5.3/6 (248 opinii)
6.0/6
Wyjazd do Kenii z Waszym biurem był super extra fajną przygoda. Wszystko było dograne i zaplanowane na 100 procent. Firma świetna pod każdym względem. Polecam
6.0/6
Pobyt w hotelu Baobab oceniam bardzo wysoko . Nie ma się do czego przyczepić . Hotel jest pięknie położony , nad samym oceanem . Czysto , dobre jedzenie , przemiła obsługa . Safari wspaniałe . Bardzo dobra organizacja , noclegi też ok, przemiły kierowca . Polecam wizytę w wiosce Masajów . Jedyny minus za brak polskiego przewodnika podczas Safari . Kierowca dużo opowiadał o zwierzętach ale po angielsku i niestety nie wszystko rozumieliśmy . Mały minus za komfort w vanie - stary brudny i bardzo niewygodny . Ogólnie wyjazd godny polecenia ! Wróciliśmy bardzo zadowoleni 🌞
6.0/6
Było super,szybko,sprawnie,bez złych niespodzianek,wrażenia niesamowite,tylko zabrakło Lwów na safari,nie zdążyliśmy zobaczyć,reszta w porządku;)
6.0/6
Idealna wycieczka dla osób, które chcą posmakować wypoczynku nad Oceanem Indyjskim i pojechać na safari. Trzy dni w hotelu Jacaranda Ocean Beach Resort były cudowne, w pewnym momencie pożałowaliśmy, że kupiliśmy wersję z objazdem, bo pełny tydzień w tym hotelu byłby czystą przyjemnością. Hotel składa się z bardzo ładnych, piętrowych budynków rozsianych w dużym ogrodzie, a przylegająca do hotelu plaża jest bardzo długa. Podczas naszego pobytu w hotelu było sporo gości, ale na plaży nie było tłoczno, zawsze były wolne leżaki. Beach boysi (w tym Duży Kuba w T-shircie Orlenu) i Masajowie nie mogą podchodzić do leżaków, porządku pilnują strażnicy hotelowi, oczywiście beach boys zaczepiają gości idących kąpać się w oceanie, ale nie są mocno natrętni. Woda cieplutka, jeśli dzień jest bezwietrzny, to przejrzysta. Należy uważać na skały i na wszelki wypadek mieć buty do kąpieli w kamienistym podłożu. My akurat znalazłyśmy kawałek plaży, gdzie wejście było piaszczyste, co nie zmienia faktu, że na skały trzeba uważać. Personel w hotelu jest bardzo miły i uczynny, będą szczęśliwi, jak dostaną napiwek, ale nie odczuwa się presji, że bez napiwku niczego nie zrobią. Oczywiście jak najbardziej warto nagrodzić ogrodnika, który wspina się na palmę po świeżutki orzech kokosowy i otwiera go dla nas maczetą. Wybraliśmy wersję half-board, w porze lunchu zamawialiśmy danie z baru do stolika na plaży, ceny niewygórowane. Drinków nie próbowałam, za to polecam lokalne piwo Tusker, chociaż często jest słabo schłodzone. Miłym akcentem była kolacja w "dżungli" - ogrodzie hotelowym, z pokazem tańca Masajów. Uwaga, ostrzeżenia odnośnie stada małp na terenie hotelu nie są wymysłem, małpy wchodzą na tarasy, a nawet do pokoi, trzeba chować jedzenie, widziałam, jak małpa wypiła koktajl innej plażowiczki, gdy ta oddaliła się od leżaka. Natomiast obsługa hotelowa płoszy małpy strzelając z procy, co na parę godzin skutkuje. Oceniając pokój hotelowy należy pamiętać, że nie jesteśmy na wczasach w 5-gwiazdkowym hotelu w Turcji, natomiast jak na standard w Afryce, to pokój był w bardzo porządku. Jednego dnia rano nie było zimnej (!) wody, ale personel szybko to naprawił, zanim zdążyliśmy zgłosić na recepcji. Jeśli chodzi o drugą część wyjazdu, to zdecydowanie trzeba wiedzieć, że jest intensywna. Poranne pobudki, długie godziny jazdy po jedynej "autostradzie" Kenii, czyli zatłoczonej drodze Mombasa-Nairobi oraz po bezdrożach. Z drugiej strony 10-godzinna jazda z Amboseli do Mombasy stanowiła niezwykłą okazję do oglądania prawdziwej Kenii, czyli ani hoteli dla turystów, a nie parków narodowych. Dużo by o tym pisać, trzeba zobaczyć na własne oczy. Parki narodowe Tsavo i Amboseli dostarczyły nam tych wrażeń, na które liczyliśmy: słonie, gazele, bawoły afrykańskie, zebry, gnu, żyrafy, żurawie koroniaste, a nawet dwa lwy. Niestety nie udało się wypatrzeć nosorożca, mimo iż w Tsavo żyje ich prawie 90. Uwagi praktyczne - rudy pył w Tsavo pokrywa wszystko, najlepiej nie brać jasnych i nowych ubrań. W naszym przypadku padało, więc mocno się nie kurzyło. Pierwszy nocleg w Lodgy Ngulia w Tsavo zaskoczył nas ilością owadów, które pojawiły się po zmroku i były wszędzie, powietrze było po prostu gęste od nich. Kolację i śniadanie jedliśmy niemal po ciemku, żeby źródła światła nie wabiły natrętnych insektów. Również basenik był pełen utopionych truchełek. Z kolei Lodge AA w Amboseli składa się z dużych wygodnych namiotów, szkoda, że tak mało czasu tam spędziliśmy, z basenu też nie skorzystaliśmy. Podsumowując - wrażenia cudowne, oczekiwania spełnione nawet z naddatkiem, na pewno jeszcze do Kenii wrócimy.