5.1/6 (303 opinie)
6.0/6
Wspaniała historyczna wyprawa dla osób z wyobraźnią. Dobry przewodnik przy miejscach archeologicznych potrafi zbudować w naszej wyobraźni żywe miasta a w dzisiejszych miastach wskazuje zabytki o tysiąc letniej historii opowiadając o losach ich mieszkańców,
6.0/6
Nastała jesień, a z nią dla niektórych początek planowania wakacji na kolejny sezon. Nie ulega wątpliwości, że na świecie jest pełno pięknych miejsc, do których warto się udać. Jeżeli ktoś nie lubi się nudzić i ceni sobie różnorodność, z całego serca polecam Grecję. Ten kraj ma wiele do zaoferowania i nie mam tu na myśli wyłącznie wysp, ale również część lądową. Wszystkim, którzy nieśmiało zaczynają rozważać wyjazd do Grecji, polecam wycieczkę Klasyczna Hellada. W ciągu 14 dni jej trwania każdy znajdzie coś dla siebie i jestem pewna, że nikt nie będzie rozczarowany. Grecja to według mnie taki kraj pod tytułem "dla każdego coś miłego". Dlaczego tak uważam? Dla kochających czasy starożytne Pierwsze skojarzenie z Grecją to dla wielu z nas czasy starożytne. Każdy z nas na lekcji historii przerabiał ten temat. Na mnie największe wrażenie zrobiły Mykeny, Delfy, Olimpia i oczywiście Akropol. Aby zobaczyć Mykeny udajemy się na Peloponez, na teren Argolidy, która w starożytności była silnym królestwem, a jedną z jej twierdz były właśnie wspomniane Mykeny. Oprócz wspaniałej lekcji historii wizyta w tym miejscu gwarantuje przepiękne widoki, gdyż są one położone na wzgórzu. Mykeny składają się z Muzeum, cytadeli z pałacem oraz Grobu Agamemnona. W Mykenach cały czas prowadzone są prace archeologiczne. Z grobowców wydobyto m.in. naczynia, biżuterię, broń, które obecnie są pokazywane w muzeum mykeńskim i ateńskim. Do około 1100roku p.n.e Mykeny były bardzo ważnym miastem na Peloponezie. Obecnie możemy zwiedzić wyłącznie ruiny miasta. Najlepiej zachowaną częścią jest Lwia Brama, do której prowadzą mury z kamiennych bloków. Po wejście na teren wykopalisk możemy obejrzeć ruiny spichlerza, grobowców, tu też znaleziono złotą maskę, która podobno należała do króla Agamemnona. Wspinamy się po krętej drodze, aby dowiedzieć się, że na szczycie wzgórza mieścił się pałac królewski. W czasach swojej świetności pałac posiadał salę tronową, komnaty, zaplecze gospodarskie, obecnie widzimy pozostałości, które datuje się na XIII wiek p.n.e. Warto zajrzeć też do muzeum, w którym jak już wspomniałam znajdują się eksponaty kultury mykeńskiej. Dowiadujemy się, że część z nich to jedynie wierne kopie, gdyż oryginały znajdują się w muzeum w Atenach. Kolejne miejsce, które zaciekawi miłośników historii, to z pewnością Olimpia, czyli miejsce igrzysk antycznej Grecji. Olimpia najpierw była miejscem kultu Zeusa, a potem stała się miejscem igrzysk. Przewodniczka oprowadza nas po ruinach wskazując Gimnazjon, czyli miejsce nauki walki oraz ćwiczeń fizycznych, pozostałości budynku Prytanejonu, w którym zamieszkiwali organizatorzy igrzysk oraz budynku Palestry, gdzie uczono boksu i zapasów. W pobliżu Palestry widzimy Filipejon, czyli świątynię Filipa II Macedońskiego (wzniesiona, aby uczcić zwycięską bitwę pod Cheroneą, po której uznano zwierzchnictwo króla macedońskiego). W drodze do stadionu oglądamy jeszcze Herajon (świątynia Hery), pozostałości świątyni Zeusa oraz skarbce. Aby wejść na stadion musimy przejść przez Kryptoportyk, który łączy stadion ze świętym gajem, po którym spacerowaliśmy. Stadion wygląda zwyczajnie, jednak całe otoczenie sprawia, że ma sie poczucie, iż dotykamy najodleglejszej historii. Igrzyska Olimpijskie odbywały się od 776 roku p.n.e. W zawodach brali udział mężczyźni niekarani. Na początku Igrzyska trwały tylko jeden dzień i zawodnicy mieli za zadanie przebiec jedną długość stadionu. Po pewnym czasie dodawano konkurencji, Igrzyska przedłużono do pięciu dni, a nagrodą nie był wyłącznie wieniec, ale również pieniądze. Kolejne niezwykłe miejsce, jakie dane nam było zobaczyć to Delfy. Abyśmy łatwiej mogli wyobrazić sobie piękno tego miejsca, wizytę rozpoczynamy od muzeum, gdzie m.in. znajduje się makieta Delf. Po jej omówieniu przez przewodniczkę udajemy się na teren stanowiska archeologicznego. Starożytne Delfy to właściwie sanktuarium Apollina,na terenie którego znajdziemy agorę, czyli rynek wybudowany przez Rzymian. Według opowieści kiedyś ten plac tętnił życiem, obecnie znajdują się na nim jedynie pozostałości. Następnie ruszamy spacerem tzw. Świętą Drogą, która wije się do góry. Prowadzi ona do świątyni Apollina. Kiedyś po obu stronach Drogi stały posągi z marmuru, złota i brązu, obecnie gdzieniegdzie widzimy jedynie podstawy tych posągów. Trzeba sporej wyobraźni, aby zobaczyć, to, co działo się tu przed wiekami. Najlepiej utrzymaną budowlą jest Skarbiec Ateńczyków, który został zrekonstruowany z marmurów pochodzących z wykopalisk. Na marmurach widoczne są napisy, które informują o bitwach oraz zasłużonych uczestnikach tych bitew. Niezwykłe, że takie rzeczy przetrwały tyle czasu. Kolejną intrygującą rzeczą na terenie wykopalisk jest tzw. Pępek świata. Legenda głosi, że Zeus aby go wyznaczyć wypuścił dwa orły, które przelatując odległość na wschód i na zachód spotkały się dokładnie w tym miejscu. Oryginalny pępek świata jest obecnie w muzeum, które odwiedziliśmy na początku, na wykopaliskach znajduje się replika. Docieramy do świątyni Apollina i tu poznajemy historię kapłanki Pytii, która udzielała odpowiedzi na pytania zadawane jej przez pielgrzymów. Pytią zostawała zawsze kobieta pochodząca z Delf, najpierw wieszczką była młoda dziewczyna, potem rolę tę przejęły kobiety dojrzałe. Początkowo Pytia odpowiadała na pytania tylko w dzień urodzin Apolla, potem, z uwagi na rosnącą popularność, odpowiedzi udzielała co miesiąc od lutego do listopada. W wolnym czasie sugeruję wspiąć się wyżej, do teatru. Mógł on pomieścić do 5000 widzów, występowali w nim słynni w tamtych czasach poeci. Teatr podobnie jak inne z tamtych czasów (np. odwiedzony przez nas Epidauros) miał też rewelacyjną akustykę (jak oni to robili?). Osoby czujące niedosyt mogą też wspiąć się jeszcze wyżej, aby zobaczyć stadion, na którym organizowano igrzyska pytyjskie. Igrzyska miały charakter sportowy, podobnie jak te w Olimpii, ale również odbywały się na nich konkursy muzyczne i recytacje. Mimo, że tak jak pisałam potrzeba wyobraźni, aby zobaczyć, co działo się tam w dawnych czasach, to warto trochę się wysilić. Nie wiem, czy z uwagi na położenie Delf, czy obecność ruin, wyczuwa się w tym miejscu dobrą energię i chce się tam przebywać. I wreszcie Akropol, symbol Aten, miejsce górujące nad stolicą Grecji, przyciągające rzesze turystów z przeróżnych części świata. Akropol położony jest na wapiennym wzgórzu, początkowo znajdowała się tam cytadela, a potem zbudowano tam Partenon, Propyleje, świątynię Ateny i Erechtejon i tak Akropol stał się miejscem kultu. Pierwszą budowlą, jaką spotykamy w czasie zwiedzania Akropolu jest odeon Heroda Attyka. Kiedyś cała budowla pokryta była drewnianym dachem, co poprawiało jego akustykę, widownia składała się z 32 rzędów i mogła zmieścić nawet sześć tysięcy widzów. Do tej pory w Odeonie odbywają się występy (teatralne, muzyczne), a swego czasu na scenie występowali wielcy tego świata tacy jak L.Pavarotti czy M.Callas. Idąc w górę docieramy do Propyleje. Budowa nigdy nie została zakończona, jednak wielkość, tego, co widzimy zwyczajnie zachwyca. Nie dane jest nam długo cieszyć się widokiem na całe Ateny (w tym na starożytną świątynię Hefajstosa i Ateny znajdującą się na ateńskiej Agorze, dokąd również pójdziemy po zakończeniu wizyty na Akropolu), gdyż w tym miejscu najlepiej widać tłumy turystów, którzy zdecydowali się przybyć na Akropol. Aby nie przebywać dłużej w tłumie, ruszamy dalej. Po środku wzgórza stoi Partenon poświęcony Atenie. Cały budynek otaczają ogromne kolumny, dowiadujemy się, że kiedyś w środku stał złoty posąg Ateny, wysoki na około 11 metrów i cały ze złota. Równie duże wrażenie robi na mnie Erechtejon ze słynnymi Kariatydami. Akropol to oczywiście nie jedyne miejsce, które miłośnicy ruin powinni zobaczyć. My, poza wizytą na wzgórzu, zwiedzamy jeszcze Agorę ateńską, Agorę rzymską oraz Bibliotekę Hadriana. Wszyscy, których interesuje historia starożytna, z pewnością będą zachwyceni wspomnianymi przeze mnie miejscami. To w końcu tutaj narodziła się demokracja i filozofia. Grecja posiada niezwykle bogate dziedzictwo kulturowe. A oprócz tego każde z opisanych przeze mnie miejsc jest niezwykle malownicze, gwarantuje przecudne widoki, które przy słonecznej pogodzie gwarantują przepiękne zdjęcia i wspomnienia. A czego chcieć więcej? Dla kochających kuchnię grecką Nie ukrywam, że podczas podróży do innego kraju, staram się również zapoznać z jego kuchnią. Stąd też w przypadku tej wycieczki podjęłam decyzję o niewykupieniu obiadokolacji, aby w czasie dni wolnych móc delektować się pyszną kuchnią grecką w niewielkich rodzinnych tawernach, które odkrywałam na miejscu. Nie jechałam z gotowym planem, moje wybory często były spontaniczne. Niezależnie od miejsca nigdzie się nie rozczarowałam. Znawcy twierdzą, że kuchnia grecka opiera się na trzech filarach - winie, oliwie i pszenicy. Wpływ na kuchnię grecką z pewnością miała też kuchnia bałkańska, rzymska i turecka. Z uwagi na klimat w kuchni dominują warzywa (cukinia, papryka, fasola, ciecierzyca, a z uwagi na tereny górskie popularne są jagnięcina i baranina. Kozie mleko wykorzystywane jest do produkcji serów (jak jeść fetę, to tylko oryginalną z Grecji). Moim numerem jeden w czasie wycieczki była musaka. Jadłam ją w kilku restauracjach i wszędzie rozpływała się w ustach. Musaka to nic innego jak ułożone warstwowo plastry ziemniaków, mielone mięso, plastry bakłażanów, gruba warstwa sosu beszamelowego zapieczona z serem. Kolejnym daniem, które warto spróbować u źródła, jest horiatiki, czyli sałatka wiejska lub grecka. Mieszanka pomidorów, ogórków, czerwonej cebuli, czarnych oliwek i fety polana oliwą i przyprawiona oregano stanowi nie tylko bombę witaminową, ale również sycący i smaczny posiłek. Grecy zawsze zjadają ją do końca, a powstały w misce sok wypijają maczając w nim chleb. Sałatka znana jest również w Polsce, czasem z dodatkiem sałaty, jednak z prawdziwą grecką fetą i oliwą, smakuje dużo lepiej. Miłośnicy mięsa nie pogardzą souvlaki, czyli szaszłykami. Grillowane mięso na patyku (wieprzowe, drobiowe, gyros) często podawane jest z warzywami i na życzenie klienta z frytkami. Można je zjeść bez dodatków, zawsze smakuje wybornie. Znajomą potrawą na jaką natrafiłam w czasie pobytu była Gemista, czyli nadziewana papryka, pomidor albo cukinia. Warzywa faszeruje się samym ryżem lub ryżem z mielonym mięsem. Miałam okazję skosztować faszerowanych pomidorów i muszę przyznać, że danie bardzo mi smakowało. Podobny posiłek miałam okazję spożywać w czasie pobytu w Macedonii, tyle, że wówczas były to faszerowane papryki. Kolejny dowód na to, że kuchnia grecka i bałkańska nie są sobie obce. Kolejny hit kuchni to z pewnością Kolokithokeftedes, czyli smażone placki z cukinii. Obowiązkowym produktem oprócz cukinii oczywiście, jest tu ser feta plus zioła takie jak kolendra czy pietruszka. Są jeszcze dwa dania, które bardzo mi smakowały i muszę o nich wspomnieć, mianowicie Pastitsio oraz Dolmades. Pierwsze z nich to danie podobne do musaki, jednak zamiast bakłażana i ziemniaka dodaje się makaron w kształcie rurek, drugie natomiast to tzw. greckie gołąbki, składające się z ryżu i liści winogron. Grecka kuchnia to oczywiście dużo więcej niż to, co wymieniłam powyżej. W miejscowościach nadmorskich czy na wyspach warto spróbować owoców morza i ryb. Jeżeli komuś nie odpowiada taka kuchnia w tawernach znajdzie też spaghetti czy pizzę. Tak jak wspominałam w czasie dni przeznaczonych na odpoczynek raczyłam się pysznościami w greckich tawernach, często wybieranych nie tylko ze względu na dostępne menu, ale również na widok (obiad przy stoliku ustawionym na plaży maksymalnie dwa metry od morza - to jest to) oraz ze względu na ilość osób przesiadujących w tawernie (w moim pojęciu im więcej osób, tym zwykle lepsze jedzenie. Oprócz samodzielnych wizyt w tawernach, biuro zapewniało nam praktycznie codziennie możliwość zjedzenia lunchu w tzw. zaprzyjaźnionych lokalach. Czasami były to typowe jadłodajnie nastawione na dużą ilość osób (wioska nieopodal Meteorów, a czasami urokliwa tawerna z ciekawym wystrojem (Olimpia). Zwykle za około 10 euro można było najeść się do syta. W większości takich miejsc obok dań uniwersalnych (kurczak/spaghetti/kotlety) były także dania greckie. Jeśli mowa o kuchni warto też wspomnieć o trunkach, a przede wszystkim o winach. W czasie wycieczki odwiedziliśmy winiarnię Achaia Clauss. Była to jedna z wycieczek fakultatywnych, która cieszyła się sporym zainteresowaniem. Winiarnia została założona w 1861 roku, udostępnia odwiedzającym również swoje piwnice, które muszę przyznać zrobiły na mnie spore wrażenie. W czasie zwiedzania zapoznajemy się z historią winiarni oraz oglądamy ogromne beczki o wadze 14 ton. Wino, które degustujemy nazywa się Mavrodaphne (czerwone słodkie) i otrzymało nazwę od imienia narzeczonej jego wytwórcy Gustava Clausa. Winiarnię warto odwiedzić nie tylko ze względu na bardzo interesujący wystrój piwnic i skosztowanie wina. Mieści się ona w tak malowniczym miejscu, że po wszystkim warto poświęcić chwilę na podziwianie widoków. Całość stanowi naprawdę uroczy obrazek, a przy okazji można zrobić smaczne zakupy. Opuszczając to miejsce możemy powtarzać za Arystofanesem "Ach podajcie mi szybko puchar wina, bym mógł napoić umysł i powiedzieć coś mądrego". Dla kochających przyrodę i oszałamiające widoki Nie ukrywam, że kierunek, w jaki udam się w czasie urlopu musi być atrakcyjny nie tylko pod względem historii/architektury/kuchni. Musi być również atrakcyjny przyrodniczo. I pod tym względem Grecja okazała się być strzałem w dziesiątkę. Już pierwszy dzień i wizyta w Meteorach okazała się zapierająca dech w piersiach. Meteory znajdują się w środkowej Grecji, jest to intrygująca formacja skalna zlepieńca i piaskowca. Nazwa Meteory pochodzi od słowa meteoros, co oznacza wysoko w powietrzu.Dla mnie Meteory to nie tyle klasztory warte odwiedzenia, ile same skały i widoki z nich są warte uwagi. Początkowo mnisi szukali w tych skałach jaskiń i tam udawali się na medytacje. Zapewne im wyżej udało im się dotrzeć, tym mieli poczucie bycia bliżej Boga, a samotność sprzyjała modlitwie i refleksji. Po jakimś czasie liczba mnichów zwiększyła się i doprowadziła do powstania klasztorów. Pierwszy klasztor został założony przez mnicha Atanazego na skale górującej nad miejscowością Kalambaka. Obecnie istnieje sześć klasztorów, w których nadal mieszkają mnisi lub mniszki. Pozostałe mniejsze klasztory zostały zniszczone. Zwiedzamy dwa klasztory, damski i męski i zwłaszcza z tarasu tego drugiego podziwiam widoki na Równinę Tesalską, miejscowość Kastraki oraz pozostałe klasztory. Meteory porażają różnorodnością kształtów, każdy w obserwowanych skałach może dostrzec coś innego, ten sielski obrazek dopełniają klasztory, które otoczone są dużą ilością kwiatów. Jedni przyjeżdżają tam modlić się, drudzy medytować, a inni podziwiać widoki. Jedno jest pewne, niezależnie od powodu, warto zobaczyć to miejsce, bo jest wyjątkowe. W czasie podróży przez Grecję warto zwracać uwagę na florę tego kraju. W Grecji występuje około sześć tysięcy gatunków kwiatów, z pewnością najwięcej z nich można zauważyć wiosną, ale we wrześniu też było co oglądać. Dla mnie póki co najpiękniejszym kwiatem jest bugenwilla, która w tym klimacie dość mocno się rozrasta i wraz z malowniczymi uliczkami tworzy niezwykły klimat ( uliczki w Nafplio, strome i wąskie uliczki na wyspie Hydra). Wzgórza greckie są pełne ziół, takich jak lawenda, szałwia i tymianek. Wrażenie zrobią z pewnością orchidee, granaty rosnące nawet na ulicach, pomarańcze na wyciągnięcie ręki, czy ogromne opuncje. Wspominam spacer po wzgórzach otaczających Tolo, pełnych gajów oliwnych, przejazd w kierunku Delf i Zatokę Koryncką. Będąc w takich miejscach próbuję napatrzeć się na zapas, aby jak najwięcej zapamiętać i móc takie widoki wspominać przez długi czas. Pisząc o Grecji nie mogę nie wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy, a mianowicie o cykadach. Od dziecka dźwięk świerszczy kojarzył mi się z latem, wakacjami, sprawiał mi przyjemność podczas spacerów po łąkach czy nad jeziorem. Byłam ciekawa greckich cykad i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Po raz pierwszy usłyszałam ich dźwięki stojąc pod drzewem na agorze ateńskiej. Potem słyszałam je praktycznie codziennie, nawet na balkonie w hotelu dawały nam koncert. Cykady potrafią być bardzo głośne (nawet do 108dB), a milkną dopiero wtedy, gdy temperatura powietrza spada poniżej 20 stopni. Podobno starożytni Grecy trzymali cykady w słomianych klatkach i zasłuchiwali się w ich muzyce, a archeolodzy znaleźli nawet amulety przedstawiające te owady (Mykeny). Od czasu pobytu w Grecji jestem fanką tych owadów, kojarzą mi się z wakacyjnym luzem i pięknymi miejscami. Dla kochających rejsy W czasie naszej wycieczki część wypoczynkowa miała miejsce w małej wiosce rybackiej Tolo. Dzięki temu mieliśmy możliwość odbyć trzy fantastyczne rejsy - rejs po kanale Korynckim, rejs na wyspy Hydrę i Spetses oraz nocny rejs do miasteczka Nafplio. Wiem, że obecnie część wypoczynkowa ma miejsce w hotelu na wyspie Zakhyntos, więc propozycje wycieczek fakultatywnych są pewnie trochę inne. Jednego jestem pewna - jeżeli biuro oferuje wycieczki fakultatywne w postaci rejsu w jakieś miejsce, koniecznie należy z tego skorzystać. Rejsy to najlepszy sposób na wypoczynek, zapach morza, słońce, widoki plus możliwość zwiedzenia jakiegoś urokliwego miejsca są zawsze warte tych kilkudziesięciu euro. Niezależnie od wycieczki na której aktualnie jestem, gdy biuro proponuje rejs zawsze jestem na tak i trzymam kciuki, aby się on odbył. Kanał Koryncki powstał w XIX wieku i łączy Morze Jońskie z Egejskim. Rejs statkiem trwa około 2 godzin, wyruszamy z miejscowości Isthmia i przez 6 km oglądamy z bliska Kanał, roślinność jaka na nim występuje oraz skok na bungee, który właśnie ktoś wykonywał, gdy przepływaliśmy. Ani z góry, ani z dołu kanał nie wygląda na aż tak wysoki (a ma 80 metrów i jest głęboki na 8m), ale i tak robi wrażenie. W czasie rejsu dowiadujemy się, że maksymalna wyporność wpływających statków może wynosić 10tysięcy ton, nachylenie ścian wynosi od 71 do 77 stopni, przy szybkościach osiąganych w XIX wieku jego budowa skróciła czas rejsu o około 28 godzin. Obecnie przepływa nim około 12500 statków, głównie są to statki turystyczne, czas pokonania kanału wynosi około 35 minut, a nad kanałem znajduje się siedem mostów, w tym dwa zwodzone. Kolejnym niezwykle udanym rejsem był rejs na wyspy Hydrę i Spetses, organizowany przez niewielkie biuro w Tolo. Rejs na Hydrę trwał około 2,5 godziny, potem mieliśmy czas na zwiedzanie miasta, po czym w drodze powrotnej (po około 2 godzinach) przypłynęliśmy na wyspę Spetses, a potem po około godzinie do Tolo. Czas rejsu to gwarancja widoków na zatoki, wysepki oraz niewielkie wioski i miasteczka. Mijamy wysepki Koronisi z niewielkim kościółkiem (udajemy się potem na tą wysepkę we własnym zakresie) oraz Romvi, na której widać pozostałości murów. Z czasem trwania rejsu mijamy jeszcze wyspy Psili, Spetses (na którą zawitamy później) oraz niewielką zamieszkałą wysepkę Dokos. Gdzieniegdzie widać okazałe wille, niektóre wysepki są skaliste, inne z okazałą roślinnością. To wszystko wraz z piękną wrześniową pogodą stanowi niezwykły obrazek. Kolejnym, jakże odmiennym rejsem, jest nocna wizyta w Nafplio. To miasteczko położone około 10km od Tolo, którego zwiedzanie w ciągu dnia gwarantuje nam program. My decydujemy się dodatkowo na nocny rejs. Może nie widać wówczas wysp skąpanych w greckim słońcu, ale widok gwiazd nad Morzem Egejskim to równie wspaniałe wspomnienia. Oprócz tego mamy możliwość zobaczenia oświetlonego Tolo, podświetlonej wysepki Koronisi oraz oświetlonych twierdz w Nafplio. Rejs trwał około 40 min w jedną stronę i obejmował również nocne zwiedzanie Nafplio. Dla kochających kąpiele w morzu, relaks na plaży i greckie tańce Okazją do zapoznania się z folklorem jest uczestnictwo w wieczorze greckim. Impreza odbywa się w czasie naszego pobytu w Atenach. Zabawa rozpoczyna się wieczorem, około godziny 20.30, a kończy około 23.30 w tawernie New Rigas znajdującej się w samym sercu Plaki. Tawerna liczy około stu lat i reklamuje się jako miejsce, w którym od razu po wejściu poczujesz się jak w domu. Wystrój rzeczywiście jest interesujący, gospodarz uprzejmy, ale ilość ludzi zgromadzona na metrze kwadratowym trochę przeraża. Ale skupmy się na muzyce i tańcach. Przez cały wieczór grają, śpiewają i tańczą dla nas członkowie grupy folkowej ubrani w regionalne kostiumy. Grupa prezentuje zarówno stare tańce tradycyjne z wysp (Eptanisa, Cyklad), jak i tańce Grecji lądowej. Grupa prezentuje oczywiście zorbę, słuchamy mini recitalu granego na buzuki, nie omija nas również taniec brzucha. Grupa się bawi, jest greckie wino, trochę jedzenia, tancerze zapraszają do wspólnej zabawy. Gdy już pozwiedzamy starożytne i współczesne miasta i miasteczka, pora na wypoczynek. W czasie naszego pobytu w Grecji mieliśmy okazję do kąpieli zarówno w Morzu Egejskim, jak i w Morzu Jońskim. Kilkudniowy wypoczynek będący w programie dawał gwarancję kąpieli nie tylko w morzu, ale również w basenie. Czyli dla każdego coś miłego. Będąc na wakacjach staram się korzystać z kąpieli morskich, gdyż basen mogę mieć na co dzień w Polsce, a kąpiel w morzu to zupełnie coś innego. Oprócz przyjemności pływania, można podziwiać widoki (na wąskiej plaży w Tolo mieliśmy widok na otaczające wysepki) oraz przyglądać się dnu morskiemu. W krajach takich jak Grecja zawsze można namierzyć jakiegoś kraba lub żyjątko mieszkające w muszli i poobserwować jego zachowanie. Dla lubiących wylegiwanie się na plaży zawsze zalecam wypożyczenie leżaka, a dla lubiących ruch polecam grę w piłkę w wodzie lub wypożyczenie sprzętu wodnego (rower wodny, kajak, itp). Oprócz wspomnianego wypoczynku mieliśmy jeszcze jedną możliwość plażowania i odbyło się ono w miejscowości Itea, położonej niedaleko Delf. W starożytności port w Itei służył Delfom, przybijały do niego statki z pielgrzymami. Obecnie mieści się tam niewielki port przeładunkowy. Plaża w Itei jest kamienista, dość wąska, ale można się na niej zrelaksować, poopalać i popływać. Oprócz tego Itea ma niewielką promenadę, wzdłuż której tradycyjnie mieszczą się kawiarnie i tawerny. Klasyczna Hellada to w moim pojęciu jeden z najlepiej opracowanych programów dotyczących Grecji. Jego twórcy zadbali zarówno o to, aby coś zobaczyć, jak i odpocząć. Dla mnie połączenie objazdówki z nawet krótkim wypoczynkiem to przepis na udane wakacje. Mam nadzieję, że zachęciłam do skorzystania z tego programu, a osoby wcześniej nieprzekonane, mają teraz o wiele mniej wątpliwości. Co do mnie kolejnym programem, jaki zrealizowałam z Rainbow była wycieczka do Chorwacji, ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie powrócę do Grecji, tym razem na wyspy. Grecja mnie zachwyciła i z pewnością będę kontynuować tą znajomość.
6.0/6
Wycieczka bardzo udana! Wspaniałe towarzystwo, świetny pilot - Paweł i bardzo sympatyczni kierowcy. Program rewelacyjny - dużo zwiedzania ale i cudowny 4-dniowy pobyt na wyspie Zakhyntos. Polecam!
6.0/6
Podróż do Grecji, do jej klasycznych korzeni jest niezbednym doświadczeniem każego Europejczyka. Może to brzmi zbyt patetycznie, ale dla mnie ten wyjazd stał się takim właśnie odkryciem. Wielkość antycznej cywilizacji greckiej powala. To nie kilka kamieni, ale imponujące założenia urbanistyczne i artystyczne. Wszysko to pokazał nam Reinbow w programie "Klasyczna Hellada". Żeby nie było nudno widzieliśmy też żywą Grecję i jej urodę. Znakomita wycieczka statkiem na wyspy: Hydra i Speces, czy niespodziewany i poza programem wypad do Paleo Pantelejmon greckiej górskiej wioski w masywie Olimpu. Wielka w tym zasługa pilota p. Pawła Zielińskiego - znakomicie przygotowanego, kompetentnego i przyjaznego nam zwidzającym. Trudno wskazać minusy, może za długi pobyt w Tolo, ale to moje indywidualne uprzedenie do kompieli słonecznych i morskich. Irytująca jest konfrontacja Wielkiej Grecji z jej współczesną postacią, ale to właściwość miejsca a nie uhybienie organizatora wyjazdu. Chwalę i pozdrawiam.