultury są de facto spadkobiercami kultury post-olmeckiej, bo to Olmekowie uznawani są za najstarszą, znaną cywilizację - agrokulturę opartą na wydajnej kukurydzy – od której zaczął się tu cywilizacyjny rozwój, którzy mieli swoje piramidalne świątynie i również kultywowali rytuał składania ludzkich ofiar; uważa się ich za „macierz” mezoamerykańskich cywilizacji. Olmekowie- to najbardziej tajemniczy lud, który zamieszkiwał kiedyś te tereny a ich cywilizacja wciąż niesie więcej zagadek niż potwierdzonej wiedzy; mimo badań niewiele o nich wiadomo, poza tym, że koniec ich cywilizacji był bardzo gwałtowny i w zasadzie dotąd niewyjaśniony..., ale wiemy, że ok. 400 roku p.n.e. ich rzeźby zostały zniszczone i zakopane, a mieszkańcy opuścili nagle, w wielkim pośpiechu najważniejsze olmeckie miasto - La Venta. Z Villahermosa mieliśmy spory kawałek do przejechania do miejsca naszego kolejnego noclegu - do miasteczka Catemaco, bo to odcinek ponad 300 km,; (w tym miejscu napiszę tylko, że na tej wycieczce ze względu na duże odległości - sporo czasu spędza się niestety w autokarze, no ale Meksyk to gigantyczny kraj i chcąc go nieco więcej zobaczyć należy przygotować się na tak dużą ilość jazdy; oczywiście wiedziałam o tym wcześniej czytając ofertę programu ; i zdaję sobie sprawę, że jak się jedzie do tak wielkiego kraju na objazdówkę, to lekko nie będzie, no ale mimo momentów - może nie tyle zmęczenia - co znużenia długą jazdą – nie żałuję absolutnie wyboru tej wycieczki, bo w zamian było naprawdę mnóstwo atrakcji i niezwykle ciekawych, pięknych miejsc na trasie; myślę, że poza wspaniałą „Wielką, meksykańską wyprawą” - ten program Rainbow - jest chyba najbardziej różnorodny pod względem odwiedzanych miejsc jeśli chodzi o tygodniowe objazdy po Meksyku i co dla mnie było bardzo ważne - sięgał również daleko poza obręb samego Jukatanu - miejsca najczęściej odwiedzanego w tym kraju- niezwykle pięknego, ale jednak tylko ograniczając się do samego Jukatanu nie poczujemy tej ogromnej różnorodności Meksyku, choć bo po więcej trzeba będzie kiedyś tu pewnie jeszcze wrócić i poznać kolejne niezwykłe miejsca na mapie tego fascynującego, olbrzymiego kraju, w którym mieszkańcy mówią aż w 63 językach !!! Kolejny (i naprawdę cudny) punkt programu naszej wyprawy - to urocze okolice Catemaco - przyrodnicze atrakcje na skraju pięknej selwy...a tu przewidziane są przyrodnicze atrakcje: świetny rejs łódkami po jeziorze Catemaco w utworzonym tu Rezerwacie Przyrody, gdzie podziwialiśmy małpy zamieszkujące tutejsze wysepki; wizytę w wiosce ukrytej w selwie u miejscowego szamana; i przepiękne widoki nad zjawiskowo pięknym wodospadem Eyipantla, gdzie Mel Gibson kręcił jedną z bardziej widowiskowych scen w swoim filmie „Apocalypto”. Kolejne wspaniałe miasto na trasie - to przecudowna wręcz Puebla - to po prostu miasto cudo! – moje pierwsze wrażenie: Łał… jestem w Andaluzji ? – bo klimat tego miasta, architektura, ilość płytek azulejos, uliczki, kolorystyka… to wszystko ma bardzo dużo wspólnego z hiszpańskim Południem, tylko w takiej bardziej „egzotycznej” oprawie i z dużym powiewem kolonializmu😊 Mawia się, że „Puebla to jedno z najurokliwszych miast Ameryki, że obok peruwiańskiego Cuzco jest najpiękniejszym miastem postkolonialnym dwóch wielkich amerykańskich kontynentów” – w Cuzco jak dotąd jeszcze nie byłam, więc trudno mi się do tego odnieść, ale co do Puebli - bez dwóch zdań się zgadzam; Co tu rzuca się w oczy? – przede wszystkim kolory i niecodzienna architektura, albo raczej odwrotnie!: niezwykle piękne kolonialne budynki ozdabiane tysiącami terakotowych płytek w ceglanym kolorze, niezliczone kamienice wykładane słynnymi majolikowymi kafelkami z tutejszej charakterystycznej ceramiki talavera, a wszędzie na większości budynków tysiące zdobień z tych kolorowych płyteczek - tego wszystkiego nie da się nie zauważyć i nie zachwycić. Do tego wszystkiego, jakby było mało, jeszcze tysiące ozdób na kościołach, głównie w ich wnętrzach z dekoracjami będącymi mieszaniną niezwykle fantazyjnych stylów charakterystycznych dla kolonialnego Meksyku: renesansowego plateresco, pełnego ociekającej złotem przesady w zdobnictwie i wzornictwie, czego najlepszym przykładem jest słynna Capilla del Rosario – dla mnie jakiś nadrealny Cud Świata! No i nadszedł w końcu czas na ogromne, wspaniale zachowane, tajemnicze miasto ”azteckie” Teotihuacan, które było największym starożytnym miastem Meksyku, i jednocześnie stolicą najpotężniejszego imperium prekolumbijskiego w Ameryce Środkowej. Wkraczamy więc do miasta - ”gdzie rodzą się Bogowie” lub inna interpretacja tłumaczy nazwę miasta jako: ”miejsce, gdzie ludzie stają się Bogami… Wjeżdżając na teren archeologiczny Teotihuacan - już z daleka widać ogromne piramidy, które stojąc dumnie w blasku rozpalonego słońca skrywają milczące tajemnice tych, którzy żyli tu wieki temu…. My, nasze zwiedzanie rozpoczynamy od Pałacu Quetzalpalotla – Pierzastego Motyla, albo Motylo-Ptaka, gdzie całkiem nieźle zachowały się malowidła, płaskorzeźby i reliefy - pełne symboli wody, ognia, ptaków, pół-ptaków i wielu innych bóstw ; znacznie większa część odkopanych tu rzeźb i artefaktów została przeniesiona stąd do Muzeum Antropologii w mieście Meksyk, które na żywo mogliśmy tam podziwiać nazajutrz. Dziś wciąż nie wiadomo kto tak naprawdę jest twórcą Teotihuacan?, bo nauka nie dowiedziała się tego do tej pory, a ludzie zamieszkujący to wielkie miejskie centrum wciąż pozostają tajemnicą. To miasto było dla wielu plemion żyjących w Mezoameryce miejscem świętym! - według mitów indiańskich to tu właśnie powstał Świat i tu nastąpiło oddzielenie światła od ciemności, gdzie powstały święte Słońce i Księżyc. Najprawdopodobniej w Teotihuacan powstał też cały system religijny przyjęty później przez inne ludy i plemiona całej Mezoameryki. Czekają tu na turystów jedne z największych piramid świata: Piramida Słońca, Piramida Księżyca i Piramida Quetzalcoatla – Pierzastego Węża, które stoją wzdłuż niesamowitej Avenida de los Muertos - Alei Umarłych, posadowione wśród mnóstwa mniejszych budynków i piramid na tle surowego, ale pięknego masywu gór Cerro Gordo. Słówko o mezcalu - czyli słynnym meksykańskim napitku z robalem w środku - to destylat całego owocu agawy; jest starszy, niż popularna bardziej tequila, którą uważa się za znacznie bardziej wyszukany alkohol (zreszta tequila ma nawet zastrzeżoną nazwę) ; a nazwa mezcalu wywodzi się ze starego dialektu, od słowa ”Mexcalmet”, co oznacza po prostu agawę ale do jego produkcji używa się 11 gatunków tej ogromnej rośliny (a do tequili jednej niebieskiej odmiany). Zgodnie z tradycją do butelki dorzuca się robaka 😉, czyli larwę motyla Hipola Agavis. Na dnie butelki mezcal'a najczęściej więc pływa sobie ten robaczek ale można czasami spotkać w butelce jakiegoś chrabąsza, żuczka czy nawet skorpiona. Gąsienica ta uważana jest przez miejscowych za wielki rarytas i wspaniałą zakąskę po wypiciu tak mocnego trunku, bo Mezcal ma moc 40 - 70 % No i dotarliśmy w końcu do ostatniego punktu naszej wycieczki – olbrzymiej stolicy - olbrzymiego kraju - Miasto Meksyk- Ciudad de Mexico w skrócie zwane CDMX; dziś to potężna aglomeracja, miasto gigant, miasto – moloch; - jedno z największych miast świata – zajmujące powierzchnię ca 2000km2, a całe megalopolis zamieszkuje ponad 25 mln ludzi ! Miasto Meksyk zostało założone w miejscu zniszczonego przez konkwistadorów starego miasta Azteków – Tenochtitlán, które istniało tu od XII wieku na olbrzymim jeziorze Texcoco ze sporą wyspą pośrodku, na której Aztekowie zbudowali to miasto, które później rozbudowali jeszcze na tzw. pływających wyspach (sztucznie usypanych).; aztecki Tenochtitlán był zamieszkany przez ponad 200 tysięcy mieszkańców, co czyniło je jednym z największych miast ówczesnego świata – aż do roku 1521, kiedy to po zaciętych bojach Cortezowi udało się zająć aztecką stolicę, którą zdobywcy namiętnie burzyli, niszczyli i zamieniali wszystko w pył, zrównując to miasto z ziemią, m.in. największą i najważniejszą świątynię Tenochtitlánu – Templo Mayor, wraz z setkami istniejących tu wówczas innych świątyń, pałaców i innych pięknych budynków, a z pozyskanego z tych ruin kamienia wznieśli tu, na zgliszczach Tenochtitlán – swoje nowe miasto – miasto Meksyk, które od ponad 500 lat wciąż rozrasta się tu na pra-kościach Azteków….. Odwiedzamy tu chyba najsłynniejsze miejsce Mexico City - Katedrę ze słynnym obrazem Matki Boskiej z Gwadelupe zwanym cudownym, który jest fragmentem płaszcza Juana Diego; nowa Basilica de Nuestra Senora de Guadalupe – to najświętsze miejsce obu Ameryk, bowiem Sanktuarium to jest zaraz po Watykanie, największym i najczęściej odwiedzanym miejscem kultu chrześcijańskiego na całym świecie. Rocznie odwiedza go średnio od 10 do 20 milionów pielgrzymów! W Mexico City zwiedzaliśmy sporo sztandarowych miejsc, poruszając się po Centro Storico ; żałuję jednak że program pobytu w tym mieście nie obejmował pięknej, kolonialnej kolonialnej dzielnicy Coyocan, gdzie ulokowało się skupisko całej bohemy artystycznej Meksyku, no ale nie można mieć wszystkiego….. Ostatni punkt programu tej wycieczki to wspaniałe Muzeum Antropologiczne, które moim zdaniem jest absolutnie obowiązkowym miejscem do odwiedzenia w tym mieście ; to miejsce, gdzie zaprezentowano całą historię Mezoameryki. Byliśmy tu z górką ponad 2 godziny a i tak w tym czasie nie sposób zobaczyć wszystkiego; Muzeum jest naprawdę przeciekawe i urządzone z dużym z rozmachem; zgromadzono tu gigantyczną ilość artefaktów i wiele ciekawych eksponatów z całego Meksyku; większość zabytków, które znaleziono na terenie prekolumbijskich miast – można zobaczyć właśnie tutaj; jest to absolutnie obowiązkowe miejsce do zobaczenia w CDMX ; Muzeum jest doprawdy fenomenalne - adresowane dla tych wszystkich, którzy chcą w pigułce poznać niezwykłą historię ludów prekolumbijskich. Jedna z największych kolekcji znajduje się w tzw. Sali Mexica, poświęconej w całości sztuce i historii Azteków; bardzo ciekawe są też sale poświęcone kulturze Tolteków i Majów; ja chodziłam po tym muzeum wprost oszołomiona ogromem i ilością tego wszystkiego; dawno nie podobało mi się aż tak bardzo żadne Muzeum! Prosto z Muzeum Antropologii idziemy jeszcze do pobliskiego Parku Chapultapec na słynny pokaz Ludzi Ptaków; Ludzie Ptaki- po naszemu mówiąc „latacze” – są to tak zwani Voladores; dla nas to barwne, efektowne widowisko akrobatyczne, ale w prekolumbijskim Meksyku był to rodzaj obrzędu, tańca religijnego; pięciu kolorowo ubranych w barwne stroje „tancerzy” Voladores wspina się na wysoki, ok 30 metrowy słup, z którego czterech z nich rzuca się w dół z przywiązanymi do kostek linami – będąc w Meksyku- trzeba to po prostu zobaczyć! I dobrnęliśmy do końca tej wycieczki…. bo to jest już koniec zwiedzania Meksyku; Jak podsumować tą wycieczkę? : w zasadzie wszystko już obszernie opisałam , ale podkreślę jeszcze, że ilość wrażeń przez cały tydzień i pięknych odwiedzonych miejsc na trasie była naprawdę imponująca biorąc pod uwagę krótki czas tej wycieczki, ale coś za coś – żeby tyle zobaczyć- to niestety tempo było spore, ale w ogólnym podsumowaniu warto było po stokroć! – bo wycieczka ta pozwoliła w krótkim czasie doświadczyć naprawdę ogromnej różnorodności tego kraju, i choć w kilku miejscach zabrakło mi nieco czasu to absolutnie nie żałuję, że wybrałam właśnie ten program…; pewnie, że lepiej byłoby wybrać jakiś bogatszy, dłuższy, ale…. każda, nawet znacznie dłuższa wyprawa do tego kraju i tak nie pozwoli go dostatecznie poznać, bo zawsze poczujemy jakiś niedosyt…. ale na pewno pozostawi po sobie wspaniałe wspomnienia miejsc, które mogliśmy zobaczyć na własne oczy i przekonać się jak pięknym i ciekawym krajem jest Meksyk.

6.0/6

Marcin, 19.10.2021

zimna Tequila, ciepłe Morze

Meksyk był na mojej liście do odwiedzenia, chciałem zobaczyć 1 z 7 Cudów Świata, jedno z największych miast na Świecie, jak i również poznać trochę kulturę regionu. W meksyku spędziłem tydzień, poznałem fantastycznych ludzi. Jest to kraj bardzo kolorowy, barwny , przyjaźnie nastawiony na turystów. Czułem się bezpiecznie (nawet wieczorami - spacerując ulicami). Jestem pod wrażeniem budowli stworzonych przez człowieka, które przetrwały taką próbę czasu... . Ciekawa była dla mnie również stolica kraju. Miasto jest przeogromne, porównywalne z Tokio czy LA. Wiele można pisać i opowiadać, ale reasumując polecam w 100 % coś pięknego, wspomnienia do końca życia. Osoba która kocha podróże, jak Ja, musi odwiedzić Meksyk. Pozdrawiam serdecznie grupę !!!

6.0/6

Grzegorz, Katowice 31.12.2022
Termin pobytu: listopad 2022

mega

wycieczka fajnie przemyślana i zorganizowana. W sumie najbardziej istotne obiekty w Meksyku dzięki tej wycieczce zaskoczone i zobaczone. nie wiem jak inni piloci wycieczek ale myśmy trafili na Paulinę i to był tak w dziesiątkę bo lepiej chyba trafić się nie dało. Sporo kilometrów do zrobienia w tym objeździe ale zmęczenia nie było u nikogo jedynie chcecie dalszego zwiedzania. Gorąco polecamy tą wycieczkę. Hotele jak to na objazdach nie mega firma półka, ale na prawdę przyzwoite i czyste.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem