Opinie klientów o Sri Lanka i Indie Południowe - na styku dwóch kultur

4.9 /6
17 
opinii
Intensywność programu
4.6
Pilot
5.2
Program wycieczki
5.0
Transport
4.2
Wyżywienie
4.8
Zakwaterowanie
4.5
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Bogdan Dziwnów 28.03.2014

Super

Tam chciałbym mieszkać

6.0/6

ARKADIUSZ, BRZESZCZE 30.12.2014

Sri Lanka i Indie Południowe-powyżej wszelkich oczekiwań

Wszystko było w jak najlepszym porządku, nawet codzienne deszcze monsunowe nie zakłóciły wspaniałych wrażeń

6.0/6

Gabriela, Wrocław 28.10.2016
Termin pobytu: listopad 2016

PODRÓŻE Z RAINBOWTOUR, CZYLI JAK ŚMIEJE SIĘ ŚWIAT

Niniejsza opinia jest trochę inna niż większość opinii, które prezentowane są na stronie biura RT. Na stronie dotyczącej wycieczki Indie Sri Lanka znajduje się bardzo dużo świetnych relacji, które bardzo dokładnie opisują program wycieczki, jego mocne i słabe punkty. Nie chcę się powtarzać i pisać tego samego. Że świetna impreza, bogaty ciekawy program, że można zapoznać się od razu z kulturą dwóch niby podobnych a jednak innych krajów. W swojej prezentacji przedstawię to, co mnie w podróżach najbardziej cieszy. Sprawia, że na twarzy pojawia się uśmiech, świat staje się bardziej wesoły, kolorowy, jakoś znikają gdzieś problemy i kłopoty przytłaczające nas na co dzień w domu. Jesteśmy przecież na wycieczce, chcemy odpocząć, zobaczyć coś nowego, innego - oderwać się od typowego dnia spędzanego w pracy, w domu i tak codziennie bez zmian. Osobiście podczas moich licznych podróży poświęcam bardzo dużo czasu na fotografię ludzi. Zwłaszcza Azja jest do tego jakby stworzona . Tu ludzie uwielbiają wprost być fotografowani. Uśmiechają się, są biedni, ale życzliwi, ich piękne twarze prezentują się świetnie na zdjęciach. W październiku obchodzony jest nawet DZIEŃ UŚMIECHU. Trochę starsi z nas zapytają co to właściwie jest za dzień? Rzeczywiście, nie każdy z nas musi je znać, gdyż święto to jest obchodzone od zaledwie 1999 roku, zawsze w pierwszy piątek października. Jego pomysłodawcą był Harvey Ball, autor znanego całemu światu symbolu żółtej uśmiechniętej buzi. „Śmiech to zdrowie” - przysłowie znane od lat. Uśmiech to majątek jedyny w swoim rodzaju. Dlaczego? Bo nic nie kosztuje, a dzieląc się nim nie ubożejemy. Wprost przeciwnie, otrzymujemy zastrzyk pozytywnej radości i energii, potwierdzającymi tezę Wiktora Hugo „Uśmiech jest jak słońce, które spędza chłód z ludzkiej twarzy „ Zapraszam na kilka wspomnień z mojej ostatniej podróży, w czasie których udało mi się spotkać fantastycznych uśmiechniętych otwartych ludzi, a ich uśmiechy na zdjęciach powodują, że ja wracając do wspomnień czuję, że się mimowolnie uśmiecham po raz kolejny. Podróże z biurem Rainbow jak widać owocują nie tylko poznaniem nowych kultur, innej architektury. Mimo standardowych programów i często sporej liczebności pozwalają na osobiste kontakty, bezpośrednią bliskość z innym jakże egzotycznym dla nas światem, i to jest wspaniałe. Zapraszam chętnych do obejrzenia moich szerzej opisanych podróży na stronie gabi.obiezyswiat.org. Znajduję się tutaj 14 relacji z podróży, które odbyłam z Rainbow Tour.

6.0/6

Bogusia 21.09.2016
Termin pobytu: listopad 2016

SRI LANKA I INDIE POŁUDNIOWE - NA STYKU DWÓCH KULTUR.

Na liście moich podróżniczych planów Indie stały na bardzo dalekim miejscu. Obawiałam się brudu, chaosu, nędzy i chorób. Jednocześnie docierały do mnie opinie ludzi, którzy jechali tam po raz kolejny i kolejny. Chyba żaden kraj nie wzbudza tylu kontrowersji, dlatego też w końcu pomyślałam, że najwyższy czas przekonać się jak to z tymi Indiami jest naprawdę. I chociaż większość podróżników zaczyna przygodę z Indiami od Delhi, Agry i Waranasi ja zdecydowałam się na Indie Południowe wraz ze Sri Lanką. Może właśnie dlatego, że obawiałam się podświadomie rozczarowania Indiami, i dołączyłam ten drugi kraj na ewentualne otarcie łezki w przypadku ….. gdyby moje wrażenia były bardzo na „nie”. Rzeczywistość okazała się jednak bardzo przewrotna, bo Indie ukradły moje serce do tego stopnia, ze następna wyprawa to na pewno będą właśnie Indie, w kolejnej, tym razem północnej odsłonie. Zatem po kolei: Nasza grupa rozpoczęła podróż w Warszawie, skąd bezpośrednio DreamLinerem dotarliśmy do stolicy Sri Lanki, gdzie oczekiwała nas pilotka. Colombo to wielka barwna metropolia, gdzie nowoczesność przeplata się ze starą kulturą i kolonialną historią. Uderza typowe dla Azji gorąco, klaksony, samochody, skutery, tuk tuki wszystko to miesza się ze sobą. Ludzie ubrani po europejsku i kobiety w sari, mężczyźni w tunikach, szerokich spodniach, turbanach. Zwiedziliśmy punkty podane przez RT w programie, następnie autokar zawiózł nas do hotelu, położonego w pięknym bujnym ogrodzie. Mieliśmy wolny czas do kolacji, można było odpocząć po podróży i delektować się ciepłem i basenami. W nocy czekał nas krótki lot do Cochin. Jesteśmy w Indiach. Odwiedzamy port ze słynnymi sieciami, które stały się symbolem miasta, patrzymy na wielkie różnokolorowe ryby złowione przez rybaków, dalej targ z przyprawami oraz przewidziane programem zabytki takie jak bazylika, synagoga i Pałac Mattancherry. Jest gorąco, głośno, brudno. A jednak jest w tym urok. Barwnie ubrani ludzie, kobiety w przepięknie drapowanych kolorowych sari, uśmiechnięci przyjaźnie ludzie. Wolny czas wykorzystujemy na zakup pamiątek i przypraw, których są tam niezliczone ilości ( kupować najlepiej w małych sklepikach). Wieczorem udajemy się na przedstawienie klasycznego tańca indyjskiego. Stan Kerala jest inny niż Tamil Nadu. Od stuleni żyje tu diaspora żydowska, słynie ze świat religijnych organizowanych z przepychem i z dużego zaangażowania we władzę …. komunistów. Jest znacznie czyściej, ludzie są zamożniejsi, prawie wcale nie żebrzą . O dziwo nie ma krów na ulicach. Dzień 4 to dzień, na który bardzo czekałam. Rozlewiska Kerali, to moim zdaniem jeden z najlepszych akcentów całej wycieczki. Rejs w gąszczu bujnej soczystej zieleni to niezapomniane wrażenie. W porcie cumują tak przeróżne łodzie, że nikt nie wyobraziłby sobie istnienia tak zmyślnych szalup, czółen czy łodzi. Nasza łódź jest po prostu przepiękna. Składa się z dwóch klimatyzowanych sypialni, każda z łazienką, kuchni i rufy. Wszystko z drzewa, obrusy, piękne meble, naprawdę nie przypuszczałam, że na tym rejsie będziemy mieli tak komfortowe warunki. Dwóch Hindusów, jeden sternik, drugi kucharz witają nas mleczkiem, które pijemy wprost z kokosa, potem przepyszny lunch. Kurczak, warzywa, ryż. Za chwilę deser na słodko. Wieczorem kolacja, tym razem świeżo smażona ryba, cały zestaw dodatków. Wszystko to podane do udekorowanego owocami i kwiatami stołu na zewnątrz. Cały rejs to totalna ucieczka od świata w jakim żyjemy. Płyniemy. Jest cicho, zielono, podziwiamy egzotyczną roślinność , fotografujemy wszystko: rozlewiska, inne łodzie, ludzi żyjących na brzegu, ich skromne domostwa, widzimy dzieci noszące wodę, kobiety piorące w rzece. Wieczorem dopłynęliśmy do przystani, gdzie można było wyjść na ląd, niektórzy skorzystali z masażu, ja skupiłam się na fotografowaniu przepięknego zachodu słońca. Ten rejs to wyjątkowe przeżycie. Niesamowity kontakt z naturą, totalne oderwanie od świata, do tego niespodziewanie wysoki standard zakwaterowania, o jedzeniu już pisałam. Piąty dzień Jedziemy przez tereny plantacji, pilotka robi nam niespodziankę. Zatrzymujemy się na lokalnym targu, gdzie widzimy jak wygląda ichnie życie bez obróbki. Ludzie sprzedają wszystko co możliwe, owoce, warzywa, ubrania, przyprawy, można kupić nawet uciętą głowę im kopyta kozy. Na tym targu mogłabym spędzić przynajmniej godzinę dłużej. Kolorowo ubrane kobiety sprzedają swoje towary siedząc często na ziemi, mają przekłute uszy i nosy, w nich złote ozdoby. Ten targ to egzotyka na maksa, aż dziw bierze, że byli ludzie w grupie, którym nie chciało się tam ….. wysiąść z autokaru. Brawa dla pilotki za tą inicjatywę. Następnie udajemy się do Parku Narodowego Periyar, gdzie bez sukcesu szukamy egzotycznych zwierząt. Bardzo dużo małp. Natomiast znajduje się tam wiele pięknych starych drzew, których konary maja po dobrych kilka metrów szerokości. Wieczorem spacerujemy po miasteczku, znowu kupujemy przyprawy i pamiątki, wieczorem udajemy się na spektakl starożytnych sztuk walk, dużo występów przypomina niebezpieczne pokazy cyrkowe, całość bardzo ciekawa. Szósty dzień Jedziemy pięknymi terenami, nie sądziłam ze w Indiach Południowych znajdują się tak imponujące górskie krajobrazy. Mijamy plantacje kardamonu, kauczuku, wanilii, herbaty, cynamonu, kakao i kawy. Po drodze odwiedzamy przydrożny warsztat produkcji ceramiki, widzimy ciężką pracę prostych ludzi. Docieramy do innego stanu, Tamil Nadu. W porównaniu do poprzednich dni w Kerali jest tu zupełnie inaczej. brudno, Gwar, huk, brud, upał. Hindusi są bardzo głośni, ale również życzliwi i przyjaźnie nastawieni. Krowy na ulicach, łajno na chodnikach, trzeba uważać przy chodzeniu. Madurai. Świątynie, które zwiedzamy trudno opisać słowami. Załączam trzy zdjęcia. Przed wejściem kontrola jak na lotnisku. Powiem tylko tyle, ze w grupie była pani, która w Indiach była już 3 raz, a na tą wycieczkę pojechała właśnie ze względu na świątynie w Madurai. Kunszt dawnych rzemieślników jest niezwykły, misterne złocenia, wieże ozdobione posagami zwierząt i bóstw, obrazy, płaskorzeźby, rzeźby, architektoniczny przepych nie do wyobrażenia. Kolory oszałamiają, do tego śpiewy, modły i dźwięk instrumentów, wszystko to tworzy niezwykły nastrój i klimat. Pochodząca z XVI w Sala Tysiąca Filarów zachwyca. Filarów jest 997, każdy jest inny i przedstawia przeróżne postacie. Zdjęcia można robić tylko telefonami, aparaty zabierają! Siódmy dzień Kannijakumari, to miasto pielgrzymek wyznawców bogini Kumari. Kolejna piękna świątynia. I znów przed wejściem kontrola jak na lotnisku. Wewnątrz przepiękne pomieszczenia, znowu modły, śpiewy, niesamowicie mistyczny klimat miejsca. Wychodzimy na zewnątrz, dostajemy sporo czasu wolnego i to jest świetna decyzja. Na samym krańcu Indii, w miejscu, gdzie spotykają się trzy wielkie wody Zatoki Bengalskiej Oceanu Indyjskiego i Morza Arabskiego, kąpią się pielgrzymi, w ubraniach dokonują oblucji – kąpieli oczyszczających. Całość szokuje. Wchodzą w swoich barwnych szatach do wody, składają ręce jak do modlitwy. Fotografują się z nami, widać, że sprawia im to ogromna radość. Niebieski monument, który pokażę na zdjęciu upamiętnia śmierć kilkunastu tysięcy ofiar tsunami w roku 2004. To kolejne miejsce, które bardzo polecam i gdzie mogłabym spędzić znacznie więcej czasu. Następnie zwiedzamy Pałac jednego z władców, Trawankor, kolejny przykład misternej koronkowej pracy, tym razem podziwiamy ogromne powierzchnie w jakich zamieszkiwali ówcześni możni, pokoje, korytarze, sypialnie, rzeźbione w ciemnym drzewie sufity i filary . Kolejny punkt to złota świątynia w stolicy Kerali, kolejna przepiękna budowla, z ogromną ilością pielgrzymów, tubylców, kolorowych, ubranych w swe barwne szaty. Mężczyźni udaj a się do niej na boso, bez koszul. My możemy podejść, ale tylko do określonego miejsca. Te 7 hinduskich dni minęły bardzo szybko. Zobaczyliśmy dwa różne od siebie stany. Czysta, bogata, zielona Kerala i brudne gwarne Tamil Nadu. Lecimy na Sri Lankę, królestwa buddyjskich świątyń, słoni, herbaty i plaż. Wita nas upał jeszcze większy jak w Indiach. Odwiedzamy słynny sierociniec dla słoni. Trafiają tu przede wszystkim jednostki chore, zranione lub porzucone przez stado. Słoniątka żyją w bardzo przyjaznych dla siebie warunkach, mamy czas wolny, patrzymy jak są karmione i zmierzają do rzeki, leżą w niej bez ruchu, kapią się, chlapią, maluchy dokazują w towarzystwie swoich mam. Jest to bardzo sympatyczny widok. Słonie to symbol Sri Lanki, to właśnie one pomagały przy wznoszeniu pierwszych świątyń. I mamy na miejscu sporo wolnego czasu, są knajpki, z których roztacza się widok na wodę, można usiąść, spokojnie delektować się tym miejscem i chwilą. Wielka radość wieczorem, pilotka informuje, że mieszkamy w tym samym hotelu ( bungalowy) przez 3 dni. Bez pakowania, rozpakowywania, jaka to ulga, po poprzednim wyczerpującym tygodniu. Na Sri Lance czeka nas również wiele wrażeń, obcujemy z przyrodą, poznajemy wspaniale stare zabytki średniowiecznej stolicy kraju Polonnaruwie, wdrapujemy się na Sigirije, skalna fortecę, siedzibę królewską z V w. n.e. zbudowaną na szczycie 200 metrowej skały, z pozostałościami ogrodów pałacowych, fresków i fundamentami pałacu. Z góry roztacza się wspaniała panorama. Prowincja Centralna przypomina Szwajcarię, góry, jeziora, gdzieniegdzie wodospady ( jeden z nich zwiedzamy, jest fajny postój) wreszcie chłodno. Tylko uprawiane wszędzie zielone pola tarasowe przypominają gdzie jesteśmy tak naprawdę. Sri Lanka to MORZE soczystej zieleni. Zwiedzamy miasto Kandy, położone malowniczo na wzgórzach wokół jeziora. Świątynia Zęba robi wielkie wrażenie. Tutaj przechowywana jest najcenniejsza atrakcja buddystów, ząb należący do samego Buddy. Przybywają tu setki pielgrzymów palących kadzidła, podziwiamy puszczane na wodzie orchidee, pięknie drapowane szaty ubranych na biało ludzi. Wewnątrz świątyni śpiewy, muzyka, to bardzo ciekawe przeżycie. Wieczorem czeka nas przedstawienie, tańce, połykanie ognia, stąpanie po rozżarzonym popiole, kolorowe stroje, muzyka. Przejeżdżamy wzdłuż pól herbacianych, na polach pracują kobiety zbierające liście do worków na plecach, zwiedzamy fabrykę herbaty, fabrykę kamieni szlachetnych. Na wyspie znajduje się wiele zabytków wpisanych na listę Unesco. Należą do nich takie miejsca jak wymienione przez mnie wcześniej Kandy, Sigiriya, Świątynia Dambulla, jak i prześliczne miasteczko Galle, przypominające swoim wyglądem miasta portugalskie. Bardzo ciekawym przeżyciem było też safari dżipami w Parku Narodowym Minneriya, wprawdzie spotkaliśmy tylko słonie, dziki, pawie, bawoły oraz różne ptaki, ale miło było patrzeć na zwierzęta na wolności, są tam tez bardzo malownicze krajobrazy – sawanna, laguna, roślinność. Ostatni dwa dni, to ….. zasłużony odpoczynek. Opalamy, się kapiemy, wynajętym tuk tukiem udajemy się na zwiedzanie okolic, widzimy życie zwykłych ludzi, ich domostwa, są też puste domy zniszczone przez tsunami, ok. dwa kilometry od hotelu jest muzeum poświecone pamięci ofiar tsunami.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem