4.8/6 (346 opinii)
6.0/6
Przewodnik Rainbow pani Magda, znająca swój fach od podszewki, potrafiła bogate w historię opowieści wzbogacić trafnymi dowcipami. Panowała nad liczną 47 osobową grupą. Dobrej klasy kierowca na tysiące ostrych zakrętów ze stromymi przepaściami. Malownicze zatoki, błękit morza. Trudne do życia usytuowanie terenu. Smaczne jedzenie, duża życzliwość i sympatia w stosunku do Polaków. Dało się odczuć nazbyt dużo przejazdów tymi samymi drogami, co jest zrozumiałe przy takim ukształtowaniu terenu. W sumie bardzo udany wyjazd, jeden z lepszych kilkunastu w ostatnich latach. Dziękuję wraz z małżonką.
6.0/6
Chętnie podzielę się wrażeniami z wycieczki objazdowej po czterech bałkańskich krajach. Warto skorzystać i warto zobaczyć wszystko co oferuje biuro w programie wycieczki. Nie ukrywam, że tydzień spędzony na wycieczce wymaga sporego wysiłku firzycznego i psychicznego przez wzgląd na tempo podróży i zwiedzania. Program zrezalizowany w stu procentach, wycieczka bardzo dobrze zorganizowana. Jak to wygląda w skrócie? Wszystkie kraje honorują nasze dowody osobiste, ale jak ktoś chce może posługiwać się paszportem. Wstawaliśmy codziennie około 6:00 rano, żeby być na 7:00 na śniadaniu, po czym punktualnie o 8:00 wyjazd w trasę. Powroty następowały około 18:00 - 19:00 każdego dnia z obiadokolacjami. Podczas wycieczki spaliśmy w 5 różnych hotelach, zatem trzeba bardzo dobrze się zorganizować z codziennym "załadunkiem i rozładunkiem" walizek. Hotele różne, ale w zupełności spełniające podstawowe potrzeby podróżników. Zdyskwalifikowałbym jeden: Mediteran w Czarnogórze w mijscowości Ulcijn za schody, które trzeba tam pokonać, by dostać się do pokoju. Było ich 90, co przy bagażu 20 kg i po całym dniu zwiedzania jest sporym wyzwaniem. Dodatkowym minusem było położenie hotelu blisko promenady, gdzie późnym wieczorem zaczęły budzić się dyskoteki. Hałas bardzo duży, muzyka - kociokwik, trochę trudno było zasnąć. Nasza wycieczka wyglądała tak: 1. Przylot do Podgoricy (Czarnogóra) i popołudnie i wieczór wolny. Obiadokolacja. Nocleg. 2. Zwiedzanie Czarnogóry: Budva, Njegusza, Cetinje. Przejazd do Tirany (ponad 5 godzin). Nocleg w hotelu na przedmieściach. Za oknem szrot samochodowy, nic ciekawego, ale hotel bardzo zadbany. 3. Albania. Zwiedzanie miast: Kruja, Tirana.Przejazd do Czarnogóry do Ulcijn. Nocleg. 4. Czarnogóra. Kotor. Przeprawa promem (10 minut) zatoką i trasa dalej do Dubrownika w Chorwacji. Tu dodatkowo można skorzystać z rejsu wokół murów Dubrownika w i wyspy Locrum za 10 euro. Polecam koniecznie. Przejazd do Bośni, miejscowości Neum na nocleg. Neum to jedyny nadmorski kurort Bośni i Hercegowiny. Bardzo skromny, zaniedbany, plaża wybetonowana, z hotelu na plaże 200 schodów do pokonania. 5. Bośnia i Herc. Przejazd do miasta Mostar, dalej do Sarajewa. Podróż długa, ale widoki przepiękne. Towarzyszy nam cały czas widok na rzekę Neretwę , której kolor jest zachwycająco szmaragdowy. Nocleg na przedmieściach Sarajewa. W okolicy można kupić prowiant, wodę na stacjach benzynowych. Nic więcej nie ma. Można ewentualnie taksówką lub tramwajem pojechać do centrum na wieczorne łażenie. 6. Bośnia i Hercegowina. Wyjazd z Sarajewa. Po drodze fakultatywnie przy zgodzie większości uczestników pobyt w Mjedugorie.Koszt wycieczki 5 euro.Warto z ciekawości zobaczyć. Dalej jedziemy do Chorwacji do Parku Narodowego Krka (wodospady). Tu spacer 45 wzdłuż krętych tras i 2 godziny wolnego na kąpiel. Dla mnie to był najgorszy dzień. Licząc czas wolny i zwiedzanie mieliśmy go raptem 4 godziny. Reszta to podróż. Na kapiel 2 godziny to zdecydowanie za mało. Trzeba się przebrać, znaleźć miejsce, skorzystać z toalety, napić się i koniec czasu i bieg do autokaru. Przejazd do chorwackiego Splitu na kolację (serwowany zestaw dwudaniowy+owoce i woda) i nocleg. 7. Przejazd do miejscowości Omisz w Chorwacji. Rejs łodzią po rzece Cetina w kanionie. Wszystko w cenie. Piękne widoki, miły relaks. Dalej przejazd do Trogiru i z powrotem do Splitu na zwiedzanie. 8. Wykwaterowanie o 5:00 rano. Dostajemy zamiast śniadania lunchbox (kanapka , jogurt, pudding). Transfer 200 km. na lotnisko w Dubrowniku. Wylot o 12:30. Podsumowując, wycieczka stanowi prawdziwy maraton. Pobyt w miejscowościach, to z regułu około 2-3 godzin, z czego połowę czasu zwiedza się z lokalnymi przewodnikami (każdy ma do dyspozycji urządzenie tour guide i na bieżąco słucha głosu przewodnika w swoim uchu) a reszta to czas dla siebie. Jest go bardzo mało. Zwłaszcza, że to jedyna okazja na znalezienie miejsca i czegoś do jedzenia, zakup wody na dalszą drogę, skorzystanie z toalet.Zatem trzeba być mega szybkim i zorganizowanym i wówczas wszystko da radę:) Odległości między krajami nie są może przerażająco duże, ale doliczyć trzeba czas spędzony na kontrolach granicznych, gdzie czasem staliśmy godzinę lub półtorej. Autokary (dwa), którymi jeździliśmy bardzo przyzwoite.Kierowcy wspaniali. Nasza pilotka, Pani Maria Jodłowska - świetna i doskonale zorganizowana. Wycieczka do polecenia dla osób zwartych, zorganizowanych, wytrwałych i niemarudzących. Jak dla mnie chętnie skorzystam z innych ofert tego typu, bo jest to doskonała okazja do zobaczenia dużej liczby miejsc i poczucia klimatu róznych miejscowości. W każdym kraju generalnie można płacić w euro, choć w Chorwacji jest to najrzadsza możliwość. Tu wymieniamy sobie walutę na miejscu w kantorach na Kuny. Dobrze jest sobie przygotować przelicznik walut (Leki w Albanii, Marki konwertybilne w Bośni, Euro w Czarnogórze, Kuny w Chorwacji) żeby nie pogubić się w przeliczeniach. Poniżej załączam link do autorskiego filmiku, który pokazuje gdzie byliśmy i co można zobaczyć w tych czterech krajach: https://www.youtube.com/watch?v=1HOq-C_5zOI
6.0/6
Super objazdówka. Najwieksze wrażenie zrobiła na nas Chorwacja i Czarnogóra. Dla ludzi którzy nie mają leku wysokości i lubią troszkę adrenalny czarnogóskie serpentyny na pewno sprawią wielką frajdę. Hotele na prawdę fajne i wyżywienie również bardzo dobre. W Bośni i Hercegowinie najbardziej urzekł nas Mostar - prześliczna starówka. Polecam spróbowania lokalnych piw i alkoholi - bardzo dobrę. Wypoczynek na wyspie Hvar w miejscowości Jelsa polecamy osobom, które na prawdę chcą odpoczać. Okolica spokojna cicha, urokliwa a szum morza słyszny z balkonu bezcenny :) . Wszystko na duzy plus!!
6.0/6
Bajkowa Chorwacja - i nie tylko! Widzę po opiniach, że wycieczka cieszy się ogromnym powodzeniem, ale pragnę dodać coś od siebie – moje wrażenia i rady, dzięki którym nie przegapicie ciekawych atrakcji. :) Zawsze mam jakiś pretekst do wyjazdu z Rainbow. Ta wycieczka była wyjazdem ''pomaturalnym''. :) Po ciężkim czasie matur, nauki i oczekiwania na przyjęcie na studia musiałam gdzieś wyjechać. Zależało mi na uspokojeniu i odstresowaniu dlatego podróż musiała zaczynać się na jakimś mniejszym i bliższym niż warszawskie lotnisku, a również życzyłam sobie aby sam przelot był krótki. Stąd pomysł na malownicze Bałkany. :) Poza tym cena była naprawdę zachęcająca jak za taki wyjazd. Pierwszego dnia, po króciutkim 2-godzinnym locie przyjechaliśmy późnym wieczorem do hotelu na bałkańską ucztę. Praktycznie każdego wieczoru mogliśmy rozkoszować się smakiem świeżych, dojrzewających w słońcu pomidorów, bakłażanów, oliwek i wielu innych warzyw. Nie były to jednak wczasy odchudzające, zawsze przy kolacji towarzyszył nam duży wybór mięs, ryb i owoców morza (coś wyjątkowego dla fanów!). Drugiego dnia dopiero zaczęliśmy naszą podróż po Bałkanach, zmierzaliśmy w stronę Albanii. Tam mogliśmy poczuć bardziej swojskie i ciepłe klimaty, a w miasteczku Kruji rzeczywiście przenieśliśmy się w przeszłość. Wspaniała zabudowa, wąskie klimatyczne uliczki wykładane kamieniami, pachnące bazary przyciągające intensywnymi barwami nasze rozbiegane oczy i królujące nad miasteczkiem wieże kościelne. Następnie oglądaliśmy przepiękną twierdzę – cały początek dnia był niesamowicie atrakcyjny dla historyków i miłośników architektury. Po przejeździe w kierunku Tirany zatrzymaliśmy się na kolejny, długi i powolny spacer podczas którego największe wrażenie zrobiła na mnie... piramida. :) Wdrapywały się na nią miejscowe dzieci, a jest to wyczyn, ponieważ piramida była ogromna. Pod nią można było kupić świetne i tanie pamiątki dla znajomych typu: oryginalne długopisy, otwieracze do piwa, zakładki, a nawet obcinaczki do paznokci i wszystko w tej samej cenie. :D Oczywiście z napisem ''Albania'' i w krajowych barwach. Za niczym nie trzeba się rozglądać, ponieważ lokalni sprzedawcy sami nas znajdują, ale nie są denerwujący i nie przeszkadzają w zwiedzaniu. Po drodze do hotelu (jako że nie ma w tym dniu kolacji w programie) zatrzymaliśmy się w dosyć ciekawym centrum handlowym i poszliśmy na pizzę. Polecam decydować się szybko, ponieważ długo czekaliśmy i musieliśmy wziąć ją na wynos. Było już ciemno, wieczór, ale... czekała nas jeszcze jedna niesamowita atrakcja. Nasz hotel był na wzgórzu i żeby do niego dotrzeć było trzeba skorzystać z długiej kolejki linowej, pod którą rozciągały się stawy. Naszej wyprawie na szczyt towarzyszyło rechotanie żab. :) Hotel na najwyższym piętrze ma restaurację, która jest cała oszklona, więc należy udać się tam z aparatem jeszcze wieczorem i oczywiście następnego dnia na śniadanie również go zabrać. :) Trzeci dzień wycieczki można uznać za najsmaczniejszy. Oprócz malowniczych wzgórz i lazurowej wody morskiej zajechaliśmy do tradycyjnej osady – chatki z drewna, słomą kryte, a w nich wędziła się szynka i leżakowały sery. To był dzień integracji naszej grupy przy obiadku składającym się z naturalnych kanapek z jeszcze bardziej ekologiczną szynką i mlecznym, śmierdzącym (ale jakże pysznym) serem. Podali nam śliwowicę, a cydru i wina mieliśmy do oporu! Weseli po uczcie wpakowaliśmy się do autokaru – jedni spać, inni słuchać z zaciekawieniem opowiadań naszej wspaniałej pilotki. Po krótkim odpoczynku w naszym autobusie wysiedliśmy na zwiedzanie portowego miasta. Pięknie wyglądało miasteczko położone nad morzem u podnóży gór, przypominało klimaty norweskie. Warto wejść na wieżę zegarową, ale wieje tam mocny wiatr. :) Czwartego dnia zwiedzaliśmy Dubrownik. Cudowne miasteczko o niepowtarzalnym klimacie – no o tym opowiadać nie trzeba, ponieważ nie chcę zepsuć uroku tego miejsca słowami. :) Parę rad: zjeść pyszną rybkę lub owoce morza, wybrać się na lody (dają ogromne gałki więc weźcie na początek jedną, bo i tak na końcu się roztopi) oraz skorzystajcie po obiadku z wycieczki fakultatywnej jaką jest rejs. Z perspektywy łódki można zrobić świetne zdjęcia Dubrownika, a nasza miała szklaną podłogę i można było bez nurkowania obserwować podwodną faunę i florę. Jeśli podróżujecie z dziećmi to jeszcze bardziej zachęcam. :) Na łódce jednak czasem trochę kołysało, ponieważ tego dnia wiał silny wiatr, więc jeśli ktoś cierpi na chorobę morską lepiej obiad zjeść po rejsie. :P Tego dnia na nocleg pojechaliśmy do Neum, a hotel był kolejnym zaskoczeniem. Został wybudowany na bunkrze. Hotel miał swoją prywatną plażę i żeby się na nią dostać trzeba było przejść przez korytarz bunkra, w którym wszyscy klaskali, gwizdali i hałasowali w oczekiwaniu na odpowiedź echa. :) W wodzie trochę jeżowców, więc zabrać buty ochronne do kąpieli. Kto nie chciał się kąpać mógł przejść się na spacer po wąskiej, lecz długiej i zakręconej promenadzie. Naprzeciwko wyjścia głównego z hotelu znajduje się sklepik, w którym można kupić pocztówki i znaczki. Dnia piątego wizytowaliśmy w historycznym Mostarze i oglądaliśmy skoczków, którzy skakali ze słynnego mostu do wody. W tej miejscowości polecam zjeść tradycyjną i popularną tutaj potrawę, która nazywa się jakoś ''chehab chichi'' :) Jeśli powiecie ''czebab cziczi'' to zrozumieją. Są to kiełbaski lub kotleciki z mięsa mielonego z naturalnie wypiekanym chlebem i podsmażoną cebulką. Pyszne, w Polsce próbowałam odnaleźć to danie w bałkańskich restauracjach, ale nic nie przypominało tamtego obłędnego smaku. Haha, mówiłam, że nie ma co liczyć na wczasy odchudzające. :) Po obiedzie zwiedzaliśmy egzotyczne meczety, z których dochodził modlitewny śpiew. Następnie przyjechaliśmy do Sarajewa, gdzie dodatkowo poszliśmy do muzeum ze starymi zdjęciami miasta. Zwiedzaliśmy spory meczet, a nawet byliśmy na stadionie. Szóstego dnia zwiedzaliśmy park Krka. Była dzika przyroda, strumyczki, mosty, zwierzątka, a na koniec trekingu naszym oczom ukazały się malownicze wodospady. Tego dnia należy zabrać ze sobą stroje kąpielowe, ponieważ w wodospadach można się kąpać i mamy nawet sporo czasu wolnego. Znowu polecam wziąć buty ochronne, oczywiście jest tam biały piasek, ale wodospad jak wodospad i czasem można trafić na jakąś skałkę. Na terenie parku znajdują się oczywiście toalety, przebieralnie i prysznice oraz wiele restauracji i szybkich barów. Był to naprawdę świetny wypoczynek – kawałek prawdziwej egzotyki tak blisko od Polski. :) Dnia siódmego w Omiszu rozpoczęliśmy widokowy rejs rzeką i znowu wiał przyjemny, chłodzący wiaterek. Później zwiedzaliśmy pocztówkowy Split, miasto jest tak ogromne i bajkowe, że można się w nim poczuć jak w filmie i zgubić. Właśnie warto tutaj na trochę zabłądzić i poczuć klimat, ale spokojnie – jest wiele punktów charakterystycznych dzięki którym szybko się później odnajdziemy. W Splicie jest dużo ulicznych artystów, których występy warto obejrzeć jedząc np. obiad lub popijając (kawę oczywiście :). I nadszedł czas pożegnania z Bałkanami... miejmy nadzieję, że rozłąka nie będzie długa. Chcę odwiedzić jeszcze Macedonię i Kosowo, a kiedyś na pewno wrócić do Dubrownika. Na wycieczce byliśmy w jeszcze jednym magicznym miejscu, do którego chciała jechać cała grupa. Pilotka umożliwiła nam tę odskocznię od programu. Była to wizyta w Medugorje. Odniosłam wrażenie, że sporo osób wybrało tę wycieczkę żeby znaleźć się w pobliżu tej cudownej miejscowości i o nią zahaczyć. Uważam, że biuro mogłoby wprowadzić tę opcję jako wycieczkę fakultatywną, jeżeli nie przeszkadzałoby to z realizacją istniejącego już programu. Piękne, małe sanktuarium – zupełnie inne wrażenie niż Fatima czy Częstochowa. Można było wsłuchać się w głos Niebios w otoczeniu przyrody, a nie religijnych bazarów i sklepikarzy. :) Warto odwiedzić to miejsce póki ma taki kameralny klimat.