5.4/6 (335 opinii)
Kategoria lokalna 3.5
4.5/6
hotel czysty, miły fajne miejsce cisza i spokój polecam okolica bezpieczna fajna dla rodzin z dziećmi , mnóstwo alejek do biegania czy jazdy na rowerze
4.5/6
Przed wyjazdem przeczytałam niemal wszystkie możliwe opinie nt. hotelu. Praktycznie wszystkie były OK. Zdarzyło się kilka kiepskich, ale pomyślałam, że to pewni jacyś malkontenci. Po przylocie okazało się, że ja niestety też do tych malkontentów należę... Zacznijmy od plusów. Hotel znajduje się w świetnym miejscu, na końcu miasteczka, z dala od miejskiego zgiełku przy pięknej promenadzie nad samym oceanem. Droga na plaże przez miasto zajmuje 5 min, promenadą trochę dłużej. Opodal znajduje się opisany na mapach google "KRABBENFELSEN" wart obejrzenia i popływania w porze odpływu. Obsługa w hotelu bardzo pomocna i przemiła, starająca się zawsze pomóc i znająca całkiem nieźle język polski i chcąca mówić po polsku (bardzo miłe zaskoczenie). Genialne rezydentki. Wyjeżdżając z różnymi biurami podróży po raz pierwszy spotkałam rezydentki z taką wiedzą i takim zaangażowaniem - wielkie BRAWA! Animatorzy (dla dorosłych) bardzo zaangażowani i starający się cały czas zapewnić gościom rozrywkę. Można się z nimi porozumieć niemalże w każdym języku. Fajne baseny, ale niestety z zimną wodą. Bardzo dobra oferta napojów w all inclusive (niestety bez prawdziwej kawy z ekspresu). A teraz minusy. Nie wiem czemu Rainbow daje hotelowi dodatkowe pół gwiazdki za wyremontowane pokoje. Niestety są one dość zdewastowane, meble z odchodzącym fornirem, poprzypalane i poobdrapywane. Szafa wnękowa o zapachu stęchlizny, po tygodniu wszystkie ubrania niestety też miały taki zapach. Wanna obdrapana z pozrywaną emalią mogąca służyć jedynie za brodzik - nie ma mowy o wzięciu kąpieli. W niektórych miejscach grzyb na ścianie w łazience, a ręczniki często dziurawe i pachnące chlorem. Jedzenia niestety też nie można pochwalić - nastawione typowo na Anglików (jak zresztą całe miasteczko). Wyjeżdżając liczyłam na specjały kuchni hiszpańskiej i kanaryjskiej i niestety srogo się zawiodłam. Na śniadania fasola, jajecznica, jajka sadzone naleśniki, kiełbasy, bekon. Na obiady zawsze hamburgery i hotdogi. I ciągle frytki, które Anglicy dodawali do wszystkiego (nawet do spaghetti). Wszystko niestety tłuste i jak odliczyło się angielskie specjały to niewiele zostawało do jedzenia. Desery codziennie takie same - głównie kremy pod wszelką postacią (w cieście, na cieście, same).
4.0/6
Fuerteventura to inny świat jakiego nie spotkałem dotychczasowych wyjazdach. Gdy człowiek wyląduje wydaje się po co ja tu przyjechałem po tygodniu zostałbym jeszcze tydzień.
4.0/6
Hotel traktowaliśmy jako bazę wypadową - i pod tym względem sprawdził się bardzo dobrze. Jedzenie było ok. Miła obsługa. Dwa baseny, ale bardzo dużo dzieci. Hotel nastawiony na Anglików i Polaków. Pokoje wymagają bezwzględnego odświeżenia, ale są bardzo przestronne. Najgorszy punkt - łazienka - mała, z ruszającymi się płytkami. Wyjazd do hotelu jest wart około 2,5k, więcej po prostu Wam się nie opłaci. W miasteczku wynajmujecie auto z Cicar i zwiedzacie wyspę. Drogi są dobre, a jest też co zobaczyć (inne plaże, miasteczka). Plaża blisko hotelu - mało piaszczysta (ubity piach z muszlami i kamieniami) - polecam buty do wody. Mieścina super, jest gdzie pochodzić, wybrzeże piękne. Blisko lotnisko.