Opinie o Kuba - Wyspa jak wulkan gorąca Premium

5.1/6 (19 opinii)

5.1/6
19 opinii
Intensywność programu
4.2
Pilot
5.1
Program wycieczki
5.1
Transport
5.2
Wyżywienie
4.2
Zakwaterowanie
4.5
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Sortuj: Najlepiej oceniane
Typ turysty: Wybierz
  • 6.0/6

    Kuba pozostaje w sercu na zawsze!

    KUBA WYSPA JAK WULKAN GORĄCA de lux marzec 2016r. (Rainbow Tours) Kraj Jose Martiego, Che Geuvary, Hemingwaya, Buena Visty rumu i cygar………. Dzień I Wyruszamy z Warszawy do Varadero 14.25 z Okęcia. Lot bezpośredni dreemlinerem. Startujemy o czasie. Lot przebiega bez zakłóceń, bardzo przyjemna, wakacyjna atmosfera. Po kilku godzinach lotu (drzemka), ze zdumieniem stwierdzam, ze wciąż jest widno i tak już zostaje. Dopiero godzinę przed przyziemieniem w Varadero, robi się zmrok. Lądujemy o 20.10. Na Kubie przyjemnie ciepło 23 stopnie. Teraz transfer do hotelu w Hawanie (około 140 km). W hotelu lądujemy około 24 czasu miejscowego, czyli 6 rano czasu polskiego. Hotel piękny, 5 gwiazdek, Quinta Avenida Hawana, mamy piękny wygodny pokój z cudnym widokiem. Po kolacji idziemy spać, ale po 3 godzinach snu - 4 rano (w Warszawie 10) gotowi jesteśmy do "boju". Jesteśmy bardzo mile zaskoczeni. Śniadanie królewskie. Wszystko bez wyjątku. Pyszne sery, wędliny, o smaku dawnych polskich, omlety, jajka, cieple bułeczki, wspaniałe świeże soki i owoce. W tym hotelu pozostaniemy 4 noce. Dzień II Hawana O godzinie 9 rano rozpoczynamy naszą "objazdówkę". (bardzo wygodny klimatyzowany autokar. Jest nas 20 osób, wiec możemy rozsiąść się bardzo wygodnie). Pilotka, Pani Ewa wita nas w imieniu Biura Podróży, wszyscy jesteśmy bardzo ciekawi co przed nami...... Gołym Okiem widać, że w Hawanie okres kolonializmu miesza się z wszechobecną rewolucją, gdzie odnowiona starówka pełna turystów, graniczy z dzielnicami, w których toczy się prawdziwe życie "habaneros". Miasto zostało założone w 1515 roku przez hiszpańskich kolonizatorów. Zaczynamy zwiedzanie: Przejazd przez dzielnicę Miramar – najmłodsza dzielnica Hawany. Leży na zachodnim wybrzeżu miasta, tuż obok Playa. Te część stolicy uważa się za najbardziej elegancką. Dziś mieszczą się tu przede wszystkim hotele (także nasz). Charakteryzuje się szerokimi zacienionymi alejami oraz pięknymi rezydencjami, które powstawały w latach 50-tych. Po zwycięstwie rewolucji większość mieszkańców, postanowiła wyemigrować pozostawiając swoje posiadłości na łaskę losu. Część z nich została zamieszkana przez ubogich Kubańczyków i z braku koniecznych remontów popadła w ruinę, natomiast te które przeszły w posiadanie urzędów państwowych i zagranicznych, za przyzwoleniem rządu zostały odnowione. Dziś mieszczą się w nich ambasady i konsulaty firm. (prywatne domy do wynajęcia, tzw. casas particulares, ambasada rosyjska, Miramar trade center). Następnie dzielnica Cubanacan – Przed rewolucją ekskluzywna dzielnica Hawany, gdzie mieszkała arystokracja kubańska oraz najbardziej ekscytujące miejsce w Hawanie w latach 50-tych. Malecon – nadmorski bulwar, szeroka promenada, droga i falochron, który rozciąga się na długości 8 km wzdłuż wybrzeża. Budowę rozpoczęli w 1901 roku Amerykanie, głownie, żeby chronić Hawanę przed falami, bardzo popularny wśród Kubańczyków, miejsce spędzania czasu, rozrywki. Budowa ukończona w 1952 r. Hotel Nacional de Cuba – zabytkowy, kiedyś luksusowy, znajduje się na Maleconie w Vedado na wzgórzu, kilka metrów od morza i oferuje piękny widok na fort Hawana i miasto. Otwarty w 1930 roku, gościł wielu świetnych gości (7 piętro): Frank Sinatra, Ava Gardner, Garry Cooper, Marlon Brando, John Wayne, Winston Churchill i wielu innych. Nowe eleganckie skrzydło zbudowane w 1956 roku – kasyno. Po rewolucji w 1960 roku Fidel Castro zamknął kasyno, a hotel był głównie wykorzystywany do goszczenia dyplomatów i urzędników. Upadek ZSRR w 1991 roku zmusił władze kubańskie do otwarcia Kuby na turystkę, hotel nie odzyskał dawnego splendoru, ale jest namacalnym kontaktem z przeszłością Kuby. (piękny architektonicznie, cudnie położony, restauracja, bary, rewia Paradisus). Plac Rewolucji – miejsce 1- majowych wieców, imprez kulturalnych i uroczystości, zajmuje teren o powierzchni 72 tysięcy metrów. Powstał w 1959 (słynne mowy Fidela 7,5 godziny bez kartki). Najbardziej charakterystycznym miejscem jest pomnik Jose Martii. Tworzą go wieża w kształcie gwiazdy o wysokości 112 m i pomnik Jose Martii stojący u jej stóp. W otoczeniu gmachy ministerstw, jedno z umieszczonym popiersiem Che Guevary oraz piękne ogrody. Cmentarz Colon (Cristobel Colon – Krzysztofa Kolumba) – wyjątkowa budowla z przepięknymi pomnikami, wśród wspaniałej zieleni i kwiatów. Jedna z największych nekropolii świata – ponad 2 mln. nagrobków. Niesamowitą atmosferę tworzy gąszcz miniaturowych greckich świątyń, kolumn, urn, posągów. Urzekający. Muzeum/fabryka rumu Legendario degustacja rumu i płonąca kawka. I wszystko w przyjemnej atmosferze. Pogoda dopisuje. Dalej jedziemy zwiedzać starą Hawanę i zaczynamy od Hotelu Ambos Mundos, gdzie mieszkał Ernest Hemingway (kilka lat, potem dom Finca Vigia w San Frnacisco de Paula). Tam na ostatnim piętrze, na tarasie w restauracji mamy pierwszy fakultatywny obiadek, do wyboru, 3 daniowy. Langusta i krewetki bomba. Spędzamy tam ponad 1, 5 godziny. Przygrywa nam kubański zespół. Jest wspaniale. Pogoda rewelacyjna, ale w słoneczku nie da się siedzieć, pali strasznie. Dalej katedra barokowa w sercu starówki, Pałac Prezydencki, Bodequita del Medio (ulubiona restauracja Hemingwaya i czas wolny na samodzielne eksplorowanie tego pięknego miejsca. Jest niedziela. Pięknie ubrane rodziny kubańskie przemierzają ulice starówki, wszechobecna Quantanamera robi nastrój, przysiadamy sobie przy miejscowym cristalu (piwo) i upajamy się pogodą i kubańską muzyką. Starówka jest piękna z klimatem. Prawdziwa perełka. Tego dnia zwiedzanie Hawany kończymy w barze Floridita – ulubione miejsce Hemingwaya, gdzie przy muzyce kubańskiej kapeli zostajemy poczęstowani drinkiem, który często zamawiał Hemingway – daiquiri. I tu niespodzianka!!! Przed Floridite podjeżdżają amerykańskie limuzyny wyjęte żywcem z lat 50-tych. Różowe, czerwone, granatowe. Odpicowane jak się patrzy. Pilotka zaprasza nas do zajmowania miejsc i ruszamy tym barwnym korowodem do hotelu. Płaczemy ze śmiechu. Podróż trwa około 40 min. Dobrze, że w plecaku mam bluzę z kapturem, przynajmniej na coś się przyda i ochroni moją głowę w tym zabytkowym kabriolecie. W hotelu kolacja i o godzinie 21.30 wyjazd na koncert Buena Vista Social Club do klubu. Tam mamy znowu wliczone 4 drinki. Jesteśmy już bardzo zmęczeni, ale zabawa jest świetna. Powrót do hotelu o godzinie 0.30. Tym razem nie budzimy się już o 4. Śpimy do 7 rano. Dzień III Po śniadanku wyjazd z Hawany. Nasz kierowca Michael, młody ciemnoskóry Kubańczyk, w ładnym garniturku i gustownym czerwonym krawacie, uśmiecha się promiennie i wita nas swoim pięknym dzień dobry. Hesus nasz opiekun z ramienia rewolucyjnej Kuby pomaga nam we wszystkim. Pani Pilotka, jak co dzień, wita nas uprzejmie w imieniu biura podróży Rainbow Tours. Jeszcze odliczanie i ruszamy. Jedziemy nawet niezłą autostradą. Pierwszy punkt programu to zwiedzanie farmy orchidei. Pięknie położona, skąpana w słońcu w miejscowości Soroa w prowincji Pinar del Rio. Bajkowy świat przyrody w Soroa Orchid Garden. Mimo huraganów, które okresowo niszczą to miejsce można tu znaleźć 650 gatunków orchidei. Znajduje się tu też malowniczy wodospad, ukryty wśród zieleni, a także wiele dobrze zaprojektowanych punktów widokowych. Niezmiennie, jak wszędzie towarzyszy nam kubański zespół, Quantanamera i mojito! Dalej przemierzamy prowincję Pinar del Rio, najdalej wysuniętą prowincja na zachód, gdzie uprawia się tytoń, którego zbiory stanowią 70 % zbiorów w całym kraju. Jedziemy do miasta Pinar del Rio, gdzie zwiedzamy fabrykę cygar. Fotografować nie można, ale widok pozostanie w pamięci. W kilkunastu rzędach po 5 osób w każdym, siedzą pracownicy (młode Kubanki i Kubańczycy i zwijają cygara. Norma to 100 sztuk dziennie. To trzeba wyrobić, pozostałe to już praca lepiej płatna. Pracują bardzo ciężko, w upale, bez klimatyzacji, a do tego tłum turystów, którzy płyną strumieniem cały dzień (wycieczka jedna za druga, trzeba nawet czekać w kolejce). Dalej zwiedzamy fabrykę rumu Guayabita. Robota ręczna, pracownicy śpią po kątach, trochę od upału, trochę od rumu. Rum niezły. Kolejny punkt programu to zwiedzanie indiańskiej groty Indian Caves, w której ukrywali się zbiegli niewolnicy, odkrytej w 1951 roku. Upajamy się urodą przyrody, kwitnące drzewa mango aż kipią ok kwiecia, zbiór owoców w lipcu, sierpniu. Trochę smutniej robi się gdy patrzymy jak mieszkają i podróżują Kubańczycy. Dojeżdżamy do jaskini. Wita nas Indianin z orłem na ramieniu i wężem na szyi. Zanurzamy się w niej, Stalaktyty, stalagmity i ….schody. Szeroki korytarz, którym docieramy do podziemnej rzeki, tu wsiadamy na łodzie, za około 7 minut dopływamy do wyjścia z jaskini. Naszym oczom ukazują się przepiękne splątane liany i jezioro. Po prostu cudo. Potem czas wolny około pół godzinki, bo pilotka i Hesus poszli nam zamówić drugi fakultatywny obiadek, po uprzednim zebraniu zamówień. W czasie wolnym po raz pierwszy próbujemy soku z trzciny cukrowej z lodem, limonką i rumem. Obawy są, boimy się zemsty Fidela, ale ciekawość zwycięża. Nawet niezły. Potem pamiątki……. Nawet tego sporo i całkiem ciekawe. Obiadek był pyszny, oczywiście langusta, przy dźwiękach kapeli kubańskiej, a na koniec kawka bimbum, czy tez bambom. Nigdy nie piję, ale skusiłam się z ciekawości. Mocny ulepek. Dała mi kopa. Następnie zwiedzanie Vinales Valley doliny wpisanej w 1991 roku na liste UNESCO, z jaskiniami zamieszkiwanymi kiedyś przez przed kolonialnych mieszkańców wyspy, malowidłami skalnymi Prehistoric Mural. Dolina przepiękna. Górskie surowe odsłonięte skały zwane mogote, kipiąca, skąpana w świetle słońca przyroda, motyle, ptaki, raj……..Ta zieleń mnie powala!!!!! Mnie mural podobał się bardzo.. Został namalowany na zboczu góry. Ma 120 m dł. i 180m szerokości. Jest kolorowy i przedstawia dinozaury, Indian i cuda różne. Robi wrażenie i dodaje kolorytu miejscu. Malowany był przez 4 lata przez malarza i kilku jego pomocników. Wszyscy spodziewali się cudu (tak długo to trwało) i byli mocno dziełem rozczarowani, ale trzeba przyznać, że robi wrażenie. Dzień był cudowny. Viniales mam cały czas przed oczami. Teraz nastąpił powrót do Hawany do hotelu na kolację. Około 200 km w autokarze. Odpoczywamy i oglądamy film o Fidelu Castro. Ale to nie koniec na dziś. Po kolacji o 21.30 wyjazd z hotelu na rewię Tropicana. Było kolorowa, momentami przysypiałam, zmęczenie robiło swoje. 1 drink wliczony, . Powrót o 0.30 do hotelu. No to mamy 2 dzień zwiedzania, a 3 dzień wycieczki za sobą. A tyle jeszcze przed nami. Dzień IV Dzisiaj jesteśmy cały dzień w Hawanie. Zaczynamy od strzegącego portu fortu Morro (morro-skała). Najstarszy fort kamienny w obu Amerykach, wpisany w 1982 roku na listę UNESCO. Kuba w czasach kolonialnych nazywana była "Perłą Antyli" i stymulowała apetyt korsarzy i piratów, którzy niejednokrotnie próbowali zdobyć Hawanę. Kolonizatorzy hiszpańscy wznieśli fort w celu obrony miasta. Potem służyła jako baza wojskowa i więzienie, a w czasach Che Geuvary jako jego siedziba. Obecnie to część historycznego parku wraz z Zamkiem Ell Morro i kilku muzeów. Wrażenie robi widok z twierdzy na panoramę Hawany. Cudo. Kolejny punkt programu to plac targowy. Tu mamy czas wolny na kawkę i zakupy, około 40 min. I zaraz lecimy zwiedzać Muzeum Rewolucji. Znajduje się w dawnym Pałacu Prezydenckim w dzielnicy La Habana Vieja. Bardzo ładna, okazała budowla. Samo muzeum jest skromne. Kilka sal poświęconych walkom rewolucyjnym w latach 50-tych, Rewolucji Kubańskiej i porewolucyjnej historii kraju. Jest tez wystawa plenerowa, której najważniejszą częścią jest jacht Granma, którym przypłynęli z Meksyku rewolucjoniści pod wodzą Fidela Castro. Wokół znajdują się czołg i inne pojazdy związane z rewolucją. Następnie Kapitol - dawny parlament, symbol przedrewolucyjnej Kuby, Opera. Tam na placu godzina czasu wolnego na posiłek i chwilkę refleksji nad pięknem starej Hawany. Po obiedzie rozpoczęliśmy fakultet pod tytułem: Śladami Hemingway'a. Odwiedziliśmy posiadłość pisarza: Finca Vigia w San Francisco de Paula, około 15 km od Hawany, gdzie obecnie znajduje się muzeum. Długo by pisać, ale bardzo nam się podobało. Duży dom, wygodny, pięknie wyposażony, duży ogród, łódź, którą pływał na ryby..... Kontynuując "Śladami Hemingwaya" udaliśmy się do miejscowości nadmorskiej Cojimar, skąd Hemingway wypływał na merliny. Tam zalegliśmy w jego ulubionym barze La Tarraza i poczęstowani zostaliśmy jego ulubionym drinkami mojito i daiquiri. Potem zdjęcia, kilku minut na bulwarze i powrót do hotelu. Tego dnia nie było żadnych wieczornych rozrywek więc po sutej kolacji mogliśmy spocząc w barze hotelowym na kilka chwil. Potem do spania, bo rano trzeba wstać, na 8 na śniadanko i dalej eksplorujemy Kubę!!!!!! Dzień V Po śniadaniu wyjazd do Playa Giron i Guama. Mijając plantacje bananów i owoców cytrusowych docieramy na płw. Zapata. Pierwszym punktem programu jest farma krokodyli. Zwierzęta w wielkich wybetonowanych basenach, podzielone wiekowo. Od przedszkola do zupełnie dorosłych. Są kubańskie i amerykańskie. Te amerykańskie troszkę większe, te kubańskie znacznie sprytniejsze. Krokodyl kubański należy do gatunku zagrożonego wyginięciem, w naturalnym środowisku występuje tylko w 2-ch miejscach na Kubie, tam gdzie my za chwilę pojedziemy i jeszcze na Isla de la Juventud. Oprócz krokodyli mieszkają na farmie inni przedstawiciele kubańskiej fauny: jutias, wielkie szczury nadrzewne o pięknych oczach, żółwie i masę różnego ptactwa. Miejsce baaardzo komercyjne, ale piękne. Oferują dużo pamiątek nawet z krokodylej skóry. Po farmie krokodyli Pilotka, Pani Ewa zabrala nas na lunch. Bardzo fajna knajpka z obowiązkową kapelą i smacznym jedzeniem, jak zwykle do wyboru. Na przystawkę serwowali mięso z krokodyla. Zdziwieni byliśmy troszkę smakiem, przypominało smak polskiej wątróbki, ale było mniej wyraziste, w sumie całkiem nieźle smakowało z bułeczką z masełkiem. Po obiedzie kawka bimbom, czy tez bamboom i już czekają na nas motorówki. W odległości około 20 min jazdy motorówką po kanałach płw. Zapata (cudo) docieramy do Lago del Tesoro – Jeziora Skarbów, przy którego brzegach wybudowano ku pamięci pierwszych Indian, którzy zapoczątkowali osadnictwo na Kubie, wioskę Guama. Tuż przy przystani zobaczyć można chaty wykonane w całości z naturalnych materiałów, przeważnie liści palm. Są tam rzeźby w kamieniu przedstawiające Indian przy wykonywaniu różnych czynności, no i oczywiście szaman, który przy dźwiękach bębnów szamańskich odprawił rytuał nad każdym uczestnikiem naszej wycieczki i tak oto staliśmy się namaszczonymi Indianami. Na tym przecudnym, otoczonym wodą obszarze wybudowano drewniane domki dla turystów. Jest tam wszystko, nawet internet i klimatyzacja.Chętnie korzystają z nich nowożeńcy kubańscy. Nigdy nie byłam w Tajlandii, ale w tym miejscu czułam się jak właśnie w bajkowej Tajlandii. Pięknie było. No i teraz jeszcze tradycyjnie kawka i tradycyjnie mojito, lub co tam kto lubi czy tez może i motorówki odwożą nas z powrotem. W drodze powrotnej podziwiamy pelikany i gniazda termitów. Mrówki przy nich to pryszcz. Wsiadamy do autokaru i zmierzamy już do Cinfuegos. Jedziemy cały czas wzdłuż wybrzeża Morza Karaibskiego i podziwiamy piękne plaże, m.in. Playa Large. Zatrzymujemy się w Playa Giron. Jest tu małe muzeum na wolnym powietrzu, hotel i plaża o tej samej nazwie. Wygląda pięknie. Chwila odpoczynku na plaży i trochę historii. Plaża i wioska o tej samej nazwie Playa Giron na wschodnim brzegu Zatoki Świń. Miejsce zwycięstwa wojsk Fidela Castro w czasie inwazji w Zatoce Świń. Desant uzbrojonych przez CIA emigrantów kubańskich zamierzający obalić reżim Fidela Castro został w ciągu 72 godzin rozbity. Oddział był bardzo źle przygotowany i źle ocenił siły Fidela. No i teraz prosto do Cinfuegos (około 140 km). W autokarze oglądamy film o faunie i florze Kuby – piękny - i świętujemy urodziny jednego z uczestników wycieczki. Biuro Rainbow zasponsorowało nam z tej okazji jakiś jakościowy rum. Robi się bardzo przyjemnie…… Czas szybko zleciał i jesteśmy w Cinfuegos. Miasto nazywane jest kubańską "Perłą Południa", bowiem dzięki swojej świetnie zachowanej kolonialnej architekturze stanowi jedną z najpiękniejszych turystycznych atrakcji wyspy. Nazywane jest również miastem stu ogni 9cien fuegos0, lub miastem kopuł. Uchodzi obok Trynidadu za jedno z najlepiej zachowanych miast kolonialnych Ameryki Łacińskiej. Położone jest na wschodnim brzegu Bahia de Cienfuegos, najpiękniejszej naturalnej zatoki na Kubie i na zachodnim krańcu pasma gorskiego Macizo de Guamuhaja. Zatrzymujemy się w Pallacio de Valle u południowego krańca Paseo del Prado najdłuższego deptaka na Kubie. Jest to willa zbudowana w stylu mauretańskim i zaprojektowana przez włoskiego architekta. Uchodzi za jeden z najpiękniejszych budynkow na Kubie i została zbudowana przez barona cukrowego za ponad 1, 5 mln. pesos Dziś to ekskluzywny hotel biznesowy i restauracja. Tam właśnie prowadzi nas nasza pilotka. Oczywiście drinki do wyboru i chipsy z bananów. Chipsy smakują jak nasze z ziemniaków, całkiem smaczne, a drinka pijemy przy dźwiękach wszędobylskiej muzyki kubańskiej. Tam też zakupiliśmy 2 płyty z rytmami kubańskimi. W tym Buena Vista Social Club. Spędzamy tam dłuższą chwilę kołysząc się w rytm kubańskiej salsy, a potem wsiadamy w autokar i za chwilę jesteśmy już w naszym pięknym hotelu LA Union w samym centrum miasta. Hotel pochodzi z 1864 roku. Prawdziwa perełka. Werandy, krużganki, patia. W stylu boutigue, mieści się w kolonialnym budynku. Pokoje obszerne, wygodne, piękne łazienki i stare piękne meble. Trochę szumiał klimatyzator, ale po obfitej kolacji z dobrym winem nie było problemu z zaśnięciem. Tym razem kolację mieliśmy serwowaną, ale bardzo smaczną. Dzień VI Rano wspaniałe bufetowe śniadanie, bardzo eleganckie (hotel nieduży, więc staranność znacznie większa). Z hotelu wyruszamy na piechotę, autokar zostaje pod hotelem. Dwa kroki i jesteśmy w Pueblo Nuevo, historycznym centrum miasta. Zostało ono wpisane w 2005 roku na listę UNESCO. Najstarsza i najciekawsza zabudowa skupia się wokół najpiękniejszego parku miejskiego na całej wyspie: Parque Jose Martii. Tam zwiedzamy Katedrę de la Purision Concepcion (niepokalanego poczęcia) (bardzo skromna) i słynny Teatro Tomas Terry, zbudowany przez bogatego barona cukrowego Tomasa Terry, który przybył na Kubę jaki ubogi emigrant z Wenezueli. Wewnątrz podziwiać można bogatą architekturę, freski i widownię na 950 osób! Dalej wiele pięknych neoklasycystycznych budynków. Tutaj dostajemy godzinkę czasu wolnego, więc szybciutko lecimy nad zatokę, a po drodze jeszcze jakieś małe pamiątki i kawka. Wracamy do hotelu, wsiadamy do autokaru i kierujemy się do Trinidad. Mamy około 90 km, więc czasu niewiele, aby nasza Pani Ewa mogła zapoznać nas z historią i ciekawostkami miasta. Za ponad godzinkę jesteśmy na miejscu. Trinidad to najbardziej typowe i najlepiej zachowane miasto Kuby, w roku 1988 wpisane na listę UNESCO. Najważniejsze zabytki skupiają się wokół centralnie położonego Plaza Mayor. Należy do nich barokowa katedra oraz były klasztor św. Franciszka z charakterystyczną dzwonnicą, na którą Marianek się wdrapał. Wokół rynku piękne kamienice, poza tym miasto bardzo biedne, wybrukowane kamieniami (pozostałość po handlu cukrem, wywozili cukier, przywozili kamienie jako balast dla obciążenia łodzi, z Bostonu zresztą), konne bryczki są powszechnym widokiem, jak na całej Kubie. Mieszkańcy Trinidadu słyną na Kubie z koronkarstwa, na uwagę zasługują też klatki z kanarkami zawieszane przez mieszkańców przy wejściach do pomalowanych w ciepłe barwy kamienic, mające zapewnić szczęście i dostatek. W Trinidadzie mamy niespodziankę. Nasze biuro zafundowało nam lunch w fajnej bufetowej restauracji i regionalny napój z miodu, rumu i soku cytrynowego o nazwie chanchanchara. I jedno i drugie smakowało znakomicie. Tam tez spotkaliśmy kobietę w odświętnej białej sukni, celebrującą swoje 15 urodziny, tradycyjnie uważane na Kubie za granicę dorosłości. Szósty dzień zwiedzania dobiega końca. Nie wiemy co nas czeka, bo plan wycieczki był troszkę inaczej ułożony i tu kolejna niespodzianka. Jedziemy sami nie wiemy gdzie, a okazuje się, że………. do hotelu BrisasTrinidad del Mar na oddalonym o kilkanaście kilometrów od Trinidad półwyspie Ancon. Dzień VII Leniuchowanie Pięknie położony hotel przy bardzo popularnej wśród turystów plaży. Spędzamy tam cały następny dzień. Pobyt all inclusive i cały dzień leniuchowania!!!!!!! Było świetnie. Fajne jedzenie, fajne pokoje, piękna plaża, pół dnia plaża, pół dnia basen, wieczorem niezłe animacje, długie spacery brzegiem morza. Dzień VIII Wyjazd z hotelu o godzinie 9.30. Do Santa Clara mamy jakieś 120 km, ale najpierw odwiedzamy Manzaca Iznaga. Jedziemy przez piękne góry. Po wyjściu z autobusu witają nas upał oraz sprzedawcy pamiątek i quarapo (sok z trzciny). Mijamy bazar. Przed wejściem do hacjendy stoi wielki dzwon. To właśnie ten dzwon wyznaczał niewolnikom rytm pracy na plantacjach trzciny cukrowej, z której słynęły kiedyś te regiony. Zdjęcie tego dzwonu z wieży na dzwonnicy stało się symbolem zniesienia niewolnictwa. Dlatego dzwon Manzaka Iznaga nie wisi już na wysokiej wieży. Wdrapujemy się na wieżę, widać stamtąd panoramę zielonej Doliny Cukrowej. Potem przeglądamy stragany i kupujemy kiść miejscowych małych słodko-kwaśnych bananków za 1 CUC. No i zaraz ruszamy dalej. Ostatni punkt programu to Santa Clara. W czasie drogi oglądamy film o Cze Geuvara. Santa Clara to dość duże miasto, stolica prowincji Villa Clara. Znajduje się w nim Mauzoleum Ernesto "Cze" Guevary, wystawione w miejscu, w którym stoczyła się w dniach 28 grudnia 1958 roku i 1 stycznia 1959 roku bitwa decydująca o losach rewolucji kubańskiej. Tam znajdują się szczątki kubańskiego rewolucjonisty i 29 jego towarzyszy zabitych w 1967 roku w Boliwii. Po 30 latach od śmierci Che zostały one ekshumowane i w 1997 roku przetransportowane i pochowane ze wszystkimi wojskowymi honorami. Po dotarciu do Santa Clara zwiedzamy najpierw rewolucyjny pociąg pancerny, a następnie udajemy się do Mauzoleum. Podczas krótkiej wizyty w Mauzoleum (bez aparatów, toreb i torebek), zwiedzamy Guevara Memorial – osobiste rzeczy Che, a potem podziwiamy budowlę na zewnątrz. Budowla znajduje się na wzniesieniu, z którego rozpościera się widok na miasto. Przed kompleksem nad którym góruje kilkunastometrowy pomnik Che znajduje się duży wyłożony płytami plac. Całość prezentuje się okazale i dostojnie. Na terenie muzeum płonie wieczny ogień zapalony przez Fidela Castro. I to już koniec części objazdowej wycieczki. Trochę szkoda, trochę żal…….., ale przed nami cały tydzień pobytu w Varadero. W spokojnym kubańskim rytmie ruszamy na półwysep, oglądamy film o produkcji rumu Bacardi. Na lotnisku żegnamy się z naszą pilotką Panią Ewą, która kończy swój pobyt na wyspie. I około godziny 18 lądujemy w Iberostar Varadero. Fajny hotel, polecamy!!!!!!

    Basia Warszawa - 12.04.2016  | Termin pobytu: listopad 2016

    178/183 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    MaPil

    Dobry program ale jedzenie na czas to nie dla mnie no i zdecydowanie zla informacja w sprawie pieniedzy ktore jednak należy wymieniać u koników na pesso i w pesso placic

    Małgorzata, Kraków - 09.03.2022

    49/55 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Jak wulkan gorąca

    Wycieczka wspaniała (później pozostaliśmy jeszcze tydzień stacjonarnie). Przewodnikiem była Pani Anita; ogromna wiedza, doświadczenie, opiekuńczo zapobiegliwa a przede wszystkim przemiła; zadeklarowaliśmy wyjazd na kolejną wycieczkę z Rainbow, jak ona będzie przewodnikiem.Duży autokar a nasza grupa była osiemnastoosobowa więc podróże wygodne. Wszystkie hotele z sieci Melia - pokoje i wyposażenie, jak na Kubę bardzo zadbane; zabierajcie z pokoju hotelowego kosmetyki aby przekazywać potrzebującym bo tych, szczególnie w Hawanie nie brakuje. Zresztą należy wziąć ze sobą mydła dla staruszków i długopisy dla dzieci - to są teraz najbardziej potrzebne produkty; jestem z pokolenia, które wychowało się w poprzednim ustroju u nas ale było lepiej. Przez dwa tygodnie (29 stycznia do 13 lutego) tylko dwa dni deszczowe ale ciepłe, dwa pochmurne a reszta upał - 30 stopni w dzień, 22 w nocy. Należy wziąć ze sobą euro (a nie dolary - przy wymianie usd popierane jest 10% podatku; karty kredytowe nie funkcjonują ale w cadeca (państwowe punkty wymiany)można używając karty (Bank PKO SA) otrzymać peso; Organizacja całej wycieczki znakomita - polecam!!!

    Boguslaw, Tarnow - 15.02.2020

    67/70 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Wspaniała wycieczka

    Wycieczka na Kubę była wspaniałym przeżyciem. A to wszystko dzięki Pani Agnieszce. Jej wiedza, umiejętności organizacyjne, życzliwość i zaangażowanie spowodowały, że... kiedyś na pewno wrócimy na Kubę. Jest to kraj jeszcze "dziewiczy" (dopóki nie wkroczą znowu tam Amerykanie). Wiele ciekawych miejsc, życzliwych ludzi pomimo biedy jaka tam panuje i tego czegoś co tak trudno uchwycić.

    Joanna, Otwock - 19.02.2015

    21/29 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem