5.5/6 (250 opinii)
6.0/6
Wielu moich znajomych w obecnych ciężkich czasach wybierało głównie wypoczynek w hotelu. Na objazdach obawiali się dużej grupy stłoczonej w jednym autobusie i ciągłego kontaktu z dużą ilością ludzi. Wycieczka objazdowa Kenijskie trio pokazała, że takie obawy są zupełnie nieuzasadnione! Po parkach narodowych jeździmy w małych grupach 5-6 osób. Grupa jest stała i ma przypisany swój własny środek transportu przez cały okres zwiedzania. Na wycieczce praktycznie non stop podziwiamy cuda natury przez otwarte okna i dach, więc mamy zapewniony stały przewiew i dostęp świeżego powietrza. Zwiedzamy zupełne pustkowia, z dala od zgiełku i wielkomiejskiego tłumu. Czułem się naprawdę bezpiecznie i zupełnie zapomniałem o wszechobecnym Covid-19. Na te wspaniałe 9 dni zapanował błogi relaks i kilometry wspaniałej przyrody, która otaczała nas każdego dnia. Ale zacznijmy od początku... Przelot odbywał się lotem czarterowym linii Enter Air z krótkim lądowaniem w Hurgadzie na 45 minutowe tankowanie. Nie jest to Dreamliner ale da się przeżyć tym bardziej że po lądowaniu czeka nas nagroda w postaci upalnej temperatury i wielu przygód na safari. Po przylocie jest krótki transfer lokalnymi busikami do skromnego hotelu Reef. Kolacja smaczna i dobrze doprawiona. Klimatyzacja sprawna, komary nie dokuczały więc jako miejsce na krótki sen przed safari sprawdził się znakomicie. Po wczesnej pobudce przewodnik dzieli uczestników na małe grupy i rozpoczynamy szaloną afrykańską przygodę. Wyjeżdżamy z dusznej i zatłoczonej Mombasy i ruszamy kenijską autostradą ku bramie pierwszego Parku Narodowego. Droga mija dość szybko. Po drodze można obserwować codzienne życie mieszkańców. Kobiety niosące wodę i kosze z zakupami opierane na głowie. Dzieci sprzedające kurczaki - reklamują je trzymając wysoko w rękach i pokazując przejeżdżającym kierowcom. Już zwykły przejazd trasy do parku pokazuje nam jak różni się tutejsze życie od codzienności w Europie. W końcu docieramy - kończy się asfalt, a zaczyna ziemia o czerwonym odcieniu charakterystycznym dla sawanny. Mkniemy szutrową drogą zostawiając za sobą tumany kurzu. Widoki otaczającego nas terenu są niezwykłe same w sobie. Tsavo West położone jest na malowniczych pagórkach porośniętych gęsto buszem. Unikalne fotografie gwarantowane! Podczas mojego wyjazdu był grudzień - początek pory suchej i krzaki wciąż są porośnięte zielonymi liśćmi co wymaga wytężania wzroku na wszystkie strony żeby zobaczyć zwierzęta. Emocje rosną gdy tylko ktoś zauważy ruch w gęstwinie. Kierowcy busików to prawdziwi profesjonaliści i co jakiś czas zatrzymują się gdy ich czujne oko dostrzeże w buszu jakiś okaz zwierzyny. W pierwszym parku udaje się zobaczyć słynne czerwone słonie z Tsavo czy malutkie antylopy dig–dig, które wyglądają jak urocze "jelonki Bambi". Dwa razy drogę przecięła żyrafa wyprężając dostojnie swoją długą szyję i jakby czekając na sesje fotograficzną. Udaje się dostrzec również kilka gatunków ptaków oraz wylegujące się na skałach góralki. A to nie koniec dzisiejszych atrakcji... Po pierwszym objeździe kwaterujemy się we wspaniale położonym na wzgórzu kompleksie w samym środku Parku Narodowego. Mamy tam zapewniony skromny ale smaczny posiłek w formie stołu szwedzkiego. Jest też czas na kąpiel w basenie i podziwianie rozległego terenu z lunety za pomocą której udaje się dostrzec nosorożce. Po południu odbywa się drugie "polowanie" gdzie wrażenia wizualne są jeszcze bardziej spektakularne - zachodzące słońce dodaje kolorytu i tak już widowiskowej scenerii. Po południowe safari kończy się zawsze około godziny 19 gdyż słońce w tej części świata zachodzi dość szybko. Wieczorem kolacja i czas na odpoczynek przy zimny lokalnym piwie w restauracji. Zza płotu lodgy słychać brzęczenie owadów i szelest zwierząt przemykających przez trawy. Efekt niesamowity! Tak bliskie obcowanie z naturą i wyciszenie jakie daje aż ciężko opisać słowami - to trzeba przeżyć samemu! Kolejny dzień i robi się coraz ciekawiej - ruszamy w kierunku parku narodowego Amboseli. Tutaj udało się zobaczyć kilka wielkich stad słoni wędrujących w poszukiwaniu wody. Kilkadziesiąt masywnych nóg stąpało dosłownie kilka metrów od naszego busa. Mimo swojego ciężaru poruszały prawie bezszelestnie. Były tak blisko, że widziałem aż strukturę ich skóry. Na pokładzie auta panowała kompletna cisza przerywana jedynie pstryknięciami aparatów fotograficznych. Takich wrażeń nie przeżyjemy oglądając program w telewizji. Tego po południa nie brakuje też innych zwierząt: stada hien, psocących wzdłuż drogi małp, groźnie spoglądających bawołów, przebiegających po stepie zebr. Zwieńczeniem dnia jest jednak widok majestatycznego Kilimandżaro, które wyłoniło się zza chmur w całej okazałości. Górę mamy praktycznie w zasięgu dłoni. Zaśnieżony szczyt oglądany z terenu parku, gdzie temperatura dobija do 30 stopni i to robi ogromne wrażenie. Nocleg w tym parku jest jeszcze bardziej zaskakujący. Jesteśmy zakwaterowani w ogromnych namiotach przykrych dachem ze strzechy. A w środku jak w pokoju hotelowym - wygodne łóżka, szafa i murowany prysznic. Jeden z bardziej ciekawych noclegów z jakich korzystałem :) Po kolacji mieliśmy okazje zobaczyć tańce masajskie przy dźwiękach bębnów. Po występie na terenie lodgy nastała cisza i znów zabrzmiały dźwięki natury. Kolejnego dnia kontynuujemy objazd po parku Amboseli, gdzie spotykamy kolejne okazy. Kilka razy przez drogę przebiegają nam guźce wesoło machając ogonkami. Nad rozległym stawem spotykamy stada pelikanów. Chwilę później kierowca dostaje cynk przez telefon. Dynamicznie zawraca i mknie w przeciwnym kierunku ku rozległej polanie gdzie czeka nas nie lada atrakcja. W oddali pod rozłożystą palmą wylegiwał się lew prezentując swoją dorodną grzywę. Po obserwacjach króla dżungli cała grupa czuje podróżnicze spełnienie, a przed nami jeszcze jeden park i noc w kolejnych wspaniałych okolicznościach przyrody. Po dniach przyrodniczej uczty czas wracać na afrykańskie wybrzeże. Przyjdzie czas na odespanie wczesnych pobudek i beztroskie lenistwo na cudnych plażach o delikatnym jak cukier puder piasku. W ramach wycieczki można wybrać hotel pobytowy z bardzo szerokiej oferty. Do wyboru są hotele w Mombasie skąd jest szybki transfer na lotnisko i bliższy dostęp do miasta i sklepów. Lub pobyt nad jedną z najpiękniejszych plaż czyli Diani Beach. Cokolwiek wybierzemy mamy zapewnione pyszne jedzenie, świeże owoce, gwarantowaną pogodę i niewyobrażalnie ciepły ocean z którego nie ma się ochoty wychodzić.
6.0/6
Wyjazd w połowie lutego bardzo udany. Słonecznie i bardzo ciepło. Program intensywny, ale udało się zobaczyć bardzo wiele ciekawych rzeczy. Safari wymagające i nie zawsze komfortowe, ale przygoda do zapamiętania na całe życie. Wypoczynek w Diani, z pięknym, czystym i wygodnym hotelem Pappilon Reef. Hotel nad samym oceanem z przepiękną plażą. Polecam, choć może nie z małymi dziećmi, z uwagi na trudy podróży.
6.0/6
Ekscytujące safari,przemili mieszkańcy,zaskakująca kultura,cieplutki ocean,bialutki piasek,smakowite jedzono i cuuudowne widoki.Nie mogło być lepiej!
6.0/6
Wycieczka naprawde pozytywnie mnie zaskoczyla. Organizator zadbal o wszystko i nie musielismy sie niczym martwic, tylko skupic sie na aktywnym wypoczynku poszukujac zwierzat w ich naturalnym srodowisku. Ciekawe miejsca noclegowe, za kazdym razem ciekawie usytuowane. Czysto, schludnie w pokojach, wspaniale widoki. Jedzenie rowniez smaczne. Sama wycieczka warta kazdej zlotowki. Bardzo dobrze zorganizowany czas. Nie ma miejsca na nude, a znajdzie sie rowniez chwila wytchnienia. Najwiekszym minusem byl szybko mijajacy czas i powrot do domu :)