Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka bardzo udana. Ciekawe miejsca, piękna pogoda, bardzo fajny klimat starówek chorwackich miast, które odwiedzaliśmy. Autokar wygodny, sympatyczni kierowcy. Hotele w porządku, jeśli chodzi o spanie. Jeśli chodzi o jedzenie w hotelowych restauracjach, to głodni nie chodziliśmy, ale pod względem ilości jedzenia na posiłkach, to było różnie, zależnie od hotelu. Polecam hotel „LERO” w Dubrovniku. Na udaną wycieczkę bardzo duży wpływ miała osoba pani pilot - Patrycji Brzuszkiewicz. Super człowiek, posiadający dużą wiedzę o regionie, po którym z nią jeździliśmy. Dużo ciekawych rzeczy się dowiedzieliśmy. Poza tym bardzo kontaktowy człowiek, do porozmawiania o wszystkich. Mimo, że byliśmy już kolejną grupą, z którą jechała n-ty raz na taką samą wycieczkę, w ogóle nie było widać po niej jakiegokolwiek znudzenia. Widać było, że wyjazd z kolejną grupą sprawia jej przyjemność. Nawet w jej prywatnych rozmowach z kierowcami (mieliśmy z żoną wykupioną opcję najlepszych miejsc w autokarze więc dobrze wszystko słyszeliśmy) nie było słychać, aby na cokolwiek narzekała, czy coś ją denerwowało.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Zdecydowanie na plus, przepiekne miejsce i warto dopłacić za wycieczkę "dla wygodnych". Za rok jedziemy z Reinbow'em do Włoch !
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Z biurem podróży Rainbow moja przygoda rozpoczęła się rok wcześniej i to spowodowało kolejny wyjazd i nie ostatni. Rezerwacja wycieczki odbywa się zaraz po ukazaniu ofert. Sama wycieczka według mnie jest bardzo dobrze zaplanowana. Możliwość oglądania z autokaru podczas przejazdu i w rzeczywistości widoków robi ogromne wrażenie.Zwiedzanie Dubrownika, Plitwickich jezior, Jaskini Postojna, niedużego Trogiru, Splitu a także Parku Narodowego Krka. Ponadto świetnie prowadzący wycieczkę pilot, opowiadający o historii poszczególnych miejsc pobytu, sprawia,że z ochotą myślę o powrocie do tych miejsc i już mam zarezerwowany wyjazd urlopowy w 2016 roku w Riwierze Makarskiej. Pobyt (2 doby) w Grand Hotelu Neum cudowny, morze w zasięgu ręki, spacery wieczorne urocze, ludzie tam mieszkający bardzo życzliwi, atmosfera wycieczki bardzo fajna.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Jesteśmy bardzo zadowoleni z wycieczki. Wszystkie punkty programu zostały wyczerpująco zrealizowane. Wrażenia i przepiękne widoki zostaną nam długo w pamięci. Natomiast wiedza, która została mam przekazana zostanie z nami długo . Grupa była super. Będziemy dlugo wspominać i na pewno polecac znajomym wycieczki z Rainbowem.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Dzięki wycieczce "Chorwacja wzdłuż Adriatyku dla wygodnych" rozpoczęła się dla mnie najpiękniejsza bałkańska przygoda, która trwa po dziś dzień i mam nadzieję, będzie trwała jeszcze przez wiele lat. To podczas w/w wycieczki zachwyciłam się tym regionem Europy, zapragnęłam nie tylko zwiedzić wszystkie kraje byłej Jugosławii, ale też koniecznie powrócić do Chorwacji, bo kraj ten znalazł specjalne miejsce w moim sercu. Co mnie tak zachwyciło w czasie tych 7 dni? Przede wszystkim to, że w Chorwacji każdy może znaleźć coś dla siebie. Zanim całkowity przypadek sprawił, że zdecydowałam się na urlop właśnie tam, zwiedzałam wyłacznie Europę Zachodnią. Krajobrazy, smaki, zapachy, które przywitały mnie w Chorwacji dosłownie odbierały mi mowę. Nie przypuszczałam, że w tej części naszego kontynentu znajdę wszystko to, co składa się na urlop idealny. Dla kogo jest ta wycieczka? Jak już wspomniałam każdy znajdzie w Chorwacji coś dla siebie. Jest to wycieczka dla miłośników historii. Miasta takie, jak mój ukochany Dubrownik, Split, Trogir czy Szybenik są pełne zabytków i interesujących historii. Stare Miasto (Stari Grad) Dubrownika zostało w 1979 roku wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Miasto słynie przede wszystkim z murów otaczających starówkę. W czasie zwiedzania mamy możliwość wejścia na mury i oglądania miasta z zupełnie nowej perspektywy (widok urokliwych pomarańczowych dachów z jednej, a morza z drugiej strony na zawsze pozostanie w mojej pamięci). Oprócz spaceru po murach miasta, idąc główną ulicą Stradun podziwiamy także Wielką Studnię Onufrego, barokową katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, pałac Sponza, pałac Rektorów, klasztor franciszkanów z Muzeum Apteki. Będąc w Dubrowniku warto chociaż chwilę poświęcić na spacer wąskimi i niezwykle klimatycznymi uliczkami odbiegającymi od Stradun oraz na chwilę oddechu w porcie. Pół dnia spędzamy w drugim co do wielkości mieście chorwackim - Splicie. Tu na uwagę zasługuje przede wszystkim pałac Dioklecjana, a dokładnie mówiąc pozostałości po tym pałacu. Dzięki lokalnemu przewodnikowi poznajemy historię pałacu, dowiadujemy się również, że piwnice, w których rozpoczęliśmy zwiedzanie, kiedyś stanowiły parter pałacu. W Splicie polecam również odprężający spacer promenadą, zobaczenie katedry św Dujama oraz rzeźby Grgura Nińskiego (złapanie posągu za duży palec u nogi gwarantuje ponoć powrót do Splitu, cóż w Paryżu przed katedrą Notre Dame podziałało, w przypadku Splitu i Rzymu nadal czekam). Miłośnicy piłki nożnej zapewne dostrzegą stadion Hajduk Split, a w wolnym czasie odwiedzą sklep z gadżetami piłkarskimi. Moje serce zdobyło miasto portowe Trogir, a dokładnie jego starówka. W czasie spaceru z przewodnikiem zobaczylismy pałac Garagnin, miejski plac z ratuszem, pałacem Rektorów i kościołem Jana Chrzciciela, katedrę św Wawrzyńca. W czasie wolnym udajemy się na miejski targ oraz spacerujemy wąskimi uliczkami. Miastem, które z całą odpowiedzialnością mogę polecić jest Szybenik. Do najważniejszych zabytków miasta należą: katedra św Jakuba, klasztor św Wawrzyńca, ratusz, kościół św Barbary oraz pałac Książęcy. Oczywiście mocnym punktem miasta są również klimatyczne uliczki starówki. Spacer z przemiłą przewidniczką należał do bardzo przyjemnych, w wolnym czasie natomiast podziwialiśmy nabrzeże racząc się chłodnymi napojami w jednej z licznych restauracyjek. Jest to wycieczka dla miłośników przyrody. Chociaż majowa pogoda okazała się kapryśna i jeziora Plitvickie przywitały nas deszczem, z czasem wypogodziło się na tyle, że mogliśmy bez przeszkód cieszyć się tym przepięknym miejscem. Park Narodowy Jezior Plitvickich wpisany jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO, składa się z 16 jezior otoczonych skałami i roślinnością, która w czasie naszego pobytu była niezwykle świeża, bujna, soczyście zielona - jak to wiosną. Spędzamy kilka godzin podziwiając wodospady, spacerując kładkami i pływając stateczkiem. Kolejnym całkiem przyjemnym dla oka miejscem jest Park Narodowy Krka. Udajemy się na spacer, zachwycamy się wodospadem Stradinski Buk ( dowiadujemy się, że składa się on z 17 wodospadów na długości około 800m, a dookoła niego wiedzie trasa edukacyjna). W parku Krka każdy znajdzie coś dla siebie. Osoby, które nie będą zainteresowane spacerowaniem mogą spędzić czas kąpiąc się pod wodospadem. Park ma wiele miejsc widokowych, z których można zrobić zdjęcia, do których nie raz będzie się wracać.W drodze do Chorwacji zwiedzamy Jaskinię Postojną, która wg mnie też zasługuje na kilka ciepłych słów. Część jaskinii zwiedzamy podróżując kolejką, a 1,5 km idziemy pieszo. Dołączamy do grupy anglojęzycznej (grupy z językiem polskim nie ma). Jaskinia jest niesamowita, zobaczycie stalagmity i stalaktyty wyjątkowej urody, dominują barwy białe, pomarańczowe, gdzieniegdzie kapie woda, sale, po których chodzimy są różnej wielkości, ale każda zachwyca. Oprócz opisanych powyżej cudów przyrody w pamięć zapada też dolina Neretwy, jeziora Baczyńskie czy rzeka Cetina w miejscowości Omis. Jest to wycieczka dla miłośników kuchni chorwackiej. Każdy kto lubi próbować nowe potrawy powinien być usatysfakcjonowany. Jeśli chodzi o dania w cenie wycieczki to mieliśmy szczęście nocując w hotelu Nimfa w miejscowości Zivogosce. Wybór dań na kolację był ogromny, znajdowały się tam tradycyjne potrawy europejskie, ale również miejscowe przysmaki - ryż z atramentem bardzo przypadł mi do gustu. Poza tym w czasie zwiedzania poszczególnych miast była okazja na "małe co nieco" - grillowane kalmary,małże, burek oraz oczywiście wino czy rakiję. Poza tym nie ukrywam, że siedząc w restauracyjnym ogródku w Dubrowniku nawet kawałek chleba smakowałby jak najwykwintniejsza potrawa, bo otoczenie, w jakim spożywamy posiłek jest równie ważne, jak to, co mamy na talerzu. W czasie wyjazdu mieliśmy zorganizowane dwie degustacje. Sprzedawcy oferowali różne rodzaje rakiji, wina, nalewki (czekoladowo wiśniowa była przepyszna, żal że kupiłam tylko dwie butelki), miód, miód z migdałami, ser owczy. Poruszając temat jedzenia polecam też zjeść lody w Dubrowniku. Są naprawdę niezłe. Mimo, że jest to wycieczka objazdowa, także miłośnicy plażowania znajdą tu coś dla siebie. Okazja do pływania była we wspomnianym już hotelu Nimfa ( można popływać w basenie lub w morzu) oraz w miejscowości Omis, gdzie mieliśmy wolne popołudnie i można było wspaniale zrelaksować się w wodzie. Chorwacja to magiczny kraj, nie dziwię się, że cieszy się niesłabnącą popularnością. Cała wycieczka była bardzo udana, z żalem wyjeżdżałam do kraju, ale wyjeżdżając nie powiedziałam "żegnaj", powiedziałam "do zobaczenia", bo Chorwacja zasługuje na bliższe poznanie. W tym roku w drodze do Czarnogóry uda mi się powtónie odwiedzić Dubrownik i szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Bardzo fajna wycieczka, warunki w hotelach - ok, bardzo dobre i różnorodne wyżywienie. Opieka ze strony Rainbow na wysokim poziomie, przewodnicy lokalni bardzo trafnie dobrani. Mimo że wycieczka objazdowa to nie męcząca.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Krótkie "girowanie" po Chorwacji. Doskonale udane pod każdym względem. Program wycieczki był odwrócony i to była bardzo korzystna okoliczność. Po noclegu na trasie w Słowenii ruszyliśmy przez Szybenik i Wodospady Krk do Neum by nazajutrz być w Dubrowniku. Potem Split, Trogir, nocleg w Vodnicy i na zakończenie absolutne Cuda Natury - Plitvickie Jeziora, Jaskinia Postojna oraz gorąca tego dnia wieczorna Lubljana . Noclegi jak dla mnie o zupełnie wystarczającym standardzie zwanym - turystycznym. W Vodnicy przydałby się może wentylator ale za to miasteczko wieczorem urokliwe i kąpiel w Jadranie wynagradzały ten brak. Pyszny obiadek w Lickie Petro Selo. Pięknie pięknie. Warto było skoczyć te 1000km nad morze - jakże inne od naszego i zobaczyć te zupełnie inne nadmorskie krajobrazy i cuda architektury wkomponowane w przyrodę. Cudownie. Niezapomniane wrażenia. Szczególnie długi spacer wśród plitvickich jezior i wodospadów... czarujące scenerie.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Super, wyjazd polecam. Piękne widoki, super organizacja, wyżywienie rewelacja,. Gorąco polecam wyjazd.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
"Zachłysnąć się Południem", to chyba najlepsze określenie, jakie może opisać tę wycieczkę. Zatrzymać się nad widokiem dzieł natury i ludzi; skosztować lokalnych potraw, tak odmiennych od codziennej polskiej kuchni; dowiedzieć się wielu ciekawych informacji o historii i kulturze odwiedzanych miejsc oraz jej powiązaniach z kulturą polską i światową - to prawdziwe zachłysnięcie się walorami nadadriatyckiej podróży. Dzieła natury, takie jak: Jeziora Plitvickie czy wodospady rzeki Krka; to miejsca obowiązkowe do odwiedzenia, przez każdego kto szuka ukojenia w bujnym, przesyconym zielenią krajobrazie, okraszonym szumem i miłym dla ucha hukiem porwistych wodospadów. Największym podwodem do zachwytu jest jednak Jaskinia Postojna - w niej można poczuć się jakby w innym świecie, znanym z najbardziej wysmakowanej literatury fantasy. Spośród dzieł człowieka, niesposób niezachwycić się całym założeniem miejskim Dubrownika, szybenicką katedrą, starym miastem w Lublanie, czy reliktami przeszłości w Splicie i Trogirze. Zwłaszcza gdy opowiadali o nich weseli, uśmiechnięci przewodnicy lokalni z pięknie wyćwiczoną polszczyzną. To wszystko w sześć intensywnych dni, przeplatanych odpowiednią dozą wolnego czasu, by móc zachłysnąć się i zachwycić tym wszystkim osobiście, przy subtelnej i przyjaznej asyście, świetnie przygotowanego do wyjazdu pilota. Wyjazd w pełni godny polecenia!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Przy kolejnej już wyprawie z biurem Raibow wybór padł na Chorwację. Był to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Z roku na rok mamy wrażenie, że wycieczki objazdowe są jeszcze lepiej dopracowane, a hotele coraz pozytywniej nas zaskakują. Tak było i tym razem. Wybraliśmy opcję „dla wygodnych”. Efektem tego był nowiusieński (jego pierwsza trasa!) pachnący autokar. Miał on więcej niż zazwyczaj przestrzeni na nogi, regulowane fotele (można było je np. rozsuwać na boki) i co oczywiste był bardzo czysty. Był to autokar z maksymalną ilością miejsc 57 (czyli zwykły, nie piętrowy). Z tyłu były jeszcze tylko trzy miejsca wolne więc wycieczka cieszyła się dużą popularnością. Trudno się dziwić – nie dość, że długi weekend majowy, to jeszcze maj w tym roku nie rozpieszczał pogodą w kraju. Każdy z utęsknieniem wybierał się w drogę w stronę chorwackiego słońca. Do Woszczyc udało nam się dotrzeć na 9.00. Przesiadka zaś była planowana na 11.15. W Woszczycach jest więc wystarczająco dużo czasu by zrobić poranną toaletę, zjeść śniadanie czy trochę się rozprostować. Można mieć to na uwadze jeśli ktoś lubi zjeść lub wypić coś ciepłego na śniadanie. Każdy został poinformowany o numerze autokaru, do którego ma się udać, każdy z nich był zaś czytelnie oznaczony na przedniej szybie. Gdy już ruszyliśmy czekała nas miła niespodzianka - mieliśmy dwóch przemiłych pilotów zamiast jednego. Pozdrawiamy Panią Annę i Pana Michała! W zespole był też oczywiście dwóch kierowców. Jeśli ktoś zapomniał zrobić zakupów to jak zazwyczaj na objazdówkach w autokarze można było za złotówki zakupić wodę gazowaną i niegazowaną oraz kawę i herbatę. Pierwszego dnia naszym celem było dojechać na nocleg tranzytowy na terenie Słowenii. Hotel nazywał się Garni i znajdywał się w miejscowości Prebold. Dotarliśmy tam o godzinie 22.00. Hotel jest trzygwiazdkowy. Znajduje się w spokojnej pagórkowatej okolicy, bardzo blisko hotelu znajduje się market gdyby ktoś potrzebował kupić coś jeszcze rano przed wyjazdem w dalszą drogę. Śniadanie zaplanowane było na godzinę 7, wyjazd z hotelu na godzinę 8.00. Dzień drugi zaczęliśmy wspomnianym śniadaniem. Wybór był naprawdę szeroki i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Były jogurty, owoce (banany), warzywa (pomidor, ogórek, papryka), ser żółty, jajka sadzone, parówka, babka. Pakowane dżemiki czy nutella. Do tego herbata i kawa, sok. Tutaj nastąpiła zmiana w programie, ale bardzo przemyślana zmiana i wygodna dla podróżujących. Zamiast zacząć zwiedzanie od Słowenii w tym dniu to pani pilot przełożyła te punkty programu na ostatni dzień. Dzięki temu dzisiaj po przespaniu nocy i solidnym śniadaniu mogliśmy pokonać kolejny kawałek drogi do Chorwacji, a w ostatni dzień w Słowenii mieć więcej czasu i mniejszy dystans powrotu do Polski. Zaczęliśmy zatem od poznania Szybenika, po którym podczas godzinnego spaceru oprowadziła nas polska przewodniczka lokalna Agnieszka. Zadbała o to by dokładnie przedstawić najważniejsze perełki architektury miasta (m.in. Szybenicką katedrę), ale też o bardziej przyziemne rzeczy czyli wskazanie toalet (płatne 5 kun) oraz miejsca gdzie można wymienić euro na kuny. Następnie był czas wolny, który można było wykorzystać na wypicie kawy, zjedzenie lodów, czy po prostu spacer promenadą nadmorską w promieniach słońca. Gdy wyjeżdżaliśmy z Szybenika było już późne popołudnie, a przed nami oddalone o zaledwie kilka kilometrów wodospady Krka. Okazało się, że pora na zwiedzanie tego miejsca była wprost idealna! „Przetoczyła” się już większość wycieczek w związku z tym oprócz kilku turystów indywidualnych byliśmy tam tylko my, co podobno w tym miejscu jest rzadkością. Do tego idealne światło do robienia zdjęć. W tym pięknym miejscu czekało nas około pół godziny wspólnego spokojnego spaceru przez niesamowite kładki i mostki przy ujmującym szumie wody i godzina czasu wolnego. W tym okresie późnej wiosny wody z gór płynęło naprawdę dużo co robiło niesamowite wrażenie. Pod największym wodospadem jest kąpielisko więc w sezonie w czasie wolnym można spokojnie skorzystać z chwili relaksu i popływać w tym pięknym przyrodniczo miejscu. Są tam również toalety (darmowe). Usatysfakcjonowani wróciliśmy do autokaru, który piął się malowniczymi drogami by zawieźć nas do kolejnego hotelu w Kasztelach. Hotel znajdował się na samiutkiej plaży. Pokój był dwupoziomowy: na parterze salonik, aneks kuchenny, łazienka, na piętrze sypialnia. Na wyposażeniu był czajnik, kuchenka, naczynia, garnki. Widok z okna na morze. Obowiązkowo wieczorem spacer z przepięknymi widokami. W sezonie super miejsce na kąpiel morską. Niedaleko też różnego rodzaju knajpki, piekarnie, sklepiki gdyby ktoś chciał coś zakupić na dalszą podróż. I oczywiście możliwość zdobywania któregoś z 7 kaszteli malowniczo położonych w tej zatoce. Na kolację był bufet szwedzki co bardzo pozytywnie nas zaskoczyło. Do wyboru był między innymi ryż z warzywami, spaghetti, ryba, schab (pieczeń), sałatka, surówka, gotowane warzywa. I niezapomniana, przepyszna strucla z wiśniami. Każdy więc znalazł coś dla siebie. Trzeciego dnia śniadanie serwowano od 6.30. Również szwedzki stół: smaczne pieczywo, bekon, ser żółty, ser biały do smarowania, sok pomarańczowy, kawa z ekspresu, herbata owocowa (przepyszna jak w każdym z hoteli) i czarna. Na ten dzień planowany był Dubrownik żeby pokonać trasę w najdalszy punkt programu a potem każdego dnia już tylko wracać coraz bliżej Polski i na koniec mieć mniejszą trasę do pokonania. Jechaliśmy do Dubrownika malowniczą trasą, cały czas wzdłuż Adriatyku. Na wąskim przesmyku Bośni i Hercegowiny na trasie jest przystanek na toaletę (bezpłatną), a przy okazji możliwość zakupienia różnego rodzaju przysmaków i pamiątek w markecie i piekarni (można płacić kartą). Warto skosztować wypieku nazywanego Burek – jest to rodzaj placka (?) z ciasta filo (przypomina ciasto francuskie), który serwowany jest na ciepło i taki smakuje najlepiej. Może być nadziewany mięsem, serem lub szpinakiem. Ja kosztowałam wersję z serem – jest on delikatnie słony, przypominający w smaku ser feta. Można też kupić znane pewnie już wielu Lokum – różane, z orzechami, rodzynkami. Jedno opakowanie w przeliczeniu kosztuje około 1 euro. Market znajduje się w malowniczym miejscu nad samym morzem. Warto choć rzucić okiem przez barierkę. W Dubrowniku czekała na nas lokalna pani pilot Danica. Dobrze przemyślaną trasą pokazała nam perełki starego miasta. Spacer z nią trwał godzinę. Po tym czasie była możliwość uczestniczenia w atrakcji fakultatywnej – był to rejs statkiem, który kosztował 10 euro. Czas jego trwania to 50 min. Naprawdę warto wybrać się na ten rejs by ujrzeć jak pięknie prezentują się dubrownickie mury obronne od strony morza oraz popłynąć wzdłuż brzegów wyspy nazywanej przez mieszkańców przeklętą. Jeśli nie zdecydujemy się na rejs mamy już czas wolny dla siebie. Zaś jeśli popłyniemy w rejs nie musimy się martwić – po nim jest jeszcze półtorej godziny czasu wolnego. Idealnie zarówno dla tych, którzy chcieliby coś więcej zobaczyć (można między innymi wejść na mury obronne i obejść miasto dookoła – cena za osobę 150 kun, można płacić kartą - lub pojechać kolejką widokową do fortecy na szczycie niedalekiego wzgórza, również 150 kun), przejść się jeszcze raz malowniczymi uliczkami, udać się na poszukiwanie pamiątek lub usiąść w jednej z restauracyjek i kawiarni i skosztować coś z lokalnej kuchni. Wśród ciekawostek miasta jest choćby miniatura słynnych schodów hiszpańskich! W mieście jest ciasna i wąska zabudowa, która sprzyja upałom - w miesiącach letnich lepiej więc pamiętać o okryciu głowy i kremach z filtrem. Toalety w Dubrowniku płatne – 2x 50 eurocentów lub odpowiednik tej kwoty w kunach. Nasza droga powrotna w tym dniu biegła do hotelu ponownie nad samym brzegiem morza, w niezwykle malowniczej miejscowości Omisz. Hotel położony w niesamowitym miejscu, z pewnością skusi kąpielą morską niejedną osobę. Przepiękny widok z okna. Kto ma jeszcze siły może udać się do uroczego centrum miasteczka lub próbować zdobyć twierdzę – w nocy świetnie oświetloną. Oczywiście w miasteczku były markety i restauracje. W tym miejscu kolacja była podawana do stołu. Było to dobre rozwiązanie ze względów organizacyjnych, bo oprócz nas była tam jeszcze jedna wycieczka z Rainbow. Na kolację był rosół, a na drugie danie kurczak z opiekanymi ziemniakami, gotowana marchewka, buraczki gotowne, surowka z marchewki. Porcje były naprawdę bardzo duże i smaczne. Na deser była brzoskwinka. Czwartego dnia śniadanie czekało na nas od 7.00. Jogurty, parówki, mleko z płatkami, herbata czarna, zielona, owocowa, kawa, sok, miód, ser żółty, wędlina. Po śniadaniu warto przy rannym słońcu wyjść na spacer. Cicha spokojna zatoka, bez ludzi. Góry schodzące do morza powodują, że w tym miejscu wychodzą prawdziwie malownicze zdjęcia. W tym dniu przejazd jedynie około 20 km do Splitu. Na miejscu czeka już na nas przewodniczka Anita. Jest to miejscowość, która będzie ciekawostką dla fanów serialu gry o tron, ponieważ to właśnie tutaj, w podziemiach pałacu kręcono podobno wiele scen. Z miasta można więc wrócić z bardzo nietypowymi pamiątkami, bo z gadżetami z serialu. Około godziny trwa nasz spacer z przewodniczką, która malowniczo przedstawia wizję Splitu u szczytu świetności. Następnie mamy półtorej godziny czasu wolnego. W podziemiach pałacu toaleta bezpłatna. Jest możliwość wymiany waluty, kupienia pamiątek, kartek i znaczków, wysłania pocztówek, kupienia przysmaków w piekarni czy wypicia kawy w restauracji. Można też wejść na wieżę widokową czy do podziemi katedry (dodatkowo płatne). Tuż za zabytkowymi murami miasta jest małe targowisko, można tam kupić dosłownie wszystko. Jeśli ktoś woli można też zwyczajnie przejść się nadmorską promenadą i podziwiać duże statki wycieczkowe (ze Splitu można dopłynąć na wiele chorwackich wysp i wysepek) czy jachty. Następnie krótki przejazd do Trogiru (ok. 40-50 min). W Trogirze czekała już na nas przewodniczka lokalna Iwona. Muszę przyznać, że miasteczko to, choć chyba najmniejsze z punktów naszego programu, niezwykle nas urzekło. Przepiękna promenada, ciasna wąska zabudowa, niezwykłe położenie, palmy. Miało się wrażenie, że jest się w jakimś południowym kurorcie. I tak chyba trochę jest, bo sądząc po ilości niezwykłych jachtów tam cumujących ma się wrażenie, że to takie trochę modne wśród Chorwatów, a jednocześnie bardzo urocze miejsce. Jest tam półtorej godziny czasu wolnego. W tym czasie można wrócić wejść na wieżę widokową w katedrze (na hasło Rainbow pan sprawdzający bilety wie, że jesteśmy z grupy, która tam wcześniej była). Wejście jest strome i wąskie, więc nie polecam osobom z lękami wysokości, ale widok wynagradza wszelkie trudy. Jest naprawdę powalający. Jest markecik, gdzie można kupić coś na dalszą drogę, ale też sklepiki z lokalnymi wyrobami (np. ciekawą biżuterią), toalety (płatne), restauracje z widokiem na zatokę i twierdza, którą można zdobyć. Dalsza droga zawiodła nas do Hotelu Zagreb w miejscowości Karlobag. Mieliśmy spędzić tu dwa najbliższe noclegi. Hotel znajduje się nad samym brzegiem morza. Widok z okna rozpościera się na niesamowitą wyspę Pag – której krajobraz przypomina Księżyc albo jakąś daleką planetę. Warto skorzystać z kąpieli lub po prostu przejść się brzegiem morza. Czy pójdzie się w prawo czy w lewo widoki są równie niesamowite. Tutaj także znajdziemy market, gdzie można płacić kartą lub jeśli ktoś woli wydać resztę kun. Kolacje serwowane są tutaj od 19-20.30 w formie szwedzkiego stołu. Wybór jest bardzo duży, a wszystko bardzo smaczne. Pulpety, ryba, makaron, ryż, puree ziemniaczane, fasolka szparagowa, gotowana marchewka, ogórki, pomidory, sałata, udka z kurczaka. Ciasto murzynek i filo z serem i rodzynkami, wafelki. Owoce świeże i z syropu (brzoskwinie, morele, wiśnie). Co najważniejsze do kolacji napoje gratis! Piwo, wino, soki, cola, ice-tea bez ograniczeń więc można na spokojnie zjeść kolację. Restauracja jest duża, obsługa bardzo sprawna – jeśli się coś kończy to natychmiast jest dokładane. Co najlepsze w hotelu za darmo można skorzystać z basenu wewnętrznego i zewnętrznego oraz z bilardu. Świetna zabawa dla relaksu po długim dniu. Pokoje w tym hotelu są naprawdę duże i przestronne, podobnie jak balkony. Piątego dnia śniadanie serwowane jest w godzinach 7-9.30. Choć czeka nas względnie niewielki dystans (ok. 100 km) to jedziemy planowo 2,5 godziny gdyż musimy pokonać górskie drogi w kierunku do Plitwickich Jezior. Wspinając się drogą z hotelu kierowca zrobił stop w malowniczym miejscu na przełęczy, by zrobić zdjęcia. Trasa, którą trzeba pokonać to około 5 km zaplanowane na mniej więcej 3,5 h bardzo spokojnego spaceru, podczas którego jest czas na robienie pamiątkowych zdjęć. Trzeba jednak bardzo uważać, bo różnice terenu między wodospadami i jeziorami są spore. W programie są 2 przeprawy stateczkiem oraz trasa wytyczona mostkami i kładkami przez wzniesienia i spadki, czasem także schody. Miejsce jest niesamowite, szum wody, śpiew ptaków. Roślinność już bardziej zbliżona do polskich lasów, jako że jeziora usytuowane są w kontynentalnej części Chorwacji, sporo nad poziomem morza. Na terenie znajdują się bezpłatne toalety i wifi w kilku miejsach (kasy, postój stateczków). Jest tam także restauracja – bar. W drodze powrotnej jest zaplanowany stop na degustację i zakupy lokalnych przysmaków: sery owcze i kozie (zapakowane tak, że spokojnie można je dowieźć do Polski), kiełbasa, orzechy i figi w miodzie. Rakija – klasyczna, pomarańczowa, wiśniowa, cytrynowa, miodowa. Duża butelka 7 euro. Możliwość płacenia w kunach lub euro. Wieczorem kolacja równie pyszna i bogata jak dnia poprzedniego. Szóstego dnia śniadanie serwowane w hotelu w tych samych godzinach. Planowany wyjazd w tym dniu to 9.45. Był więc czas jeśli ktoś chciałby wyspać się w tym dniu przed podróżą, zrobić zakupy od rana, posiedzieć dłużej na śniadaniu czy po prostu wykąpać się od rana w morzu czy basenie. Czekała na nas piękna Słowenia. Po drodze jeszcze jeden stop przy McDonaldzie, który jak chyba wszystko w Chorwacji usytuowany był w malowniczym widokowo miejscu. Do jaskini Postojna udało nam się dojechać wcześniej niż to było planowane, a pani pilot postarała się by wejść na 15.00 zamiast na 16.00, na którą była rezerwacja, by nie tracić czasu. Po tygodniu przepięknej pogody tutaj właśnie zaczęło padać, ale nie przeszkadzało to wcale, bo w planach było zwiedzanie majestatycznej jaskini. Pierwszy etap (4km) pokonuje się kolejką. Następne 2 km pieszo, by wrócić znów kolejką. Jest to unikatowe miejsce. I żyją tu unikatowe stworzonka. Nawet jeśli ktoś nie interesuje się geologią to miejsce robi wrażenie. Całość zwiedzania trwa około 1,5 h. Otrzymuje się specjalne audio-guidy w języku polskim, na których wciska się odpowiedni numer przy symbolu, który znajdziemy w jaskini. Dzięki temu w swoim tempie możemy zwiedzieć i dowiedzieć się czegoś o tym miejscu. Stamtąd nasza droga wiodła do Lublany, stolicy Słowenii. Starówka nie jest wielka, ale jest niezwykle urzekająca. Miasto jest bardzo czyste, zadbane, uporządkowane. Toalety publiczne bezpłatne i bardzo czyste. Po krótkim spacerze przez starówkę z Panią Anną był czas wolny. Część osób spacerowała malowniczymi uliczkami starówki, część zdecydowała się na romantyczną kolację przy zachodzącym słońcu, a my zdecydowaliśmy się na zdobycie Lublańskiego zamku. Naprawdę warto! Wznosi się on ponad miasto i widać go z każdego miejsca starówki. Obiecuje świetną panoramę – i kto go zdobędzie nie zawiedzie się. Można dostać się tam pieszo – ok. 15 min spacerkiem pod górę, lub wjechać nowoczesną przeszkloną kolejką widokową. Koszt 2,2 euro w jedną stronę, 4 euro w dwie strony. Wagonik kursuje często i na stacjach na nowoczesnym ekranie widać za ile minut będzie odjazd. Zamek można zwiedzać, można wdrapać się też na wieżę widokową. Ceny w euro, możliwa płatność kartą. Widoki są już niesamowite z tarasu widokowego u stóp zamku, a wstęp na dziedziniec jest bezpłatny jeśli mamy niewiele czasu. Zamek jest wspaniale odrestaurowany. Przez miasto płynie Lublanica, nad którą króluje zabudowa secesyjna. Naprawdę robi ona wrażenie, a wieczorową porą miasto żyje towarzysko. W restauracjach słychać gwar rozmów i śmiechu. Na koniec pora na pamiątkowe grupowe zdjęcia i kierunek Polska! Z kilkoma przerwami na toaletę, w Woszczycach jesteśmy około 8 rano. Znów jest możliwość skorzystania z ciepłego śniadania, toalety, bądź zwyczajnie rozprostować się po nocnym przejeździe. Kto jedzie dalej do domu przesiada się do kolejnego autobusu już do miasta docelowego.