5.3/6 (270 opinii)
Kategoria lokalna 4.5
4.0/6
Pobyt oceniam pozytywnie. Hotel dobry, czysty, zasługuje na swoje 4 egipskie gwiazdki. Obsługa tak w hotelu, jak i w restauracjach czy barach bardzo sprawna i pomocna. Nie czuć nacisków na dawanie napiwków - chcesz, to dajesz, nikt nie wymusza. Przyhotelowa część rafy mało kolorowa, ale ładna. Jedyne zastrzeżenia to jedzenie - bardzo monotonne, mało urozmaicone, nieduży wybór, zwłaszcza mięsa czy ryb. Ryby zresztą najgorszej jakości, wodniste i galaretowate, tylko raz na pobyt była inna, nieco smaczniejsza. Nieduży wybór drinków. Wieczorne animacje również ubogie. Ogólnie hotel dla ludzi spragnionych ciszy i spokoju.
4.0/6
Nie będę się rozpisywał na temat jedzenia z podgrzewaczy i drinków z alkoholi lokalnych, bo nie ma się co spodziewać super jakości w tak niskiej cenie. Oczywiście w tej cenie wyjazd spełnił wszystkie moje oczekiwania. Postaram się rzetelnie opisać warunki jakie panują w tym miejscu. Hotel być może posiadał 4,5 gwiazdki w latach swojej świetności jakieś 20-30 lat temu, ale obecnie realnie oceniam go na solidne 3 gwiazdki. Obiekt jest bardzo czysty i personel się bardzo stara jak dostanie odpowiedni napiwek, ale wystrój w pokojach, łazienkach i pozostałych pomieszczeniach trąci lekko myszką. Poza hotelem niewiele można zobaczyć, bo dookoła pustynia, a hotelowa plaża oddalona o 5 km, o której ktoś napisał "cudowna" to nic specjalnego i przypomina raczej żwirowisko. Polecam natomiast nurkowanie w tym miejscu. Tak czy inaczej uważam, że plaża i rafa przy hotelu są znacznie ciekawsze. Wycieczki do pobliskiego El Quseir z hotelu za 5 USD/os. to głównie przejażdżka do sklepów znajomych naszego Opiekuna w celu zakupu nikomu niepotrzebnych super okazji w stylu|"special price for you my friend". Razi natomiast stosunek personelu do Niemców, których czczą ich tam niemal jak bogów. Choć warto wspomnieć, że większość personelu potrafi już całkiem sprawnie komunikować się w języku polskim. Ogółem duży plus dla Rainbow za organizację i obsługę, bo konkurencję biją na głowę.
4.0/6
Kryterium wyboru: Kryterium wyboru destynacji była cena i względnie przyzwoity standard. Dodatkowo szukaliśmy raczej spokoju, a nie rozrywek i w miarę możliwości zieleni, a nie wybetonowanego terenu hotelu (a więc nie plaża, nie rafa, nie jedzenie, itd.). Wakacje w wersji All inclusive wykupiliśmy w biurze Rainbow, pojechaliśmy na tydzień (07.10.2023-15.10.2023) i zapłaciliśmy około 3300 zł za osobę. Cena wydaje mi się wygórowana, bo wciąż żyję wspomnieniem cen minionych, także tych w Egipcie (byliśmy wcześniej w Hurgadzie i Tabie), gdzie za o wiele mniejsze pieniądze standard hotelu był nieporównywalnie lepszy. Takie czasy. Transfer: Z lotniska do hotelu jedzie się godzinę do półtorej (bardziej półtorej). W naszym przypadku transfer odbył się busem, z tylko jednym hotelem po drodze. Standard: Flamenco to tani hotel, o przeciętnym standardzie, niczym nieprzypominający tych ociekających sztucznym złotem i przepychem. Gdyby zostawił mnie tam ktoś znienacka i kazał zgadnąć gdzie jestem, mogłabym wskazać wiele destynacji. Pasowałby do Hiszpanii, ale równie dobrze do Kuby. Architektonicznie miał nawiązania do Andaluzji – dachówki, kafelki itp. Dla mnie to na plus. Lokalizacja: Hotel Flamencojest pośrodku niczego - długo, długo nic, Flamenco i dopiero około półtora kilometra Hotel Mövenpick. Wymienione obiekty znajdują się w zonie, do której wjeżdża się mijając posterunek kontrolny. Układ hotelu: Flamenco przecięty jest w połowie drogą, w gruncie rzeczy zajmuje bardzo rozległy teren. Droga jest niespecjalnie uczęszczana, więc przechodzenie przez nią nie nastręcza żadnych problemów, można potraktować to jako atrakcję. Dodatkowo przy drodze siedzi/stoi ochroniarz, który niemal przy każdym przejściu pytał czy wszystko w porządku i był dodatkową partą oczu, na tym często pustym trakcie, a kiedy nic nie jechało pokazywał, że można przejść. Zatem mamy dwie części Beach i Resort. Część Beach – oczywiście przy samej plaży, baseny, bary (przy basenie w wersji all, przy plaży za opłatą – tak wyczytałam – nie korzystałam), restauracja z lunchem i kolacją, pokoje z oszałamiającym widokiem na piękne morze, sporo zieleni, wszystko w zasięgu ręki, nie trzeba daleko chodzić, poza śniadaniem, na które trzeba iść do części Resort. Głośniejsza muzyka, animacje w ciągu dnia i wieczorem (raczej bez polotu). Część dla bardziej społecznych osób, lubiących tętniące życie, mniej geriatrycznych, że tak powiem. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne – ładnie! Z minusów, zależnie od tego, w którym dokładnie miejscu trafi się pokój - codzienny kolacyjny grill pod oknami był równoznaczny z gryzącym dymem otulającym balkony (na których goście suszyli ręczniki i ubrania), wieczorne animacje z głośną muzyką, na bank wyraźnie słyszalną w pokojach i zapach łajna z jednej części hotelu. Część Resort – basen i bar, restauracja ze śniadaniami, palmy, kwitnące krzewy, ogólny spokój, a może dla niektórych po prostu nuda. Intencjonalnie wybraliśmy Resort, chociaż różnica w cenie była niewielka. Jakie były (dla nas) zalety tego rozwiązania? - część Resort jest cichsza, przypomina bardziej „sypialnię”, - nad basenem było mniej ludzi, w basenie kąpało się po kilka osób a czasem nikt, - grała spokojna, nie za głośna muzyka, - nie było kolejek do baru, - można było tłuc kilometry chodząc nad morze oraz na obiady/kolacje (traktujemy to jako pozytyw, bo przy większej ilości jedzenia i kalorycznych napojów wszystko się bilansowało ;D) - kolorowy ogród, zieleń i kwiaty, - brak smrodów z restauracji, grilla, i… nie wiem z czego, wydzielającego woń łajna. W budynku Resort nie ma windy – co może mieć znaczenie przy pokoju na wyższym piętrze. Goście: W hotelu dominującą grupą gości byli Niemcy i Czesi. Nie było słychać języka zza wschodniej granicy, nikt nie zagadywał do nas po rosyjsku, tylko zazwyczaj po niemiecku. Jedyna pijacka burda (level hard) była wykonana przez Polaka, który pił na umór cały dzień, a na wieczór wytłukł szybę w drzwiach, biegał nago po korytarzu, dobijał się nie do swojego pokoju…. Kolejne dni upłynęły pod znakiem bana na alkohol i świętego spokoju. Na szczęście. Personel hotelowy: Byłam w wielu miejscach na świecie, dlatego uważam, że mam całkiem niezłe porównanie – obsługa we Flamenco była nieprawdopodobnie życzliwa, miła, sympatyczna, nienastawiona na bakszysz. Ta serdeczność była bardzo ujmująca. Osoby oferujące usługi hotelowe były nienatrętne, bez problemu rozumiejące brak zainteresowania, natomiast skore do żartów i codziennych pozdrowień. W hotelu nie było naganiaczy na siłę próbujących sprzedać swoją ofertę. Napoje i jedzenie: Herbaty i kawy jak wszędzie. Drinki all inclusive na bazie lokalnych alkoholi, lepsze i gorsze, da się coś wybrać. Wino czerwone i białe (smakowało mi). Dobre, odświeżające piwo. Nad basenami napoje serwowane są w plastikowych kubkach wielokrotnego użytku. Po przyjeździe każdy dostaje butelki z wodą. Warto zachować puste butelki, na terenie hotelu można wielokrotnie napełniać je wodą z baniaków. Praktyczne rozwiązanie. Jeśli chodzi o jedzenie to było inaczej niż pamiętam z poprzednich wyjazdów. W Tabie wybór jedzenia był wręcz porażający jeśli chodzi o ilość (inna sprawa, że wszystko smakowało tak samo, było nijakie). Tu wybór jedzenia był, no, nie, że niewielki, ale nie taki jak bywa w Egipcie. Było raz lepiej, raz gorzej, ale z żadnego posiłku nie wyszłam głodna i zawsze znalazłam coś dla siebie. Myślę, że było tak na „czwórkę na szynach”. Starali się i to było widać. Nie było to najlepsze jedzenie, jakiego miałam okazji próbować, ale nie było też najgorsze. Plaża i morze: Przydałoby się chyba więcej leżaków, z drugiej strony nie bardzo byłoby na nie miejsce. Plaża jest raczej wąska, jakby na wyniesieniu. Wejście do morza twarde, kamienisto-rafowe. Buty do wody są absolutną koniecznością. Z plaży nie ma wejścia do otwartego morza, teren kąpieliska wyznaczony jest bojami i dalej nie wolno. W praktyce wygląda to tak, że w najgłębszym miejscu woda sięga do wysokości uda, może do pasa. Można mieć zatem wrażenie kąpieli w kałuży ciepłej wody. Ludzie w tym miejscu oglądają rybki - ładne i kolorowe, ale jeśli ktoś nastawia się na oglądanie rafy – to nie ten adres. Z drugiej strony jeśli ktoś nie pływa, boi się wody, jest z dzieckiem, albo umie cieszyć się ze wszystkiego – to zakłada maskę i ogląda podwodny świat. Jest też bardzo długi pomost, z którego można wchodzić / wskakiwać do wody. Było sporo dni z żółtą flagą (kąpiel jest dozwolona, ale ryzykowna) ale i tak fale były potężne. Dla słabiej pływających wejście do wody jest praktycznie niemożliwe. Kolor morza oczywiście bajka. Można patrzeć i się zachwycać. Pokoje: Bardzo podstawowe i proste. Przestronne. Mieliśmy pokoje (702, 706) na ostatnim piętrze z widokiem na morze. Z drugiej strony wszystko co potrzeba było i działało. Klimatyzacja hałasowała. Wycieczka: W trakcie tygodniowego pobytu zaplanowaliśmy tylko jedną wycieczkę – zdecydowaliśmy się na Luxor.
4.0/6
Witam, wróciliśmy wczoraj. Moim zdaniem hotel to 3 gwiazdki a nie 4.5 ! Pokój mały ,po trzech dniach sama musiałam poprosiłam o wymianę ręczników. Dopłaciliśmy za widok na morze,dostaliśmy na parterze gdzie widoku nie było. Prosiliśmy łóżko matrymonialne - nie było. Nie było zestawu do parzenia kawy ,herbaty .( w opisie hotelu też nie było,lecz standard 4.5 gwiazdki powinien to zawierać.) Nie było mini barku który i tak jest dodatkowo płatny. Darmowego internetu nie było nawet w lobby. Obsługa miła ,pomocna,można się porozumieć bez znajomości języka.