Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wyjatkowy program,rewelacyjny pilot,malo turystyczne miejsca z przepieknymi krajobrazami,szczegolnie atrakcyjnymi dla spragnionych dziewiczych,nieskażonych turystyczna sztampą,zjawiskowych krajobrazow.Widoki niesamowite,przepiękne różnorodne formacje skalne z przepiękna roslinnością trawiasta i kaktusami..Krajobrazy tak piekne ,że aż nierzeczywiste i trudno zrobić nieudane zdjęcie.Poza tym prawie bezludnie,turyści sporadycznie a za to dużo pasżacych sie lam,koni itp.Wysokości 3000-4000 m specjalnie nie dają się we znaki.Ja miałam niewielkie bole glowy wiec pewnie warto zaopatrzyć sie w srodki p/bolowe-najzwyklejsze na swiecie np ibuprom.Większość uczestników a wiek bardzo różny nic nie zgłaszała.Trudne temperaturu.Rano ok 0 stopni a jak wzejdzie slonce robi sie cieplo i dochodzi do 20-30 stopni aby znow spaść do 0 po zachodzie.Tak więc ubranie codziennie na cebulkę .Najlepiej t-shirt,polarlub sweter oraz puchowa kurtka,czapka,szalik,rekawice.Oczywiscie okulary p/sloneczne i kremy na wiatr i mróz.Zależnie od sytuacji zdejmuje sie kolejne warstwy i najczęsciej zostawia w autokarze więc problemu nie ma.Buty,moim zdaniem,zdecydowanie trekkingowe z uwagi na kurz,kamienie,zimno,wycieczki górskie.Szkoda innych niszczyć.Warto coś do przecierania codziennego tyuch butów z kurzu np mokre chusteczki.Wszystko bylo bardzo ciekawe bo znakomity program.Ja lubię dziką przyrodę i kolory ,kolonialne miasta więc bylam calkowicie usatysfakcjonowana bo wszystko to bylo i jeszcze dużo więcej.Ciekawe środki transportu bo i autokar i samoloty i samochody terenowe a także dość luksusowy pociag.Co najciekawsze?Może pustynia solna w Boliwii?Może wspaniałe kolonialne miasta Potosi i Sucre? A może dzikie,górskie krajobrazy ,rdzenni mieszkańcy i ich kultura albo wyprawa samochodami terenowymi wysoko w góry na trase pociagu do chmur? Co kto lubi.Imprezy fkultatywne bardzo atrakcyjne.Pokaz tanga w klimatycznej piwnicy z kolacją z najlepszym argentyńskim stekiem obowiazkowo.Jest też tancerz chetny do nauki przed pokazem.Pobyt na wsi u gauczow z przejadk konną ,grillem,przy dzwiękach meksykańskiej muzyki-uroczy.Bardzo milym przerywnikiem byl też pobyt w winiarni.Wiadomo wino argentynskie znane z doskonalej jakości.Milośnicy argentyuńskich stekow też pewnie będą usatysfakcjonowani i maja szansę wielokrotnie je sprobować .Hotele dobre.No może poza jednym ale na tych trasach nie wymagajmy nadmiernych luksusow.Jeśli zimno ,bo nocą temperatury nawet ujemne, warto poprosić o grzejnik lub dodatkowe koce.Pilot zawsze dbal o wszystkie szczególy i pomagal w kontaktach z obsluga.W nocy można bezpiecznie spacerować ale wiadomo należy przestrzegać podstawowych zasad bezpieczenstwa,o czym stale przypominal pilot.W pociagu zdarzyla sie kradzież plecaka /na szczęście bez dokumentow i cennej zawartości /z winy uczestnika ,ktory zostawil go na siedzeniu i poszedl robić zdjęcia.Pilot ,pani Daria rewelacyjna,bardzo pomocna,opiekuncza,bardzo ciekawie opowiadała o wszystkich miejscach a poza tym wysoka kultura i klasa czlowieka.Ale jak to bywa jescze sie taki nie nasrodzil , ktory by wszystkim dogodzilwięc łatwo nie miała.Grupa bowiem byla specficzna ale zawsze sie jakoś można dobrać. Konfliktow nie bylo.
5.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Ciekawy program dla tych co już myślą że znają Argentynę, główne atrakcje znajdują się moim zdaniem w Boliwii zwłaszcza solnisko koło Uyuni jak też Potosi i Sucre.
4.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Miłośnikom gór i nieziemskich krajobrazów, ledwie muśniętych stopą turysty, polecam! Pozostałym - niekoniecznie. W lipcu w Argentynie i Boliwii jest ZIMA. Na szczęście w porę mi to uświadomiono (Andrzej, masz u mnie piwo!), więc cieplejsze spodnie, t-shirt, golf, ciepła kurtka, trekkingowe buty (i wygodne, i ciepłe) wystarczyły. Rano i wieczorem 0 stopni, w południe 25-30 przy, często, zimnym wietrze. Śniegu nigdzie nie było. Góry, wąwozy, krajobrazy, mieszkańcy, fauna i flora (mimo zimy), zabytki - FANTASTYCZNE!. Każdy znajdzie coś dla siebie. Gwiazda betlejemska to wysoki krzew! Wysokości 3500-4200 dały mi się lekko we znaki (zmęczenie materiału :)), ale nie musiałam wspomagac się lekami (wystarczyła koka). Chmury pod stopami - niezapomniany widok. Hotele różne, najgorszy w Salcie - koniecznie do wymiany!, najlepszy w Buenos - wanna z jacuzzi. Nigdzie nie było czajników, a często i szklanek - miłośnicy kawy czy herbaty muszą miec wszystko z sobą. Raz czy dwa potrzebny był adapter, w pozostałych hotelach kontakty były przystosowane do naszych wtyczek. Jedzenie różne, na ogół smaczne, steki mniamuśne (palce lizac). Niestety argentyńskie śniadanie to słodkie rogaliki, kawa lub herbata. Mi, łasuchowi, zbrzydły na dłuższy czas. A śniadanie na CPN-ie to zawsze jakieś urozmaicenie :). W zwiedzanych miejscowościach, w porze lunchu warto wejśc w boczne uliczki i tam poszukac restauracji - jedzenie równie smaczne, jak przy placu głównym, a znacznie tańsze. Argentyna jest, niestety, droga. Z zakupami warto poczekac do Boliwii - towar ten sam, a znacznie tańszy. Wizyta w kopalni zrobiła na mnie przygnębiające wrażenie. Brak zabezpieczeń, urobek wywożony taczkami, marne wynagrodzenie. W Santa Cruz wyjście na bazar to był strzał w 10. Spotkaliśmy tam ludzi, którzy żyją jak Amisze. Ich nazwa, niestety, mi uleciała (Mennonici?) Nawzajem byliśmy dla siebie atrakcją. Niestety głównej atrakcji, jazdy Pociągiem do chmur, nie było (pociąg jedzie tylko około 20 km, dojazd autokarem tam i z powrotem 10 godzin, za 200 dolarów - za drogo). Opcja dojazdu do wiaduktu jeepami, z przystankiem na stacji postojowej pociągu i w innych, ciekawych miejscach, za połowę ceny, była logicznym rozwiązaniem. Z imprez fakultatywnych polecam Tango show!!! Tancerze i muzycy to mistrzowie. Jeden z tancerzy uczył chętne osoby jednego z podstawowych kroków tanga (i nie deptał po palcach :)). Wokalistce nie do końca wyszło " Don't Cry for Me Argentina", ale popisowa gra muzyków na bandoneonach zrekompensowała mi wszystko. Do tego pyszna kolacja. Kolację w La Pena można sobie darowac, chyba, że ktoś lubi taki rodzaj muzyki, to można się wybrac samemu. Na ranczu nie byłam, ponieważ połowa grupy nie chciała w tej wycieczce uczestniczyc i jej koszt wzrósł do 90 dolarów (1,5 godziny na koniu, który sam wie, kiedy ruszyc, a kiedy się zatrzymac + stek z surówką - dla mnie za drogo :(). Reasumując - warto było!