4.9/6 (595 opinii)
5.5/6
Fantastyczna wycieczka
5.5/6
Dla chcących zakosztować atmosfery wyspy oraz poznać jej przeszłość i teraźniejszość , tak aby móc wrócić i dalej zgłębiać jej tajemnice.
5.5/6
Sycylia - Wyspa niezwykła Wspaniała wycieczka po niezwykłej wyspie, zachwycającej każdego dnia innymi, pięknymi widokami, imponującymi zabytkami z różnych epok i to wszystko pod lazurem nieba i gorącym słońcem, niezapomniana sycylijska przygoda! Program wycieczki umożliwił zwiedzenie większości najciekawszych miejsc, rekomendowanych w przewodnikach turystycznych. Pod opieką rewelacyjnej pilotki Pani Ani i z mistrzem kierownicy Angelo objechaliśmy całą wyspę. W królestwie Etny czyli pod czujnym okiem wulkanu Po przylocie do Katanii sprawnie rozwieziono nas (przyleciały różne wycieczki) do hoteli, gdzie spędziliśmy 4 noce. Zamieszkaliśmy w hotelu Biancaneve w Nicolosi umieszczonym u stóp Etny. Ten majestatyczny wulkan zrobił na mnie wrażenie. Od pierwszego spojrzenia jeszcze w samolocie, gdzie sympatyczny kapitan zwrócił naszą uwagę na Etnę, którą mogłam podziwiać z góry podczas lądowania, po stąpanie po jej powierzchni, gdy wjechałam na wysokość 3000 m, pozostaję pod nieustającym podziwem dla wulkanu. Etno, Etno dumna góro, ty aktywna ziemi córo. Jesteś piękna w dymkach, mgiełkach, gdy bielutka twa sukienka. Jesteś groźna i wspaniała, Gdyś jest w ciemnej chmurze cała. W swych czeluściach tupiesz nóżką, gęste opary puszczasz stróżką. Nie pluj na nas kamykami, My cię bardzo podziwiamy. Etno, Etno, tyś Sycylii jest ozdobą, będę tęsknić wciąż za tobą. Gdy zwiedzaliśmy wschodnią część Sycylii, Etna cały czas nam towarzyszyła. Pięknie się prezentuje w Taorminie i Katanii. Taormina była naszym pierwszym zwiedzanym miejscem na drugi dzień po przylocie. Jest pięknie położona tarasowo na wzgórzu z widokiem i na morze i wulkan. Zwiedziliśmy imponujący teatr grecki, wspaniały plener fotograficzny dla miłośników antyku i Etny. Urocze wijące się uliczki Starego Miasta, domy z przyozdobionymi kwiatami balkonami, wszędzie kwitnące kolorowo krzewy, plac IX Aprile z dostojną wieżą zegarową i tarasem, z którego rozpościera się panorama na okolicę z Etną na czele, taką piękną pocztówkę mam ciągle przed oczami. Chciałoby się tam spędzić cały dzień, a my musieliśmy opuścić cudną Taorminę, bo czekały nas kolejne atrakcje. Pojechaliśmy do wąwozu Alcantara, gdzie można było maszerować płytką rzeką wzdłuż wysokich ciemnych skał. Woda w rzece była lodowata, po 10 minutach spaceru miałam skostniałe z zimna nogi. Znaleźli się amatorzy, którzy dzielnie przetuptali w głąb wąwozu ponad pół godziny. Poza dużą odpornością na lodowatą temperaturę, do przejścia rzeką wąwozu, trzeba mieć kryte buty do chodzenia po wodzie, ze względu na kamienisto-żwirkowe dno. Ci, którzy nie mieli ochoty na spacerek, mogli się rozpłaszczyć na żwirowej mini-plaży albo w słońcu przed wejściem do wąwozu, albo głębiej w cieniu skał. Warto było tu przybyć i zobaczyć ten cud natury. Ostatnim w tym dniu, jakże ważnym punktem programu była Etna. Wjechaliśmy autokarem na wysokość ok. 1900 m i można tam było zostać, podchodząc pod jeden z nieczynnych kraterów lub buszując po sklepikach i restauracyjkach. Ja zdecydowałam się jechać wyżej. Jest to dodatkowo płatne, w lipcu 64 Euro, ale naprawdę było warto. Dopiero tam na górze czuje się potęgę i aktywność wulkanu. Wjeżdżaliśmy najpierw malutkimi wiszącymi wagonikami – gondolami, przez trochę zabrudzone szyby, patrząc jak zmienia się krajobraz i staje się groźny, księżycowy. Czasami widać, jak spod ziemi wydobywają się mniej lub bardziej obfite dymy. Następnym etapem „wdrapywania się” na Etnę jest podróż mini-busikiem, który wolniutko jedzie serpentynową wijącą się drogą, wzbijając tumany pyłu. I wreszcie jesteśmy, najbliżej jak to możliwe szczytu. W lipcu nie było wcale zimno, cienki sweterek albo bluza w zupełności wystarczyły, no i oczywiście kryte buty. Nie było też wiatru, na który uskarżali się uczestnicy wcześniejszych terminów. Odbyliśmy wędrówkę z przewodnikiem mówiącym po włosku i angielsku, wokół kilku kraterów, z których bardzo delikatnie dymiło. Główny krater schowany był za olbrzymią, mroczną górą, w swym kształcie przypominającą twarz leżącego mężczyzny z wydatnym czołem i nosem. Z rzadka pojawiał się łagodny dymek. Płynnej lawy oczywiście nie widziałam, ale chodząc po ziemi miałam czasami uczucie, że pod spodem coś „się rusza”. Niezapomniane wrażenia. Po zjeździe na parking autokarowy był jeszcze czas na zakup pamiątek np. magnesików albo wyrobów ponoć z lawy – pudełeczek, figurek zwierząt itp. Wieczorem po naszym powrocie do hotelu Etna była wyraźnie wkurzona i wypuszczała ciemne opary, które w blasku zachodzącego słońca przybierały czerwonawą barwę. Następnego dnia luzacka, wypoczynkowa wycieczka stateczkiem na Wyspy Liparyjskie. Po wyspach Liparyjskich grasowaliśmy i morskiemu lenistwu się poddaliśmy. Tak słodko na pokładzie statku się byczyło, słońce bryza, cudne widoki, ach jak było miło! Byliśmy na wyspie Lipari z malutkim portem, uroczymi wijącymi się uliczkami, wznoszącymi się i opadającymi , z kościołem na wzgórzu, wokół kwitnąca roślinność, słodki pocztówkowy obrazek. Drugą, odmienną w charakterze wyspą było Vulcano, gdzie aktywny wulkan króluje, a wszechobecny zapach siarki nosa nie raduje. Na tej wyspie mieliśmy czas wolny i były różne możliwości jego zagospodarowania. Można było wejść na wulkan, przy pełnym słońcu, w temp. ok. 40 stopni, spore wyzwanie. Inną alternatywą było moczenie się w błotach siarkowych, dla odpornych na nieprzyjemne zapachy. Wersją dla leniwych były 2 plaże – żwirkowa z ciepłym morzem, bo wydzielające się przy brzegu wulkaniczne opary podgrzewają wodę albo plaża piaszczysta z ciemnoszarym piaskiem wulkanicznym i z chłodniejszą wodą morską. Dla tych, co nie chcieli leżeć na plaży czy kąpać się, były spacery brzegiem morza lub wałęsanie się po miasteczku. Dla każdego coś miłego. Było w czym wybierać. Opływając wyspę Vulcano, z pokładu statku podziwialiśmy sterczące z morza u jej brzegu różnokształtne potężne skały wyglądające jak tajemnicze potwory. Kolejny dzień to podróż na południe Sycylii. Najpierw zwiedziliśmy Katanię. Duże miasto z ciekawymi zabytkami i majestatyczną Etną w tle. Ciekawa barokowa katedra, fontanna słonia (słoń odlany jest z czarnej lawy), teatr Belliniego, główna ulica miasta Vittorio Emanuele. Byliśmy też na olbrzymim targu, gdzie większość osób z wycieczki zaopatrzyła się w tanie pyszne owoce. Kolejne sycylijskie cudeńko –Syrakuzy. Zwiedziliśmy Park Archeologiczny, a tu olbrzymi antyczny teatr grecki, kamieniołomy, olbrzymi twór skalny Ucho Dionizjusza, rzeczywiście przypominające kształtem gigantyczne ludzkie ucho. W uchu panuje doskonała akustyka. Ale Syrakuzy to nie tylko antyk. Spacerkiem podreptaliśmy na Ortygię, a tam czekała na nas katedra - mieszanka różnych stylów architektonicznych, kościół Św. Łucji, urocze ulice i uliczki, taras widokowy, źródło Aretuzy i promenada nadmorska. Było co zwiedzić, było gdzie odsapnąć od upału. Ostatnim punktem dnia było zwiedzanie Noto – niezła gratka dla wielbicieli baroku. Część staromiejska, a więc katedra, domy, utrzymana jest w ciepłym kolorze żółtym. Katedra jest ogromna, ma dwie wieże – dzwonnicę i zegarową, prowadzą do niej imponujące schody. W Noto jest wiele pięknych domów – pałaców z bogato zdobionymi balkonami, podtrzymywanymi przez różnorakie figury w barokowym stylu. Kolejne turystyczne cacko w naszej sycylijskiej podróży. Na antyczno-mitologicznym szlaku Następnego dnia pobudka bardzo wcześnie rano, przed piątą i opuszczamy nasz hotel. Wrócimy tu jeszcze na ostatnią noc. Tymczasem wkraczamy na szlak starożytności , podziwiamy antyczne wspaniałości. Willa Casale, rzymskie domostwo z bogactwem „pokoi” , każdego pasjonata antyku zadowoli. Podziwiamy tam mozaiki starorzymskie. Chodzi się po specjalnych zawieszonych pomostach i ogląda wszystko z góry. Mozaiki są naprawdę zachwycające. Analizując mozaikę przedstawiającą zawodniczki sportowe, przekonujemy się, że kostiumy bikini nie są wynalazkiem XX wieku. Dalej zmierzamy na zachód i docieramy do Agrigento. Zwiedzamy Dolinę świątyń, umieszczoną wbrew nazwie na wzgórzu na rozległym terenie. W 40 stopniowym upale, maszerujemy wytrwale. Tu Zeus, tam Dioskur, Junona czy Hera , przypomina się mitologiczna era. Podziwiamy rzeźbę Ikara zwalonego u stóp świątyni Concordii. Tu poczuliśmy gorący dotyk sycylijskiego słońca. Wieczorem zajeżdżamy do Hotelu Althea Palace w Castelvetrano. Na magicznym, solnym i winnym szlaku czyli zwiedzamy zachodnią część wyspy Kolejny dzień buszujemy po zachodniej Sycylii. Średniowieczne miasteczko Erice na wzgórza szczycie, wszyscy byliśmy w totalnym zachwycie. Droga pod górę wiła się serpentynami, jakież były widoki przed nami i pod nami. Wzgórze siedzibą Afrodyty było, kto tutaj dotarł spędzał czas miło. Napływające mgły obfite skrywały bogini figle znakomite. I dziś katedra i zamek co raz zasnuwał się mgłami, by po kilku minutach ukazać przepyszny widok przed nami. Na wzgórzu panuje mikroklimat. Temperatura była w rejonie 20 stopni, przyjemna ochłoda po wczorajszym upalnym Agrigento. Te napływające i znikające mgły robią fantastyczne wrażenie, zupełnie jakby ktoś je napuszczał i odganiał. Całe miasto ma średniowieczny charakter, urocze wąziutkie uliczki, groźny warowny zamek, katedra. W Erice byliśmy skromną grupką na lunchu sycylijskim. 4 daniowy (łącznie z deserem) poczęstunek z dwoma wersjami menu do wyboru, pozwolił na degustacje specjałów kuchni sycylijskiej. Było też wino białe i czerwone. Sympatyczna obsługa, informująca w szczegółach co zawierają podawane potrawy. Sadzę, że warto było wydać na to 25 Euro. Restauracja mieści się na piętrze budynku z ładnym widokiem na okolicę. Na dole znajduje się sklepik, gdzie można kupić przysmaki, zarówno sosy w małych słoiczkach, przyprawy, jak i dla łasuchów ciasteczka marcepanowe w kształcie owoców i inne smakołyki. Samemu je się wybiera i w dowolnej ilości. Z żalem opuściliśmy wdzięczne Erice i udaliśmy się na szlak solny. Jechaliśmy wzdłuż wybrzeża morskiego i zatrzymaliśmy się , aby obejrzeć Saliny, stworzone ręką ludzką duże prostokątne poletka, zbiorniki, w których krystalizuje sól pochodząca z morza. Spaceruje się po kładkach, wokół pełno jest wiatraków, które nadają specjalny charakter tym terenom. Tam czuć słony zapach morza. Ostatnim etapem tego dnia była degustacja kilku gatunków wina w Marsali. Dla koneserów tego trunku i nie tylko, interesujący punkt programu. Opowiadano, co zawiera dane wino i jak powstaje. Na koniec można było zrobić zakupy w sklepiku. Szkoda, że nie było w programie wycieczki zwiedzania miasta Marsala. Ale i tak dzień był pełen wrażeń. Triumfalne przybycie do stolicy Ostatni pełny dzień wycieczki był poświęcony stolicy Sycylii i powrotowi do Nicolosi. Opuściliśmy nasz hotel i zmierzaliśmy do Palermo. Przedtem jednak zawitaliśmy do Monreale, miasteczko znajduje się niedaleko Palermo i roztacza się z niego ciekawa panorama na stolicę. Zwiedziliśmy tam normańską katedrę ze wspaniałymi mozaikami. Piękne też są krużganki przy katedrze. Wszyscy chłodzili się przy ładnej fontannie na placu przy katedrze. I dotarliśmy do Palermo . Sycylijska stolica wywołuje rumieńce na licach. Ze względu na położenie śliczne, jak i zmiany dziejów dynamiczne. W minionych wiekach o jej tron walczył i Norman i Francuz i Hiszpan, każdy chciał być tu na Sycylii wielki Pan. To tutaj mafia rozpoczęła swą działalność ponurą, budzące grozę historie wywołują dreszcze pod skórą. Kto raz wszedł mafii w drogę, jawnie lub skrycie, nie miał już szans biedaczysko na długie przeżycie. Palermo jest warte zwiedzenia, a to co tu oglądasz – nie do zapomnienia. Pod lazur nieba katedra wieżami strzela, jest tak potężna, że aż onieśmiela. Imponujące teatrzysko stoi na placu, jak wielkie pannisko. Ogromna fontanna z pięknymi rzeźbami, wodą z różnych stron tryska, przyjemnie chłodzi, a od jej przepychu śmieją się turystów „pyska”. Miasto jest duże, zwiedziliśmy jego turystyczną część. Rzuciliśmy okiem na dawny Pałac Królewski, obecnie siedziba parlamentu Sycylii. Podziwialiśmy palmowy gaj w centrum miasta. Dwie reprezentacyjne ulice z niektórymi interesującymi kamienicami, Quattro Canti - barokowe skrzyżowanie. Ale i zaułki mniej sympatyczne. Pół dnia na Palermo to trochę za mało, ale cóż, takie są reguły objazdówek. Będzie powód, żeby tu wrócić. Ostatnią noc spędzamy w znanym już nam hotelu w Nicolosi. Następnego dnia zaraz po śniadaniu wiozą nas do Katanii na lotnisko i nadchodzi czas rozpaczliwego pożegnania. Zauroczyła mnie Sycylia z jej bogactwem krajobrazów, zabytków, z przyjaznymi dla turystów mieszkańcami, smakowitą kuchnią, smakołykami, pysznymi lodami w wielu smakach, Sycylia ze śmiejącym się do nas gorącym słońcem, lazurem nieba, no i oczywiście z majestatyczną Etną. Samolot wzbija się. Piękna Sycylio, dumna Etno, jeszcze z góry cię zobaczę i oddalę, z oczu stracę. A na koniec wyznam skrycie, ubarwiłaś moje życie.
5.5/6
objazd bardzo fajny pobyt w hotelu all inclusive Fiesta Garden Beach bardzo trafiony - pokoje w bungalowach - super wybór, dobre jedzenie, fajna baza hotelowa, jedyny minus hotelu - kamieniste wejście do morza ( to w miarę normalne) - pomost drewniany - potem od razu głęboko niestety opóznienie lotu powrotnego do Katowic - ale to wina Travel Servis a nie biura Rainbow