5.3/6 (416 opinii)
4.5/6
Wycieczka dobra. Na ocenę bardzo dobrą zasługuje pilotka pani Paulina. Ogromna wiedza, takt, panowanie nad grupą zasługują na NAJWYŻSZE UZNANIE. Sugerowałbym rezygnację z hotelu Merve w Antalyi z uwagi na nędzne pokoje. Nie przystoi, aby tak renomowane biuro podróży kwaterowało gości w takich warunkach. Sądzę też, że należałoby pominąć w programie wycieczki Chimerę. W upalny dzień nie widać ogni a poza nimi nie ma po co na górę wchodzić.
4.5/6
Wycieczka była przyjemna. Program był całkiem luźny, z częstym plażowaniem. Czasami było trochę przesytu ruin, ale cóż, takie mamy zabytki :) Hotele były w podobnym standardzie, a dużym plusem były baseny w każdym z nich. Jedzenie było smaczne i był dosyć duży wybór. Jedyny minus za brak zwrócenia uwagi przez biuro, że ostatniego dnia wymeldowanie z pokoju jest o 12, a jeśli ma się lot o 4 w nocy co jest jednak wejściem w kolejną dobę gdzie nie mamy już zapewnionego pokoju. A więc warto byłoby zwrócić na to uwagę.
4.5/6
Turcja Licyjska to nasza pierwsza wycieczka do Turcji,pomimo obaw wróciliśmy bardzo zadowoleni.Wycieczka nie jest bardzo wymagająca, pomijając wejście na chimerę. Wszystko było w miarę dobrze zorganizowane,jedzenie różnorodne.Hotele w miarę w porządku poza pokojami na 3 piętrze bez windy :)
4.5/6
Pierwszego dnia jak to zwykle bywa w biurach podróży, po przylocie około południa, zostaliśmy zawiezieni do hotelu i pozostawieni sami sobie.Na szczęście hotel był położony w mieście i można było pochodzić samemu. Kolejnego dnia po krótkiej i nieudanej eskapadzie na szczyt góry pojechaliśmy zwiedzać ruiny starożytnego miasta Phaselis. Miasto było ciekawie położone na skrawku ziemi pomiędzy dwoma brzegami morza i miało 2 porty. Dobrze zachowały się ruiny akweduktu, term i teatru leżących przy głównej ulicy. Następnie w największy popołudniowy upał udaliśmy się na gorące wzgórze Chimery. Gorące było dodatkowo od ogników wyziewanych z ziemi. A można było to lepiej zorganizować i na Chimerę pójść wieczorem. Po zejściu z Chimery przejechaliśmy na drugą stronę pasma górskiego do miasta Olympos. W mieście można zobaczyć ruiny zabudowy miejskiej cmentarzysko i wolno stojące grobowce. Znajdują się tu także ruiny zamku. Oczywiście nasza pilotka po galopie przez zabytki dała nam czas wolny na nudnej plaży. Kolejny dzień zaczął się od wizyty w kościele Mikołaja w Demre. Kolejnym dużo ciekawszym punktem programu była starożytna część miasta Myra. W części starożytnej najlepiej zachował się największy teatr Licji, z czasów rzymskich i liczne grobowce skalne bogato zdobione. Żeby nie zostać wysadzonym gdzieś we współczesnej nieciekawej mieścinie na kilka godzin, trzeba było skorzystać z wycieczki fakultatywnej (za dodatkową opłatą) na rejs wokół wyspy Kekova. Poza tym wokół wyspy rozciągają się piękne plenery i można oglądać ruiny zatopionego miasta i setki wolnostojących sarkofagów. Zejścia na ląd niestety nie było . Po rejsie jak zwykle cała grupa została odwieziona na obiad do "zaprzyjaźnionej" restauracji, w miejscowości Kas. Dla mnie 13:00 to stanowczo za wcześnie jak na obiad. Ci którzy nie chcieli jeśćmogli pozwiedzać w okolicy (teatr i wolnostojące sarkofagi w pobliżu). Kolejnym punktem tego dnia była Patara, miasto założone przez mitycznego Patarosa syna Apollina. Z dobrze zachowanych zabytków z czasów rzymskich trzeba wymienić teatr, zbudowany za panowania Antoninusa Piusa, odeon, który pełnił także funkcje sali obrad dla władz miasta, łuk triumfalny Mettiusa Modestusa (zarządcy Licji) z 100 r. n.e. i termy Wespazjana. Na uwagę też zasługuje brukowana droga schodząca do dawnego portu otoczona niegdyś z dwóch stron kolumnadą i posągami notabli. Przewodniczka niestety nie dała się długo delektować przebywaniem w ruinach, niby to "żeby grupa mogła wypocząć" zagnała wszystkich na nieciekawą plażę w pobliżu. Bardzo drobny, brudny, szary piasek, który do wszystkiego się "lepił" i właził wszędzie nawet przez materiał. Dodatkowo wiatr, który ten piasek porywał i smagał nim po ciele, tak że czuło się jakby ktoś nakłuwał skórę tysiącem maleńkich zimnych igiełek. Czwarty dzień wycieczki zaczął się od przejazdu do Letoon starożytnego sanktuarium i miejsca wyroczni, najważniejszego miejsca kultu religijnego w Licji. Do dziś na terenie Letoon zachowały się resztki trzech świątyń, Latony i jej dzieci, Apollina i Artemidy, teatr II w. p.n.e i nimfeum z czasów Hadriana. Kolejnym zwiedzanym miastem była starożytna stolica Licji Xanthos. Jak prawie w każdym mieście starożytnym znajduje się tu teatr rzymski z II w. n.e., przy nim dwa charakterystyczne dla Licji grobowce kolumnowe z V-III w. p.n.e., ruiny agory. W dobrym stanie zachowała się rzymska "droga władców" otoczona niegdyś z dwóch stron kolumnadą. Zgodnie z programem wycieczki kolejnym punktem był wąwóz Saklikent, wydrążony przez górski dopływ rzeki Ešen. Saklikent w jęz. tureckim oznacza "ukryte miasto". Bardzo ciekawy widokowo, ale warto zabrać suche ubranie na zmianę, wtedy na więcej sobie można pozwolić i kija do badania głębokości kałuż. Niektóre z nich potrafią być prawdziwą niespodzianką. Po przebraniu się i osuszeniu przejechaliśmy do Tlos, starożytnej Tlawy. W Tlos pośród wielu grobowców licyjskich znajduje się domniemany grobowiec mitycznego Belerofonta. W Tlos wystarczy wejść na akropol, z którego rozciąga się widok na to co zostało z dawnego miasta, czyli stadion, teatr , świątynię Kronosa, termy, palestrę, agorę i bazylikę. Wszystko to to pozostałość rzymskich budowli z II w. n.e. Kolejnego dnia do wyboru było pozostanie w hotelu w Fethiye i wyszukiwanie sobie atrakcji lub wyjazd na wycieczkę fakultatywną, za dodatkową opłatą, rzeką Dalyan w kierunku morza. Dla chętnych była także kąpiel w błocie siarkowym. Spływ zadaszoną łodzią był dość przyjemny pomimo panującego upału, łodzie zatrzymywały się w miejscu gdzie najlepiej można podziwiać grobowce, tak żeby wszyscy zrobili sobie na spokojnie zdjęcia. Po drodze odwiedziliśmy też miejsce gdzie żyją na wolności żółwie Karetta, wiele nie było widać tylko 2 żółwie uwijające się przy rzuconej przynęcie. Reszta to było już nudne plażowanie na tak gorącej plaży na jakiej nigdy nie byłem, piach rozgrzany do ok. 60 st., żadnego naturalnego cienia, jedynie pod ażurowym parasolem można było trochę się schronić. Na szczęście tego plażowania było tylko około 2 godzin. Kolejnego dnia najpierw odwiedziliśmy opuszczoną wieś widmo, Kayakoy. Porzuconą przez mieszkańców w czasach wysiedleń grecko-tureckich. Następnie przejechaliśmy do Fethiye, gdzie podziwialiśmy pobieżnie kolejne grobowce licyjskie z najsłynniejszym w mieście należącym do Amyntasa. Ostatniego już dnia zwiedzaliśmy Hierapolis/Pamukale i Afrodyzję. To były chyba dwa najciekawsze punkty programu. Szczególe Afrodyzja niedawno odkryta i rekonstruowana miała do pokazania wiele ciekawych budowli z czasów rzymskich. W obu miastach dobrze zachowały się budynki użyteczności publicznej , jak teatry, łaźnie i inne. Po wizycie w Afrodyzji nasza przewodniczka czym prędzej pozbyła się grupy i odstawiła wszystkich do hotelu w Antalyi, skąd wg programów każdy miał udać się do Polski lub na wypoczynek w jednym z kurortów. A można było o te 3 godziny przyjechać później, a czas wykorzystać na dokładniejsze zwiedzanie obiektów. Ogólnie wycieczkę oceniam jako bardzo ciekawą ale źle zorganizowaną i "opędzoną" po zwiedzanych miejscach. Prawie ie było wolnego czasu na zrobienie spokojne zdjęć, nie licząc aż trzech nudnych plaż