5.3/6 (248 opinii)
5.0/6
Przygodę z Afryką najlepiej rozpocząć od Kenii. Kraj leżący nad Oceanem Indyjskim, przez który przebiega równik idealnie prezentuje klimat Afryki. Pierwsze odczucie Europejczyka to niewątpliwie obraz innego statusu ekonomicznego. Dziurawa droga z lotniska uczy cierpliwości ale jednocześnie przypomina, że teraz nie jest pora żeby się gdziekolwiek spieszyć. Ponadto być może to jedyna okazja żeby zobaczyć jak toczy się życie nocne w Mombasie. Efekt końcowy tej wycieczki to hotel, zwykle w urokliwym stylu swahili, który przenosi nas w krainę dłuższego lub krótszego relaksu. Każdy dzień spędzony na wybrzeżu rozpoczyna się od wyraźnego smaku z nutką goryczki, który kryje robusta. Słońce spokojnie unoszące się nad horyzontem zaprasza na odpoczynek na leżaku pod dobrze zaadaptowanymi palmami kokosowymi z widokiem na błękitny bezkres oceanu. Spokój czasami zakłóca głośny krzyk miejscowych chłopców plażowych, którzy chętnie zaprezentują swoje rękodzieła do sprzedaży. Środek dnia to najlepsza pora żeby poznać smak ugali, posiekanych glonów a nawet mięsa z antylopy. Trzeba się tylko bronić przed złośliwym atakiem małpy, która potrafi wykraść świeże, kruche ciastko niemal z ust swojej ofiary. Szkoda czasu i energii na prowadzenie batalii zwłaszcza że noc w Kenii zaczyna się już o godzinie dziewiętnastej. Wtedy na łowy wychodzą komary, które bardzo lubią krew tych, którzy nie znają zapachu repelentów. Po kilkudniowym złapaniu oddechu i zaaklimatyzowaniu nadchodzi oczekiwany dzień wyjazdu na Safari. Skoro świt wita nas uśmiechnięty kierowca, który będzie nam towarzyszył przez wszystkie dni plądrowania kenijskich sawann. Każdy kto zna Króla Lwa wróci wspomnieniami do czasów dzieciństwa i tym razem na żywo zapozna się z całym jego królestwem. Nie brakuje tu pasiastych zebr, wysokich żyraf, szybkich strusi, kolosalnych słoni a nawet szyderczo śmiejących się hien. Niech tylko nie przeraża nas wizja spania w samym środku afrykańskiej sawanny, bowiem w żadnym innym miejscu słońce nie zachodzi tak pięknie nad rozłożystymi niczym parasole akacjami...
5.0/6
Bardzo dobra organizacja zarówno w samym hotelu, jak i podczas safari. Pyszne jedzenie i miła obsługa. W każdym miejscu, w którym przebywaliśmy, tzn. hotele na terenie Mombasy i loggie na safari było bardzo czysto. Łącznie odbyliśmy 5 wyjazdów do 2 różnych parków narodowych, które były dobrze rozplanowane i umożliwiały zobaczenie jak największej liczby zwierząt. Cena oferowana za Powitanie z Afryką wg mnie jest odpowiednia, względem oferty. Minusem w mojej opinii była ograniczona opieka rezydentów oraz ich niedoinformowanie, w niektórych kwestiach.
5.0/6
Program wycieczki, hotel Papillon i Reef (tak, ten hotel też), lodge, rezydent, transport - wszystko było super. Wiadomo, busy nie mają klimy, a po Kenii jeździ się inaczej niż po środku Europy, ale to pomijam, bo chyba każdy w miarę zorientowany na jakiego typu wypoczynek i do jakiego kraju się wybiera powinien wziąć to pod uwagę. Jak na lokalne warunki wszystko zaplanowane super. Jedyny spory minus to Pani pilot ze strony Rainbow... no kiepsko to wyglądało, ale jak to z ludźmi - zależy na kogo się trafi. Tak czy inaczej drobny niesmak pozostał.
5.0/6
Mieliśmy spore obawy przed tym wyjazdem, ale nas bardzo mile zaskoczył. Hotel Neptun Village - to klimatyczne miejsce z baraszkującymi dookoła małpkami. Wygląda tak jak na zdjęciach biura. Dojazd do hotelu trwa niestety ok 2 godz., ale to dlatego, że należy się przeprawić promem (natomiast jest to dodatkowa przygoda jak dla nas).Z hotelu Neptun Village roztacza się przepiękny widok na ocean. Codziennie podczas odpływów można było spacerować po oceanie. Do posiłków nie mamy żadnych zastrzeżeń, drinki ok..bardzo :-). Co ciekawe można korzystać z infrastruktury sąsiedniego hotelu Neptune Paradise. Hotel zapewniał wieczorne atrakcje (np. tańce Masajów). Na plaży można skorzystać z usług lokalnych masażystek. Obsługa hotelu bardzo miła i życzliwie nastawiona. Ogólnie panuje atmosfera relaksu i odprężenia. Jedyny mankament to plażowi beachboy-ie, ale wystarczy się do nich przyzwyczaić i nie zwracać uwagi. Nie są wpuszczani na teren hotelu. Natomiast wycieczka na safari to dopiero przeżycie. Przejechaliśmy wzdłuż całą Kenię (drogi są w fatalnym stanie - chociaż gdzieś są gorsze niż w Polsce :-), ale dzięki tej podróży widzi się prawdziwą Kenię. Nie jest to wygodna podróż, ale nie zamieniłabym jej na inną. Na safari ogrom przepięknych zwierząt, przechodzących dosłownie przed nosem (nie udało nam się wypatrzyć tylko nosorożca). Rozciągający się widok na zaśnieżone Kilimandżaro zapierał dech w piersiach. Polecamy równiez wycieczkę do wioski Masajów (również przeżycie obfitujące w wielkie emocje). I jeszcze ważna informacja - lodge, w któych spaliśmy - to po prostu perełki w parkach narodowych. Np. pierwsza lodga położona jest przy wodopoju. Jak dojechaliśmy na miejsce noclegu - to okazało się, że stada słoni, bawołów podchodziły pod hotel, żeby się napić. I to wszsytko działo się pod naszymi balkonami. W nocy słyszeliśmy odgłosy zwierząt. Atrakcją wieczoru był dziki lampart, który podchodził do lodgy zwabiany świeżym mięsem. Druga noc- w namiotach (tego się obawialiśmy) sprawił, że poczuliśmy się szczęśliwi jak małe dzieci. To nie były namioty - to były tak jakby bungalowy dla jednej rodziny - tyle tylko że ściany były z plandek, ale w środku był dezainerski klimat (łóżka z baldachimem, prysznic, toaleta). Do końca życia będziemy to pamiętać. Niezwykłe miejsce. I choć było kilka mankamentów, do których moglibyśmy się przyczepić (np. brak organizacji posiłków w drodze powrotnej) - nie przesłonią nam całości wrażeń. Również hotel Reef, w którym spaliśmy ostatnią noc po powrocie do Mombassy, nie był najgorszy. Ciekawostka - ma klbu nocny -można potańczyć :-). Standard pokoju taki sobie, ale cały dzień spędziliśmy na leżakach, w basenie i w oceanie i było ok. (uważajcie na słońce bo jest bardzo zdradliwe, wiele osób po prostu poparzyło się:-). Jeśli się ktoś waha, czy jest bezpiecznie, to nie odczuliśmy sytuacji w których czuliśmy się zagrożeni i nie wyczuwaliśmy napiętych sytuacji. Polecamy zamiast nadmiaru ciuchów zabrać dla dzieci kenijskich zeszyty, kredki, słodycze - to się zdecydowane lepiej wykorzysta w podróży. Jeśli ktoś ma jeszcze wątliwośći- na safari z nami podróżowało wiele starszych osób i wiele małych dzieci - ze spokojem dały radę - więc te przejechane ok. 1000 km to nie jest nadludzki wysiłek. My się zakochaliśmy w Kenii i będziemy wracać z tęsknotą wspomnieniami do tych miejsc. Poznaliśmy również fantastycznych ludzi z Polski :-) Pozdro dla MM, KM, KM, AM i A.