5.1/6 (7 opinii)
6.0/6
Jeden z najlepszych urlopów, Safari - przeżycie niesamowite, dla mnie było szkoda, że tylko trzy dni, teraz wybrałabym dłuższe.
6.0/6
Dobrze Rainbow. Druga wycieczka z wami na pokładzie. Jak było tym razem? Czy również spisaliście się tak dobrze jak ostatnio? Lecimy. Razem z moją ukochaną w tym roku wybraliśmy Kenię, chodź bardzo długo zastanawialiśmy się nad Kubą. Czy żałowaliśmy swojego wyboru? Absolutnie nie, ale może zacznijmy od samego początku. Co było nie tak? Z całym szacunkiem, ale błagam zmieńcie linię lotniczą, którą przewozicie ludzi do Kenii. Lot trwa około 10 godzin, niestety na pokładzie nie uraczycie "bogatego" menu. Żeby nie umrzeć z głodu zmuszeni jesteście zjeść wątpliwej jakości kanapki lub jedyne co jest na ciepło czyli panini. Także moi drodzy przyszli podróżnicy, zaopatrzcie się w kabanosy i inne rarytasy. Tak naprawdę była to jedyna rzecz, która nie specjalnie mi się spodobała. Teraz już będzie tylko dobrze. Sam transport do hotelu bardzo sprawnie i przyjemnie. Późnym wieczorem dotarliśmy do naszego Bramburi Beach Hotel. Czy byłem zadowolony z naszego miejsca? Tak byłem. Czy mając taką możliwość, wybrałbym inny hotel? Również tak. Jaki więc hotel wybrać? Po, której stronie Mombasy? Południowej czy Północnej? Ogólnie jedno i drugie ma swoje zalety. Nie będę opisywał tutaj w szczegółach każdego hotelu. Najlepiej samemu ocenić jakie, komu warunki pasują. Ogólnie nie różnią się zbytnio od siebie i każdy zbudowany jest w podobnym klimacie, w podobnym standardzie. Jednak jeśli chcemy mieć ładniejszą plażę, rafę koralową to należy wybrać hotele znajdujące się na południe od Mombassy. W szczególności położone przy Diani Beach. Z południa o wiele łatwiej i szybciej można dostać się na wyspę Wasini. (wycieczka fakultatywna). Czy hotele na północy mają jakieś zalety? Przede wszystkim bliskość Mombasy, więc jeśli macie chwilę wolnego czasu to w miarę szybko dostaniecie się do centrum na małe zakupy i zwiedzanie. Do tego są nico tańsze niż odpowiednicy z południa. Wycieczka fakultatywna na wyspę Wasini. Czy warto zrobić sobie przerwę od plażowania i tam pojechać? Zdecydowanie tak. Osobiście jestem typem osoby, która po dwóch dniach leżenia na hotelowym basenie ma dość, więc wycieczka była jak najbardziej wskazana. Czy widzieliśmy delfiny? Tak, mieliśmy to szczęście i przyjemność, że mogliśmy oglądać te przepiękne stworzenia w swoim naturalnym środowisko. Jeśli ktoś z was tego nie widział, to gwarantuje uczucie w serduszku jest niesamowite. Dodatkowo sama wycieczka drewnianą łódką, wśród fal - wow coś niesamowitego. Miało to swój niepowtarzalny klimat. Snorkeling. O wiele bardziej podobał mi się niż na Dominikanie. Większa ilość ryb. Płaszczki, ośmiornice, kalmary, było tego niesamowicie dużo. Dodatkowo można było pływać bez kamizelki więc miałem przyjemność oglądania całej morskiej fauny i flory z bardzo bliskiej odległości. Wyspa Wasini Najmniej atrakcyjna część wycieczki, chociaż dobrze było zobaczyć "lokalnych" mieszkańców i ich warunki w jakich żyją. Naprawdę skłania to człowieka, do sporych refleksji na temat życia. Bardzo dobry obiad, możliwość wyboru : ryby, kurczaka, kraba. Safari Chyba najpiękniejszy czas całej wycieczki. Na samym początku i proszę to przekazać dalej. Chciałbym bardzo, ale to bardzo jeszcze raz publicznie podziękować naszej niesamowitej Paulinie, która zaopiekowała się nami najlepiej jak tylko można. Tsavo West, do którego właśnie się kierowaliśmy bogate jest w roślinność krzewiastą, do tego jest to teren bardzo górzysty, przypominający obrazki jak z Avatara. Czy długo czekaliśmy na zwierzęta? Nie. Są dosłownie wszędzie. Zaraz na samym początku naszym oczom ukazały się impale. Następnie w wodzie, chłodziły się hipopotamy, by następnie za rogiem pojawiły się czerwone słonie z Tsavo. Z resztą na zdjęciach poniżej wszystko widać. W Tsavo West dotarliśmy do tak zwanej lodgy. Są to miejsce na terenie parku, które są po prostu hotelami, gdzie z balkonu można obserwować całą, otaczającą nas przyrodę. Przy odrobinie szczęścia, w granicach wzorku pojawią się kolejne, niesamowite i dzikie zwierzęta. My z naszego pokoju mieliśmy okazję zaobserwować słonie i bawoły. Nasz obiekt zlokalizowany był praktycznie na samym szczycie góry. Widok był niesamowity. Po drodze do Parku Amboseli, zajechaliśmy w odwiedziny do Masajów. Ogólnie dużo się słyszy, że Masajowie są strasznie biedni, że mają ciężkie życie itd. Ok nie ma tam luksusów, ale oni prowadzą takie życie z wyboru. Do tego dostają całkiem spoko pieniążki, jeśli przyjeżdżają do nich turyści. Także nie jest to tak jak nam się do końca wydaje i z głodu oni nie umierają. Warto to zobaczyć i to jak najszybciej, bo najprawdopodobniej wioski zniknął w przeciągu kilku lat. Park Narodowy Amboseli jest zupełnie inny niż wyżej opisywany Tsavo. Dużo mniej tu zieleni, na próżno szukać gór, poza tą jedną - Kilimandżaro, która wybija się swoim pięknem ponad równinne tereny Amboseli. Park narodowy w południowej Kenii przy granicy z Tanzanią, obejmuje powierzchnię 390,26 km², a zwierzęta są dosłownie wszędzie. Tyle ode mnie, było super, polecam i do zobaczenia na innym wyjeździe.
6.0/6
Powitało nas tropikalne powietrze ze specyficznym klimatem - duża wilgoć i gęstość powietrza, oraz oczywiście wysoka temperatura. Było ciemno. Pot z nas spływał. Trochę bolała nas głowa. Mimo zmęczenia jako pierwsi znaleźliśmy się przy wyznaczonym busie, ale czekaliśmy na osoby, które też jechały do hotelu Jacaranda Indian Ocean. Wysmarowaliśmy się repelementami na komary. Po około 1 godzinie siedzieliśmy wreszcie w busie , który wiózł nas na prom, aby dalej dojechać na wybrzeże Kenii nad plażę Diani Beach. Na prom musieliśmy poczekać. Przeprawa promowa trwała ok 30 minut. Do hotelu dojechaliśmy po północy. Otrzymaliśmy klucze i miły Kenijczyk zaprowadził nas do pokoju dając po drodze kilka dobrych rad ,które głównie dotyczyły mieszkających na terenie hotelu małp. Gdy weszliśmy do pokoju - pierwsze co zrobiłam to patrzyłam na olbrzymie łoże czy jest na nim moskitiera. Na szczęście była, bo bez niej nie mogłabym spokojnie zasnąć. Na stoliku stała kolacja i woda, ale jeść nam się nie chciało. Zrobiliśmy sobie jeszcze tylko po drineczku,(jako lek :)) potem szybka kąpiel i spać - już nie mogliśmy doczekać się porannego widoku. Rano przywitało nas oczywiście cudowne słońce. Pobyt w tym hotelu był bajeczny. Mieszkaliśmy w bungalow w przestronnym czystym pokoju. Ogromny taras z widokiem na basen, plażę i ocean. Korzystaliśmy z kąpieli w basenie i oceanie ( nie chciało się wychodzić z wody ) Dużo spacerowaliśmy po przepięknej plaży. Spacerując w lewo dochodziliśmy do rzeki, która podczas przypływu łączyła się z oceanem - niezapomniany widok. Hotel zatopiony jest w tropikalnej roślinności z ogromną ilością ptaków i oczywiście towarzyszących nam na każdym kroku małp. W cieniu starych baobabów widzieliśmy bardzo ciekawą ceremonię ślubną białego z Kenijką z ich obyczajami i przyśpiewkami. Po kilku dniach sielanki czekało nas safari. Naszym przewodnikiem był prawdziwy tropiciel. To jemu zawdzięczamy niesamowite przeżycia z każdej wyprawy do parków. Jego bystre oczy cały czas w czasie jazdy kontrolowały okolicę. Zwykle znajdował to co chciał nam pokazać. Minusem było to, że chcąc nam jak najwięcej pokazać czasem zbyt krótko zatrzymywaliśmy się i nie zdążyliśmy zrobić dobrych zdjęć. Widzieliśmy lwa, lamparta (to był moment, nie zdążyłam zrobić zdjęć, ale na szczęście mąż sfilmował te wspaniałe okazy), duże rodziny słoni, stada hien przy czym podjechaliśmy do gniazda hien i oglądaliśmy małe hieny , które są bardzo sympatyczne czego już nie można powiedzieć o dorosłych osobnikach, stada bawołów, wiele ciekawych kolorowych ptaków o barwnym upierzeniu, stada sępów ucztujących i wypoczywających na drzewach sawanny. Zachwyciły nas żyrafy, podjeżdżaliśmy bardzo blisko i mogliśmy obserwować jak dostojnie ze spokojem objadają listki drzew. Widzieliśmy też biegnące stado żyraf - to był niesamowity widok. Utkwiło nam w pamięci tysiące antylop i stada zebr. Są one bardzo zwinne i szybkie, a zebry skore do zabawy. Oprócz zwierząt zachwyciła nas roślinność, charakterystyczne drzewa ,,parasolki", różnorodność krzewów , traw kwiatów ich zapach, rozmaite odgłosy , dźwięki, miejscami wielka cisza no i pobyt pod Kilimandżaro. Przez cały czas safari również w nocy czuliśmy się bardzo dobrze i bezpiecznie, wszystkie nasze potrzeby były natychmiast zaspakajane. Atmosfera podczas safari była wspaniała i niezapomniana. Po tych niesamowitych przeżyciach i wrażeniach czekał nas 7 dniowy pobyt w kameralnym hotelu Scorpio Villas. Prowadzi go Włoszka, która świetnie zarządza rodzinnym biznesem. Hotel w stylu masajskiej wioski. Niewielkie wille pokryte strzechą zatopione w ogromnym tropikalnym ogrodzie pełnym śpiewających ptaków kolorowych gekonów i innych jaszczurek. Pokój był duży oczywiście z wielkim łożem z moskitierą, klimą i wiatrakiem. Mieliśmy wielki taras też z łóżkiem i moskitierą, 2 fotele i stoliczek :). Widok na baseny i wspomniany ogród, graniczący z plażą. Jednak plaża przez przypływy pokryta była wodorostami. Był jednak wydzielony teren gdzie były bezpłatne leżaki pod parasolami i ochroniarz. Czas szybko i beztrosko nam minął. Acha zapomniałam wspomnieć o przepysznym jedzonku, wieczornych afrykańskich tańcach i koncertach. Bardzo polecam taką wycieczkę i wymienione hotele. Z chęcią chciałabym się tam znowu znaleźć.
6.0/6
Wyjazd bardzo ciekawy , wręcz rewelacja...., całkowicie nowe doświadczenia... inny teren - przepiękne krajobrazy z wielkimi obszarami zieleni niezakłóconej żadnymi budynkami...wieczorny odpoczynek dla oka i uszu..., no a w trakcie safari brak asfaltu, więc masaż każdego mięśnia z osobna w sześcioosobowych busach...., ale na wesoło....inne zwyczaje - aby docenić, co mamy w swoim normalnym życiu, polecam wizytę w osadzie Masajów....., inni - bardzo sympatyczni, chętni do pomocy tubylcy - chociaż z otwartymi rączkami, bo patrzą, aby za pomoc ich wynagrodzić szylingami 100 szylingów - to polskie 5 zł, więc nie kapitał..... dodatkowo dzieci przesłodkie o przesmutnym życiu....z czego to wynika? częściowo z wielkiej biedy, więc wszystko chętnie biorą - słodycze to norma dla nich, ale dostałyśmy się do szkoły dla sierotek i dzieci chorych - to tam aż piszczało od biedy, więc można wziąć dla dzieci wszystko (przybory szkolne, ubranka, kosmetyki...)....cudny wyjazd na wyspę Wasini z przecudnym Murzynkiem Ryszardem, który pięknie mówi po polsku, sypie kawały i przez cały dzień zabawia turystów informacjami z życia bieżącego Kenijczyków...dopytuje o życie Polaków...doskonale orientuje się w polskiej piłce nożnej...w mapie Polski, a do tego śpiewa polskie kawałki piosenek i rozbawia do łez recytacją "Murzynka Bambo"...cała nasza grupa przesłała go do Polski i wszyscy byli tym zachwyceni....polecamy też wizytę w kościele chrześcijańskim (można podjechać tuktukiem - my tam trochę przez przypadek się znalazłyśmy, ale przy pomocy tubylców)- msza niby zwykła, dość podobna do naszej, ale w tak odległej miejscowości i w innych realiach to wielkie przeżycie....