5.1/6 (331 opinii)
6.0/6
Autobus pełen kulturalnych odkrywców, w dobrym tego słowa znaczeniu. Profesjonalna, z jajami Pilot i dwóch kierowców przeprowadzili nas po wąskich chorwackich szosach w porze nastającej po zimie, czyli jak u nich mawiają "robót drogowych". Otarliśmy się o kulturę kraju cytryn i czereśni, skał i morza, łagodności i broni. Ziemi, która była świadkiem niełatwej przeszłości i rodzącej wyborne specjały. Każdego ranka budził nas widok wschodzącego słońca, skąpanego w lazurowych falach. Za oknami, niemal na wyciągnięcie ręki rosły drzewa figowe, pomarańcze i krzewy laurowe. Gaje oliwkowe kontrastowały z surowymi skałami. Wypolerowane uliczki miasteczek, czerwone dachy i zielone okiennice zapraszały do leniwego snucia się i podglądania życia życzliwych tubylców. Niewysoka, zabudowa z piaskowca porośnięta bluszczem, ocieniona palmami, z jachtami kołyszącymi się lekko w zatokach powracała w długie, zimowe wieczory. W uszach dźwięczał świst wiatru, a smak orzechów zatopionych w miodzie i Ajwara przypominały południowe słońce państwa, o języku tak bardzo zbliżonym do naszego.
6.0/6
Wycieczka bardzo ciekawa . Coś dla duszy i coś dla ciała. Autokar i panowie kierowcy na szóstkę z plusem . Pilot wycieczki doskonale znający program ale także z dużym poczuciem humoru. Hotele wygodne , jedzenie pyszne. Polecam gorąco.
6.0/6
Świetnie zorganizowana wycieczka która pozwoliła mi w kilka dni poznać przepiękną Chorwację.
6.0/6
„Chorwacja - Wzdłuż Adriatyku - dla wygodnych”- to nie powtarzalna wyprawa do krainy, gdzie morze styka się z górami, lodowe desery osładzają życie, a kawiarniany gwar przypomina, że jesteśmy na wczasach. Kiedy zobaczyłam na własne oczy turkusowe morze, nad którym wznosiły się łagodne zbocza gór, nie dziwiło mnie, że to właśnie w Chorwacji Ernest Hemingway pisał swoją powieść „Stary człowiek i morze”. W czasie wycieczki, dzięki wspaniałej pilotce, nie brakowało powodów do uśmiechu, ale też romantycznych scenerii (spacer brzegiem morza pod rozgwieżdżonym niebem), czy podniesionej adrenaliny (przejazd kolejką przez jaskinię Postojną w Lublanie). Program był intensywny, ale nie czuć było znużenia. Można było posłuchać regionalnej muzyki, śpiewanej a capella przez klapę dalmatyńską czy też skosztować popularnego na Bałkanach trunku – Rakiji. W mojej pamięci szczególnie utkwił Dubrownik, który wyrasta na skalistym cyplu w południowej części dalmatyńskiego wybrzeża. Z murów obronnych miasta rozpościera się niesamowity widok na otwarte morze i okoliczne wyspy. I pewnie dlatego określany jest mianem perły Adriatyku. Okazało się też, że nie trzeba jechać do Egiptu, aby zobaczyć granitowego Sfinksa z 1500 r. p.n.e. Wystarczy odwiedzić miasto Split! Zamknąć oczy i cofnąć się w czasie, myśląc o tych, którzy wiele wieków wcześniej kroczyli tymi samymi ulicami, co my. Niektórym udało się też chwycić za grzywę Kairosa - greckiego bożka szczęśliwego momentu lub niewykorzystanej szansy. Ale nawet bez regionalnego amuletu z podobizną Kairosa, czas spędzony w Chorwacji to szczęśliwe chwile! Kiedy raz się tam pojedzie, to pojawia się marzenie, aby wrócić i znów "wędrować ciepłym krajem, malachitową łąką morza” - jak śpiewał o Chorwacji Grzegorz Turnau. POLECAM!