5.4/6 (335 opinii)
Kategoria lokalna 3.5
6.0/6
Wspaniała okolica,cudowne widoki, słonecznie o każdej porze roku,przemiła obsługa....😊polecam każdemu kto chce odpocząć
6.0/6
Ocknąłem się z lekkiej, popołudniowej drzemki gdy jakiś cień przesłonił mi słońce. Nade mną stała roześmiana i rozbawiona starsza z córek. Tato, tato! Chodź do wody! – wołała wesoło. Z jej włosów skapywała na mnie woda lecz nie było to nieprzyjemne uczucie, ponieważ jej temperatura była w sam raz. Słonko mocno przygrzewało na błękitnym niebie a orzeźwiająca bryza nie pozwalał by stało się to zbyt uciążliwe. Tato, tato, no chodź! – dobiegł mnie z basenu głos młodszej córki. Zapach oceanu mieszał się z zapachem egzotycznych owoców. Gdzie ja jestem? – pomyślałem zdezorientowany. W ustach czułem wciąż smak Ronmiel’u, zniewalającej mieszanki rumu z trzciny cukrowej z miodem. Do uszu dotarły jakby z opóźnieniem wesołe okrzyki rozbawionych dzieci, tłumione nieco przez łagodny szum fal rozbijających się o pobliskie wulkaniczne klify. Usiadłem na leżaku i tym razem spytałem głośno: Gdzie my jesteśmy? Opalająca się na sąsiednim leżaku żona podniosła na mnie nieco zdziwiony, ale rozbawiony wzrok i odpowiedziała: Jak to gdzie? W RAJU… Właśnie tak mógłbym rozpocząć powieść o naszym pobycie w hotelu Castillo San Jorge & Antigua na Wyspach Kanaryjskich, oczywiście gdybym chciał jakąś napisać. Może zresztą… kiedyś napiszę! Tu raczej nie starczy mi jednak na to miejsca i czasu, bo przecież recenzja musi być zwięzła i rzeczowa, aby mogła pomóc innym podróżnym w dokonaniu słusznych wyborów. Przejdźmy więc do sedna. Meldunek i pierwsze wrażenie. Za cel naszej podróży obraliśmy sobie jedną z Wysp Kanaryjskich, konkretnie Fuerteventure, najbardziej dziką i nieujarzmioną a na niej właśnie Castillo San Jorge & Antigua, hotel położony nad samym Oceanem Atlantyckim. Pierwsze pozytywne zaskoczenie spotkało nas już na lotnisku w stolicy wyspy Puerto del Rosario. Po odebraniu bagażu czekało na nas kilku rezydentów, którzy sprawnie przeprowadzili nas przez stanowisko biura podróży Rainbow a następnie pokierowali do oczekujących autokarów. Transfer do drugiego w kolejności hotelu Castillo San Jorge & Antigua trwał około 25 minut. Jest to na tyle krótko, że nie zdążyliśmy się znużyć i na tyle daleko, by nie docierał do niego hałas lotniska. Procedura meldunkowa okazała się czystą i bardzo przyjemną formalnością. Mimo, że nasz angielski jest mocno „okazjonalny” to bez najmniejszego problemu załatwiliśmy wszelkie formalności, mając dodatkową satysfakcję, że wszystko dokładnie zrozumieliśmy. Na wszelki wypadek otrzymaliśmy wszystkie najważniejsze informacje na piśmie, po polsku! Z recepcji udaliśmy się na wewnętrzny dziedziniec hotelu. Już to miejsce bardzo nas zauroczyło, obszerne ale przytulne z bardzo dobrze zaprojektowanymi ciągami komunikacyjnymi. Jak okazało się później kilka osobnych wind i klatek schodowych sprawiały, że szybko i łatwo mogliśmy dostać się z naszego pokoju do najważniejszych miejsc w hotelu. Pokój to mało powiedziane - apartament. Pokój okazał się apartamentem z prawdziwego zdarzenia. Składał się z salonu, sypialni, dużej łazienki, ogromnego tarasu oraz, co było dla nas drugim tego dnia pozytywnym zaskoczeniem… aneksu kuchennego z prawdziwego zdarzenia! W aneksie znalazła się lodówka, płyta, kuchenka, mikrofalówka, szafki z kompletem naczyń i sztućców oraz czteroosobowy stół kuchenny. Wprawdzie nasz pobyt obejmował opcję all inclusive ale była to i tak bardzo przydatna niespodzianka, zważywszy, że przyjechaliśmy z dziećmi. Salon został wyposażony w dwa jednoosobowe tapczaniki , szafki i telewizor a sypialnia w duże, podwójne łóżko, szafki nocne, toaletkę na której znalazł się drugi telewizor oraz przepastną szafę wnękową. Okno sypialni wychodziło na taras, na który można było dostać się z salonu. Na tarasie znajdował się komplet mebli ogrodowych oraz poręczna suszarka np. na ręczniki czy stroje kąpielowe. Z tarasu mogliśmy obserwować ocean otaczający wyspę od wschodu, widzieliśmy go dokładnie w tym miejsce, gdzie wschodziło słońce. Łazienka okazała się bardzo przestronna, wyposażona w wannę ze sztywną osłoną prysznicową pozwalającą uzyskać efekt kabiny. Pomieszczenia okazały się dobrze izolowane zarówno od dźwięków z zewnątrz jak i od temperatury. Wszystkie pomieszczenia były dyskretnie sprzątane a ręczniki regularnie wymieniane. Gastronomia, że palce lizać. Restauracja w której serwowane były śniadania, lancze i obiadokolacje okazała się bardzo przestronna i doskonale rozplanowana a obsługa bardzo miła i znająca zdumiewająco dużo polskich słów. No i clou tego miejsca czyli jedzenie… Sam nie wiem od czego zacząć. Wszystkie potrawy okazały się świeże, doskonale przyrządzone i bardzo pyszne. Tylko czy zdołaliśmy spróbować wszystkiego? Nie jestem pewien a ani razu nie powtórzyliśmy tego samego dania. Dania główne, zakąski, dodatki, wspaniałe desery, masa świeżo tłoczonych soków, liczne owoce… nie do przejedzenia! Moim ulubionym wyborem okazały się ryby, których próbowałem codziennie na kolacje. To po zjedzeniu jednej z tych ryb po raz pierwszy w życiu poczułem potrzebę podejścia do kucharza i podziękowania za wyjątkowo pysznie przyrządzone danie. Do tego wszelkiego rodzaju napoje serwowane w dużych szklankach, piwo w półlitrowych kuflach i liczne gatunki win. A wszystko sprawnie, szybko, bez zbędnej nerwowości czy oczekiwania. Każdy posiłek celebrowaliśmy niczym ucztę i zakochaliśmy się w tym miejscu do tego stopnia, że po naszym ostatnim posiłku poszliśmy osobiście pożegnać się z Panią Kierownik sali, która przez cały pobyt była dla nas i innych gości bardzo miła i zawsze pozdrawiała nas po polsku. Tyle o restauracji a przecież był jeszcze snack bar i drink bary. Ten pierwszy serwował wiele posiłków wprost z restauracji w godzinach jej zamknięcia, nie ograniczał się więc tylko do fast food’ów typu hamburgery i frytki (chociaż te cieszyły się największą popularnością, szczególnie wśród dzieci). Oprócz tego desery, owoce i oczywiście różnego rodzaju napoje w tym oszałamiające kolorami bezalkoholowe drinki dla najmłodszych. Tu urzekła nas przede wszystkim życzliwość i anielska cierpliwość zawsze uśmiechniętego personelu w obliczu chmary rozbawionych dzieciaków z różnych stron świata. Dla dorosłych serwowano kilka rodzajów kawy i całą masę różnego rodzaju drinków alkoholowych przy czym to gość zawsze decydował jaka ma być ilość alkoholu, żadnej reglamentacji, żadnego oszczędzania. Rozrywka na poziomie. I tu znów pozytywne zaskoczenie. Animacje i programy artystyczne organizowane praktycznie od rana do późnego wieczora sprawiły, że w zasadzie nie spędzaliśmy czasu w pokoju. Niesamowita, międzynarodowa grupa animatorów (w tym przesympatyczna Pani Kasia z Polski) sprawiła, że każdego wieczora zbieraliśmy szczęki z podłogi. Przed południem zaczynały się liczne i zróżnicowane atrakcje dla dzieci, rodzin i dorosłych, odbywały się one na jednym z dwóch dużych basenów z darmowymi leżakami lub w salach zabaw. Były warsztaty kulinarne, zawody sportowe, kursy języka hiszpańskiego i wiele, wiele innych atrakcji. Śmiechom i żartom nie było końca. Po kolacji odbywało się codzienne spotkanie i zabawa dzieci z kolorową gąsienicą Pepe – maskotką hotelu. Wieczorem zaś startował program artystyczny, różny w zależności od dnia tygodnia. Każdego dnia profesjonalnie przygotowany na hotelowej, dobrze nagłośnionej i oświetlonej scenie. A to kabaret o uniwersalnej tematyce, zrozumiały i zabawny dla każdej nacji, a to znowu pokazy taneczne tanga, występy kuglarzy i gimnastyków czy koncerty gitarowe. Jeszcze nigdy podczas wyjazdów nie spotkaliśmy się z tak bogatym i różnorodnym programem artystycznym oraz takim zaangażowaniem garstki uczestniczących w nim, wraz z zaproszonymi artystami, animatorów. Położenie hotelu Hotel mieści się w uroczym, nadmorskim kurorcie Castillo Caleta de Fuste, na uboczu (ale blisko centrum) nad samym oceanem. Położony jest na efektownych klifach. Od pięknej, dużej i piaszczystej plaży publicznej dzieli go 10-cio minutowy spacer promenadą. Plaża szeroka, piaszczysta, z licznymi atrakcjami i udogodnieniami. Do promenady prowadzi specjalna brama otwierana kartą magnetyczną (tą samą, która otwiera pokój). Spacerując wzdłuż brzegu można spotkać na wpół oswojone wiewiórki ziemne a także, otoczone na wyspie szczególną opieką – koty. Podobny dystans należy pokonać aby dostać się do centrum miejscowości w której znajdują się liczne kafejki, sklepiki i mini markety. Każdy znajdzie coś dla siebie. Tanio można wynająć rowery lub elektryczne motorynki dla których przygotowano specjalne trasy wzdłuż oceanu. W ofercie mielismy równierz kilka wycieczek objazdowych z których ochoczo skorzystaliśmy i do realizacji których gorąco zachęcamy. Takie miejsca jak czarna plaża w Ajuy, bezkresna plaża Cofete położona u stóp strzelistych skalnych szczytów czy mekka surferów plaża Sotavento pozostawią niezapomniane wrażenia i wspomnienia. Warto odwiedzić liczne na wyspie farmy aloesu produkujące kosmetyki i przetwory z tej rośliny znane na całym świecie. Mieszkańcy wyspy są bardzo mili i przyjaźnie nastawienie do turystów, żyją jednak w swoim, dość spokojnym tempie, co przeciętnego Europejczyka może zupełnie niepotrzebnie irytować, warto jednak to uszanować i samemu nieco „zwolnić” aby rozładować stres i prawdziwie wypocząć. No i na koniec sprawa najważniejsza, przebywając na Fuerteventurze nie można pozwolić sobie na nie zobaczenie kozy (może przynieść to pecha), takiej dzikiej, wolno żyjącej… podobno na wyspie jest ich więcej niż ludzi.
6.0/6
To już kolejny wyjazd z Rainbow i kolejny o którym mogę z czystym sumieniem powiedzieć że bardzo udany. Czuliśmy się zaopiekowani przez biuro ale też przez pracowników hotelu ,którzy byli bardzo mili i otwarci a dodatkowo mówili po polsku 😀 co po raz pierwszy nas spotkało na zagranicznym wyjeździe,stąd ocena na 6 🙂
6.0/6
super lutowe wakacje z Rainbow. pogoda dopisała , hotel fajny , jedzenie(szczególnie - ryby!!!) super, blisko ocean (widok z basenu i hotelu). choć plaża 300-400m oddalona gdzie można było się kąpać. reszta bez zarzutu